Miasto jak tłusta plama - rozmowa ze Stanisławem Wyganowskim

i

Autor: Archiwum Architektury

Miasto jak tłusta plama - rozmowa ze Stanisławem Wyganowskim

2017-10-16 17:23

Warszawa została praktycznie odcięta od otaczających ją gmin. Brak koordynacji działań powoduje, że miasto rozrasta się w sposób przypadkowy na kształt tłustej plamy. Do tego to wciąż jedyna stolica w Europie, gdzie w centrum jest pusta przestrzeń - ze Stanisławem Wyganowskim, urbanistą i ekonomistą, pierwszym po przełomie ’89 roku prezydentem Warszawy, rozmawialiśmy w 2012 roku o tzw. dekrecie Bieruta, obszarze metropolitalnym i planowaniu przestrzennym.

Wydaje się, że przestrzeń polskich miast osiągnęła stan krytyczny, co niepokoi już nie tylko środowiska architektoniczne, ale i jej zwykłych użytkowników. O ład przestrzenny zabiegają coraz częściej organizacje pozarządowe i media. Dziennikarz „Polityki” Piotr Sarzyński opublikował ostatnio książkę o wiele mówiącym tytule Wrzask w przestrzeni. Skąd ten nieład w polskich miastach?

To wynik prowadzonej w ciągu ostatnich dwóch dekad polityki przestrzennej, a właściwie jej braku. Po 1989 roku raptem stwierdzono, że planowanie to wymysł komunistyczny i w ogóle niepotrzebny, bo każdy na swoim terenie ma prawo robić co chce. Efekty, jak widać, są dosyć smutne. W krótkim czasie przeszliśmy od tzw. integracyjnego modelu społeczeństwa ku koncepcji koercyjnej, którą opisał Ralf Dahrendorf, niemiecki filozof działający w Anglii. W dużym uproszczeniu zakłada ona pluralizm poglądów, wartości i interesów różnych grup, postrzegając konflikty i sprzeczności jako siłę napędową rozwoju społecznego i gospodarczego. W Polsce po okresie transformacji samorząd terytorialny uzyskał możliwość działania w zgodzie z własnymi aspiracjami i potrzebami. Niestety, coraz częściej na tym tle pojawiają się sprzeczności z interesem ogólnym czy polityką państwa. Zupełnie inaczej jest w Unii Europejskiej, gdzie planowanie przestrzenne prowadzone jest nie tylko na poziomie gminnym i regionalnym, ale także krajowym. Doskonałym przykładem jest Holandia. Tam władza to jednak dosyć silnie trzyma w ręku. Sposób widzenia miasta i jego rozwoju różni się oczywiście w zależności od miejsca zajmowanego w społeczności. Inaczej postrzegają je sami mieszkańcy, inaczej radni, ekonomiści, ekologowie, a jeszcze inaczej inżynierowie i architekci. W sumie musi się to jednak składać na harmonijną całość. Rolą urbanisty jest widzieć tę złożoność.

Czy rola urbanisty w XXI wieku się zmieni, czy będzie to zawód bardziej wielodyscyplinarny?

To bardzo skomplikowana sprawa. Nie może być maszyną do wszystkiego. Aby sprostać zadaniom, jakie nałoży na niego rozwój metropolii w XXI wieku, potrzeba raczej specjalizacji. Pewną systematykę w tym względzie proponuje Nowa Karta Ateńska z 2003 roku, dzieląc urbanistów na pracowników naukowych, którzy zajęliby się teorią i dydaktyką, projektantów planów, mediatorów doradzających władzom publicznym i odpowiedzialnych za partycypację społeczną oraz zarządców, którzy koordynowaliby działania prowadzone na różnych poziomach, od partnerstwa publiczno-prywatnego po projekty rządowe.

W Polsce rola urbanistów jest raczej marginalna.

Jest, ale tak nie było. Koncepcja Warszawy funkcjonalnej Jana Olafa Chmielewskiego i Szymona Syrkusa z 1934 roku, w której określono Warszawski Zespół Miejski, czyli pierwszy obszar metropolitalny, studia nad regionem warszawskim Stanisława Różańskiego czy prace Maurycego Jaroszyńskiego, jednego z najwybitniejszych przed wojną specjalistów prawa administracyjnego, to były pomysły, które w ówczesnej Europie nie miały sobie równych.

Dlaczego ustanowienie metropolii jest tak ważne dla ładu przestrzennego? Obszar Metropolitalny Warszawy wyznaczono w 2006 roku...

Obecnie, jeśli obszary metropolitalne próbuje się w ogóle wyznaczać, to pozostają one zwykle na papierze, czego Warszawa jest najlepszym przykładem. W praktyce każda gmina robi swoje, a konsekwencje widać gołym okiem. Do podwarszawskiego Konstancina jechało się kiedyś 20 minut, teraz zajmuje to 2 godziny. Warszawa została praktycznie odcięta od otaczających ją gmin. Brak koordynacji działań powoduje, że miasto rozrasta się w sposób przypadkowy na kształt tłustej plamy. Przed reformą administracyjną z 1998 roku, która zlikwidowała województwo warszawskie, namawiałem, żeby je zostawić jako subregion Mazowsza. Wtedy nad całym obszarem mogłaby czuwać jakaś struktura władzy przestrzennej, odpowiedzialna za ochronę środowiska, sieć transportową, gospodarkę ściekową i odpadami. Obecnie każda z gmin warszawskiego obwarzanka zainteresowana jest urbanizacją na swoim terenie.

Dokąd dziś zmierza Warszawa?

Dopóki nie uda się ustanowić podmiotu, który odpowiadałby za spójną politykę przestrzenną i gospodarczą całego OMW, atrakcyjność Warszawy będzie systematycznie spadać. I to zarówno w kontekście poziomu życia jej mieszkańców, jak i konkurencyjności na arenie międzynarodowej. Na osi Berlin-Moskwa już dziś jest coraz bardziej marginalizowana. Trzeba też podkreślić, że Warszawa to wciąż jedyna stolica w Europie, gdzie w centrum jest pusta przestrzeń. Plan zagospodarowania okolic Pałacu Kultury uchwalony w 2010 roku nasuwa sporo wątpliwości, wysokościowce zaproponowano w nim zupełnie bez ładu i składu. Centrum stolicy powinno być atrakcyjne nie tylko dla mieszkańców, ale i przyjezdnych. Jedno muzeum, którego budowa wciąż jest niepewna, przecież nie wystarczy, żeby ściągnąć tam ludzi [chodzi o Muzeum Sztuki Nowoczesnej autorstwa Christiana Kereza, z którym ratusz zerwał w maju umowę na przygotowanie projektu – przyp. red.]. Pod tym względem propozycja Andrzeja Skopińskiego i Bartłomieja Biełyszewa, którzy wygrali konkurs na zagospodarowanie centrum w 1992 roku, była jednak ciekawsza. Kolejna sprawa to ulica Marszałkowska. Na północ od śródmieścia ma już szczęśliwie interesujący program, ale na południe, w stronę placu Zbawiciela, jest coraz gorzej. Miasto podnosi czynsze, więc lokują się tam głównie banki, które na nie stać. Polityka miasta jest taka, żeby zarabiać pieniądze. Ale to nie jest polityka dalekowzroczna.

Problem Warszawy jest jednak specyficzny ze względu na tzw. dekret Bieruta, na podstawie którego władzom udało się w 1945 roku znacjonalizować w stolicy 40 tys. nieruchomości. Jeśli właściciel zdążył złożyć wniosek o użytkowanie wieczyste, dziś może ubiegać się o jej zwrot. Takich wniosków wpłynęło wówczas 17 tys.

Trzeba uczciwie przyznać, że gdyby nie ten dekret, odbudowa Warszawy byłaby bardzo trudna. Sytuacja jest dziś jednak o tyle dziwna, że dekret wciąż obowiązuje, ale raz się go stosuje, a raz nie. To jest fatalne dla miasta. Można domniemywać, że za tym kryją się różne partykularne interesy. Mój stosunek do tej sprawy jest bardzo ambiwalentny, bo z jednej strony jestem z Warszawą silnie związany, a z drugiej za odebrane nieruchomości rzeczywiście należy się jakaś rekompensata. Albo działki zamienne. Sam pochodzę z rodziny ziemiańskiej, której wszystko po wojnie odebrano, ale jednak uważam, że zmienił się system i obecna władza nie ponosi za to odpowiedzialności.

Kancelaria prezydenta przygotowała ostatnio projekt ustawy o „wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego, o współdziałaniu gmin, powiatów i województw”. Przewiduje ona także, że prezydenci miast będą mogli być jednocześnie senatorami. Jak pan sobie wyobraża godzenie obu tych ról?

Senat ma stosunkowo mniej zadań niż sejm, a to dawałoby reprezentantom miast jakąś łączność z parlamentem czy z rządem. Moim zdaniem ważniejsze jest jednak, żeby utworzono jakieś quasi-ministerstwo na wzór Komitetu do spraw Urbanistyki i Architektury prowadzonego przez Zygmunta Skibniewskiego. Byłaby to instytucja podległa bezpośrednio premierowi czy któremuś z wicepremierów, a zajmowałaby się sprawami zagospodarowania przestrzennego w różnych skalach.

Rozmawiał: Tomasz Żylski, wywiad ukazał się w numerze 07/2012 "A-m"

Stanisław Wyganowski (1919-2017) urbanista i ekonomista, pierwszy po przełomie ’89 roku prezydent Warszawy. Był m.in. dyrektorem Instytutu Urbanistyki i Architektury i prezesem Towarzystwa Urbanistów Polskich. Autor i współautor wielu książek oraz artykułów poświęconych ustrojowi Warszawy, rozwojowi samorządności i przyszłości miast