Cricoteka

i

Autor: Marcin Czechowicz Cricoteka Muzeum Tadeusza Kantora w Krakowie

Wieloznaczna rzeźba - o Cricotece Antoni Domicz

2014-09-17 15:34

Cricoteka pozornie nie wchodzi w relacje z otoczeniem, wydaje się nawet, że to otoczenie ignoruje. Pokryta rdzewiejącą blachą, ustawiona na dwóch pylonach bryła unosi się nad historycznym zespołem dawnej Elektrowni Podgórze niemal wbrew zasadom grawitacji. Jednak w istocie tworzy z istniejącymi budynkami spójną kompozycję, wielkogabarytową ramę przestrzenną dominującą w nadrzecznym pejzażu.

Pierwszy raz zwiedzałem nową Cricotekę, gdy trwały jeszcze ostatnie prace budowlane przy zagospodarowywaniu terenu. Panował ponad trzydziestostopniowy upał i gdy wyraziłem współczucie robotnikom uwijającym się w pełnym słońcu, jeden z nich odpowiedział:– Panie, to jeszcze nic. Gdyby pan widział architektów... Tacy sami jak ten cały Kantor. To chyba najlepsza recenzja, jaka mogła przytrafić się autorom.

Osobowość Kantora inspiruje. Nie inaczej było przed 10 laty, gdy projekt Muzeum Kantora wybrano na temat jednego z konkursów krakowskiego Biennale Architektury. Zwycięska praca Katarzyny i Marcina Charciarków zachwycała nie tylko perfekcyjnym wykonaniem rysunku na szkle, ale przede wszystkim zupełnie nowatorskim podejściem do kształtowania wnętrz – jako rzeźbiarskiej struktury wydrążonej w bryle budynku. Ten projekt trwale zapisał się w historii polskiej architektury współczesnej i w pamięci uczestników biennale, jednak ze względu na studialny, ideowy charakter konkursu, nie doczekał się realizacji. Nowo ukończony obiekt jest bardziej okazały, ale on również wybrany został w drodze otwartego konkursu architektonicznego.

Tadeusz Kantor zdobył najwyższe uznanie dzięki działaniom „na styku”. Wprowadzanie malarsko-rzeźbiarskich i happeningowych doświadczeń na deski scen teatralnych, wzbogacenie ich czytelną warstwą semantyczną, owocowało dziełami sztuki najwyższej rangi. Podobnie stało się też w przypadku nowej Cricoteki. To nie tylko obiekt stricte architektoniczny, ale również dzieło rzeźbiarskie, w którym możemy odczytywać wiele znaczeń. Powstał budynek wybitny, konsekwentny i stylistycznie jednorodny, spójny z osobowością artysty, któremu jest poświęcony.

Cricoteka

i

Autor: Marcin Czechowicz Cricoteka Muzeum Tadeusza Kantora. Fasada nowego budynku kontrastuje ze zrekonstruowanymi elewacjami zabytkowej elektrowni podgórskiej.

Cricoteka pozornie nie wchodzi w relacje z otoczeniem, wydaje się nawet, że to otoczenie ignoruje. Pokryta rdzewiejącą blachą, ustawiona na dwóch pylonach bryła unosi się nad historycznym zespołem dawnej Elektrowni Podgórze niemal wbrew zasadom grawitacji. Jednak w istocie tworzy z istniejącymi budynkami spójną kompozycję, wielkogabarytową ramę przestrzenną dominującą w nadrzecznym pejzażu. Oglądana z dalszych perspektyw wydaje się klasycznym prostopadłościanem, z bliska linia zabudowy wzdłuż bulwaru załamuje się, a odważne przecięcie od strony wschodniej, eksponujące komin byłej elektrowni, czyni formę jeszcze bardziej ekspresyjną. Nowa Cricoteka, podobnie jak Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha („A-m” 02/95), położona jest na lewym brzegu Wisły. Oba te niezwykle ważne dla Krakowa obiekty odnoszą się do swojej nadrzecznej lokalizacji, lecz w zupełnie inny sposób. Podczas gdy Manggha podkreśla ją falującymi połaciami dachu, Cricoteka czyni to po Kantorowsku przewrotnie, symbolicznie odwzorowując lustro wody na powierzchni sufitu obszernego podcienia. Ten niezwykły efekt uzyskano dzięki zastosowaniu powłoki z cienkich, lekko pofałdowanych arkuszy stalowej blachy. Odbicie otoczenia, niczym w krzywym zwierciadle, jest przez to nieco zniekształcone – pokazuje świat „do góry nogami”, przyciągając wzrok wszystkich spacerujących nadwiślańskim bulwarem. Elewacje budynku tworzą z kolei kurtyny z blachy cortenowskiej. Ten sztucznie postarzony materiał stanowi idealne tło, wręcz ilustrację dla dzieł Tadeusza Kantora. Lekka perforacja sprawia, że choć z zewnątrz odczytujemy obiekt jako jednolitą, masywną bryłę, to z wnętrz otwierają się spektakularne widoki na Wisłę i krakowskie bulwary.

Struktura funkcjonalna zespołu odpowiada jego kompozycji. W budynku byłej elektrowni mieści się więc ośrodek dokumentacji z salą teatralną, w pełni wykorzystującą gabaryty przestronnego wnętrza obiektu, podczas gdy główną ekspozycję zlokalizowano w zawieszonej nad nią platformie. Obie części, starą i nową, łączy wspólny podziemny hol. By dostać się na piętra, trzeba najpierw zejść do podziemi osobnymi schodami terenowymi. To kolejna zasada, w której można doszukać się Kantorowskiej logiki. Projekt Muzeum Kantora był olbrzymim wyzwaniem konstrukcyjnym, a realizacja – niezwykle skomplikowanym procesem technicznym. Ten wysiłek opłacił się z nawiązką. Powstał obiekt wyjątkowy, o walorach rzadko spotykanych w rodzimej architekturze.