Muzeum II Wojny Światowej

i

Autor: Archiwum Architektury Część wystawy Groza wojny. Scenografię otwiera monumentalny napis Terror, wykonany ze stali kortenowskiej. Między literami zwiedzający przechodzą do pomieszczenia, w którym eksponowany jest m.in. bydlęcy wagon wykorzystywany do przewożenia ludzi. Następną sekcję rozpoczyna z kolei napis Opór, który symbolicznie podkreślać ma niezgodę na rządy okupant. Fot. Marcin Czechowicz

Podwyższona poprzeczka – o Muzeum II Wojny Światowej Czesława Frejlich

2017-03-31 12:16

Wystawa mieści się w głębokim podziemiu – widz musi zejść 14 metrów w dół, co przywodzi na myśl symboliczne odsłanianie mrocznej i już odległej przeszłości. Labiryntowe prowadzenia narracji można odczytać jako drogę, którą przebywamy, aby zrozumieć sens tego, co się stało. Krążąc, zaglądamy do małych, ale i monumentalnych przestrzeni, patrzymy na wojnę przez pryzmat jednostek i poprzez doświadczenia wielu narodów. O sile wystawy stanowi oszczędność eksponatów i środków wyrazu, co zachęca do wnikliwego i niespiesznego odbioru, nie rozprasza, prowokuje do przemyśleń – pisze Czesława Frejlich.

Scenariusz i aranżacja wystawy w Muzeum II Wojny Światowej zasłużenie otrzymują pozytywne recenzje. Zasłużenie, bo ekspozycję przygotowano wzorcowo. Dobrze byłoby, aby emocje polityczne nie zepsuły jednej z najlepszych wystaw historycznych, jakie zdarzyło mi się obejrzeć. Co sprawia, że widzowie są w stanie nawet kilka godzin uważnie przyglądać się eksponatom? Podstawą jest dobrze napisany scenariusz, charakteryzujący się klarownym przesłaniem. Ten, autorstwa Pawła Machcewicza, Piotra M. Majewskiego, Janusza Marszalca i Rafała Wnuka, podzielony na trzy części w układzie chronologicznym, opisuje w osiemnastu odsłonach kolejne etapy światowego konfliktu.

Rozbudowana część poświęcona samej wojnie, ujmuje różne jej przejawy – zarówno działania militarne i stan uzbrojenia poszczególnych armii, jak również okupację, kolaborację, zagładę czy migracje ludności. Widzimy wojnę przez pryzmat zmagań walczących, bohaterstwa, oporu, ale też oczami zwykłych ludzi – krzywdzonych, cierpiących, poniżanych i pozbawianych życia. To zestawienie pobudza do refleksji. Dostrzegamy, jak społeczeństwa zadziwiająco łatwo ulegają autorytarnym przywódcom, płacąc niewyobrażalną cenę. Plastyczna koncepcja wystawy, autorstwa doświadczonego belgijskiego studia Tempora, powstała w 2009 roku. Dopiero rok później wyłoniono w konkursie projekt architektoniczny budynku. O jakości muzeum zadecydowała więc przede wszystkim ścisła współpraca historyków, muzealników, projektantów ekspozycji i architektów.

Muzeum II Wojny Światowej

i

Autor: Archiwum Architektury Blok ekspozycji pt. Długi cień wojny prezentuje opowieść o upadku III Rzeszy, wyzwoleniu Europy, a zarazem podporządkowaniu jej dużej części ZSRR i zrzuceniu bomb atomowych na Japonię. Na zdjęciu zniszczona ulica z sowieckim czołgiem T-34. Fot. Marcin Czechowicz

Rozplanowana na powierzchni ok. 5000 metrów kwadratowych wystawa, choć podzielona na części, tworzy spójną opowieść podporządkowaną głównemu przesłaniu. Wydzielone galerie przystają do siebie niczym klocki, mimo że każdą zaaranżowano w inny sposób, w każdej starano się znaleźć inny klimat plastyczny i inne środki przekazu. Raz jest to inscenizacja quasi-teatralna, jak fragment ulicy przed i po wojnie, raz ujęcie symboliczne, jak sala poświecona blokadzie Leningradu, w której dokumentalnemu filmowi i kartce z dzienniczka dziewczynki z odnotowanymi zgonami bliskich towarzyszy muzyka VII symfonii Dymitra Szostakowicza (zwanej Leningradzką), której premiera odbyła się właśnie w oblężonym mieście w 1942 roku. Takie zestawienie na długo pozostaje w pamięci. Te i inne sposoby przybliżenia „atmosfery” wojny nie dominują nad tym, co dla dobrego muzeum jest najważniejsze, a więc nad eksponatami. Zgromadzono ich ok. 2000, wiele unikalnych, by wymienić tylko maszynę szyfrującą Enigma czy czołg Sherman Firefly wchodzący w skład wyposażenia 1 Dywizji Pancernej generała Maczka, ale również wzruszające pamiątki rodzinne, jak gryps Bolesława Wnuka przekazany żonie na chusteczce tuż przed rozstrzelaniem.

Choć tego typu artefaktów jest wiele, to wystawę zaaranżowano w taki sposób, że nie epatuje nadmiarem. Do każdej części wybrano tylko tyle obiektów, aby widz zrozumiał prezentowane treści. Ta oszczędność stanowi o sile wystawy, zachęca bowiem do wnikliwego i niespiesznego odbioru, nie rozprasza, prowokuje do przemyśleń. Charakterystyczną cechą ekspozycji jest też wysoka jakość wykonania i staranny dobór materiałów (cegła jest tu cegłą, a nie pomalowanym styropianem, jak często zdarza się dziś w muzeach narracyjnych). Tę dbałość widzimy również w krótkich, ale przemyślanych opisach zawieszonych na właściwej wysokości, opracowanych czytelnym krojem pisma, prawidłowo złożonych typograficznie. Multimedialne prezentacje nie epatują nadmiarem informacji, a prosta, powtarzalna struktura nie zniechęca do pogłębiania wiedzy. Warto więc wymienić producentów wystawy, firmy Qumak i No Label, odpowiedzialne za projekt i realizację materiałów audiowizualnych i multimedialnych.

Na odbiór ekspozycji wpływa także sam układ budynku. Wystawa mieści się w głębokim podziemiu – widz musi zejść 14 metrów w dół, co przywodzi na myśl symboliczne odsłanianie mrocznej i już odległej przeszłości. Labiryntowe prowadzenia narracji można odczytać jako drogę, którą przebywamy, aby zrozumieć sens tego, co się stało. Krążąc, zaglądamy do małych, ale i monumentalnych przestrzeni, patrzymy na wojnę przez pryzmat jednostek i poprzez doświadczenia wielu narodów. Ważne, aby oglądając wystawę, poznać i starać się zrozumieć przeszłość, ale również budując przyszłość, nie zapominać o tym, co zobaczyliśmy.