CZYTELNIA
Prezentujemy recenzje książek: „Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu" oraz „Długie lata 90. Architektura w Polsce czasów transformacji".
Kawałki o projektowaniu i odpowiedzialności
Każdej osobie w żałobie polecam Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy. Ten filigranowy, jak wszystkie książki tego autora, esej to najmądrzejsze świadectwo powolnego godzenia się z czyimś odchodzeniem, jakie znam. Rzeczy… są momentami śmieszne, groteskowe, chwilami rozpaczliwie smutne. Nigdy nie są łzawe.
Najnowszej książki Wichy nie polecę każdemu. Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu jest świetnym tekstem dla projektantów lub osób zainteresowanych tym tematem. Jest też historią o różnych wymiarach odpowiedzialności za to, co tworzymy, albo właśnie zachętą do tego, żeby czegoś zaniechać w procesie wymyślania nowych form i bytów. Czytam ją powoli. To nie jest książka na jeden wieczór, niektórzy pewnie będą ją cedzić fragmentami, być może jakieś pominą. Część tekstów ma formę eseju, inne to krótkie dialogi.
Zabawa językiem, skłonność do krótkich zdań – są tu wszystkie dobrze znane czytelnikom wcześniejszych książek tego autora chwyty. Mniej jest samego Wichy i jego prywatności, choć czasem i ten wątek pojawia się gdzieś między anegdotami. W Gościnnych występach… czuć dużą dbałość o język, widać błyskotliwość i inteligencję projektanta. W każdym wykładzie – bo często są to opublikowane teksty, które wcześniej Wicha wygłosił podczas zajęć czy gościnnych występów na uczelniach – łączy on kilka wątków. I nawet wtedy, kiedy przytoczone przez niego przykłady są znane, np. o badaniu potencjału przestrzeni warszawskiego zoo przez Grupę Centrala i Natalię Budnik, Wicha potrafi je tak opisać, że na nowo pokazuje nieoczywisty wymiar projektowania. Dostrzega coś, co wcześniej przeoczyłam, czego sięnie domyślałam, albo po prostu nie wiedziałam. Żongluje słowami, chłonie od swoich rozmówców i bohaterów historii pojęcia, a następnie umiejętnie je wplata w teksty. Dzięki takim zabiegom „ssakoszczelność” z zoo, czyli konieczność powstrzymania migracji jakichkolwiek ssaków żyjących na zewnątrz na teren parku zoologicznego, przestaje być tylko opowieścią o regułach chronienia gatunków, a staje się refleksją o tym, jak uprawiając architekturę, podporządkowujemy sobie jako ludzie świat. I gdzie powinna być granica tej naszej ingerencji.
Wicha łączy opowieści i sprytnie je puentuje – pisząc o pandemii zwraca uwagę, że był to okres, w którym zawieszono przestrzeń – poddano w wątpliwość rządzące regułami dnia codziennego miary i długości, bo do budynków projektowanych zawsze pod kątem ich ergonomii (ile gości zmieści się w filharmonii?, ile osób wygodnie usiądzie w tym biurze?) wprowadzono rujnującą wszystko zasadę dystansów społecznych. Te przeklęte dwa metry.
Wicha potrafi w jednym wykładzie zgrabnie połączyć kultowy wśród projektantów podręcznik Ernsta Neuferta, pandemiczny warszawski Grochów i refleksje związane z edukacją przyszłych projektantek i projektantów. A kilka esejów później opisywać identyfikację wizualną protestów ulicznych w Polsce i w Białorusi. Występy… są o codziennym projektowaniu, o „robocie” – tym, co mało spektakularne, ale konieczne.
To książka, której autora można rozpoznać już po przeczytaniu pierwszych zdań. Polecam ją więc jego zagorzałym fanom, a ci, którzy Wichy jeszcze nie czytali, w pierwszej kolejności niech sięgną raczej po debiutancką książkę Jak przestałem kochać design – jest bardziej spójna w formie i treści.
Martyna Obarska