Tomasz Konior

i

Autor: Archiwum Architektury Tomasz Konior, fot. Bartek Barczyk

Zawód Architekt: Tomasz Konior

Architektura powinna być odbierana wszystkimi zmysłami: dotykiem, słuchem i węchem, a nie tylko wzrokiem. Celem jest odczuwanie, a nie jedynie fotografowanie – o przewadze urbanistyki nad architekturą, problemie centrum Katowic i swoim stosunku do dziedzictwa modernizmu mówi Tomasz Konior.

To jest metrum 4/4 na frontowej elewacji NOSPR?

Rytm jest tu wynikiem wielu czynników. Każdy może go swobodnie interpretować, usłyszeć w nim własną muzykę. Zbliżając się do budynku, odkrywamy poszczególne jego warstwy wyrażone w strukturze, materiałach, fakturach, świetle i brzmieniu. Pierwszą jest ceglany monolit poprzecinany wejściami i oknami. Będąc bliżej, dostrzegamy pojedyncze cegły, lekko drgające w licu ściany. Każdy z 80 filarów stał się kominem zawierającym głośne instalacje. Elewacja to swoisty obraz tętna tego budynku, logiczna gra tradycji i nowoczesności, funkcji i formy.

W budowę NOSPR-u zaangażowani byli wybitni muzycy, m.in. Zimerman i Penderecki.

Krystiana poznałem po jego koncercie w budynku Symfonii. Nie krył wrażenia, jakie zrobiło na nim to miejsce. Gdy zobaczył naszą zwycięską koncepcję na NOSPR, uwierzył, że w Polsce może powstać świetny obiekt. Pamiętam, poprosił wtedy o spotkanie z zespołem. Podszedł do ściany i z całej siły w nią uderzył. Potem uderzył w filar. Słyszycie różnicę? – zapytał. Niczego nie narzucał, nie wskazywał rozwiązań. Stał się mentorem i przyjacielem. Zaufanie zaowocowało zaproszeniem do USA i Japonii, poznaniem najważniejszych sal, ich zalet i wad. Dostałem nieocenioną, praktyczną lekcję wsłuchania się w jego grę na instrumencie, którym – jak sam twierdzi – jest sala koncertowa.

Profesor Penderecki był pomysłodawcą powstania nowej siedziby NOSPR. Dzielił się doświadczeniami z Lusławic, gdzie oprócz budynku stworzył też wspaniały park. Doradzał nam, jakie wybrać drzewa, przekonał do grabu w labiryncie.

Który detal w NOSPR jest Pana najlepszą wizytówką?

Na budowie mówiono, że ten obiekt to jeden wielki detal.

Gdyby miał Pan określić swój styl…

…to powiedziałbym w duchu Juhani Pallasmy, że architektura powinna być odbierana wszystkimi zmysłami, a nie tylko wzrokiem, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni. Celem jest odczuwanie, nie tylko fofotografowanie. Zwracam uwagę na konteksty, relacje czasu i miejsca. Dobra przestrzeń między budynkami jest równie ważna jak same budynki. Pod tym względem urbanistyka jest mi bliższa niż architektura.

„Nie wyburzamy starych budynków, nie chcemy powtarzać błędów poprzednich pokoleń. Dla miasta ważne są kontynuacja i harmonijny rozwój” mówił Pan po konkursie na przebudowę śródmieścia Katowic. Buduje Pan nowy Supersam w miejsce zburzonej hali targowej z 1937 roku i był zwolennikiem zburzenia dworca projektu Tygrysów. Widzę dysonans.

Brak entuzjazmu dla zachowania dworca nie oznaczał, że byłem zwolennikiem jego zburzenia. Dałem temu wyraz w konkursie na ten obszar, zachowując oryginalne kielichy. Uważam, że rozwój nie polega ani na całkowitym odcięciu się od przeszłości, ani na jej bezkrytycznym zachowaniu. Trzeba w tym znaleźć balans. Nie można przedkładać ochrony budynków nad potrzeby zmieniającego się miasta i żyjących w nim ludzi. Mam nadzieję, że Supersam, kontynuując tradycję miejsca związanego z handlem, będzie naturalną przeciwwagą dla Galerii Katowickiej, wyznaczy nową jakość dla otoczenia.

Pan uważa, że miastotwórczą rolę mogą pełnić galerie handlowe, choć tworzą sztuczną, dyskryminującą przestrzeń – „kapitalistyczną bajkę”?

Miastotwórczą rolę od wieków pełni handel i aktywność ludzi z nim związana. Błędem jest budowanie olbrzymich obiektów handlowych na obrzeżach miast. Dziś, kiedy z rozlewających się przedmieść handel wraca do centrów, dobrze zaprojektowana galeria, która kontynuuje tradycję miejskiego domu towarowego może być szansą. Warunkiem jest odpowiednia lokalizacja i skala miejskiego kwartału, nawiązanie dialogu z sąsiednią zabudową, przyjazna przestrzeń publiczna wokół.

Pana zwycięski plan przebudowy centrum jest realizowany w znikomym stopniu. Jakie Pan z tej historii wyniósł doświadczenia?

Podstawą tego planu było wskazanie kierunków rozwoju centrum, które przywrócą jakość, gęstość i różnorodność na bazie miejskiej tkanki o ukształtowanych pierzejach, z atrakcyjnymi przestrzeniami publicznymi. To się nie dzieje. Przyczyną nie był kryzys. Mamy przecież za sobą dekadę sprzyjających warunków ekonomicznych, woli mieszkańców i polityków. Sprzeciw wyszedł ze strony lokalnego środowiska architektów. Była to intensywna, zmasowana krytyka rozwiązania, które wygrało konkurs i które wciąż nie ma alternatywy. Starałem się rozmawiać, ale nie było szansy na dialog. Taki paradoks. Miasto w ścisłym centrum zostało z problemem i przyjęło działania doraźne. Ambitne plany realizuje na terenach pokopalnianych w postaci Strefy Kultury. Poprzemysłowe dziedzictwo jest adaptowane na nowe funkcje. Mam nadzieję, że z czasem otoczenie wypełni żywe miasto i wróci temat centrum.