Erasmus w Budapeszcie

i

Autor: Archiwum Architektury PANORAMA BUDEPESZTU WIDZIANA Z ZACHODNIEGO BRZEGU DUNAJU; FOT. MARC RYCKAERT/WIKIMEDIA COMMONS LICENCJA CC BY 3.0

Erasmus w Budapeszcie

2017-03-31 11:43

Z Poznania do Budapesztu – Relacja Agaty Skórki, Studentki Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej z półrocznego pobytu w stolicy Węgier, gdzie uczyła się na WA Uniwersytetu Technologii i Ekonomii w ramach programu Erasmus+

„Moving is living” – taki tytuł miała jedna z moich ulubionych wystaw w poznańskiej galerii Art Stations. I chociaż dziś w tym miejscu wiele się zmieniło, to przesłanie tamtej wystawy pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Zmiany są ważne. Pozwalają nam być ciągle ciekawymi świata oraz dają szansę na zdobycie nowych doświadczeń.

Być może właśnie dlatego wyjazd na studia zagraniczne był moim marzeniem. Nauka w innym ję- zyku, wśród ludzi z wielu kultur i w różnym wieku to coś, w czym bardzo chciałam wziąć udział. Wybór uczelni nie był oczywisty. Zależało mi głównie na tym, żeby językiem wykładowym był angielski oraz żeby ośrodek, do którego dane mi będzie pojechać miał duży wybór zajęć na wydziale architektury. Dodatkowym kryterium było dla mnie samo miasto – najlepiej duże, tak aby miejsc do odwiedzenia starczyło mi na całą jesień. Ostatecznie wybór padł na Uniwersytet Technologii i Ekonomii w Budapeszcie. Gdy dotarłam na miejsce okaza- ło się, że grupa osób z różnych wymian międzynarodowych na Wydziale Architektury jest bardzo duża. Były wśród nich zarówno studenci z Europy (Czech, Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch), jak i z Ameryki (USA), Azji (Japonia, Singapur) a nawet Afryki (Egipt, Syria). Sam wydział mieści się nad brzegiem Dunaju, w głównym budynku uczelni, który podobnie jak większość zabudowy Budapesztu utrzymany jest w stylu historyzującym.

Czytaj też: Architektura: studia w Polsce. Jak wyglądają, jak się dostać, gdzie najlepiej studiować architekturę |

Pomimo że mieszkałam w gęsto zabudowanym starymi kamienicami Peszcie, a uniwersytet mieści się po drugiej stronie rzeki, na zajęcia trudno było się spóźnić. Linia metra nr 4 („A-m” nr 07/2015), o któ- rej w ostatnim czasie jest bardzo głośno nie tyle ze względu na jej niewątpliwe architektoniczne walory, co w związku z niejasnościami w finansowaniu realizacji, służyła mi świetnie każdego dnia. Zwiedzanie kolejnych stacji było ciekawym doświadczeniem w czasie wolnym lub po prostu w drodze z zajęć. Taką wycieczkę można polecić bez wahania wszystkim, nie tylko entuzjastom architektury. Samych zajęć na uczelni miałam bardzo dużo. Przedmioty wybieraliśmy samodzielnie. Spośród kilku bloków wykładów wybrałam również studio projektowe. Tutaj wszyscy mieli okazję dać upust swojej kreatywności. Do opracowania mieliśmy dwa zupełnie różne projekty, z których każdy odnosił się do innej lokalizacji w centrum miasta. Pierwszy dotyczył rewitalizacji kamienicy przy placu Hunyadi. Moja grupa zaprojektowała Szkołę Gotowania. Możliwość częstych wizji lokalnych była niewątpliwie ogromną pomocą w trakcie pracy przy zadaniach. Ponieważ zajęcia odbywały się w grupach międzynarodowych, miałam okazję poznać sposób pracy na innych uczelniach. Nasze spotkania miały miejsce w ogromnej zabytkowej klasie, w której z biegiem czasu zaczęło brakować miejsca. Makiety, kawał- ki kartonów i kolejne materiały bardzo szybko wypełniły dostępną przestrzeń. Na zajęciach, poza studentami i czwórką głównych prowadzących, często pojawiali się również goście. Przedstawiciele różnych branż, między innymi konstruktorzy, specjaliści od rozwiązań pasywnych, szkła, a także wykładowcy z innych wydziałów opowiadali o swojej specjalizacji. Wiedza i doświadczenie, jakie nam przekazali były niezbędne, aby przejść do kolejnego etapu projektu. Dzięki takim wykładom zapoznałam się między innymi z charakterystyką tkanki urbanistycznej Budapesztu oraz z historią, jaka jej towarzyszy. Szczególnie ciekawy w tym kontekście był jeden z ostatnich wykładów gościnnych, podczas których urbanista opowiadał o prowadzonych aktualnie na terenie miasta projektach rewitalizacji dzielnic. To, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że zaczyna się tam przywiązywać wagę do konsultacji społecznych.

Również drugi z projektów semestralnych skupiał się na tkance miejskiej (Energooszczędna rewitalizacja bloku urbanistycznego przy placu László Telekiego). Zadanie polegało na opracowaniu nowego planu urbanistycznego w zadanym terenie, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu energooszczędności. Musieliśmy nie tylko skupić się na kwestiach związanych z bryłą budynków, ich funkcją czy kontekstem przestrzenno-społecznym, ale również zadbać o konkretne rozwiązanie technologiczne. Moja grupa zastosowała ściany Trombe’a i kominy ciepła. W tym niezastąpioną pomocą były właśnie wykłady gościnne oraz konsultacje z wykładowcami z Wydziału Inżynierii Środowiska. W czteroosobowej grupie opracowaliśmy propozycje rozwiązania, które zostało przez nas zaprezentowane w formie rysunków, schematów i wizualizacji 3D oraz w formie ogromnej makiety 1:200 całej dzielnicy. Było to jedno z najciekawszych doświadczeń podczas wyjazdu. W dużej części sposób pracy w Budapeszcie przebiegał podobnie jak na Politechnice Poznańskiej. Do wyróżniających się zajęć nale- żał kurs komputerowy, który prowadzili certyfikowani przez twórcę oprogramowania szkoleniowcy. Jednak wymiana to nie tylko uczelnia. Każdą wolną chwilę wykorzystywałam na zwiedzanie miasta. Warty szczególnej uwagi był park miejski Városliget, na skraju VII dzielnicy. Ta ogromna, zielona przestrzeń zlokalizowana jest na szlaku zabytkowej linii metra nr 1. Pośród drzew znajdują się zabytkowe budynki, które, jak chociażby zamek Vajdahunyad, mogą wzbudzać śmiech lub poirytowanie, ale stanowią o uroku tego miejsca. Całość jest iluminowana, co sprawia, że warto tu przyjść nawet zimą, gdy zmrok zapada znacznie szybciej. Poruszając się tą samą linią metra, można dotrzeć w okolice parlamentu. Podczas oprowadzania po budynku obejrza- łam połowę z liczącego aż 268 metrów gmachu, a w kulminacyjnym momencie miałam okazję stanąć pod samą kopułą. Wycieczka przebiega przez szereg sal i korytarzy, a kończy się pokojem ekspozycyjnym. Tam największe wrażenie wywiera przekrojowa makieta obiektu. Szczególnie zapamięta- łam plac Lajosa Kossutha wokół budynku. Zieleń, mała architektura i oświetlenie – to wszystko tworzy świetnie funkcjonującą przestrzeń miejską. Na tym żywym w ciągu całego roku placu pojawiają się również takie elementy jak posadzkowe zamgławiacze, które w ciągu lata wypeł- niają przestrzeń chłodzącą chmurą. Poza tym zaplanowano niewielki, płytki zbiornik wodny, którego tafla tworzy ciekawą plamę na tle budynku i zieleni. Podobne detale i wysoką klasę realizacji miałam okazję zobaczyć we wnętrzach zabytkowych budynków hoteli takich jak Four Season czy znany ze względu na powiązania filmowe, Corinthia. Chodząc po mieście, można odnieść wrażenie, że w Budapeszcie niewiele jest obiektów nowoczesnych. W dużej mierze to prawda. Nie znajdziemy tutaj żadnego wieżowca (graniczną wysokość zabudowy stanowią – wybudowane jako bliźniacze kopuły – szczyty bazyliki Świętego Stefana i parlamentu) ani ogromnych gmachów publicznych zaprojektowanych przez gwiazdy architektury. Jedną z niewielu nowoczesnych realizacji w dużej skali, jaką udało mi się odwiedzić, było Centrum Kultury Mupa. Zbudowane w 2005 roku mieści Narodową Salę Koncertową im. Béli Bartóka, salę teatralną oraz węgierski oddział muzeum Ludwig. Na uwagę zasługują również konstrukcje mostów i hal, zarówno dworcowych, jak i targowych. Wymiana studencka to niesamowita szansa rozwoju, nauki, poznania zarówno nowych ludzi, jak i siebie. Był to dla mnie czas bardzo intensywny, tym bardziej, że równocześnie brałam udział w międzynarodowym projekcie Udane Przedsięwzięcia. Jednak nie żałuję – taka kondensacja wrażeń wiele mnie nauczyła. Przełamałam z pewnością barierę językową, poznałam, co to znaczy praca grupowa i praca na odległość. Mogłam zobaczyć, jak działa inna uczelnia oraz skorzystać z wiedzy tamtejszych wykładowców. Samo miasto – jego uroki, ale i problemy – stało się mi bliskie, a możliwość pracy nad jego przestrzenią w ramach zajęć projektowania uważam za najważniejszą lekcję.