W perspektywie parę wolnych dni, i ta myśl, że może spróbować. Szybka kwerenda, tak – wystawy otwarte, fizycznie dostępne, tak – są możliwości noclegu, tak – podobno można siedzieć przy stoliku z aperolem… A więc jesteśmy w drodze. Nocna jazda samochodem. Nasze zgłoszenia zarejestrowane na stronie włoskiego ministerstwa zdrowia, w schowku testy antygenowe, wydrukowane na powrót do kraju zaświadczenia ozdrowieńca. Ale nikt niczego od nas nie chce. Alpy kryją się w mroku, na autostradzie pod Udine jak zawsze korek, na stacji jak zawsze kawa lepsza niż gdziekolwiek indziej, na Punta Sabbioni parking jak zawsze tańszy niż u nas pod domem, vaporetto jak zawsze mija wysepki, wieżę sygnałową, Lido, zieleń Giardini… na wodzie stoi wciąż San Giorgio, wciąż rozcina wodę Punta della Dogana, Salute wciąż lewituje ponad kanałem, wciąż światło miesza się z wodą. A więc świat wciąż istnieje, bo istnieje jego odbicie w wodach laguny. Tym razem spacery w masce. Maska to synonim Wenecji, odsyła do dawnych wieków, obrazów i postaci. Tutaj historia i wyobraźnia są żywe, na końcu zaułka przemyka postać Il Dottore, a za rogiem blednie profesor Aschenbach. My zmierzamy do Arsenale i Giardini.
O temacie i kuratorze biennale architektury 2021
Wenecjanie przyzwyczajeni do okresowych i powtarzających się katastrof, do aqua alta i epidemii, podjęli decyzję o otwarciu wystaw biennale w przestrzeniach Giardini i Arsenale. Na tle miasta, w którym turyści mówią ciszej, przekaz biennale brzmi mocniej. Temat tegorocznej wystawy został sformułowany w formie pytania. How will we live together? (Jak będziemy żyć razem?). Zadał je kurator wystawy Hashim Sarkis. To nauczyciel i praktyk urodzony w Libanie. Profesor i dziekan Szkoły Architektury i Planowania w Massachusetts Institute of Technology, będący historykiem sztuki, psychologiem i architektem. Pytanie, jakie postawił uczestnikom tegorocznego biennale architektury dotyczy przyszłości. Pojawia się w nim pytajnik jak?, pojawia się czas przyszły, czasownik żyć i pojawia się my razem jako podmiot tego pytania. Jak będziemy żyć razem eksploruje różne znaczenia słowa razem. Razem to nasza naturalna skłonność do bycia w społeczności, razem to integracja z otaczającym środowiskiem, to bycie ponad granicami, wreszcie razem to wspólne przeciwdziałanie zagrożeniu planety. Żyć razem wywołuje również ukryte między słowami pytanie gdzie? Odpowiedź na to brakujące słowo materializuje się w postaci ekspozycji architektonicznych będących przedmiotem wystawy. Bo architektura, jej wyraz przestrzenny i kulturowy jak pisze Sarkis, inspiruje sposób, w jaki żyjemy razem, a architekt staje się organizatorem i opiekunem tej wspólnej umowy przestrzennej.Wystawa główna w Wenecji w tym roku prezentuje prace 112 uczestników z 46 krajów. Podzielona została na pięć tematów. Trzy prezentowane są w Arsenale: Among Diverse Beings, As New Households, As Emerging Communities, dwa w centralnym pawilonie: Across Borders, As One Planet. Ekspozycje poszczególnych krajów wypełniają pawilony, Arsenał i obecne są w przestrzeni miasta, reprezentując 61 narodowości. W tym trzy kraje wypowiedzą się po raz pierwszy. Są to Grenada, Irak i Uzbekistan.Złotego Lwa za całokształt twórczości otrzymał Rafael Moneo. Nagrodę wręczono podczas ceremonii otwarcia 22 maja. Specjalnego Złotego Lwa in Memoriam przyznano Linie Bo Bardi. Pozostałych laureatów jeszcze nie znamy.
Czytaj też: Złoty Lew dla Liny Bo Bardi |
O głównych wystawach biennale architektury 2021
W telefonicznej relacji na gorąco Ula powiedziała: „Przyjechaliśmy tutaj i wiesz… na razie biennale jest jeszcze takie „niezużyte”. I jest w tym prawda o funkcjonowaniu wystaw. Wystawy mają swoje życie, które trzeba przewidzieć. Najpierw są czyste, zwarte, mają ostre krawędzie, potem brudzą się, coś im odpada, coś nie działa. Są wyślizgane i klekotliwe. Ale równolegle trwa ich życie duchowe i intelektualne. Najpierw są otwarte na wszytko, niezarośnięte spojrzeniami, oddechami, potem okleja się je interpretacjami, objaśnieniami, są ustawiane w szeregu i kolejności, grupowane. Zaczynają być jak opowieść o zdjęciu. To ciekawe, że część wystaw tegorocznego biennale architektury bierze ich trwanie pod uwagę, czyniąc z czasu narzędzie projektowe. Ktoś posadził maleńkie świerki, które rosną pod świetlówka, a potem podobno zostaną gdzieś przeniesione. W jednym z pawilonów mnożą się pod szkłem grzybnie o fantastycznych kształtach i kolorach. Na środku jednej z sal powstał skomplikowany geometrycznie wzgórek ułożony z bloczków wydrukowanych z ziemi na ploterze 3D (!), porosły przez wątłe na razie trawki i grzybnie. Można sobie wyobrazić, jak ta żywa masa zmienia się, jaka będzie w listopadzie. Ale i materia nieożywiona ukazuje swoją zmienność. W Arsenale urządzono pomieszczenie z rysunkiem planu Wenecji ułożonym na posadzce z łamliwych płytek, które kruszą się stopniowo pod nogami zwiedzających jak sama Wenecja pod stopami turystów. Fotografie na ścianach mają dokumentować ten proces destrukcji.
Wystawa główna w Arsenale to także połączenie obserwacji socjologicznych, prezentacji mody dla ciąż transpłciowych, zabaw formalnych w postaci architektonicznych budek dla ptaków, poszukiwań konstrukcyjnych, poszukiwań formalnych w światach geometrii nieeuklidesowej, ale i „zwykłych, porządnych modeli”. Zadziałała tu stała już biennalowa formuła zestawienia różnych form wypowiedzi. Siłą i lapidarnością przekazu wyróżniają się znakomite rzeźby i instalacje Alana Wexlera – stół podzielony ścianami, stół z naczyniami połączonymi czyli filiżankami kawy, stół którego można użyć tylko razem. Te sytuacje artystyczne dobitnie pokazują, że nawet oddzielni żyjemy razem, że architektura może być narzędziem opresji, ale także środowiskiem budowania wspólnoty. Wystawa w Arsenale wraz ekspozycjami narodowymi, zwieńczona instalacją na nabrzeżu, to zwykle nasz ulubiony fragment biennale. I tym razem zapadł on w pamięć najbardziej. Tegoroczna ekspozycja główna w Giardini wydaje się nadmiernie skierowana ku danym i rozważaniom teoretycznym, podlanym sosem kryzysów klimatycznych i społecznych. To niemodne twierdzić tak w dzisiejszych czasach, ale mózg architekta w pewnej chwili dramatycznie woła o schronienie. Tutaj otrzymuje je raczej w postaci kapsuły kosmicznej – dobre i to, ale z ulgą przychodzi wydostać się z powrotem do ogrodów, by zgłębiać prezentacje w pawilonach. Wśród nich wyróżnia się wystawa w pawilonie polskim, nieprzeładowana informacjami, z pięknie podanymi projektami i modelami. Nasz syn głaszcze polskie znaki na fotografii wyimaginowanego polskiego wiejskiego pejzażu z unijnym asfaltem, koleinami, popegeerowskimi blokami, silosami, słupami energetycznymi i niedokończonymi domami. My, pozostawiając jej ocenę tym, którzy patrzą z zewnątrz, słuchamy, co mają nam do powiedzenia inni.
Czytaj też: Polacy na biennale architektury w Wenecji! |
O wystawach w pawilonach narodowych
Ekspozycja duńskaTytuł: con-nect-ed-nessKurator: Marianne KroghU Duńczyków opowieść o wodzie. Kompozycja ceglanych płaszczyzn ścian pawilonu została dopełniona strukturami zaprojektowanymi przez Lundgaard & Tranberg Architects. Ażury drewnianych konstrukcji z donicami dla roślin. W pomieszczeniu wejściowym wyspa, której powierzchnię ułożono z rozbiórkowych płyt podłogi sportowej przywiezionych z jakiejś sali gimnastycznej. Po obrzeżach i zakamarkach przestrzeni miejsca do siedzenia. W środku, wewnątrz pawilonu, woda – stojąca, płynąca, parująca i skraplana. To woda, która zbierana jest z dachu i została współmieszkańcem tych przestrzeni. Płynie pod stopami, wokół wyspy, trzeba przekroczyć strugę na betonowej posadzce, by wejść dalej, krople kapią z folii rozciągniętej pod dachem jednego z pomieszczeń wyłapującej wilgoć z powietrza. Można się jej napić – piękny jest pomysł kranu, którego nie da się uruchomić samemu, bo kurek działa tylko, gdy jest wciśnięty i jest zbyt daleko od wylewki, by zrobić to samemu. Pokazuje to w lapidarny i skuteczny sposób, jak fizyczne ograniczenie zmusza do współdziałania. „Ask a friend” głosi napis. Woda zamknięta w obiegu i uzupełniana przez deszcze jest używana do podlewania rosnących w donicach ziół, a te z kolei do przygotowania herbatki podawanej odwiedzającym. Ekosystem architektury i wody to opowieść o tworzeniu mikroklimatu, o syntezie architektury, wody i roślin. Ze szklaneczkami w dłoniach słuchają jej odwiedzający, przyglądają się ruchowi wody, zmianom jej postaci. Hasło „woda to życie” zyskuje tu widoczną postać symbiozy roślin i ludzi. Zastanawia przy tym fakt czysto budowlany, jak długo przetrwałby ten budynek narażony na stałe działanie wilgoci. Jednak żywot wystawy jest ściśle wyznaczony, a to działanie to raczej zestaw propozycji, możliwych rozwiązań na przyszłość, rozsądnego gospodarowania wodą, które można czytać jak poradnik przetrwania.
Ekspozycja japońskaTytuł wystawy: Co-ownership of Action: Trajectories of ElementsKurator: Kozo Kadowaki, Kuratorzy założyli, że w Tokio rozebrany zostanie pewien niepotrzebny już dom, następnie zostanie on przetransportowany do Wenecji, gdzie będą uzupełniane brakujące fragmenty. Na wystawę Japończycy przywieźli więc doczesne szczątki budynku. Na podłodze leżą belki, fragmenty ścian, schody, drzwi, wanna... nietrwała materia architektonicznego lapidarium ze śladami użytkowania, na śladach użytecznych fragmentów opowiada i zapisuje historie mieszkańców. Gdzieś tam, po drugiej stronie, jest puste miejsce, które po nich zostało i które wypełniają kolejni domownicy, kolejne schody i drzwi, bo podobno w Japonii dom żyje i umiera wraz z rodziną. Kiedy dotychczasowa zmienia miejsce życia, nowa buduje w jego miejsce swój nowy dom. Dlatego zresztą jest tam tak wiele nowych, odważnych i ciekawych, bardzo indywidualnych domów, które podziwiamy w magazynach. W zamyśle autorów wystawy przeniesiony do Wenecji dom rodziny Takamizawa ma stać się chimerą, która jako wynik wspólnego, twórczego wysiłku połączy stare i nowe, miejscowe i odległe. Bo w procesie rozbiórki i transportu dom utracił wiele części, a te zastąpione będą innymi. Jego nowa forma będzie wiec opowieścią o lokalności i globalizmie, o konsumpcji i utracie, o łańcuchach wspólnych działań, o transporcie materiałów i ich nowym życiu. Jest też opowieścią o życiu fragmentów. Niektóre stają się ławkami w ogrodzie, inne pozostają tylko eksponatami. Niektóre fragmenty i części zyskują życie samodzielne, by po jakimś czasie na powrót stać się fragmentami, bo jak piszą autorzy: Na poziomie swoich części składowych każdy budynek jest tylko chwilowym zgromadzeniem wielu elementów. W tym sensie architektura istnieje w rozległym kontinuum czasoprzestrzennym, w którym nieustannie pojawiają się i znikają działania niezliczonych ludzi. Uważamy, że powinno być możliwe znalezienie wspólnej platformy dla różnych aktorów do wspólnego życia w tym kontinuum.
Ekspozycja w pawilonie WenecjiTytuł wystawy: To know how to use what we knowKurator: Giovanna ZabottiW pawilonie weneckim wystawa wzruszająca i inspirująca. Michele De Lucchi – tak, ten od Tolomeo, które mamy w przy biurkach – pokazuje, że wciąż tym, czego się od nas wymaga jest forma! To mało popularny w tabelarycznych i konsultacyjnych czasach pogląd, ale w istocie sięga do podstaw naszego fachu. Można i trzeba pytać, można badać, można uzgadniać, uwzględniać, ale po to, by przestrzeń mogła służyć, trzeba nadać jej formę. Więc Stary Mistrz koślawo kreśli szkice kolejnych wariantów kompozycji, mniej i bardziej swobodnych układów i relacji. W jego szkicach jest napięcie, staranie i czułość. Obok nich na pozór narcystyczne modele, które jednak przez redukcję budulca kierują na relację części, na pustki pomiędzy, gotowe na wspólne życie. De Lucchi układa w nich na pozór zwarte i sztywne kompozycje, które w bliższym oglądzie objawiają wielki margines swobody i otwartości. Dowodzą one, że po to, by nowe formy nie zniszczyły delikatnej harmonii, trzeba spróbować zrozumieć fragment świata nazywany miejscem. Te, którym się przygląda są doświadczane głęboko, mają swoja topografie i swoje słowniki form. Niezwykłe obiekty architektoniczne wyrastają z nich jak skalne formacje, jak żywe geometryczne organizmy wrośnięte w podłoże i poszukujące światła.
Szkice i modele stawiają pytania fundamentalne. Czym jest współistnienie ludzi, czym skupienie domów, jak indywidualności mogą tworzyć wspólnotę, zachowując samodzielność i korzystając z nagromadzenia energii płynącej pomiędzy jej elementami. Bo według autorów wystawy możliwa jest przyszłość zbudowana ze światła, kultury, piękna i harmonii. Możliwy jest pakt przestrzenny na rzecz dobra człowieka i wspólnoty. Autorzy ostrzegają także, że dzisiaj możemy mieć do dyspozycji całą mądrość tego świata, ale (…) sama wiedza już dziś nie wystarcza, kluczem jest wiedzieć, jak wykorzystać to, co wiemy… i gdzie tego szukać. To bardzo włoskie podejście do świata – piękno i czułość jako lekarstwo na ból. Jego skuteczność sprawdzona od wieków. Propozycje De Lucchi są odważne, czasem brawurowe i niezwykle konsekwentne. Bierze w nich na warsztat różnorodne geometrie, mnoży symetrie aż do zatraty. Kreśli przepiękne linie dachów, otwartych ku niebu, by na koniec przypomnieć słowa Witruwiusza: Architekt musi znać astronomię, jeśli chce zbudować dach, i skomentować kiedy budujesz dach, to nie robisz po prostu schronienia przed deszczem, ale coś co połączy cię z gwiazdami.
Ekspozycja hiszpańskaTytuł wystawy: UncertaintyKuratorzy: Domingo Jacobo González Galván, Sofía Piñero Rivero, Andrzej Gwizdała, Fernando Herrera PérezPawilon hiszpański zaskakuje efektowną ekspozycją. To nierealna, wręcz niematerialna przestrzeń bez początku, końca i kierunku. Przypomina rozpikselowaną rzeczywistości, której rozpad został na chwilę zatrzymany, abyśmy mogli mu się przyjrzeć. Wchodząc w tę przestrzeń, nie jesteśmy pewni czasu, miejsca i grawitacji. Pozornie odrealniona i abstrakcyjna, tworzy własny mikrokosmos zapisany w elementach struktury. To pojedyncze kartki papieru z wydrukami 466 niekonwencjonalnych projektów zgłoszonych przez architektów w odpowiedzi na otwarte zaproszenie kuratorów. Zestawione razem, stanowią zmaterializowaną chmurę danych. Chmurę, z której wybierane są losowo różne rozwiązania.W dalszej części wystawy audiowizualna projekcja ukazuje sekwencję operacji na chmurze. Przypadkowy wybór łączy ze sobą różne z nich, ukazując w odmiennym kontekście. Powstające w tym procesie zakłócenia czasowe i nieoczywiste zestawienia prowadzą do zaskakujących połączeń. Nowe konfiguracje tworzą swego rodzaju gabinet osobliwości wychodzących poza granice tradycyjnie rozumianej architektury. Symbolizują niepewność przyszłości, nieprzewidywalność procesów i zmienność rzeczywistości. Dla autorów odpowiedź na pytanie jak będziemy żyć razem? nie znajduje jednoznacznej odpowiedzi. Jedynym pewnikiem przyszłości jest jej niepewność. Niepewność wynikająca ze zmienności i ciągłej transformacji. Niepewność, która może stać się początkiem wyjścia poza granice dotychczasowych standardowych rozwiązań. Niepewność, która może pokonać ograniczenia dyscyplin i otworzyć je na wspólne myślenie. Niepewność, która zadaje pytania. Niepewność, która nas łączy.
Ekspozycje krajobrazowe
Na tyłach Arsenalu znajduje się ogród. Zazwyczaj przechodzi się przezeń pośpiesznie po obejrzeniu wybranych wystaw. Zmęczone oczy, stopy i umysł poznają dobroczynne działanie ogrodu. Skomponowane przez wybitnego ogrodnika Pieta Oudolfa rabaty prezentują się w wielu odsłonach, zachwycając o każdej porze roku. Ten botanik z wykształcenia jest współautorem kompozycji na High Line w Nowym Yorku czy Millenium Park w Chicago. Tutaj kameralna kompozycja przypomina o jego dziełach na całym świecie. Tuż obok znajduje się nowa instalacja szwajcarskiego architekta krajobrazu Günthera Vogta. Symbolizuje miasto, jego zmienność i procesy. Ceglana struktura symbolizuje kulturową tkankę miasta. Cegły zostały sprowadzone z wielu miejsc w Europie, stanowiąc rodzaj jej odwzorowania. Na tę strukturę wprowadzona została zieleń. To gatunki rosnące tu, w Wenecji. I chociaż ich nasiona zebrano na miejscu, pochodzą z różnych zakątków ziem. Zostały przemieszczane podczas wymiany towarów Wenecji ze światem. Symbolizują historię zmian na tej wielokulturowej wyspie, ale również odnoszą się do przyszłości, w której powstanie z nich nowy krajobraz nowej wspólnoty. Wraz z narastaniem roślinności między pęknięciami tego modelu miasta, architektura przekształca się w krajobraz. Instalacja nie tylko mapuje terytorium poprzez dekonstrukcję jego architektury, ale także służy jako oś czasu zmian wegetacji, jakim podlegało miasto Wenecja.
Ciekawe uzupełnienie instalacji stanowią plakaty z różnymi gatunkami roślin „We are here Venice” . Kampania ta przedstawia pięć głównych gatunków charakterystycznych dla słonych bagien miasta. Pochodzą z zielników, są martwe. Mają symbolizować to, co stanie się z Wenecją, jeśli działania w celu ochrony klimatu nie zostaną podjęte. W tym duchu utrzymana jest wystawa tego miasta w ostatnim pomieszczeniu Arsenału.
Co pozostanie z biennale architektury 2021
Korzyścią czasu pandemii jest wirtualne odbicie wystaw w przestrzeni internetu. Każda z nich ma dobrą dokumentację na stronie biennale, ale i własne, bardziej szczegółowe przedstawienia i rosnący stos krytycznych komentarzy. Nic nie zastąpi jednak fizycznego kontaktu, warto więc podjąć wysiłek. Co dało nam studiowanie wystaw? Czy warto było dreptać godzinami, przytłoczonym cudzymi myślami, próbując w nich nie zatonąć? Co zostanie na trwałe? Na te pytania warto szukać odpowiedzi samemu, więc kto może, niech spróbuje. Bo weneckie biennale architektury, chwalone, krytykowane, ogłaszane martwym jak sama Wenecja, i jak ona wciąż wyłaniające się z laguny to wciąż jeden z najważniejszych punktów węzłowych myślenia o architekturze. Jeśli przyjąć, że toniemy, to zatoniemy wraz z nią, sącząc aperol spritz. Jeśli przyjąć, że jest szansa, to możemy z niej wypłynąć jak Marco Polo ku nowym horyzontom. Kierunek zależy od nas, od naszej odwagi, wytrwałości i sprzyjających wiatrów. Bo wyjazd do Wenecji to wyjazd po światło, które zamyka się pod powiekami, by trwało tam do następnego razu. By nie zapomnieć, że fizyczny świat ma swoje odbicie. Więc tylko spakować się, tylko pojechać, polecieć i tylko uważać na tę mewę, która – jak zwykle – uważnie wyczekuje na chwilę nieuwagi, by porwać kanapkę. Zresztą może takie jej zbójeckie prawo, a my najemy się w domu danymi zapisanymi w głowie i obrazami przywiezionymi pod powiekami.
Newsletter „Architektury-murator”co tydzień nowa porcja najświeższych architektonicznych newsów z Polski i ze świata!