Muzeum Susch

i

Autor: Archiwum Architektury Sala ekspozycyjna w budynku starego browaru z pracą Magdaleny Abakanowicz Tłum I (1990); Fot. Muzeum Susch Art Stations Foundation CH

Slow Art, Slow Architecture – o Muzeum Susch Grażyna Kulczyk

2019-02-28 14:41

Budżet kompleksu w Susch pozwoliłby na realizację większego, klasycznego miejskiego obiektu. Pytanie tylko, czy zależało mi na tysiącach „InstaArt’owiczów” czy na skupionych i przygotowanych odbiorcach sztuki współczesnej. Dla mnie sztuka jest indywidualnym, bardzo głębokim przeżyciem i dlatego tak, a nie inaczej myślę o architekturze muzeów – pisze Grażyna Kulczyk.

Muzeum Susch położone jest z dala od zgiełku współczesnej art-turystyki, z którą stykamy się w instytucjach światowych metropolii. Tu wizytujący otrzymuje możliwość refleksji. Kiedy trzy lata temu zaczynałam budowę, nie mówiło się wiele o takiej potrzebie i takim podejściu do następnej czy może alternatywnej generacji muzeów. Głosy te przybierają jednak na sile. Slow art i slow architecture, z którymi mamy do czynienia w Suschu, to niewątpliwie jeden z ważnych kierunków, w którym zmierza nowe myślenie o sztuce i architekturze. Nie bez powodu przez ostatnie dwieście lat zjeżdżali do tej części Alp w poszukiwaniu refleksji i inspiracji do budowania europejskiego Bildungsbürgertum, wielcy pisarze i filozofowie, których twórczość stanowi dzisiejszy fundament myślenia o człowieku: Tomasz Mann, Fryderyk Nietzsche, Hermann Hesse, Martin Heidegger czy Ernst Cassirer.

Muzeum Susch

i

Autor: Archiwum Architektury Ekspozycja w XIX-wiecznym browarze z fragmentem instalacji site-specific Moniki Sosnowskiej Schody (2016-2017); Fot. Conradin Frei

Susch, ten niegdyś tętniący życiem ośrodek na trasie do Santiago de Compostela, benedyktyński klasztor oraz miejsce historycznej debaty z czasów reformacji, nie mógł nie poruszyć wyobraźni. Obiekt w tej „pozaczasowej” lokalizacji łączy nową architekturę z historyczną, jednocześnie dobrze współgrając z osadzoną tam sztuką. Metamorficzne skały zatopione w strukturze budynków, historyczne detale, minimalne architektoniczne interwencje z dziełami sztuki site-specific – to wszystko kreuje niepowtarzalne emocjonalne doznania. A wokół monumentalne góry, które w naturalny sposób skłaniają do głębszej refleksji, zaburzają poczucie skali i czasu, trochę jak w Pikniku pod wiszącą skałą. Podczas trwających trzy lata prac, każdego dnia odkrywałam to miejsce na nowo. To fascynujące zadanie krok po kroku przywracać energię starym obiektom i ich otoczeniu. Budżet kompleksu w Susch pozwoliłby na realizację większego, klasycznego miejskiego obiektu. Pytanie tylko, czy zależało mi na tysiącach “InstaArt’owiczów” czy na skupionych i przygotowanych odbiorcach sztuki współczesnej. Dla mnie sztuka jest indywidualnym, bardzo głębokim przeżyciem i dlatego tak, a nie inaczej myślę o architekturze muzeów.