NFM

i

Autor: Archiwum Architektury Główna scena budynku – nad nią umieszczono panele akustyczne canopy, które mają zasadniczy wpływ na ustalenie właściwej równowagi muzycznej między sekcjami orkiestry oraz między orkiestrą a solistą.

Wielofunkcyjny instrument – o NFM we Wrocławiu Jacek Lenart

2015-09-26 0:26

Spiętrzenie widowni na wzór włoskich teatrów operowych pozwoliło uzyskać pożądaną równowagę między podporządkowaniem widza otaczającej przestrzeni, skłonieniem do uroczystego nastroju, a jednocześnie zdemokratyzowaniem audytorium. Każdy ma muzyków niemal na wyciągnięcie ręki. I w pełni działa zasada „widzisz, to i słyszysz”. A muzycznie sala jest cudowna! Jej akustyka uwodzi, dysponuje mocą i precyzją zarazem. Jak żadna sala w Polsce (może w ogóle jak żadna sala) ma ona możliwość kształtowania klimatu akustycznego za pomocą wielu narzędzi – pisze Jacek Lenart.

Masywna bryła Narodowego Forum Muzyki zaskakuje. Od strony pełnej zieleni fosy miejskiej ledwie zarysowuje swój kształt. Budując nowe ściany wrocławskich ulic, nie dominuje. Wpasowuje się w przestrzeń, tworząc pierzeje tête-àtête istniejącej zabudowy ulicy Krupniczej i placu Wolności. Ta „rozmowa” dwóch ścian wnętrz ulicznych jest możliwa tylko dzięki lekkości nadanej obiektowi poprzez sekwencje poziomych podziałów, swoistego „plasterkowania” jego olbrzymiej masy. Podział zagęszcza się ku dołowi, odwracając odwieczne proporcje, w których masywny cokół dodawał bryle stabilności, pomagał „stać”. Tu przeciwnie – budynek niejako chce wzlecieć. Trudno temu gestowi odmówić muzyczności. Kojarzy się nieodparcie z rozchodzącymi się stąd dźwiękami. Monumentalny wyraz obiektu widać dopiero w kontekście rozległej przestrzeni placu Wolności, na który spogląda wielkie, magiczne oko szklanej ściany głównego holu. Aż chciałoby się, by hol zmieniał się w oświetloną scenę wchodzącą w interakcję ze zgromadzonymi na placu widzami. Tak się nie dzieje, ale teatr wielopoziomowego foyer, z zaludniającymi go w trakcie przerw melomanami, to niewątpliwie „ruchomy obraz” zwrócony w stronę placu i związany z nim bardzo odczuwalną osią. Oś ta buduje przestrzeń wewnątrz obiektu w sposób niebudzący wątpliwości, że relacja budynek–plac ma być dominująca.

NFM

i

Autor: Archiwum Architektury Spiętrzenie widowni na wzór włoskich teatrów operowych pozwoliło uzyskać pożądaną równowagę między podporządkowaniem widza otaczającej przestrzeni, skłonieniem do uroczystego nastroju a jednocześnie zdemokratyzowaniem audytorium. Fot. Juliusz Sokołowski

Wnętrze, otwierające się czarno-białą artykulacją ścian piętrzących się warstwowo po dwóch stronach schodów, budzi najoczywistsze muzyczne skojarzenie z fortepianową klawiaturą. Utrzymanie holi, foyer, korytarzy w tej samej tonacji oddziaływałoby zapewne jeszcze mocniej, gdyby autorzy oparli się pokusie urozmaiceń. Szczególnie zapożyczenia z fasady wydają się tu dyskusyjne. Sala symfoniczna onieśmiela, ale i otwiera na muzykę. Zastosowano tu tę samą co w holu głównym „klawiaturową” tektonikę balkonów. Spiętrzenie widowni na wzór włoskich teatrów operowych pozwoliło uzyskać pożądaną równowagę między podporządkowaniem widza otaczającej przestrzeni, skłonieniem do uroczystego nastroju, a jednocześnie zdemokratyzowaniem audytorium. Każdy ma muzyków niemal na wyciągnięcie ręki. I w pełni działa zasada „widzisz, to i słyszysz”. A muzycznie sala jest cudowna! Jej akustyka uwodzi, dysponuje mocą i precyzją zarazem. Pozwala zatopić się w fotelu i wsłuchać w przesuwające się w powietrzu niczym krople samotne dźwięki harfy. Kiedy indziej wypełnia całą przestrzeń gromkimi brzmieniami fortissimo. Jak żadna sala w Polsce (może w ogóle jak żadna sala) ma ona możliwość kształtowania klimatu akustycznego za pomocą wielu narzędzi. Są kurtyny, pozwalające skracać czas pogłosu w zależności od rodzaju muzyki.

NFM

i

Autor: Archiwum Architektury Biała linia balkonów mocno kontrastuje z ciemnymi ścianami sal. Fot. Juliusz Sokołowski

Są komory pogłosowe zamykane ciężkimi betonowymi drzwiami, które po ich odpowiednim uchyleniu włączają się w kubaturę wybrzmiewającego powietrza sali, zbliżając jej brzmienie do katedr. Regulacja spuszczanymi w ich wnętrzu materiałowymi szarfami daje poprzez zmiany tłumienia dźwięku panowanie nad „skocznością” akustyki. Są ciężkie płyty ruchomego sufitu, których zadaniem jest ukierunkowanie fal dźwiękowych tak, by – w zależności od rodzaju muzyki, składu zespołu oraz rozlokowania widzów – kształtowały klimat akustyczny. Grafitowe ściany okalające salę powyżej parteru melodyjnie grają z rwącymi się na pierwszy plan białymi pasami balkonów. Wnętrza komór wybrzmieniowych kontrastują z nimi tajemniczym, delikatnym różem. Parter utrzymano w całości w jasnym drewnie tak, jakby celem było zatopienie widzów z muzykami w toni dźwięków. Wrażenie harmonii zakłóca nieco frontowa ściana estrady pozbawiona poziomego, podkreślającego płynność linii jak na balkonach, układu szalowania okładziny drewnianej, z zupełnie zaskakującym estetycznie otworowaniem dla potrzeb wentylacji. Trzy sale kameralne mają, co zaskakujące, płaskie podłogi. We wszystkich zastosowano dwupoziomowy układ kotar akustycznych do kształtowania różnych warunków pogłosu, mobilne widownie oraz podium na bazie składanych podestów, które można dostosowywać do potrzeb. Choć to decyzja dająca wiele możliwości aranżacyjnych, żałować trzeba, że nie zdecydowano się nawet na jedną kameralną salę z nobilitującą słuchacza amfiteatralną widownią. Melomani i artyści w budynku tym zyskali instrument, cenne miejsce muzycznych uczt, którego nie sposób nie docenić – tak z architektonicznego, jak i muzycznego punktu widzenia. Autorzy i wszyscy ci, którzy ich przy realizacji wspierali mogą z satysfakcją spojrzeć na długie lata swego borykania się z tą materią. Ten instrument gra!