Zespół mieszkaniowy na warszawskim Bemowie

i

Autor: Archiwum Architektury Widok od strony ulicy Sterniczej. Nowy zespół wysokością dopasowany jest do sąsiedniej zabudowy – wysokiego bloku od strony ulicy Lazurowej i czteropiętrowych budynków w głębi kwartału. Fot. Jakub Certowicz

Zespół mieszkaniowy na warszawskim Bemowie

2015-10-28 12:33

Projekt budynku na wszystkich etapach powstawał w ścisłej współpracy z przyszłymi użytkownikami – od programowania mieszkań i ich struktury, po dobór i kolorystykę zewnętrznych i wewnętrznych wykończeń.

Nazwa obiektuZespół zabudowy mieszkaniowej Lazurowy Zakątek
Adres obiektuWarszawa, ul. Sternicza
AutorzyARé Stiasny/ Wacławek, architekci Izabela Bartosik, Grzegorz Stiasny, Jakub Wacławek
Współpraca autorskaarchitekci Jan Bagiński, Piotr Dziedzic, Beata Głaz, Adam Kluczek, Alicja Ostafin, Maciej Sawicki
Architektura wnętrzARé Stiasny/Wacławek
Architektura krajobrazuARé Stiasny/Wacławek
KonstrukcjaK2 Gabriel Pawenta
Generalny wykonawcaŁucz-Bud
InwestorSM Lazurowa
Powierzchnia terenu5218.0 m²
Powierzchnia zabudowy1555.0 m²
Powierzchnia użytkowa14022.0 m²
Powierzchnia całkowita18290.0 m²
Kubatura59700.0 m³
Projekt2012
Data realizacji (początek)2013
Data realizacji (koniec)2015
Koszt inwestycjiNie podano kosztu inwestycji

Rozwijające się miasto nie znosi pustki, stopniowo rozrasta się i wypełnia luki. Na warszawskim Bemowie, po zachodniej stronie ulicy Lazurowej, gdzie jeszcze niedawno były pola powstaje właśnie kolejna dzielnica mieszkaniowa. Nowy charakter zyskała pobliska ulica Powstańców Śląskich, dawniej szeroka arteria pomiędzy rozproszonymi osiedlami, obecnie ulica miejska o zwartej, kilkupiętrowej pierzei. Coraz częściej zabudowa wnika też w głąb tutejszych blokowisk, uzupełniając ich luźną tkankę. Niestety, to dogęszczenie realizowane jest zwykle w sposób przypadkowy, zaburzając przemyślaną strukturę urbanistyczną i wygradzając teren nowego zespołu z ogólnodostępnej przestrzeni osiedla. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się inwestycja spółdzielni mieszkaniowej Lazurowa przy ulicy Sterniczej. Osiedle, którym administruje to 28 bloków z lat 70. między ulicą Lazurową, Człuchowską i Okrętową (proj. Krzysztof Stańczyk z zespołem). Nowy dom stanął w miejscu, w którym autor założenia planował przed laty przychodnię, tym samym obiekt wypełnił więc brakującą, północną pierzeję ulicy Sterniczej i uzupełnił linię zabudowy ulicy Rozłogi, domykając prostokątny kwartał. Budynek składa się z trzech segmentów – pięciopiętrową część środkową flankują dwa wyższe, dziewięciokondygnacyjne skrzydła. Nie jest przy tym idealnie symetryczny. Wieża wschodnia rozbudowana jest jeszcze o pięciokondygnacyjny segment w kierunku północnym, który nawiązuje wysokością do niższej zabudowy wzdłuż ulicy Rozłogi. Z kolei wieża zachodnia odpowiada wysokością blokowi mieszkalnemu bliżej ulicy Lazurowej.

Zespół mieszkaniowy na warszawskim Bemowie

i

Autor: Archiwum Architektury Południowo-wschodni narożnik u zbiegu ulic Rozłogi i Sterniczej. Wschodnie skrzydło kontynuuje linie pierzei i wysokość sąsiedniego budynku. Fot. Jakub Certowicz

Indywidualny charakter nadaje budynkowi trójkątny wzór z płyt włóknocementowych na ścianach loggi, powtórzony także w posadzce dziedzińca. Cały dom dzieli się na pięć sekcji, obsługiwanych przez klatki schodowe i duże, dwustronne windy. Na każdym piętrze mieści się od trzech do pięciu mieszkań, przy czym w wieżach układ rozwiązany jest na półpiętrach, co dostrzec można w rytmach elewacji od ulicy Sterniczej. Największe lokale znalazły się na najwyższych kondygnacjach. Ich dodatkowym atutem jest rozległy widok – w kierunku zachodnim na teren Fortu Chrzanów, we wschodnim na centrum Warszawy. Ponieważ większość spośród 111 mieszkań trafiła do wieloletnich członków spółdzielni i ich dzieci (tylko kilkanaście przeznaczono na rynek deweloperski), projekt tworzony był w ścisłej współpracy z przyszłymi użytkownikami. Architekci wykazali przy tym dużą elastyczność w dostosowywaniu układu lokali do indywidualnych życzeń. Metr kwadratowy brutto kosztował spółdzielców pięć tysięcy złotych, przy czym balkony i miejsca parkingowe wliczone były już w cenę. Jak na rynek warszawski, to bardzo atrakcyjna propozycja. Architektura budynku jest prosta i funkcjonalna. Skromna forma wydaje się bezpretensjonalna i ponadczasowa. Władze spółdzielni podkreślają, że zyski ze sprzedaży mieszkań przeznaczone zostaną na poprawę standardu starych budynków, przede wszystkim modernizacje elewacji. Ale korzyści wykraczają poza aspekt finansowy – zabudowa uzupełniła i uczytelniła dotychczasowy układ, przy okazji poprawiono stan otaczającej przestrzeni, a dzięki przeznaczeniu lokali w parterze na działalność komercyjną, na terenie osiedla pojawiły się nowe sklepy i punkty usługowe, których tu wyraźnie brakowało. Jak widać nowa inwestycja w obrębie istniejącego zespołu nie musi oznaczać dla dotychczasowych mieszkańców pogorszenia standardu życia.

Zespół mieszkaniowy na warszawskim Bemowie

i

Autor: Archiwum Architektury Dziedziniec wejściowy widoczny od ulicy Sterniczej. Wzór okładziny na ścianach loggi powtarza się w układzie kostki brukowej. Fot. Jakub Certowicz

Założenia autorskie

Budynki wzniesiono wewnątrz spółdzielczego osiedla z lat 70. XX wieku. Naszą ideą było bezkonfliktowe wpisanie nowej architektury w strukturę przestrzenną kompleksu zróżnicowanych bloków, luźno rozstawionych w wielkich zieleńcach. Nowy zespół powstał głównie na potrzeby rodzin mieszkających w sąsiednich budynkach. Dla ludzi zżytych z osiedlem i ceniących walory swojego miejsca zamieszkania. Dlatego zrozumieliśmy nasze zadanie jako dodanie kolejnego elementu do istniejącej już struktury zarówno w sensie przestrzennym, jak i społecznym. Tym samym domy musiały spełniać kluczowe dla mieszkańców osiedla założenia: być niższe niż istniejące bloki i zapewniać dużo otwartej na otoczenie przestrzeni. Miały też operować formami zawierającymi „uskoki w pionie i w poziomie” w nadziei na uzyskanie harmonijnego połączenia starego z nowym. Proces projektowy uwzględniał udział przyszłych lokatorów we wszystkich etapach – od programowania mieszkań i ich struktury, po dobór i kolorystykę zewnętrznych i wewnętrznych wykończeń. Szeroka partycypacja mieszkańców wymagała bardzo dużo pracy organizacyjnej oraz cierpliwości, także z naszej strony, ale uważamy, że przyniosła obustronne korzyści. Na uroczystości zorganizowanej w związku z zakończeniem inwestycji, uświetnionej tortami w formie modeli naszych budynków, otrzymaliśmy od mieszkańców gromkie brawa. Dla nas, architektów, zaangażowanie społeczności jest dosyć trudne. Trzeba się nauczyć dzielić autorytetem, choć na studiach uczono nas, że to my mamy mówić innym, co jest dobre, a co złe. Podczas procesu partycypacyjnego kluczowe jest prowadzenie nieustannego dialogu, i to w taki sposób, żeby wszyscy czuli się jego częścią.

Grzegorz Stiasny