#Bluehour – magiczny moment, czas kiedy nie ma cieni, na zdjęciach niebo wychodzi błękitne i fota ujawni więcej szczegółów. Tego koloru światłem zaczyna się wystawa w Cordiere /Arsenale. Dla tych, którzy na La Biennale di Venezia nie są po raz pierwszy, zaskakująca jest ta pustka, wolne przestrzenie, serie dalekich widoków. Jakby powstały w kontraście do przekrzykujących się tu niegdyś ekspozycji, których każdy fragment wołał o uwagę: Ja! Ja! Patrz na mnie! Teraz spokój i czas. Trochę smutek? Na pewno melancholia. Wszak nie przypadkiem Lesley Lokko zamieściła na wejściu cytat: Wszystkie zmiany, nawet najbardziej upragnione, odznaczają się melancholią, bo to, co porzucamy, jest cząstką nas samych; trzeba dla jednego życia umrzeć, aby do innego wstąpić (Anatole France) [il. 1-2].
Karnawał
Za każdym razem pierwsze wejście do Arsenale w trakcie udostępnienia dla prasy, dwa dni przed oficjalnym otwarciem biennale, jest dla mnie przeżyciem. Wrażenia nie są skażone jeszcze niczyimi ocenami, bowiem recenzje dopiero zaczną się pojawiać. Strefa wejściowa to preludium – zapowiedź całości, ale też samodzielny utwór. Czasem manifest, czasem ledwie sugestia – jak w trakcie 12. biennale (2010, Ludzie spotykają się w architekturze, kuratorka: Kazuyo Sejima), kiedy w wejściowej sali Arsenału pojawiła się subtelna rzeźba: Chłopiec ukryty w rybie (The Boy Hidden in a Fish, autorzy: Smiljana Radica i Marceli Correa). Projekt powstał po trzęsieniu ziemi w Chile i był symbolem nadziei na spokojną przyszłość, w chronionym otoczeniu. Ale w kontekście historii biennale architektury (...) dzieło Radica i Correa odbieram (…) także, może nawet najbardziej, jako romantyczny gest, wyrażający tęsknotę za ciszą, spokojem przynależnych do natury form i prawem do odosobnienia – pisałam wówczas w recenzji zamieszczonej na łamach naszego miesięcznika [(Egzaltowani) ludzie spotykają się w (wyjątkowej) architekturze, „A-m” 11/2010].
Tym razem z dala nadciąga dźwięk. W mroku mijamy lustra, nasze sylwetki migają w odbiciach na tle świecących wersetów. Na osi ruchomy obraz – nie sposób nie zatrzymać się przed tym wielkoskalowym słuchowo-wizualno-tekstowo-oralnym gobelinem, jak go nazywa twórca Rhael „LionHeart” Cape, multidyscyplinarny artysta, specjalny uczestnik wystawy. Those With Walls for Windows jest, by użyć słów autora: wezwaniem do broni (...) dla dźwiękowych poszukiwaczy drogi, którzy szukają radosnego, odkupieńczego wyzwolenia karnawału. Nieprzypadkowo właśnie ten utwór pojawia się na początku ścieżki zwiedzania. Wszak karnawał to chwila zmiany, przestrzeń nieograniczonej wolności, zakwestionowanie ustalonych porządków świata, równouprawnienie różnych języków społecznych. Być może wstęp do poznania nieujawnianych wątków rzeczywistości [il. 3].
Często mówi się, że kultura to suma historii, które opowiadamy sobie o nas samych. Chociaż jest to prawda, w stwierdzeniu tym brakuje jakiegokolwiek potwierdzenia, kim jest „my”, o którym mowa. Szczególnie w architekturze dominujący głos był historycznie pojedynczy, ekskluzywny, a ogromne obszary ludzkości były ignorowane przez jego zasięg i moc – finansowo, twórczo, koncepcyjnie – tak jakbyśmy słuchali i mówili tylko w jednym języku. Historia architektury jest zatem niekompletna. Nie błędna, ale niekompletna. W tym kontekście wystawy mają szczególne znaczenie – Lesley Lokko (z oświadczenia na stronie biennale).
Od nas także zależy, co w dziełach widzimy
Od nas także zależy, co w dziełach widzimy, a może – uzupełniając słowa Czesława Miłosza – co i na ile chcemy zobaczyć? Siłą weneckiego biennale jest trwanie. Jego historia. Kolejne warstwy nakładają się na siebie. Oto kolumna. Który to już raz? Ile ich już było? Ile na stałe trwa w przestrzeni Giardini czy Arsenale? Samotna kolumna od zawsze jest symbolem osi świata, miewa aspekt falliczny, bywa odzwierciedleniem autoafirmacji. Bywa także podporą – stawiana w parach, szeregach, rzędach – dźwiga sufity, wspiera balkony, określa krużganki; zmultiplikowana w formie kolumnady podkreśla w architekturze porządek, zaznacza rangę budowli, uwidacznia władzę. Często kojarzy się z prestiżem. 43 lata temu w ramach wystawy Obecność przeszłości (1980, kurator: Paolo Portogesi) postawione w fasadzie pierzei ulicy Strada Novissima, w Arsenale, fantazyjne, różnokolorowe i różnokształtne kolumny Hansa Holleina stały się jednym z symboli początków postmodernizmu [il. 4].
W 2023 roku kolumna przy wejściu w głębi wystawy jest czarna. Cylindryczny, marmurowy monolit, nazwany Kolumną tożsamości, niepokoi nieregularną powierzchnią. Jeśli myślimy o historii architektury, Witruwiuszu i jego Dziesięciu księgach o architekturze, porządkach kolumnowych (jońskim, doryckim i korynckim), całej narracji wokół postaci ludzkiej, a konkretnie kobiety, i o tym, że te tematy pochodzą z Grecji, zawsze pomijamy fakt, że Egipt miał kolumny jako pierwszy i że porządek papirusowy poprzedza joński, dorycki i koryncki. Jeszcze wcześniej kolumny były używane w Afryce do podtrzymywania konstrukcji dachowych i były po prostu wykonane z drewna, a nie z cementu lub jakiegokolwiek rodzaju skały czy kruszywa murarskiego. Pomyślałem więc: W porządku, jak mogę opowiedzieć właściwą historię na ten temat? Jak mogę opowiedzieć właściwą historię Afryki i improwizacji oraz innowacji architektonicznych w Afryce Północnej, zanim zostaną skradzione? – mówi German Barnes, autor instalacji Griot, na którą składa się kolumna, zestaw rysunków i rzeźby masek (fragment rozmowy Ikera Gila z architektem Germane Barnesem: Griot, opowiadanie historii i manipulowanie historii [w:] „MAS Context”).
Kim jest tytułowy Griot? To opowiadacz, muzyk, którego zadaniem jest przekazywanie tradycji ustnych i wiedzy pokoleń [il. 5-7]. A historii do przekazania – tych często poza Afryką nieznanych czy pomijanych – jest wiele. Wymowa wielu z nich jest wstrząsająca. Przykładowo instalacja Unknown, unknown: A Space of Memory, upamiętnia około czterech tysięcy nieznanych i znanych członków zniewolonej społeczności na Uniwersytecie Wirginii (UVA) w Charlottesville, w Stanach Zjednoczonych [il. 8]. Szczególna jest tu historia Isabelli Gibbons, niewolnicy profesora Williama Bartona Rogersa, założyciela Massachusetts Institute of Technology, której losy są centralnym elementem instalacji autorstwa Mabel O. Wilson, J. Meejin Yoon i Erica Höwelera. Uwolniona w 1865 roku, została nauczycielką w Szkole Wyzwoleńców. Z kolei instalacja Looty SA ‘EY’ AMA: To Commemorate to pierwsza na świecie cyfrowa kolekcja – repatriacja skradzionej sztuki – składająca się z kopii zrabowanych z terenów Afryki obiektów, obecnie znajdujących się w posiadaniu wielu prestiżowych muzeów na świecie. Dzisiejsze młode pokolenie afrykańskich studentów, artystów, architektów i twórców ma ograniczony dostęp do naszego dziedzictwa kulturowego. (...) Obecne debaty toczą się bez końca wokół tego, czy artefakty powinny zostać fizycznie zwrócone; (...) wzięliśmy sprawy w swoje ręce – twierdzą aktywiści z Looty [il. 9].
Uważność
Niezapisane historie są ulotne. Kolejne edycje biennale odkładają się może w pamięci zwiedzających, ale po latach wcale nie łatwo sprawdzić ideę, zapis scena po scenie, dzieło po dziele, w rzetelnych opracowaniach. Oficjalne katalogi, drukowane z konieczności przed każdą z edycji, nie oddają w pełni całości zamierzenia. Tym bardziej warto być uważnym na to, co „tu i teraz”. Dać się ponieść wyobraźni, wysłuchać i nauczyć. To cel blue hour – czasu zawieszenia. Laboratorium przyszłości Lesley Lokko to najbardziej ambitny i polityczny projekt biennale architektury w Wenecji od lat – twierdzi na łamach „The New York Times” Christopher Hawthorne, krytyk związany z Yale School of Architecture. Zwróćmy bowiem uwagę, że w wystawie Laboratorium przyszłości bierze udział 89 uczestników, z których ponad połowa pochodzi z Afryki lub afrykańskiej diaspory. Równowaga płci wynosi 50/50, a średnia wieku – 43 lata. Niewiele tu znajdziemy znanych powszechnie biur projektowych, które wyróżniały się w poprzednich edycjach. Ich brak i pominięcie działalności zauważa Walter Mariotti, dyrektor wydawniczy „Domusa”: Biennale 2023 (...) niemal całkowicie zapomina o gigantycznych projektach, które inne narody, a zwłaszcza Chiny, realizują w Afryce. Pytanie więc brzmi: dlaczego biennale, które chce dekolonizować architekturę i skupia się na afrykańskiej diasporze, nie mówi o (…) miliardowych wydatkach na linie kolejowe, niekończących się autostradach i całych miastach, które pojawiają się znikąd na czarnym kontynencie? Podkreśla również, że Afryka coraz bardziej staje się ofiarą pułapki zadłużenia. To ważna ekonomiczna i polityczna konstatacja, ale pominięcie tych projektów było programowo założone. Laboratorium przyszłości nie ma charakteru dydaktycznego. Nie potwierdza kierunków, nie oferuje rozwiązań ani nie dostarcza lekcji. Zamiast tego ma być rodzajem pęknięcia, czynnikiem zmiany, w którym wymiana między uczestnikiem, eksponatem i zwiedzającym nie jest bierna ani z góry określona. Ma być wzajemna, ma być formą chwalebnej, nieprzewidywalnej konwersacji, w której każdy jest przekształcany przez spotkanie, ośmielony do pójścia naprzód. (The Laboratory of the Future, Lesley Lokko, oświadczenie na oficjalnej stronie biennale). Tak postawiony temat nie spotkał się jednak z bezdyskusyjnym uznaniem.
Niezapisane chwile są ulotne. Kolejne edycje biennale odkładają się może w pamięci zwiedzających, ale po latach wcale nie łatwo sprawdzić ideę, zapis scena po scenie, dzieło po dziele, w rzetelnych opracowaniach. Oficjalne katalogi, drukowane z konieczności przed każdą z edycji, nie oddają w pełni całości zamierzenia. Tym bardziej warto być uważnym na to, co „tu i teraz”. Dać się ponieść wyobraźni, wysłuchać i nauczyć. To cel blue hour – czasu zawieszenia
Czy projektowanie i wznoszenie budynków jest tylko okazją do wyrzutów sumienia? Czy to złe sumienie jest siłą napędową stojącą za odrzuceniem (wszechobecnym już od ponad dekady) jakiejkolwiek współczesnej architektury? – pyta Patrik Schumacher, dyrektor Zaha Hadid Architects, którego zdaniem nieobecność na biennale tradycyjnie pojmowanej architektury tworzy ryzyko utraty pozycji wiodącego wydarzenia architektonicznego na świecie. Czy aby na pewno? A może właśnie pojawił się czas zmiany? #HeyYou – oto snujący się po biennale sceptycy, zawiedzeni, że nie ma już tu „ich” architektury, „you” jak z Pink Floyd – Robiący zawsze to, co ci każą… smętni w zadęciu i wciąż żądni sławy. A może zamiast tkwić w swoich narodowych pawilonach i wyobrażeniach, dacie się jednak unieść słowom Alessandra Pettiego (DAAR, Złoty Lew 2023 – wraz z Sandi Hilal) wypowiedzianymi w trakcie ceremonii?
Mam nadzieję, że ta ważna nagroda przyczyni się do legitymizacji eksperymentalnych, nieortodoksyjnych i niezdyscyplinowanych form czy praktyk architektonicznych i artystycznych. Architektura i sztuka nie ograniczają się do zwykłego tworzenia budynków lub obiektów. Obejmują one szeroki zakres praktyk i perspektyw, które przesuwają granice, kwestionują konwencje i odkrywają nowe możliwości. Docenienie wartości tych praktyk poprzez nagrody i uznanie może odegrać znaczącą rolę w zmianie tradycyjnego postrzegania architektury i sztuki jako dyscyplin czysto funkcjonalnych lub zorientowanych na obiekt i podkreślić ich szerszy wymiar kulturowy, społeczny i empiryczny [Il. 10]. Jest na to czas – mamy przecież wciąż jeszcze #Bluehour. A skoro tak, to przywołajmy jeszcze raz słowa Pink Floyd – #HeyYou: Możesz mi pomóc? Hej ty, tam za ścianą? Powiecie na to: Życie_to_Życie, Biennale to biennale? Ach, może właśnie dlatego Złoty Lew ominął monumentalną klatkę / pułapkę w Pawilonie Polskim, te kolorowe pręty z siedmiu ton stali… i ruszył do Brazylii? [il. 11].
Kwestionujemy panujące przekonanie, że Brasília została zbudowana na odizolowanym, niezamieszkanym obszarze, które pomija fakt, że społeczności tubylcze i Quilombola zostały przymusowo wysiedlone w epoce kolonialnej i dalej marginalizowane wraz z nadejściem modernistycznego miasta – mówią kuratorzy Gabriela de Matos i Paulo Tavares i zapraszają do dotknięcia i poczucia brazylijskiej ziemi. A ja tymczasem zachęcam, jak zwykle, od już 27 lat, do wizyty na biennale. W obliczu światowych wyzwań politycznych, gospodarczych, środowiskowych warto w tym roku uważnie przyjrzeć się wystawie głównej, w której ponad 70% prezentowanych prac stworzonych zostało przez pojedynczych praktyków lub niewielkie zespoły, do których należą nie tylko architekci i projektanci, lecz także artyści, naukowcy, socjologowie czy aktywiści. Słowo „architekt” poszerza tutaj swoje znaczenie.
Najbardziej kontestujące biennale
Tekst: Hubert Trammer
Na biennale architektury w Wenecji zawsze jest obecna krytyczna refleksja. Czasami pojawiała się ona wbrew optymistycznemu, w kilku edycjach wręcz naiwnie, przesłaniu kuratorskiemu. Czasami, jako element niuansujący obraz. Podczas podobnego tematycznie do tegorocznego, kuratorowanego przez Alejandra Aravenę biennale z roku 2016, zatytułowanego Doniesienia z frontu, w większości przykładów problemy były punktem odniesienia do ich rozwiązań. Częścią biennale zawsze były ekspozycje, których temat stanowiły bardziej trudności niż ich rozwiązanie, ale chyba po raz pierwszy ich obecność jest tak znacząca. Ma to z jednej strony związek z duchem czasu, a z drugiej – ze zwróceniem uwagi na kwestię Afryki, a co za tym idzie na tematy kolonialne, dotyczące nie tylko tego kontynentu, w zakresie których wciąż jesteśmy na etapie potrzeby zdefiniowania problemu. Odbiciem ciągle silnego piętna postkolonialnych relacji jest to, że większość afrykańskich twórców biorących udział w ekspozycji kuratorskiej 18. biennale to osoby, które z tego kontynentu wyemigrowały. Kuratorka Lesley Lokko nagłośniła fakt, że części zaproszonych przez nią twórców mieszkających w Afryce odmówiono przyznania wiz Schengen. Ta szokująca informacja daje obraz przedziwnej polityki, która stanowi zachętę do emigracji. W ten sposób Europa wspiera proces nielegalnego przemieszczania się osób w nieludzkich warunkach.
A może znaczące złagodzenie polityki wizowej zastąpiłoby ten dramat dużo mniejszym od niego problemem nielegalnego przedłużania pobytów, a wielu zachęciłoby do tego, aby ograniczyli się do podróży tam i z powrotem? Mający nigeryjskie korzenie, mieszkający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – Chidirim Nwuabani, a także pochodzący z Somalii, żyjący w Londynie – Ahmed Abokor, w ramach projektu LOOTY, po przestudiowaniu regulaminu British Museum, udali się tam w maskach przykrywających całe twarze (nadal dozwolone jest noszenie masek zakrywających usta i nos dla ochrony przed rozpowszechnianiem wirusa COVID-19, nie zaznaczono jednak, że jakakolwiek część twarzy musi być odsłonięta) z przewieszonymi przez ramię torbami w kratkę wykonami z mocnej folii, w Polsce nazywanymi ruskimi, zaś w Nigerii – ghańskimi, w wersji zmniejszonej maksymalnie do rozmiarów, jakie można wnieść na ekspozycję muzeum. Dokonali trójwymiarowego skanowania pochodzących z Afryki dzieł sztuki, a teraz przygotowują i udostępniają w internecie pliki pozwalające na wydruk 3D ich podróbek. Wyjaśniają, że skoro Afrykanie nie mają możliwości odzyskania zrabowanych z ich kontynentu dzieł sztuki, a przez politykę wizową państw europejskich większość z nich nie ma nawet szans, by przyjechać i je zobaczyć, to oni stworzą dla nich namiastkę powrotu dzieł sztuki do prawowitych miejsc ich pobytu. Diébédo Francis Kéré w swojej części ekspozycji kuratorskiej pokazał, oprócz własnych realizacji, także inspirujące go instaracje z terenu Afryki. Jedne i drugie ogląda się przez otwory w umieszczonych na ściance ekspozycyjnej dzbanach, przez co łatwo je przeoczyć. Ostentacyjne są za to zaprezentowane fotografie dokumentujące warunki życia w Afryce, zestawione z informacją, że odpowiada ona jedynie za 4% światowego śladu węglowego, mimo że zamieszkuje ją 18% ludności świata [il. 12-13].
W Pawilonie Brazylijskim zdekonstruowano mit Brasílii jako miasta założonego na surowym korzeniu. Przedstawiający taką narrację film z czasów powstania założenia został zestawiony ze wspomnieniami osób, których rodziny w miejscu obecnej dzielnicy rządowej czy innych częściach miasta miały swoje gospodarstwa. Podział brazylijskiego pawilonu na dwie sale wykorzystano do zestawienia modernistycznych struktury i technologii Brasílii z rozwiązaniami wypracowanymi przez rdzennych mieszkańców regionu, w którym jest ona zlokalizowana. Grupa DAAR pokazała projekt odnoszący się do kolonialnej działalności Włoch za czasów Mussoliniego na terenie Sycylii, którą traktowano podobnie jak podbite wówczas: Libię, Erytreę i Etiopię. Autorzy zwrócili uwagę, że Włochy wciąż nie rozliczyły się ze swoją kolonialną przeszłością. Wspólny pawilon Szwecji, Norwegii i Finlandii wypełniła prezentacja problemu wewnętrznej kolonizacji kulturowej ludów zamieszkujących północ tych krajów.
W pawilonie Kanady został przedstawiony program zmian w polityce mieszkaniowej z uwzględnieniem trudnych relacji między różnymi społecznościami etnicznymi tego kraju. Także w tym przypadku problemy wybijają się mocniej niż proponowane rozwiązania. Przejmujący film stanowi główny element ekspozycji koordynowanej przez pracownię Killing Architects, pokazującej w Arsenale wielowątkową pracę nad dokumentacją chińskich obozów, w których prześladowana jest mniejszość ujgurska. Jedną z metod było studiowanie w serwisie Google Earth widoków satelitarnych terenów, które ukryto w chińskiej wyszukiwarce Baidu. Prowadzono też rozmowy z Ujgurami, będącymi obywatelami Kazachstanu, którym udało się powrócić do ojczyzny, a także innymi świadkami, którzy mogliby zaświadczyć o istnieniu chińskich obozów w inny sposób [il. 14].
Oficjalna ekspozycja w Pawilonie Austriackim i nieoficjalna grupy Unfolding Pavillion poruszyły kwestię kolonizacji przestrzeni Wenecji przez samo biennale, które stopniowo odcinało od publicznego dostępu coraz większą część publicznych ogrodów, nazywających się po prostu Giardini, i wbrew planowi miejscowemu nie otwiera ich także poza okresami trwania biennale sztuki i biennale architektury. Poczynając od 1980 roku, organizatorzy wydarzenia stopniowo przejmują od wojska teren Arsenału i odmawiają choćby przejścia przez niego. Ponadto, ze względu na coraz większą popularność wystaw, ekspozycje poszczególnych krajów zajmują coraz więcej miejsca w całym mieście. Początkowo miały to być tylko pałace i kościoły, ale na potrzeby pawilonów poszczególnych krajów i rozlicznych wydarzeń towarzyszących zajmowane są coraz liczniejsze lokale usługowe, warsztaty i inne obiekty. Organizatorzy biennale, którego wiele edycji miało tytuły odnoszące się do inkluzywności (Ludzie spotykają się w architekturze, Wspólny teren, Otwarta przestrzeń czy Jak będziemy żyć razem) oraz treść uwrażliwiającą na szereg kwestii społecznych, wykazują się brakiem wrażliwości na potrzeby samych mieszkańców Wenecji. Austria prezentuje rozliczne weneckie inicjatywy działające na rzecz zmiany tej sytuacji. Ekspozycja w jej pawilonie kontynuuje ich starania. Pawilon wraz z ogrodem został podzielony na dwie części, z których jedna miała być standardowo dostępna z obszaru Giardini, zaś druga – z publicznego terenu miasta. Najpierw nie uzyskano zgody na tymczasowe wycięcie przejścia w murze, a potem także na to, aby kładka z rusztowań umożliwiała przejście ponad nim. W efekcie, częściowo wybudowana, stała się platformą widokową dostępną jedynie z terenu biennale [il. 15]. Członkowie inicjatywy Unfolding Pavillion wywiesili na łuku triumfalnym, stojącym na jednym z ogólnodostępnych skrawków Giardni, transparent z napisem Open Giardini. Z kolei wzmocnienie istniejącej drabinki i ustawienie podestu przy murze odgradzającym teren miało ułatwiać wdarcie się na niego [il. 16, 17].
W ekspozycji biennale silnie obecny jest wątek nieurzeczywistnionych innowacji. W Pawilonie Rumuńskim można oglądać niewdrożone prototypy i wynalazki. W ramach ekspozycji kuratorskiej projekt ACE/AAP pokazuje w konwencji science fiction, jak mogłaby wyglądać Afryka, gdyby jej rozwój po zrzuceniu jarzma kolonializmu potoczył się zgodnie z nadziejami z trzeciej ćwierci XX wieku, gdy państwa afrykańskie odzyskiwały niepodległość. W kilku miejscach biennale można spotkać instaracje, czyli warte rozpowszechniania, bądź inspirujące, dobre stare rozwiązania. Termin „instaracje” sformułowałem analogicznie do słowa „innowacje”. W języku angielskim słowo innovations nie ma związku z angielskim new, lecz z łacińskim novus. Analogicznie zaproponowałem inveteritions wywodzące się od łacińskiego veteris, czyli „stary”. Te elementy ekspozycji pokazują, w jak dużym stopniu laboratorium przyszłości może i powinna być przeszłość. W pawilonie Finlandii przedstawiono możliwości rozwojowe tradycyjnych toalet opartych na kompostowaniu odchodów, dzięki przysypywaniu ich materią organiczną zamiast spłukiwania [il. 18].
W Pawilonie Słoweńskim zostały pokazane różne sposoby nieelektrycznego dostosowania warunków panujących w domach do czynników klimatycznych, które na wielu terenach zmieniają się w ciągu roku. Na wystawie można zobaczyć m.in. wewnętrzne wydzielenia pozwalające ograniczyć wielkość ogrzewanych części domów, piece, na których można spać, czy buforujące warunki klimatyczne rozwiązania styku budynków z otoczeniem. Kuratorzy współpracowali z badaczami z różnych krajów, w tym z Aleksandrą Kędziorek i grupą Centrala – czego owocem jest obecność przykładów z Polski, takich jak domy tkaczy z Chełmska Śląskiego. Powrót zainteresowania ograniczaniem negatywnego wpływu na środowisko poskutkował odwrotem od tendencji do budowania materiałochłonnych ścianek wystawienniczych. Dzięki temu w pełnej krasie można podziwiać w tym roku wyrafinowaną architekturę wielu pawilonów, przykładowo Szwajcarii czy Holandii, co w poprzednich edycjach było niemożliwe za sprawą nachalnych systemów wystawienniczych. Aczkolwiek szwajcarska ekspozycja dotycząca relacji pawilonu tego kraju z sąsiednim – wenezuelskim, oraz relacji między kontynentami jest chyba aż za bardzo zminimalizowana. Bardzo atrakcyjny dywan z rzutem obu pawilonów mogłoby uzupełnić coś więcej niż tekst [il. 19].
W kontestujący charakter tegorocznego biennale silnie wpisuje się ekspozycja Czech dotycząca warunków uprawiania zawodu architekta. Pawilon Polski jest częścią krytycznego nurtu. Dotyczy złudności statystyki. Zwizualizowane zostało to wykonanymi z krat, przenikającymi się, modelami mieszkań (według średniej statystycznej) z czterech krajów: Hong Kongu, Malawi, Meksyku i Polski. Ekspozycja jest na poziomie właściwym dla biennale, aczkolwiek mój niedosyt budzi zakres przedstawionych treści. Brakuje mi choćby dotknięcia kwestii tego, jak statystyczne wielkości mieszkań w poszczególnych z prezentowanych krajów mają się do tego, jak mieszkają w nich dane grupy społeczne. Bardzo krytyczny charakter biennale, a także silne odniesienie do wątków pozaeuropejskich sprawiają, że ta edycja należy do najbardziej otwierających oczy. Niestety w ekspozycji zabrakło wątku rosyjskiego kolonializmu. Ukazanie go w kontekście tej wystawy w relacji do kolonializmu w ogóle i wskazanie jak jego ofiarą stała się Ukraina, wniosłoby bardzo dużo i świetnie mieściłoby się w temacie i przesłaniu biennale. Nadal jako Europa Środkowo-Wschodnia nie znaleźliśmy sposobu na przebicie się do głównego nurtu.
Zderzenie paradygmatów w Wenecji
Tekst: Anna Krenz
W 2015 roku, nieżyjący już krytyk sztuki i dyrektor muzeum, Okwui Enwezor, był pierwszym kuratorem weneckiego biennale (sztuki) pochodzącym z Afryki. W 2022 roku Nagrodę Pritzkera otrzymał urodzony w Burkina Faso Diébédo Francis Kéré. Tegoroczne biennale architektury wpisuje się w trendy współczesnego dyskursu o globalizmie, postkolonializmie i marginalizacji. Powołanie na jego kuratorkę architektki i pisarki Lesley Lokko, pochodzącej ze Szkocji i mającej korzenie w Ghanie, stanowi symbol zmian obserwowanych w wielu różnych dziedzinach, wynikających m.in. z fali protestów Black Lives Matter po zabójstwie George'a Floyda. Idzie nowe. I bardzo dobrze. Wreszcie osoby marginalizowane mogą zacząć mówić o sobie, a nie słuchać o sobie. Wreszcie możemy się dowiedzieć, jak wygląda praktyka architektoniczna w krajach globalnego Południa. Wreszcie „biały bogaty architekt” ustępuje miejsca reszcie mniej uprzywilejowanego społeczeństwa naszego globu. Czas na Afrykę. I czas na społeczności rdzenne, żyjące i pracujące na różnych kontynentach.
Lokko podkreśla, że biennale nie ma mieć funkcji dydaktycznej (choć ewidentnie ją ma) i że jego ekspozycje mają być opowieściami niesionymi głosami dotychczas niesłyszanymi, częścią procesu zapełniania pustki i leczenia ran po dyskryminacji oraz kolonializmie. Oczywiście tylko po kolonializmie Europy i USA. Osoby zwiedzające muszą otworzyć się na głosy, którymi dotychczas były niezainteresowane, i przez to zamknięte na nie, według Lokko. To dość mocne stwierdzenia, wpisujące się w trendy współczesnej kultury (zarówno popularnej, jak i „woke”), po części odpowiadające rzeczywistości w krajach rozwiniętych i odnoszące się bardziej do minionych dziesięcioleci. Głosy osób wykorzystywanych i niosących w genach traumy ucisku są ogromnie ważne, również w architekturze, która powoli nadgania światowe trendy kulturowe. Dla Lokko dotychczasowa narracja „białego starego mężczyzny” (w domyśle) czy też kolonialnej Europy w historii architektury nie jest zła, ale jest niekompletna.
Tegoroczne biennale uzupełnia ją o chór głosów z różnych zakątków świata. Warto ich posłuchać. W jednym z wywiadów (dla Associated Press) poprzedzających otwarcie wystawy Lokko stwierdziła, że Czarne ciało było pierwszą jednostką energii w Europie. To dość prowokacyjne, ale jednostronne. Niewolnictwo i wyzysk były obecne w Europie już w czasach starożytnych Grecji i Rzymu, nie wspominając o setkach lat systemu feudalnego czy przykładowo kolonizacji granicznej Wschodu (w tym Polski) przez Niemcy (Deutscher Grenzkolonialismus). Przykładów jest wiele. Wybiórcze traktowanie historii to poruszanie się po cienkiej linii nie/poprawności politycznej, wypaczającej rzeczywistość. A bez niej nie nauczymy się niczego i niewiele się zmieni. W dalszej części rozmowy Lokko mówi o zasobach w Afryce: Od niepamiętnych czasów mieliśmy związek z zasobami. Działamy w miejscu, gdzie nie są one stabilne. Często są też kruche. Często są eksploatowane. Nasz stosunek do nich jest oparty na wyzysku.
Dane pokazują, że zmiany klimatu już teraz mają ogromny wpływ na gospodarkę i zmiany społeczne w wielu krajach Afryki. Przykładowo, jak podają raporty Banku Światowego, prezentowane na COP26 w 2021 roku, do 2050 roku nawet 86 mln ludzi w Afryce Subsaharyjskiej może zostać zmuszonych do migracji wewnątrz kontynentu ze względu na czynniki takie jak: pustynnienie i niedobór wody. Obarczona winą globalna Północ nie udźwignie wsparcia dla Afryki, jeśli chodzi o zrównoważoną infrastrukturę, ochronę zasobów i środowiska, zmniejszenie skutków zmian klimatu czy wypełnienie potrzeb mieszkaniowych dla rosnącej populacji krajów afrykańskich. Zrobią to Chiny. Zresztą, już robią. Realnej refleksji o współczesnej kolonizacji Afryki i innych kontynentów przez Chiny niestety zabrakło na biennale, co pokazało jego niekompletność. Biennale oferuje ogromne bogactwo wiedzy bazującej na działaniach tysięcy osób na całym świecie, pokazuje też, że architektura współczesna to nie tylko rysunki i przekroje, lecz także intersekcjonalna mieszanka wielu dziedzin.
Dziś, w dobie zmian klimatu, przekroje nie wystarczą. Z takim podejściem nie zgadza się niezmordowany krytyk weneckiego biennale, Patrik Schumacher, dyrektor Biura Zaha Hadid Architects, który znów zwrócił uwagę na brak prezentacji klasycznych praktyk i projektów architektonicznych. Już w 2018 roku krytykował biennale za pójście za bardzo w stronę sztuki, tym razem na rzecz ekspozycji prezentujących historyczne i folklorystyczne projekty, badania społeczne czy analizy zasobów naturalnych. Czy to przemawia „biały mężczyzna”, odsunięty ze sceny targowiska próżności, czy może tego typu krytyka jest słuszna? Wielość naszych gustów i opinii to jedno, a realizm i reakcja na zmiany, dostosowanie się do potrzeb i wytyczanie nowych trendów praktyk architektonicznych to drugie. Czy dziś postać białego bogatego architekta (STARchitekta) zanika niczym modelki z lat 90.? O tym przekonamy się za kilka sezonów.
Wystylizowana podczas otwarcia biennale na Kleopatrę Lokko nie mówi tego wprost, ale pokazuje to na ekspozycjach. Tymczasem Schumacher wraz z kolegami po fachu, gwiazdorami architektury, organizuje i bierze udział w alternatywnych do biennale ekspozycjach. Równolegle otworzono wystawę Metrotopia Metaverse – Transfer Wiedzy, która prezentuje najnowsze projekty wiodących światowych pracowni architektonicznych, jak: Archi-Union, Coop Himmelb(l)au, Morphosis, OMA, UnStudio czy właśnie ZHA. Składa się ona z części wirtualnej CityX i fizycznej w Palazzo Ca Zenobio. To jednak nie wszystko. Kolejna wystawa, również otwarta w tym samym czasie i konkurująca z weneckim biennale, to Zero Gravity Urbanism – Principles for a New Livability firmy Neom, na której zobaczyć można wiodących światowych architektów, projektantów i teoretyków urbanistyki i ich wizję przyszłości miast, oparte na pryncypiach leżących u podstaw projektu liniowego megamiasta The Line w Arabii Saudyjskiej. W projekt Neom kraj ten zainwestuje 500 mld dolarów. Będą to pieniądze z paliw kopalnych. The Line, które ma mieć 170 km długości, krytykowane jest nie tylko przez organizacje praw człowieka, Amnesty International, ale i UN, za łamanie praw człowieka, przymusowe eksmisje (np. członków plenienia Huwaitat) czy morderstwa i wyroki śmierci związane z budową i protestami. Teoretyk architektury, Neil Leach, zarzuca Schumacherowi hipokryzję i krytykuje udział pochodzącego z Ghany Davida Adjaye w projekcie Neom. Dziennikarz Adam Greenfield nazywa projekt ekologicznym i moralnym okrucieństwem i pociąga do moralnej odpowiedzialności każdego architekta biorącego w nim udział. Nad projektem The Line pracują biura takie jak: Morphosis, OMA, Peri Cobb Freed & Partners, Studio Fuksas, Tom Wiscombe Architecture, UNStudio, Coop Himmelb(l)au, HOK, Oyler Wu Collaborative czy Delugan Meissl Associated Architects. Architekt Lord Foster był początkowo zaangażowany w Neom, ale wycofał się po zabójstwie Jamala Khashoggiego.
Na głównej wystawie Lokko było 89 wystawców, z czego połowa to kobiety, połowa to osoby pochodzące z Afryki lub diaspory, średnia wieku to 43 lata. Na wystawie Neom pojawili się głównie starsi panowie, jak Jean Nouvel (lat 77), Ben van Berkel (66 lat), Peter Cook (lat 86), Massimiliano Fuksas (lat 79) i jedyna kobieta, Doriana Fuksas. Podczas biennale w Wenecji starły się ze sobą dwa światy: świat białych bogaczy (i ich olbrzymich pieniędzy) oraz świat mniejszości, którymi są w większości kobiety, społeczności rdzenne i inne. Ten podział widoczny jest w wielu innych dziedzinach kulturowych, społecznych i politycznych, a przede wszystkim ekonomicznych. Lokko mówi o dekolonizacji i dekarbonizacji, Schumacher i koledzy kolonizują i nie przejmują się środowiskiem. Oba te światy rywalizują ze sobą o przyszłość nie tylko architektury, lecz także naszej cywilizacji.
Pawilon ORLENU
Pawilon Polski zdecydowanie wyróżnia się na tle innych pawilonów narodowych – nie odpowiada wprost na hasła biennale: dekolonizacja i dekarbonizacja, ale mógłby stanowić zalążek Laboratorium przyszłości, dotyka bowiem ważnego tematu, jakim są bazy danych i statystyki. Metalowy model prezentowany na wystawie kojarzyć się może z placem zabaw z dzieciństwa w czasach PRL-u, klatkami lub więzieniem. Nie o jego formę jednak chodzi, ale o przekaz – już przestarzały i nieco płytki. Przypadkiem zatem temat wystawy w polskim pawilonie mógłby stać się przyczynkiem do aktualnej debaty na temat algorytmów i danych oraz sztucznej inteligencji, sam się jednak do niej nie odnosi, bo powstał za wcześnie i traktuje temat baz danych dość powierzchownie. Właściwie wystawę można zamknąć w jednym zdaniu: statystyki i dane bywają błędne, więc pokazujemy błędy w trójwymiarze. Albo: Building Information Modeling (czyli modelowanie informacji o budowaniu) bywa ułomne. Pokazanie zagrożeń jest istotne, ale niewystarczające w obecnych czasach, w obliczu zmian klimatu, kiedy rozwiązania potrzebne są na wczoraj. W dzisiejszym świecie dane i informacja to olbrzymie pieniądze i władza, a nawet broń. Ich wykorzystywanie niesie za sobą wyzwania i zagrożenia związane z prywatnością, bezpieczeństwem, etyką i właśnie błędami. Dane to złoto naszych czasów. Temat zagrożeń związanych z rozwojem technologii i cyfryzacji w kontekście zarówno ekologicznym, jak i społecznym podejmowałyśmy na weneckim biennale już w 2000 roku, kiedy jeszcze jako studentki (Studio Sinus 3: Marzena Zajączkowska, Monika Konrad i ja) brałyśmy udział w konkursie i wystawie Miasto Trzeciego Tysiąclecia. Pisałam o tym w numerze 10/2000 „A-m” (Człowiek – miasto – internet, polski projekt na Biennale Architektury w Wenecji). Wtedy ekologia nie była jeszcze obecna w polskim dyskursie architektonicznym, ale dla nas – trzech poznańskich studentek architektury – była już jak najbardziej aktualna.
Na szczęście projektowanie zrównoważone jest już częścią polskiego mainstreamu, ale w tym roku w polskim pawilonie go zabrakło. Przed wejściem naszego kraju do UE, Pawilon Polski był jeszcze zamknięty, a ja pisałam o jego zabitych dechami wrotach. Kilka lat później jednak się one otwarły, choć dziś są pod kluczem ministerstwa, kierowanego przez partię rządzącą. Na stronie polskiego pawilonu na tegorocznym biennale możemy przeczytać: Udział Polski w 18. Międzynarodowej Wystawie Architektury w Wenecji finansuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. Mecenas: ORLEN. Partnerzy wystawy: Instytut Adama Mickiewicza, Collection dela.art, współpraca: Instytut Polski w Rzymie. Kolejność zapewne nie jest przypadkowa. Najpierw ministerstwo, a zaraz potem pieniądze. Owszem, na stronie pojawia się też Zachęta, która być może schodzić będzie na drugi plan przed władzą i pieniędzmi. Podczas otwarcia Pawilonu Polskiego widać było wyraźnie tę hierarchię. Część odwiedzających klaskała podczas odczytania listu ministra Glińskiego. Czy potrafimy oceniać architekturę bez pryzmatu przynależności politycznej? Czy musimy? Jest ona narzędziem politycznym, zawsze była. Jest materialnym trójwymiarowym wyrazem zarówno władzy, bogactwa, podziałów klasowych czy narodowych, jak i tożsamości.
Odkąd partia PiS przejęła władzę w Polsce, ma również wpływ na architekturę. Mając nieskończone praktycznie zasoby finansowe, rząd promuje to, co jest po linii partii. Społeczeństwu natomiast zaoferowano: projekty domów z katalogu za grosze, uproszczone (teoretycznie) procedury pozwoleń (zgłoszeń) na budowę, niweczące i niszczące tym samym zawód architekta/ki. Pokazuje to, że polityka, która jest nieodłączną częścią naszego życia, ma bezpośredni wpływ na nasz zawód, nas i nasze otoczenie. Co robić? Jak żyć? Czy bojkotować, przejmować czy tworzyć nowe instytucje i organy? Brać udział czy ignorować wspierany przez rząd dyskurs i praktyki architektoniczne? To nie są łatwe pytania, na które odpowiedzi są jeszcze trudniejsze, tym bardziej, że obecna polityka bardzo podzieliła Polskę – nie terytorium jak zabory, ale społeczeństwo. Linie rozłamu biegną przez nasze sypialnie, pokoje i kuchnie, przez ściany nośne i działowe, przez nasze rodziny i przyjaciół. Czy uda się nam się je scementować?
18. MIĘDZYNARODOWE BIENNALE ARCHITEKTURY W WENECJI 2023
18. Międzynarodowe Biennale Architektury, odbywające się pod hasłem Laboratorium przyszłości można zwiedzać od soboty 20 maja do niedzieli 26 listopada 2023 roku. Kuratorką wydarzenia jest Lesley Lokko.
Jury 18. Międzynarodowego Biennale Architektury w Wenecji: Ippolito Pestellini Laparelli (przewodniczący, Włochy); Nora Akawi (Palestyna); Thelma Golden (USA); Tau Tavengwa (Zimbabwe); Izabela Wieczorek (Polska), przyznało następujące nagrody:
Złoty Lew dla najlepszego pawilonu narodowego: Brazylia Terra [Earth] Komisarz: José Olympio da Veiga Pereira, prezes Fundação Bienal de São Paulo; Kuratorzy: Gabriela de Matos i Paulo Tavares; Wystawcy: Ana Flávia Maagalhães Pinto, Ayrson Heráclito, Day Rodrigues, współpraca: Vilma Patrícia Santana Silva, kolektyw Fissura, Ilê Axé Iyá Nassô Oká, Juliana Vicente, Mbya-Guarani Indigenous People, Tukano, Arawak and Maku Indigenous Peoples, Tecelãs do Alaká (Ilê Axé Opô Afonjá), Thierry Oussou, Vídeo nas Aldeias. Uzasadnienie: za wystawę badawczą i interwencję architektoniczną, które kierują filozofię i wyobrażenia rdzennej i afrobrazylijskiej ludności na możliwości zadośćuczynienia za poniesione krzywdy.
Wyróżnienie specjalne dla pawilonu narodowego: Wielka Brytania Dancing Before the Moon Komisarz: Sevra Davis, dyrektor Architecture Design Fashion w British Council; Kuratorzy: Jayden Ali, Joseph Henry, Meneesha Kellay i Sumitra Upham; Wystawcy: Yussef Agbo-Ola, Jayden Ali, Mac Collins, Shawanda Corbett,Madhav Kidao, Sandra Poulson. Uzasadnienie: za strategię kuratorską i propozycje projektowe celebrujące siłę codziennych rytuałów jako form oporu i praktyk przestrzennych w społecznościach diasporycznych.
Złoty Lew dla najlepszego uczestnika 18. wystawy pt. Laboratorium przyszłości: DAAR Alessandro Petti i Sandi Hilal (Sztokholm; Bethlehem) Uzasadnienie: za wieloletnie zaangażowanie polityczne w architektoniczne i edukacyjne praktyki dekolonizacji w Europie i Palestynie.
Srebrny Lew dla najbardziej obiecującego młodego uczestnika 18. wystawy pt. Laboratorium przyszłości: Olalekan Jeyifous, USA (ur. Ibadan, Nigeria, rocznik 1977) Uzasadnienie: za instalację, która odzwierciedla wspólne i multimodalne praktyki projektowe, a także zniuansowane i pomysłowe podejście do zasobów, badań oraz reprezentacji.
Trzy wyróżnienia specjalne dla następujących uczestników: 1. Twenty Nine Studio, Belgia / Sammy Baloji (ur. Lubumbashi, rocznik 1978); 2. Wolff Architects, Republika Południowej Afryki / Ilze Wolff (ur. Kapsztad, rocznik 1980); Heinrich Wolff (ur. Johannesburg, rocznik 1970); 3. Thandi Loewenson, Wielka Brytania (ur. Harare, rocznik 1989) Uzasadnienie: Twenty Nine Studio za trzyczęściową instalację, która bada przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Demokratycznej Republiki Konga, analizując archiwa architektury kolonialnej. Wolff Architects za instalację, która odzwierciedla wspólne i multimodalne praktyki projektowe, a także zniuansowane i ciekawe podejście do zasobów, badań i reprezentacji. Thandi Loewenson za wojowniczą praktykę badawczą, która za pomocą grafitu i pisma spekulatywnego, jako narzędzi projektowych, materializuje przestrzenne historie walk o ziemię, wydobycia zasobów i wyzwolenia.
Złoty Lew za całkoształt twórczości: Demas Nwoko, urodzony w Nigerii, designer i architekt. Nagroda przyznana po rekomendacji Lesley Lokko, zaakceptowanej przez Radę Biennale.