Jerzy Gurawski

i

Autor: Archiwum Architektury Jerzy Gurawski; fot. Maciej Hadrych

Rozmowa z Jerzym Gurawskim, współautorem Filharmonii Folkloru

2016-09-30 11:33

Jestem wielkim miłośnikiem chaosu w architekturze. A dziś są naciski na to, żeby wszystko uspokoić – o zbiurokratyzowaniu pracy architekta, zmęczeniu zawodem i planach na przyszłość z Jerzym Gurawskim rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Czemu ma Pan dość architektury i wolałby być ślusarzem?

To jest cudowny i potrzebny ludziom zawód. Gdybym był ślusarzem, byłbym człowiekiem wybitnym na swój sposób, czułbym dumę zawodową. Projektować byle kto potrafi. Ślusarz potrafi projektować nieraz lepiej niż architekt, a poza tym potrafi przyspawać w odpowiedniej odległości od siebie pręty zbrojeniowe, wykonuje przepiękne balustrady. Jest to wspaniały zawód, niestety w zaniku, natomiast zawód architekta jest teraz w eksplozji.

Co w nim najbardziej Panu przeszkadza?

Miliony architektów projektują dziś różne domy, każdy krzywy. Strach patrzeć na to. Gdy prosty człowiek jak ja patrzy na krzywy dom, myśli, że on się za chwilę zawali. Sytuacja w architekturze wygląda dziś tak: duża pracownia zabiega o zlecenie, w którym jest napisane, że budynek ma mieć 120 metrów wysokości, na dole handel, sklepy, biura, później „apartmentsy”, bo nie mieszkania, broń Boże, na górze terasso della widoko i basen. Pracownicy tej dużej firmy wracają do swojego olbrzymiego biura i klikają: 120 metrów, biura, basen, bach, bach i wychodzi, dodają krzywą ścianę i komputer krzywą ścianę robi. Po herbacie. Natomiast zrobienie domu dla kogoś, na przykład jakiejś cioci, która chciałaby mieć dwór pobielany jak w Panu Tadeuszu, to zaczyna być przerażająco trudne. Podobnie, gdy chodzi o rozbudowę szkoły i całe grono pedagogiczne wie, jak ta nowa sala ma wyglądać, tylko ten, który ją projektuje nie wie. Jestem wielkim miłośnikiem chaosu w architekturze. A dziś są naciski na to, żeby wszystko uspokoić. Wszystko ma być takie samo? „Architektura-murator” często podejmuje ten temat i grzmi: chaos przestrzenny! Tymczasem jedzie sobie pani przez tereny podmiejskie i tam stoi dwór Sopliców, a obok cudowna forma najwspanialszego architekta: dom aatrialny albo bezpieczny, a za chwilę znowu stodoła, a potem jaśniepański pałac. I dla mnie nie ma nic piękniejszego niż ten polski chaos. Niebezpieczne uspokojenie się zaczyna już w domach szeregowych.

Rozmawiamy właśnie w jednym z nich, ma Pan tu pracownię.

Tak, ale ten jest dość krótki. Zresztą też robiłem domy szeregowe dla profesorów w Morasku. A ponieważ robiłem je jednocześnie z kościołami, więc w tych domach dawałem to, co mi się bardzo podobało w kościołach, np. wysokość 5 metrów.

Kościelne wątki w domach szeregowych?

Tak, coś wspaniałego. To były początki strasznego stanu wojennego, właśnie trochę popuszczono cugle. I najlepsze było to, że tamte domy nie miały jednego wykonawcy. Każdy dostawał działkę, projekt i realizował go na własną rękę. W efekcie oczywiście każdy dom w szeregu jest inny. Absolutny polski indywidualizm. Widać fantazję tych ludzi, co mnie bardzo cieszy. I to jest właściwy kierunek, a nie wszyscy tak samo. Zmęczył mnie ten zawód. Szczególnie, że dziś się nie projektuje, ale załatwia – tysiące pism, miliony zaświadczeń, jedne zaprzeczają drugim. Nie, to postanowione, koniec z architekturą!

Całkiem koniec?

Chyba, że… szałasy. Kiedyś kochałem Toskanię, teraz moja ulubiona kraina to Podlasie. Jest tam właśnie ta ogromna różnorodność, o której mówiłem. To obszar przewspaniałych cerkwi zbijanych z desek, kolorowych, zielonych, czerwonych, niebieskich, ze złotymi kopułami, o przepięknych kształtach, do tego ulicówki podlaskie: domy stoją w szeregu, ale każdy jest inny, zbudowany po swojemu, waląca się, ale przez to nawet bardziej urokliwa, zabudowa wiejska. Fantastyczne! I przyroda cudna, zespoły stawów, jezior, bagniska, jeszcze tego nie zniszczył Szyszko. Tam sobie wymarzyłem szałas, tylko proszę nie mówić o tym głośno, to moje ciche marzenie.

To nie opublikujemy tego?

Może żona nie przeczyta. Szałas na Podlasiu, mój Boże, i te cudowne ptaki, których nigdzie indziej się nie spotyka.

A co z pracownią? Wspomniał Pan, że się zamyka.

Nie jest tak źle. Mój syn Bartek i Błażej Szurkowski wygrali dla pracowni konkurs na Urząd Miasta Gorzowa. To jest fajna, duża robota, z ciekawym problemem. Tam są dwa budynki zabytkowe, a w środku ma powstać współczesny integrujący to łącznik. Ja już nie potrafię pokonywać barier urzędniczych, trzeba bez końca jeździć, przekonywać, uśmiechać się. Ile można się uśmiechać w życiu. Wyczerpałem już liczbę uśmiechów kompletnie, a kto ze skwaszonym starcem będzie rozmawiał?

Jerzy Gurawski, architekt, twórca przestrzeni teatralnej, współpracował z Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego, laureat Honorowej Nagrody SARP 2007, kieruje pracownią ARPA w Poznaniu od roku 1989, wykładowca WA PP. Wybrane realizacje: budynki UAM w Poznaniu – Wydziały Geografii (2006), Matematyki (2001), Fizyki (z arch. Marianem Fikusem, 1974- 1999); budynek dydaktyczny AWF (Poznań, 2012), Akademia Muzyczna (Poznań, 2006).