Jesienią 2018 roku Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku zaprezentowało wystawę Toward a Concrete Utopia: Architecture in Yugoslavia 1948-1980 (W stronę betonowej utopii: architektura w Jugosławii 1948-1980). Była ona wyrazem uznania i potwierdzeniem znaczenia architektonicznej kultury Jugosławii oraz kulminacją wielu lat kształtowania kultury kraju, który stanowi przedmiot rosnącej fascynacji, między innymi dlatego, że nie istnieje już jako federacja socjalistycznych republik. Czy można sobie wyobrazić, że MoMA lub jakaś inna szacowna instytucja sztuki zorganizuje podobną wystawę o architekturze socjalistycznej Polski? W tej chwili odpowiedzią jest zdecydowane „nie”. Nie dlatego, że Polska nie ma architektury o porównywalnym znaczeniu, ale ponieważ brakuje jej takiej historiograficznej marki i marketingu, jakie mają dokonania architektów z byłej Jugosławii. Mówiąc wprost, historia architektury jugosłowiańskiej przez minione kilkanaście lat miała lepszych promotorów. I wygląda na to, że zajmowało się tym dosłownie kilka osób, szczególnie Vladimir Kulić i Maroje Mrduljaš, którym udało się skutecznie zbudować wrażenie, że oferują więcej niż inni.
Jugosławia jednak niewątpliwie nie jest jedynym krajem Europy Środkowej, który może poszczycić się zasługującym na uwagę dziedzictwem architektonicznym doby socjalizmu. Z mojego punktu widzenia – jako obserwatora architektury europejskiej – Polska to jeden z najbardziej dobitnych przykładów państw nieumiejących właściwie „sprzedać” swojej architektonicznej historii i współczesnego dziedzictwa. Ilekroć tutaj jestem, ogromne wrażenie robią na mnie architektura i urbanistyka drugiej połowy XX wieku i zdumiewa mnie, że poza granicami kraju nie spotykają się one z większą uwagą. Wydaje się to o tyle zaskakujące, że najnowsza polska architektura jest zasłużenie przedmiotem międzynarodowego zainteresowania, nie widać natomiast, by ktoś zajmował się niedawną historią. Może nieco przesadzam, jednak coś jest nie w porządku, skoro najbardziej znanym budynkiem w powojennej Polsce jest zaprojektowany przez Rosjan „dar” Związku Radzieckiego – Pałac Kultury i Nauki w Warszawie autorstwa Lwa Rudniewa – a najsławniejszy modernistyczny budynek stworzony przez polskiego architekta znajduje się w Stanach Zjednoczonych. Mam na myśli Dorton Arena w Raleigh w Karolinie Północnej, dzieło Macieja Nowickiego.
Oczywiście, jest wybitny Jerzy Sołtan, on jednak znaczną część życia zawodowego – lata 1959-1979 – spędził ucząc na Harvardzie. Zasłużone zainteresowanie budzi także Oskar Hansen i, w mniejszym stopniu, Zofia Hansen. Wynika ono jednak głównie z ich związku z Team Ten i architektami zachodnioeuropejskimi. Międzynarodowe uznanie zaczyna zyskiwać także Jadwiga Grabowska-Hawrylak, o czym świadczy choćby jej retrospektywna wystawa w należącym do AIA Centre for Architecture w Nowym Jorku. Dodatkowo ostatnio DOM Publishers, wydawnictwo Philippa Meusera, który wykonuje chwalebną pracę odkrywania zapomnianych architektonicznych terytoriów, opublikowało książkę o wyjątkowej architekturze polskich kościołów w czasach komunizmu. Ale co z Marianem i Krystyną Barskimi, Jerzym Hryniewieckim, Maciejem Krasińskim, Ewą Krasińską, Markiem Leykamem czy Bohdanem Pniewskim, by wymienić tylko kilkoro wielkich architektów? Nazwisko żadnego z nich nie pojawia się często w historiografii architektury powojennej. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, ile osób potrafiłoby wymienić choć jednego architekta socjalistycznej Jugosławii, ale obecnie można mówić o jakimś uogólnionym pojęciu dotyczącym architektury tego kraju, od eleganckiego modernizmu i mocnego brutalizmu po starannie dopasowane do kontekstu interwencje w zabytkowych miastach i nadbrzeżnym krajobrazie.
I oczywiście ma ona swoje spektakularne pomniki, tzw. spomeniki. W liczbie pojedynczej słowo to brzmi spomenik i weszło do międzynarodowego słownika architektonicznego, gdy w 2010 roku Jan Kempenaers opublikował piękne fotografie w identycznie zatytułowanej książce. Poszukajcie w Google’u słowa spomenik, a znajdziecie zestaw zdjęć czy też, jak to celnie nazwał Owen Hatherly w „The Calvert Journal”, betonowych clickbaitów, które zostały całkowicie pozbawione kontekstu i znaczenia, a potraktowane są po prostu jako egzotyczne, abstrakcyjne obiekty. Podobne, na wpół poważne, zainteresowanie socjalistyczną egzotyką można znaleźć w wydanej w 2011 roku książce Frédérica Chaubina CCCP: Cosmic Communist Constructions Photographed z budzącym dreszcz nadużyciem napisanego cyrylicą skrótu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Mimo wszystkich powodów, dla których zainteresowanie spomenikami wydaje się powierzchowne, przyczyniło się ono do tego, że architektura Jugosławii została doceniona. Od końca lat 90. XX wieku nie przestają ukazywać się poświęcone jej książki; wiele tych publikacji wydano po angielsku albo przynajmniej były to wydania dwujęzyczne, zatem dostępne dla międzynarodowej publiczności.
Niezależnie od znaczącej liczby monografii dotyczących pracy konkretnych architektów, pojawiło cię co najmniej parę szerszych omówień architektury jugosłowiańskiej, które bez wyjątku próbują przyjąć perspektywę opartą na pomyśle, że istnieje ona „pomiędzy”, „w przemianie” i w jakiś sposób stanowi niedokończony projekt modernizacyjny. Książki Vladimira Kulića oraz Maroje Mrduljaša przyczyniły się do nadania właśnie takich ram jej historii. Wydaje się, że Polsce wciąż brakuje podobnej narracji, która pomogłaby zrozumieć najnowsze dziedzictwo architektoniczne, a w każdym razie nie jest ona dostępna dla osób niewładających językiem polskim. Ponieważ sam pochodzę z małej kultury językowej, wiem, że aby cokolwiek osiągnąć, trzeba przede wszystkim publikować w lingua franca. Jak dotychczas zaledwie kilka polskich monografii ukazało się po angielsku lub niemiecku, a nawet dla kogoś, kto stara się być na bieżąco, te wydawnictwa nie są łatwe do zdobycia. Istnieją doskonałe publikacje po angielsku o Oskarze Hansenie (z pomniejszą rolą Zofii Hansen), piękna monografia Arseniusza Romanowicza i Piotra Szymaniaka, książka Michała Dudy o Jadwidze Grabowskiej-Hawrylak i Wrocławiu oraz niedawna książka po niemiecku o Macieju Nowickim pod redakcją Adolpha Stillera.
Nawet jeśli przeoczyłem kilka tytułów, wydaje mi się, że to niewiele jak na jeden z większych krajów Europy. Poza tym, a być może przede wszystkim, polskiej architekturze brakuje takiego rodzaju obszernych anglojęzycznych przeglądów, jakie powstały dla Jugosławii. Poszukiwania w Worldcat przy użyciu słów „modern” „architecture” i „Poland” nie przynoszą żadnych rezultatów, po wydanej w 1968 roku książce Bohdana Lisowskiego Modern Architecture in Poland. Istnieją znakomite badania nad polskim modernizmem i postmodernizmem, na przykład Łukasza Stanka i Piotra Bujasa, by podać tylko dwa nazwiska, ale ich prace nie składają się jeszcze na historię architektury i urbanistyki w Polsce po 1945 roku. Wiem, że osobie z zewnątrz łatwo jest mówić, że ktoś powinien napisać taką książkę i bynajmniej nie chcę nikogo w tej sprawie pouczać. Powiem więc inaczej: naprawdę chciałbym przeczytać taką publikację, która omawiałaby nie tylko najważniejsze punkty architektury modernistycznej i postmodernistycznej, ale również zajmowała się realizmem socjalistycznym, który jest często – co zrozumiałe – uważany za kontrowersyjny, a nawet bolesny, ale doprowadził do powstania intrygujących dzieł, od Warszawy po Nową Hutę. A co najważniejsze, taka książka powinna nie tylko podsumowywać najważniejsze etapy rozwoju, ale także oferować ramy umożliwiające jego zrozumienie, jak w przypadku „betonowej utopii” czy „niedokończonej modernizacji” Jugosławii.
Bardzo wątpię, by w najbliższej przyszłości doszło do tego, że historycy uznają historie architektury poszczególnych krajów za przestarzałe, a co najmniej niemodne. Zamiast tych krajowych obecnie dominuje historia splątana czy transnarodowa. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę wzajemne powiązania ludzi, przedsięwzięć, form i idei, które nie zatrzymują się na granicach. Jednak transnarodowe związki mają sens tylko wówczas, gdy zyska się najpierw ogólne zrozumienie wymiaru krajowego. W tej chwili bardzo trudno jest zszyć razem fragmenty i kawałki z rozdziałów w książkach Team Ten East: Revisionist Architecture in Real Existing Modernism pod redakcją Łukasza Stanka, trzech tomów East West Central – Rebuilding Europe 1950-1990 pod redakcją m.in. Ákosa Moravánszky’ego, Lifting the Curtain: Central European Architectural Networks wydanej pod kierownictwem merytorycznym m.in. Piotra Bujasa i Maroje Mrduljaša, czy niedawnej publikacji Second World Postmodernisms: Architecture and Society under Late Socialism pod redakcją Kulića, która zawiera rozdziały o polskim postmodernizmie napisane przez Lidię Klein i Alicję Gzowską oraz rozdział o wzajemnych powiązaniach Polski i Kuwejtu autorstwa Łukasza Stanka (warto odnotować powtarzające się nazwiska, co pokazuje jak uwikłani są badacze pracujący nad tymi powikłanymi historiami).
Napisanie historii ogólnej wymaga ogromnego wysiłku ze strony autora i tłumacza, a dla wydawcy wiąże się ze znacznymi kosztami i ryzykiem finansowym, łatwo więc znaleźć powody, by się tego nie podejmować. Jednak jestem admiratorem polskiej architektury i uważam, że jej fascynujące powojenne osiągnięcia, od Wrocławia po Białystok i od Gdyni po Lublin, zasługują na więcej międzynarodowej uwagi niż do tej pory.