Spis treści
- Szkoła, która jest jak miasteczko z cegły
- Gospodarka wychodzi z recesji. W Giszowcu zdążyli zburzyć domki i postawić bloki
- Cztery sale gimnastyczne i basen. Projekt szkoły Stanisława Niemczyka
- Wspomnienie szkoły architekta z dzieciństwa
- Ogromna szkoła w Katowicach. Zobacz zdjęcia
Obraz swojej podstawówki zachowujemy na całe życie. I dlatego dzieci nie powinny odczuć jej bylejakości – pisał Stanisław Niemczyk w eseju, opublikowany, w cyklu Mój ulubiony budynek w „A-m” 2/2001.
Esej Stanisława Niemczyka o szkole przeczytacie tu
Szkoła, która jest jak miasteczko z cegły
12 października 1993 był wtorek. Kiedy w telewizji leci pierwsze poranne wydane Panoramy i program Domowe Przedszkole, najmłodsi uczniowie z Katowic Giszowca zaczynają lekcje w nowej szkole. To prawdziwy gigant. I tak jest do dziś. W 40 klasach uczy się tu tysiąc dzieciaków. Są cztery sale gimnastyczne, basen, dziedzińce, dwa patia (w zasadzie trzy - jedno półotwarte), podwórka, przeszklone łączniki z roślinami doniczkowymi i sale lekcyjne. To prawdziwe miasteczko z cegły. Powstało zaś w czasach, w których dziś rzadko doszukujemy się wartej zapamiętania i cennej architektury.
Co to za czasy? Pamiętacie?
Gospodarka wychodzi z recesji. W Giszowcu zdążyli zburzyć domki i postawić bloki
Według założeń polityki społeczno-gospodarczej na 1993 rok, Polacy mają obserwować "wydatną poprawę poziomu życia wszystkich mieszkańców kraju". Ale gospodarka dopiero powoli wychodzi z recesji. Finanse państwa są w opłakanym stanie. Te okoliczności są istotne, gdy piszę o tej akurat szkole. Bo w czasach w Katowicach wybudowano szkołę, która miała być dobrej jakości. Architekt podkreślał to w każdej rozmowie o Giszowcu.
Włoskie miasteczko na Śląsku. Projekt: Stanisław Niemczyk
- Obraz swojej podstawówki zachowujemy na całe życie. I dlatego dzieci nie powinny odczuć jej bylejakości. Ważna jest trwałość materiałów i ich jakość – pieniądze na to (pochodzące przecież z naszych podatków) powinny być zagwarantowane w pierwszej kolejności - pisał w cytowanym wyżej eseju. W innych rozmowach podkreślał: Materiały użyte do budowy mają być bardzo dobrej jakości. Toalety muszą być przejrzyste, czyste. Nie ciasne. Ten zespół pedagogiczny rozumiał, że szkołę trzeba dobrze utrzymać i nie można dzieci uczyć niechlujstwa, bałaganu, dziadowania, pisania po ścianach.
Cztery sale gimnastyczne i basen. Projekt szkoły Stanisława Niemczyka
Szkoły, jaką zaprojektował w Katowicach Giszowcu, nie zapomni nikt, kto choć raz ją zobaczył, a tym bardziej uczniowie. Budynek został wkomponowany w zabytkową część Giszowca. Za projekt odpowiadają Stanisław Niemczyk oraz Anna i Marek Kuszewscy. Budowa trwała w latach 1990 - 2000.
Wtedy Giszowiec - zabytkowa i dziś ceniona dzielnica Katowic - dopiero co znów zaczęła się nazywać Giszowiec, bo w PRL, kiedy to masowo burzono charakterystyczne domki i stawiano bloki z wielkiej płyty, była Osiedlem Staszica. I w takich okolicznościach architekt, nazywany "polskim Gaudim" tworzy ceglane miasteczko - podkreślając historię Gisza.
- Stary Giszowiec był pięknem zaczarowanym w tych domach - uznał architekt. - Część sal szkolnych wybudowaliśmy jako samodzielne domki, stojące dokładnie w tych samych miejscach, w których stały te, które kiedyś wyburzono - opowiadał.
Czytaj też:
Kościół, który wygląda jak namiot. To też projekt Niemczyka
Wspomnienie szkoły architekta z dzieciństwa
W w rozmowie z Kamilą Twardowską dla magazynu Autoportret Stanisław Niemczyk mówił: W szkole na Giszowcu elementem, który ewidentnie był podstawą rozwiązań przestrzennych i funkcjonalnych, była rozdzielność wiekowa szkoły. Mamy tam dwa osobne wejścia, i to nie w jednej ścianie. Z jednej ulicy wchodzą maluchy klas 1–3 szkoły podstawowej, z drugiej wchodzą dzieci starsze, wtedy z klas 4–8. Te dwa gospodarstwa, dla młodszych i starszych, funkcjonują niezależnie, ale powstawał dylemat: czy tworzyć dwie stołówki, dwie sale gimnastyczne? Dwa baseny? Nie, wtedy bylibyśmy rozrzutni.
A więc basen, sale gimnastyczne, stołówka - są wspólne.
Niemczyk opowiadał: Szatnie były szczególnym problemem. Powinna być przejrzysta, a nie być jakąś dziurą pełną zakamarków, gdzie światło nie świeci i nie ma kontroli. To powinna być przestrzeń przyjazna, tak jak klasy.
Taką szatnię architekt pamiętał ze swoich czasów szkolnych. - Moja szkoła podstawowa powstała w międzywojniu i jej wspomnienie towarzyszyło mi w projekcie. Pamiętam, że wchodząc do szkoły, trzymałem się za mosiężną poręcz, zaraz po prawej stronie, przy głównym holu, miałem dużą szatnię z wieszakami, ławeczkami, ze światłem - opowiadał dla Autoportretu.
A basen, a w zasadzie baseny? Zostały zaprojektowane jako oszklone pomieszczenia i można pod nie wejść. Tam jest małe laboratorium, które można wykorzystać np. na lekcjach chemii.
- O edukacji nie decyduje tylko to, co nauczycielka powie na lekcji. Cały obiekt jest edukacyjny - podkreślił architekt.