Architektura jest najważniejsza. Rozmowy drugie

i

Autor: Archiwum Architektury Ewa Mańkowska-Grin, Architektura jest najważniejsza. Rozmowy drugie, EMG 2017

Architektura jest najważniejsza. Rozmowy drugie

2017-11-30 9:40

Z kolejnego tomu serii, wbrew tytułowi, zdaje się wynikać, że to nie architektura jest najważniejsza. Przez całą książkę płyną jednostajne, nużące narzekania na stan urbanistyki, chaos przestrzenny, mizerię ogólnego poziomu estetyki, zdewastowany krajobraz kulturowy, niemoc urzędów, błędne decyzje polityki przestrzennej. Diagnozy te są trafne, choć powtarzane już były po wielokroć. Kto ich jeszcze nie słyszał, niech śmiało sięga po tę publikację – recenzja Grzegorza Stiasnego.

Pod koniec XIX wieku angielski literat Rudyard Kipling zauważył, że cztery piąte wszystkich dokonań człowieka jest nic nie warte. W połowie XX wieku w Stanach Zjednoczonych inny literat Theodore Sturgeon ukuł bon mot: ninety percent crap, podnosząc Kiplingowską poprzeczkę nieudanych rzeczy do 90%. A na początku XXI wieku popularny także w Polsce filozof nauki Daniel Dennett dorzucił całkiem współczesny appendix: 90% ludzkich wytworów, z dowolnej dziedziny, łatwo uznać za nieudane, a malkontenci powiedzą nawet, że 95%. Takim literacko- filozoficznym tropem zdaje się podążać trzeci tom z cyklu Architektura jest najważniejsza.

Tym razem Ewa Mańkowska-Grin rozmawia z historykami sztuki i krytykami architektury. Rozmówcy zarzucają mi zwykle skrajny pesymizm i myślałam, że wreszcie będzie trochę pogodniej, ale widzę, że jednak nie – wyznaje w pewnym momencie autorka. Przepytywana profesor Marta Leśniakowska uważa, że 90% produkcji architektonicznej w Polsce nie zasługuje w ogóle na miano architektury, zaś Roman Rutkowski idzie jeszcze dalej: (...) w ciągu ostatnich stu lat świat po prostu spieprzyliśmy. I to mocno. Marta A. Urbańska zauważa, że rozmowy kręcą się wokół filozoficznej kwestii: jak uratować świat? Z kolejnego tomu zdaje się wbrew tytułowi serii wynikać, że to nie architektura jest najważniejsza. Tę nową polską architekturę rozmówcy chwalą, choć czynią to niezbyt wylewnie. Pojedyncze dobre budynki ich nie satysfakcjonują. Grzegorz Piątek mówi, iż nie wierzy, że pojedynczy budynek może wiele zmienić, że rozsiewa wokół siebie lepsze miasto, powoduje, że obok powstanie kolejna dobra budowla.

Przez cały tom płyną jednostajne, nużące narzekania na stan urbanistyki, chaos przestrzenny, mizerię ogólnego poziomu estetyki, zdewastowany krajobraz kulturowy, niemoc urzędów, błędne decyzje polityki przestrzennej. Diagnozy te są trafne, choć powtarzane już były po wielokroć. Kto ich jeszcze nie słyszał, niech śmiało sięga po ten tom. Ja swoje żale na temat jakości planowania przestrzeni wylewałem już ponad dekadę temu na łamach „Architektury-murator” w emocjonalnym tekście: Do Przyjaciół Urbanistów („A-m” 7/2006). Lata mijają, diagnozy krytyków są wciąż te same, narzekania nie ustają. Żyjemy od ponadćwierćwiecza w ustroju demokratycznym, demokratyczny jest proces planistyczny. Politykę przestrzenną kształtuje na swoją modłę demokratycznie wybrany ustawodawca, a w naszym bezpośrednim otoczeniu samorząd. Jeżeli tego typu polityka się odbywa – jest legalna – to możemy domniemywać, że taka jest wola ludu – puentuje Marta A. Urbańska. Po czym deklaruje swoją receptę na przełamanie impasu: zdecydowanie wierzę w pozytywistyczną pracę organiczną i w bezustanne drążenie tej skały kroplami rozsądku i edukacji, którą staramy się prowadzić wszędzie i zawsze. Od konsekwentnie minorowego tonu książki odstaje rozmowa z Martą Leśniakowską. Mogłaby być dobrym wstępem do tomu poprzedniego poświęconego architektkom (recenzja „A-m” 3/2017). Poza próbami podziału na okropne budownictwo (90%) i prawdziwą architekturę (10%) oraz kasandrycznymi wizjami czekającego nas „polskiego” stylu narodowego, który będzie pożądanym stylem tożsamościowym, cały wywiad dotyczy problemu kobiet na architektonicznej scenie. Rozumiem, że jest to próba wprowadzenia dyskursu równościowego do teorii architektury polskiej, choć na razie w wydaniu rozrywkowym, sprowadzonym jedynie do damsko-męskich relacji.