Rozmowa z Marcinem Majorem współautorem apartamentowca Marina III

i

Autor: Archiwum Architektury Marcin Major; Fot. Maciej Lulko

Rozmowa z Marcinem Majorem współautorem apartamentowca Marina III

2018-11-05 14:31

Każdy trudny temat rzucamy pracowni na pożarcie. Robimy burzę mózgów. Każdy może zabrać głos, włącznie z osobami, które nie są architektami – o kulisach realizacji Mariny III, skomplikowanych modernizacjach oraz trudnościach związanych z rozbudową zabytków z Marcinem Majorem rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Jak doszło do realizacji Mariny III? Pana pracownia nie brała udziału w konkursie, wygrał go kto inny.

Konkurs miał charakter studialny, przede wszystkim urbanistyczny, jego celem było utworzenie planu miejscowego dla wskazanej działki. Tamizo, które w konkursie otrzymało równorzędną pierwszą nagrodę, zaproponowało, by postawić dwa budynki zamiast jednego i pomiędzy nimi uzyskać widok na zabytkową wieżę Uniwersytetu Wrocławskiego. To była największa wartość tego konkursu. Ze względu na trudność tematu inwestor zdecydował się zaangażować lokalnych architektów i dlatego zwrócił się do nas. Przez pierwszy rok pracowaliśmy wspólnie z Biurem Rozwoju Miasta nad planem miejscowym. Jak już doszliśmy do etapu koncepcji, zaprosiliśmy do współpracy Mateusza Stolarskiego z Tamizo. Pozostając autorami projektu, w pełni uszanowaliśmy pomysł urbanistyczny, jaki łódzka pracownia miała na to miejsce.

Stacja kolejki narciarskiej na Hali Skrzyczeńskiej ma mieć ponad 2500 m² powierzchni. Czy nie będzie zbyt masywna jak na Park Krajobrazowy Beskidu Śląskiego?

Nie bałbym się tego. Nasz budynek jest rozczłonkowany, położony tarasowo, a mimo swojej wielkości wpisuje się w dialog z poziomicami. Dodatkowo na elewacji położony będzie lokalny piaskowiec, o charakterystycznym zielonkawo-niebieskim odcieniu, taki, jaki formuje skałę pod przyszłym budynkiem. Wydaje się więc, że tworząc nowoczesną architekturę silnie związaną z otoczeniem, wybrnęliśmy z problemu.

O rozbudowie Zamku Topacz napisali Państwo: „kontrowersyjne dla wielu łączenie starego z nowym było wynikiem wielu gorących wewnętrznych dyskusji”. Są w pracowni zwolennicy historycznych stylizacji?

Nie ma. Każdy trudny temat rzucamy pracowni na pożarcie. Robimy burzę mózgów. Ostateczną decyzję podejmuję z żoną, Anną Major, z którą prowadzimy pracownię, ale sam proces jest demokratyczny. Każdy może zabrać głos, włącznie z osobami, które nie są architektami. W przypadku Zamku Topacz chodziło o dyskusję między nami a inwestorem, który lubi zabytki, nie ma nic przeciwko stylizacjom, ale wykazuje przychylność wobec minimalistycznych brył. W zamku widać duży kontrast między naszą współczesną rozbudową a wspólnie z inwestorem zaprojektowanymi wnętrzami. Biorąc pod uwagę aspekty historyczne, gust nasz i inwestora, można powiedzieć, że osiągnęliśmy bardzo trudny kompromis. Gdy zaczynaliśmy budowę, wszystko tam stało w wodzie, trzeba było dobić ściany szczelne i podbić fundamenty, bo istniało ryzyko, że średniowieczna wieża się zawali. Było to tak stresujące, że w pewnym momencie wnętrza zeszły na dalszy plan.

Jak relacje starego z nowym wyglądają w zmodernizowanej i rozbudowanej barokowej kamienicy przy placu Solnym?

To jedna z najstarszych kamienic we Wrocławiu. Ma wyjątkowo świadomego inwestora. W obrębie samej kamienicy drobiazgowo zostały odtworzone zarówno układ wnętrz, jak i detale m.in. malowidła naścienne, klatka schodowa. Okna zostały zrekonstruowane przez wrocławskiego rzemieślnika na wzór oryginału. W miejscu starej oficyny postawiliśmy budynek nawiązujący do jej pierwotnych gabarytów, w pełni nowoczesny ze szklaną fasadą, przez którą można podziwiać elewację starego budynku. Projekt był tak trudny, a realizacja trwała tak długo, że chyba nie chcemy już więcej robić zabytków. To są prestiżowe, ale szalenie stresogenne projekty, które nie pomagają utrzymać pracowni, a na koniec architekt często bywa niesprawiedliwie oceniany. Jednak gdy pojawia się inwestor z kolejnym skomplikowanym, ale ciekawym tematem, znowu dajemy się skusić i podejmujemy wyzwanie.

Nie znalazłam w gminnej ewidencji zabytków budynku hali przemysłowej z lat 40., należącej do dawnego Pafawagu. Jak doszło do tego, że został z takim szacunkiem zmodernizowany?

To częściowo inwestycja publiczna. Chwała miastu, że się na to zdecydowało. Obok hali stoi podobny do niej obiekt, który został zalepiony oknami z plastiku i otynkowany. Nasz zastaliśmy w tragicznym stanie, rozsypywał się. Pytanie brzmiało, jak zachować jego walory architektoniczne i historyczne, ale poprawić funkcjonalność? Wymyśliliśmy, że tę długą przestrzeń, kiedyś służącą do produkcji pociągów, można anektować do dowolnych celów, dzielić na całej długości, zależnie od potrzeb. A jak ocieplić olbrzymią kubaturę – budynek, który ma zewnętrzne ściany wymurowane z cegły grubości 12 cm i świetliki ze szkła zbrojonego? Wymyśliliśmy rozwiązanie na zasadzie „bryły w bryle”, tworząc w starych murach wewnętrzną strukturę z poliwęglanu. Pomaga on zachować ciepło i wprowadza nowoczesny charakter, nie niszcząc dawnego klimatu. Szkło zbrojone wymieniliśmy na nowe z konstrukcją aluminiową. Misterna robota, ale myślę, że wyszło kulturalnie.

Marcin Major, architekt, od 2003 roku prowadzi we Wrocławiu pracownię Major Architekci. Najważniejsze realizacje: we Wrocławiu: budynek mieszkalny Marina III (2018), adaptacja i rozbudowa kamienicy przy pl. Solnym (2018), budynki mieszkalne Atal WUWA II (2017), wnętrza Baru Barbara (2016), przebudowa hali magazynowo-produkcyjnej WPT (2014), rekonstrukcja pawilonu WUWA z 1929 (2013); przebudowa Zamku Topacz w Ślęży na hotel (2014)