Zaślepka na obiekt leadowy Architektura

i

Autor: Archiwum Architektury

Siedziba firmy Hector

2012-05-18 14:58

ŻYCIE W ARCHITEKTURZE I EDYCJANAJLEPSZY BUDYNEK WARSZAWY 1989-1995CENTRUM KOMPUTEROWE – SIEDZIBA FIRMY HECTOR

Pospolity, niedokończony budynek zamienił się w obiekt o świetnej, pobudzającej wyobraźnię architekturze, przywracającej wiarę w sens projektowania obiektów komercyjnych, nadszarpniętą poczynaniami inwestorów w śródmieściu Warszawy - pisał w 1996 roku o siedzibie firmy Hector  Grzegorz StiasnyPeryferia Warszawy, tak jak obrzeża wielu innych miast polskich i europejskich, są typowym przykładem opisanego przez Lewisa Mumforda antymiasta. Przestrzenna miazga bez wyrazu i struktury składa się z kompletnie przypadkowo pozestawianych elementów, tworzących materialną osnowę naszej cywilizacji. Plątanina dróg szybkiego ruchu, osiedla mieszkaniowe i pojedyncze domy, obiekty kultu, fabryczki, warsztaty, parkingi i nieużytki tworzą nieopanowany przez nikogo zestaw odłamków kultury materialnej, wśród których trafić można na rzeczy niebywale piękne i niebywale brzydkie. Jak mówił Wim Wenders mając akurat na myśli Berlin: może właśnie tak powinno wyglądać miasto... tam, gdzie wszystko idealnie do siebie pasuje, nie zostaje nic ciekawego. Z takim współczesnym miejskim krajobrazem tak bardzo jesteśmy związani, że na jego brzydotę nikt nie zwraca już uwagi.Pracowni Stefana Kuryłowicza udało się dokonać rzeczy niecodziennej: pospolity, nie dokończony budynek zamienił się w obiekt o świetnej, pobudzającej wyobraźnię architekturze, przywracającej wiarę w sens projektowania obiektów komercyjnych, nadszarpniętą poczynaniami inwestorów w śródmieściu Warszawy. W początkach lat osiemdziesiątych wzniesiono tu w stanie surowym prostokątny, dwupiętrowy budynek z ryzalitami, wewnętrznym patiem i absurdalnie wysoko umieszczonym poziomem parteru, przeznaczony na specjalistyczną przychodnię. Przez dziesięć lat stał i niszczał pomiędzy osiedlem (gdzie najniższe domy mają wysokość kilkunastu kondygnacji), wiaduktem trasy szybkiego ruchu i nadwiślańskimi krzakami. W końcu nabył go prywatny inwestor przekonany, że uda mu się urządzić tu siedzibę firmy. Po przebudowie przychodnia zamienić się miała w reprezentacyjny budynek biurowo-magazynowy, niepodobny do wielu wyrastających przy miejskich szlakach wylotowych hurtowni i biurowców, które miast tworzyć wartości architektoniczne powodują tylko skażenie przestrzeni.Początkowo projektanci z dużym sceptycyzmem odnieśli się do możliwości przeróbki istniejącej struktury. Gęsta siatka słupów i ścian z tak zwanej „cegły żerańskiej" uniemożliwiała większe zmiany konstrukcyjne. Fatalne proporcje bryły i stan techniczny budowli nie napawały optymizmem. W rezultacie zdecydowano się na skucie części trempli, co pozwoliło na wyodrębnienie dwóch planów w elewacji. Lico zasadnicze budynku stało się prostopadłościanem obłożonym aluminiowymi płytami. Z niego na pierwszy plan wychodzą niższe ryzality, oblicowane szlifowanymi płytami kamiennym. Z wewnętrznego patio wybrano ziemię i założono nowe stropy. Część przestrzeni została włączona do piwnic. Część przekryto szklaną kolebką, zamieniając wewnętrzny, otwarty dziedziniec w atrium nieodzowne nieomal w każdym europejskim biurowcu. Do znajdującego się wejścia na poziomie piętra dochodzi się po ziemnym kopcu, na którym udało się urządzić mały zieleniec. Pozostałą część działki zajęły parkingi i podjazdy.

Piwnice usytuowane w poziomie terenu przeznaczono na magazyny. Dystrybucja towaru odbywa się w specjalnych dokach załadunkowych. Jedyna całkowicie nowa część budynku to właśnie strefa dokowania dużych ciężarówek klientów hurtowych, osłonięta aerodynamicznym daszkiem. W bocznej ścianie obiektu znajdują się podjazdy dla mniejszych samochodów dostawczych. Te także osłania zawieszone na stalowych cięgnach lekkie przekrycie. Nie zapomniano też o klientach detalicznych. Przy głównym wejściu umieszczono sklep, do którego prowadzą po nasypie łagodne schody z rampą, osłonięte kolejnym wiszącym „skrzydłem". Dwa górne poziomy zajmuje przestrzeń biurowa otaczająca przeszklone wewnętrzne atrium. Kolebkowe przekrycie wysuwa się natomiast aż do krawędzi bu-dynku. Tu, już nie pod szkłem, a pod łukiem wygiętym z blachy trapezowej, znalazły miejsce pomieszczenia techniczne.

We wnętrzach dość gęsto rozstawione słupy zostały zamknięte w gilzach z blachy nierdzewnej. Odbicia w stalowej, obłej powierzchni „gubią" ich masę i osłabiają wrażenie przestrzeni gęsto poszatkowanej konstrukcją. Pylony pozostałe po przebiciu części ścian konstrukcyjnych, obłożone trawertynem z poziomymi wstawkami metalu, podkreśliły przestrzeń centralną obiektu. Sztywny, ortogonalny układ modułowy został tu złagodzony wprowadzeniem krzywolinijnych ścianek działowych z bloczków szklanych. Zastosowane materiały w jasny sposób obrazują przeznaczenie i status budynku. Szlifowane okładziny kamienne, aluminium i szkło są wyznacznikami korporacyjnej architektury w całym zachodnim świecie. Samo ich użycie nie gwarantuje jednak powstania architektury, której warto się uważnie przyglądać. W budynku Hectora poszczególne materiały tworzą konsekwentne podsystemy w ogólnej koncepcji budowli, odpowiadające poszczególnym wymogom funkcjonalnym czy kompozycyjnym. Rodzaj okładziny odpowiada planom elewacji i podziałom wnętrza. Zawieszone stalowe daszki tworzą strefy związane z ruchem wokół budynku. System balustrad ze stali nierdzewnej powtarza ten sam motyw dostosowany do różnych rodzajów schodów. W efekcie powstaje architektura przemyślana, nastawiona na spełnienie oczekiwań nie tylko funkcjonalnych, ale także prestiżowych, bez odwoływania się do kontekstu, historii czy dętych poetyckich metafor.

Architektura Hectora jest wyrazem przejścia z „paleotechnicznego" wieku produkcji w „neotechniczny" okres obróbki i kon-sumpcji informacji. Jednocześnie jednak dzięki sposobowi, w jaki projektanci traktują sprawy proporcji i kompozycji, wpisuje się w tradycyjne pojęcia kultury. Obiekt zaprojektowano jako dzieło autonomiczne w stosunku do otoczenia, Uwzględniono dwie skale odbioru budynku. Kiedy patrzy się nań z daleka, z wiaduktu — budynek przykuwa uwagę foremnym prostopadłościennym kształtem kamiennej bazy, nad którym spokojny łuk zakreśla połyskliwa kolebka; z bliska kolebka znika, zaś architekturę tworzy tektonika ścian, ukształtowanie terenu i detale. Przywodzi to na myśl renesansową willę włoską, obiekt autonomiczny, rządzący się własnymi abstrakcyjnymi i geometrycznymi prawami, obliczony na dwuskalowy odbiór (daleki i bliski), który wyznaczał trwały charakterystyczny punkt — miejsce w nieopanowanym ręką twórcy krajobrazie.

Architektura Hectora w podobny sposób gra z otoczeniem. W przypadku tego obiektu zmaterializowała się determinacja i wola dogłębnej modernizacji dość zaściankowego i zacofanego oblicza współczesnej polskiej architektury. Prywatny inwestor wraz z architektem dopro-wadzili do kompletnego zatarcia zapisu sta-rej struktury, tworząc niejako palimpsest mający rangę dzieła nowego od podstaw. Powstał obiekt konstytuujący punkt odniesienia w niczyjej antymiejskiej przestrzeni, odwołujący się do fundamentalnych zasad architektury — kubiczności brył, ich wzajemnej relacji i proporcji. (tekst: Grzegorz Stiasny, zdjęcia: Wojciech Kryński i Tomasz Prażmowski)wróć do strony z opisem budynku