Hala sportowa przy liceum im. Słowackiego chwilami wygląda jak ćwiczenie z dematerializacji. Jak na projekt wpłynęło dobre sąsiedztwo – gmach szkoły projektu Tadeusza Nowakowskiego z lat 30.?
Krążył w pracowni żart, że poszukując współczesnych nawiązań do tego budynku, zawędrowaliśmy aż do kolumnady, czyli środka wyrazu najbardziej starożytnego z możliwych. Szkoła jest pięknym przykładem oszczędnego w detalach funkcjonalizmu, nie ma tam nic zbędnego. Trudno było znaleźć motywy do wykorzystania w nowym budynku. Ponieważ dominowały podziały pionowe, zdecydowaliśmy, że hala też musi być wypionowana. Przekornie mówimy, że powstała nowoczesna kolumnada. Od początku użytkownik budynku, dyrekcja szkoły i nauczyciele, zwracali bardzo dużą uwagę na jej zabytkowy charakter. My, niejako w kontrze, nie chcieliśmy udawać, że budujemy zabytek. Ten przypadek dobrze pokazuje, jak są w Polsce uzgadniane obiekty publiczne. Dyrekcja do uzgodnienia wzięła nauczycieli, którzy w największym stopniu mieli korzystać z hali, czyli WF-istów. Zgłaszali uwagi i propozycje, np. wykorzystania sztucznego bluszczu na ścianach zewnętrznych. Gdyby nie pomoc wydziału architektury urzędu dzielnicy Ochota, który w całości pozytywnie wypowiedział się o elewacji, prawdopodobnie nie udałoby nam się użytkowników przekonać.
A jakiego rodzaju trudności pojawiły się przy pracy nad nową polską stacją polarną na Antarktydzie?
Autorem projektu koncepcji głównego budynku stacji na Wyspie Króla Jerzego jest pracownia Kuryłowicz&Associates. Pozostałe budynki, w tym trzy nowe i modernizacje pięciu istniejących oraz elementy infrastruktury, powstają według naszej koncepcji. Odpowiada za nie nasz główny konstruktor Hubert Maciejewski. Nie mogła się odbyć wizja lokalna. Na wyspę pojechać można tylko od listopada do lutego, w czasie arktycznego lata. Zaczynaliśmy projekt, gdy ono się skończyło, a finalizujemy teraz. W pozostałych miesiącach jest tam bardzo zimno, a wiatr jest tak silny, że niesie kamienie wielkości pięści. Wychodzenie na zewnątrz bywa niebezpieczne. Przy zwykłych projektach, podczas nadzoru autorskiego, wprowadza się różne zmiany na miejscu – tam jest to niemożliwe, wszystkie ewentualności musimy przewidzieć z góry. Jeśli na Antarktydzie nawali transformator, to na wymianę czeka się pół roku. Ważnym elementem projektu jest też prosty montaż elementów, chodzi o to, by mogli go przeprowadzić pracownicy stacji. To oni będą samodzielnie budynek konserwować. Dodatkowo jest to najbardziej chroniony obszar naturalny na świecie, więc oczyszczalnie ścieków i odpadów trzeba było wymyślić od nowa. Jesteśmy pracownią, która ciągle szuka nowych wyzwań, żartujemy, że kolejnym projektem będzie pewnie stacja kosmiczna.
W Kaliszu, przy projekcie najnowocześniejszej w Polsce komendy policji, kładli Państwo nacisk na wygodę pracowników. A w jakim stopniu projekt uwzględnił kwestię zapobiegania nadużywaniu władzy przez policjantów?
To niejedyna zaprojektowana przez nas komenda, ale największa. Paradoks takich budynków polega na tym, że najważniejsza jest kontrola dostępu, a jednocześnie obiekt nie może odstraszać użytkowników. Kontrola dostępu oznacza na przykład, że osadzeni i ofiary przestępstw poruszają się osobnymi trasami, żeby uniknąć spotkania. Zatem układ funkcjonalny tych pomieszczeń staje się dość skomplikowany. Z drugiej strony, pracownicy często przebywają w warunkach niedopuszczalnych. Ostatnio mówi się o nadużywaniu władzy przez policję. Problem jest bardzo złożony, ale zastanawiam się, czy jednym z powodów nie są właśnie złe warunki pracy policjantów i wynikająca z tego frustracja. Hałas, brak podstawowego wyposażenia, pomieszczeń socjalnych, strzelnic i miejsc do prowadzenia szkoleń. Dopiero niedawno policja dostała fundusze na przebudowę komend.
Chwalą się Państwo, że Demiurg jest kobietą. Kobiety stanowią ponad 60% zespołu, Pani jest głównym architektem. Czy w Polsce wciąż silny jest stereotyp architektury jako męskiego zawodu?
Przypominam sobie niedawną konferencję, podczas której występowało 40 osób i byli to tylko mężczyźni. W samym środowisku architektów nigdy nie zetknęłam się z jakąkolwiek formą dyskryminacji. Kobiety są teraz w praktycznie każdej znanej mi pracowni, zazwyczaj nawet w większości, więc każdy w branży miał już okazję przekonać się o tym, jak pracują. Natomiast podczas spotkań z inwestorami, czy na budowie zdarza się, że płeć ma znaczenie, choć osoby, które dawały mi to odczuć, nie miały złych intencji. Wielokrotnie natomiast brano mnie za architekta wnętrz, a nie budynków. Pojawiało się zdziwienie, że kobieta projektuje budynek i to dość spory. Kiedyś na spotkanie w sprawie projektu stadionu piłkarskiego – sprawy, wydawałoby się, podwójnie męskiej – pojechałam z dwiema koleżankami. Po długiej, pełnej konkretów rozmowie, inwestor wreszcie nie wytrzymał i zapytał, czy mamy w biurze kolegów, którzy nam pomogą. Odpowiedziałam, że mamy i pomogą nam nosić teczki z rysunkami.
Inga Rolek, architektka, od 2015 roku pracuje w poznańskim biurze Demiurg, obecnie na stanowisku głównego architekta. Ich najważniejsze realizacje: Concordia – projekt konstrukcji, generalne wykonawstwo (koncepcja arch. MVRDV, Wrocław, 2020), komenda straży pożarnej (Rzeszów, 2020), komenda policji (Kalisz, 2019), hale sportowe przy liceach im. Kołłątaja i Słowackiego (Warszawa, 2016 i 2017)