Dziesięć lat zajęła gdańskim stoczniowcom walka o wybudowanie pomnika upamiętniającego brutalne stłumienie robotniczego protestu z grudnia 1970 roku. Mniej więcej dekadę trwał też proces inwestycyjny, w wyniku którego powstał budynek upamiętniający społeczny ruch Solidarności. Oba te sąsiadujące ze sobą obiekty być może wkrótce staną się jedynym wspomnieniem po legendarnej stoczni, której historyczne zabudowania sukcesywnie znikają z krajobrazu miasta.
Solidarności – ruchowi, którego działania inspirowały cały świat – należał się ten monumentalny pałac chwały. A ponieważ był to ruch masowy, pałac musiał być prawdziwym pałacem ludu. Cenne próby artystycznej refleksji nad spuścizną Solidarności podejmował już Grzegorz Klaman w swoich rzeźbiarskich instalacjach bram wyznaczających tzw. Drogę do Wolności pomiędzy stoczniową bramą i salą BHP – miejscem historycznych negocjacji robotników z władzą. Lecz dla dzisiejszego społeczeństwa spektaklu niezbędne było stworzenie przestrzeni, gdzie dominującą rolę odgrywałyby czytelne metafory, realistycznie dostosowane do potrzeb masowego ruchu turystycznego. Wszak Solidarność to obecnie chyba najbardziej znana na świecie polska marka, a budynek ECS daje jej niezbędne, ładne marketingowo opakowanie.
Otrzymaliśmy więc obiekt mniej architektonicznie artystyczny, a bardziej architektonicznie popularny. Fotografie jego głównych fasad świetnie nadają się na wakacyjne pocztówki z Gdańska. To kolejne wcielenie muzealnej architektury typu parlante. Takiej, która i bryłą, i detalem służy propagowaniu treści mieszczącej się wewnątrz instytucji. Takiej, która potrafi zwiedzających i zadziwić, i oszołomić.
W architekturze gdańskiego obiektu brak może artystycznej subtelności, ale tej nie trzeba oczekiwać od budynku upamiętniającego robotniczą tęsknotę za lepszym światem. Wyrażają ją raczej fontanny przed wejściem i monumentalny, ciągnący się przez całą wysokość gmachu hol, w którym umieszczone biegi ruchomych schodów, szklane windy i prawdziwe, żywe drzewa. Jest też element metafizyczny: białe, sprzyjające medytacji wnętrze, udekorowane cytatem z papieża Polaka i szklaną ścianą, zza której wyrasta wierzchołek stoczniowego pomnika trzech krzyży.
Taką uproszczoną retorykę organizacji przestrzeni publiczność zna i ceni też w budynkach komercyjnych. Tu na szczęście jej oprawę stanowi industrialny charakter konstrukcji nawiązujący do estetyki hal dawnej stoczni – prefabrykowane żelbetonowe belki czy stalowe krzyżulce usztywnień są specjalnie wyeksponowane.
Lekkie niedowierzanie budzą początkowo rzędy pochylonych ścian, stojących konsekwentnie jedna za drugą. Jest to kolejna metafora w prosty sposób podbudowująca legendę. Z jednej strony obłożone rdzawą okładziną ze stali kortenowskiej przypominać mają wielkie elementy statków podczas budowy (one naprawdę tak wyglądają!), z drugiej stanowią bezpośrednie odniesienie do samej istoty ruchu Solidarności. Tak jak w sławnym logo litery wspierały się o siebie, tak i pochyłe ściany opierają się jedna na drugiej. Pomyślałem też, że ściany muszą być pochyłe, bo ci ludzie, którym poświęcono budynek, na serio … ruszyli z posad bryłę (!) świata.
W gmachu zlokalizowano wiele funkcji dla instytucji powołanej do upamiętniania i propagowania idei ruchu solidarnościowego, między innymi biuro jego przywódcy Lecha Wałęsy. Znajdziemy tu także centrum konferencyjne, pokaźną bibliotekę i sale wystawowe z ekspozycją, która przyciąga masowego odbiorcę. Przesłanie wystawy jest trudne: społeczno-historyczno-polityczne. Ale trud zebrania oryginalnych eksponatów wzbogaconych o dyskretne, acz wszechobecne multimedia (a nie wydruków, rekonstrukcji i „grafik dla słabo widzących” jak to ma miejsce w wielu innych placówkach narracyjnych) naprawdę się opłacił.
Co ciekawe, spacerując pomiędzy częściami wystawy nie jesteśmy zatopieni w labiryncie sal rodem z sieci sklepów meblowych. Wręcz przeciwnie – poprzez balkony i galerie łączące kolejne pomieszczenia nieustannie komunikujemy się z całym budynkiem i jego otoczeniem: wyglądamy na wypełniony zielenią hol lub, patrząc wzdłuż wewnętrznych kanionów pomiędzy salami, podziwiamy kadrowane widoki na historyczny teren stoczni, która współtworzy eksponowaną tu opowieść.
A o tym, że ludzie, którym poświęcono budynek są postaciami nietuzinkowymi niech dodatkowo świadczy fakt, że jesienią 2014 roku wystosowali apel do prezydenta Rzeczypospolitej o ratowanie przestrzennych reliktów Stoczni Gdańskiej: (…) Od momentu prywatyzacji w latach dziewięćdziesiątych ponad połowa obiektów została wyburzona, a oprócz publicznej inwestycji, jaką jest Europejskie Centrum Solidarności, nie powstał żaden nowy budynek. Trwa czyszczenie terenu z cennych obiektów postrzeganych przez właścicieli terenów jedynie jako przeszkoda w komercjalizacji gruntu. (…) Wieloletni proces dezintegracji elementów architektury i infrastruktury stoczniowej w ciągu ostatnich tygodni nabrał zastraszającego tempa (…).