Stanisław Rewski

i

Autor: archiwum serwisu Stanisław Rewski, Fot. Daniel Rumiancew

Rozmowa ze Stanisławem Rewskim, współautorem osiedla Apartamenty Saska

2017-05-31 12:10

Jeśli chcemy mieć bardziej zróżnicowane społecznie osiedla potrzebny jest udział miasta. Trudno oczekiwać, że deweloper sam ograniczy swoje zyski – o certyfikacji ekologicznej budynków, grodzonych osiedlach i konieczności zachowania odpowiednich proporcji w architekturze ze Stanisławem Rewskim rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Osiedle Saska wykorzystuje przyrodnicze i topograficzne walory swojego położenia, ale płoty uniemożliwiają swobodny spacer. Czy grodzenia były tematem sporów z deweloperem?

Prawdę mówiąc, starannie zaprojektowaliśmy tę zróżnicowaną topografię, bo pierwotnie teren był płaski. Olbrzymi obszar na tym osiedlu został otwarty, tereny grodzone zajmują tam poniżej 50% całości. Jak w XIX-wiecznych kamienicach, zamknięto dziedzińce budynków. Udało się wyperswadować ogrodzenie całości – istniała taka opcja, ponieważ otwarte uliczki, a także przejście przy kanale, są własnością prywatną. Furtka ogrodzonego zieleńca nie jest zamykana na klucz. Nie chcieliśmy, by drogie rośliny zostały zniszczone przez samochody. Ten sam deweloper budował Marinę Mokotów, uważam więc, że postęp jest ogromny. Wśród naszych klientów są deweloperzy, którzy w ogóle nie chcą grodzić. A gdy tylko oddadzą teren pod zarząd wspólnoty, ta natychmiast sama stawia parkan. Lepiej więc, gdy ogrodzenie zostanie zaprojektowane przez architekta, np. tylko jako dopełnienie linii zabudowy, która sama w sobie pełni już funkcję bariery, niż gdy przystąpią do grodzenia mieszkańcy, kupując najtańszą siatkę i grodząc wszystko dookoła bez opamiętania.

Od 2015 roku 20 warszawskich projektów budynków otrzymało certyfikat BREEAM na poziomie Excellent. W tym cztery Wasze. Jesteście Panowie biznesmenami, czy ekologami?

Jednym i drugim. Te certyfikaty to sposób, by architektura, o której przecież trudno mówić, że jest przyjazna dla środowiska, redukowała swój negatywny wpływ na otoczenie. Nie musimy kupować produktów budowlanych w Hiszpanii i przewozić ich kilka tysięcy kilometrów, zwiększając efekt cieplarniany. Możemy poszukać odpowiednich wyrobów w bliższej okolicy. Z drugiej strony wymogi BREEAM przekładają się na ekonomię inwestycji. Certyfikat zwiększa koszt budowy, ale pozwala oszczędzać podczas użytkowania budynku. Biurowiec z certyfikatem można też drożej wynająć. To przekonuje deweloperów.

Obok wieżowca projektu Normana Fostera, naprzeciw Dworca Centralnego w Warszawie, stawiacie budynki z dostępnymi dla użytkowników zadrzewionymi dachami. Chodzi o piątą elewację, widoczną z przyszłego budynku Fostera, czy o coś więcej?

Nasze dwa biurowce i Varso Fostera to elementy jednego projektu. Chodziło przede wszystkim o tę dodatkową elewację widoczną z trzech wieżowców w okolicy, a także o komfort użytkowników, stworzenie dla nich przyjaznej przestrzeni do odpoczynku. By uwolnić obszar dachu musieliśmy dużą część kondygnacji podziemnych przeznaczyć na technikę. Inwestorowi bardzo zależało na dodatkowych terenach zielonych, słowa uznania, że chciał za to zapłacić. Niewykluczone, że będzie to pierwszy w Warszawie budynek komercyjny z tak zaprojektowaną zielenią na dachu. Stawiamy też budynek w pobliżu, przy ul. Nowogrodzkiej, gdzie inwestor oddał miastu fragment działki z przeznaczeniem na publiczny plac. Cały ten rewir, choć śródmiejski, jest obecnie zdegradowany, mam nadzieję, że nasze budynki wpłyną pozytywnie na otoczenie.

Wasza pracownia mieści się w Miasteczku Wilanów, stoją tu też Wasze biurowce i budynek mieszkalny. Czy jako architekt dobrze czuje się Pan w obszarach społecznie homogenicznych?

Powiem więcej, mieszkam nad pracownią, dzięki czemu, gdy oddajemy projekt, mogę w ogóle nie opuszczać budynku. Trochę mnie drażni, że mieszkańcy osiedla należą do jednej grupy społecznej. Po całym dniu oglądania renderingów – uśmiechniętych twarzy, bujnych drzew, błękitnego nieba, dobrych samochodów, całej tej photoshopowej idylli, którą tworzymy, zanim powstanie budynek – gdy zmęczony wychodzę z biura, mam wrażenie, że nadal tkwię w landszafcie. Architektura potrzebuje patyny. Oglądałem dawne zdjęcia z budowy starej Ochoty, gdzie się urodziłem, wszystko tam wtedy wyglądało tak, jak teraz tutaj, chude drzewka i ładnie ubrani ludzie. Musi upłynąć trochę czasu, by nastąpiło ekonomiczne i społeczne zróżnicowanie dzielnicy. Przekonanie o homogeniczności Miasteczka Wilanów jest przesadzone. Mieszkają tu ludzie z klasy średniej, których nie stać na centralne dzielnice. Jeśli chcemy mieć bardziej zróżnicowane społecznie osiedla, potrzebny jest udział miasta, trudno oczekiwać, że deweloper sam ograniczy swoje zyski. Sądzę, że w polskim społeczeństwie powoli zachodzi pozytywna zmiana dotycząca poczucia estetyki, również w sensie społecznym, związanym z kulturą. Niestety wciąż nam brakuje zrozumienia konieczności zachowania odpowiednich proporcji. To kluczowe pojęcie w architekturze, które nie dotyczy tylko przestrzeni, rysunku elewacji itd., ale tego, czym budynek powinien być, precyzyjnego wyważenia wszystkich czynników, które składają się na architekturę i sprawiają, że mamy tak trudny i odpowiedzialny zawód.

Rozmawiała Maja Mozga-Górecka

Stanisław Rewski, architekt, współwłaściciel i współzałożyciel wraz z Wojciechem i Błażejem Hermanowiczem warszawskiej pracowni HRA Architekci (Hermanowicz, Rewski Architekci; od 2004). Najważniejsze realizacje: warszawskie osiedla: Royal Park Wilanów (2016), Pod Kasztanami (2016), Saska nad Jeziorem (2014), Wilno (2013) oraz biurowce: GBC II (Gdańsk, 2016), w Warszawie: Postępu 14 (2015), Adgar Park West (2015), siedziba Pol-Aqua (2012), siedziba Asseco Poland (2012).