Cegła to materiał tak piękny, że czasami pada ofiarą własnego sukcesu. Pewnie połowa restauracji w Polsce ma przynajmniej jedną ceglaną ścianę. Niekiedy są to wyroby cegłopodobne, ale zdarzało mi się spotkać oryginalną cegłę rozbiórkową, przemurowaną jako okładzina... w budynkach z wielkiej płyty. Nic dziwnego, że wielu naszych klientów odrzuca ten materiał jako w ich odczuciu „ludyczny”, przeznaczony dla odbiorców o nieco tandetnym guście. Czym innym jest jednak udawanie, że ściana była z cegły, a czym innym wykorzystanie oryginalnego ceglanego sklepienia. Ilekroć w pracowni sięgamy po ten cudowny materiał, jesteśmy pełni pokory. Tak łatwo otrzeć się o banał. Ceramika to wciąż najpopularniejszy obok drewna materiał budowlany. Glina występuje w większości miejsc, w których osiedlali się ludzie. Pierwotnie do wypalania stosowano węgiel drzewny, a po rewolucji przemysłowej węgiel kamienny. Złoża gliny różnią się od siebie składem chemicznym. Kiedyś cegły miały kolor charakterystyczny dla danego obszaru. Dodatkowo w procesie wypalania część materiału znajdowała się bliżej, a część dalej od ognia. W rezultacie kolory tradycyjnie produkowanej ceramiki miały nieskończoną gamę odcieni: od wpadających w czerń fioletów do prawie białych żółcieni. W całym tym spektrum czuło się siłę ognia, który wypalił glinę.
Budynki z cegły nigdy się nie starzeją lub raczej, w miarę starzenia, stają się coraz piękniejsze, coraz ciekawsze kolorystycznie i fakturowo. Wprowadzenie nowych technologii produkcji, pogoń za źle pojmowaną doskonałością wyrobu oraz dodawanie sztucznych barwników, które zaczęły dominować nad naturalnym kolorem gliny, zabiły to, co w ceramice najpiękniejsze – niepowtarzalność każdego jednostkowego elementu, składającego się na wyjątkową całość. Obecnie większość producentów ma w swoich kolekcjach ceramikę stylizowaną „na starą”. Mimo coraz lepszej jakości tych wyrobów, efekt jest nie do końca zadowalający. Niedoskonałość próbuje się precyzyjnie kontrolować, co stanowi sprzeczność samą w sobie. Technologom trudno jest przyjąć, że istotą naturalności jest przypadek, błąd, a nawet porażka – niepożądany w przemyśle odrzut technologiczny. Czegokolwiek nie powiemy o kondycji cegły jako materiału wykończeniowego, jej estetycznym wyrazie i panujących w tym zakresie modach, w potocznej świadomości budynki z murami ceramicznymi są uważane za najzdrowsze. To prawda: samo wypalanie usuwa z materiału wodę technologiczną, dlatego wysychanie obiektów do poziomu wilgotności użytkowej jest najszybsze wśród wszystkich typów murów. Redukuje to możliwości rozwoju grzybów i pleśni w początkowym i na późniejszych etapach funkcjonowania budynku. Suchy mur to lepsza izolacyjność termiczna, a nowe technologie drążeń i spieniania ceramiki gwarantują bardzo dobre współczynniki przenikania ciepła. Ściana jest masywna, jednorodna, nieźle absorbuje i oddaje wilgoć oraz ciepło, a to umożliwia ograniczanie zużycia energii przeznaczanej na ogrzewanie i klimatyzację wnętrz.
Obiektem, który stał się symbolem walki o redukcję zużycia energii bez utraty komfortu we wnętrzach, jest biurowiec pod nazwą 2226 – siedziba austriackiej pracowni Baumschlager Eberle Architekten (il. 1). Wybudowany w Lustenau’s Millennium Park, ostentacyjnie odcina się od otoczenia białym żwirowym dywanem pokrywającym prostokąt działki. Prosta, sześciokondygnacyjna bryła, pokryta jasnym tynkiem, byłaby idealnie symetryczna i osiowa, gdyby nie nieznaczne skręcenia na poziomie nad drugą i czwartą kondygnacją. To co fenomenalne w 2226, to system ogrzewania i wentylacji, a właściwie ich brak. Budynek to prawdziwe ceramiczne „pudło” o 76-centymetrowych, tynkowanych ścianach, zbudowanych z dwóch warstw pustaków ceramicznych, z których zewnętrzna, mocniej perforowana, pełni rolę izolatora, a wewnętrzna, wraz z betonowymi stropami, stanowi akumulator energii i wilgoci. Ciepło pozyskiwane jest z pracujących w obiekcie urządzeń, komputerów, oświetlenia i od użytkowników, a wymiana powietrza i schładzanie odbywa się poprzez uchylanie okien w odpowiednich porach dnia lub nocy, i na określonej elewacji – w zależności od tego, czy układ wymaga pozyskiwania czy wydalania nadmiaru energii.
Pomiary świadczą, że we wnętrzach przez cały rok udaje się utrzymywać temperaturę pomiędzy 22 a 26°C (stąd nazwa budynku 2226) i bardzo dobrą jakość powietrza. Projektanci znakomicie wykorzystali cechy podalpejskiego regionu: czyste powietrze, stosunkowo dużą liczbę dni słonecznych w roku i chłodne noce, nawet w lecie. Budynek śmiało można nazwać inteligentnym, bo sterowanie nie ogranicza się tu do wyboru scenariuszy oświetlenia lub uruchamianiu zasłon przez klaśnięcie w dłonie. Oprogramowanie samo podejmuje decyzje o zachowaniu całego układu, aby temperatura i stężenie dwutlenku węgla były utrzymane na odpowiednim poziomie. Pewne wątpliwości może budzić wykorzystanie oświetlenia do podgrzewania w przypadku, gdy w środku nie ma użytkowników, na przykład w nocy. Wynika to chyba bardziej z potrzeby utrzymania czystości idei niż z realnych kalkulacji ekonomicznych i energetycznych.
Pamiętajmy, że architektura jest w dużym stopniu odpowiedzialna za różnego rodzaju zanieczyszczanie środowiska, w tym również za tzw. zanieczyszczenie światłem (light pollution). Tym niemniej nieszablonowe myślenie i znakomita współpraca architektów z inżynierami dały zadziwiający i inspirujący efekt, dowodzący, że można znakomicie połączyć tradycję i postęp. Ekonomiczne i ekologiczne problemy we współczesnym budownictwie dotyczą wykorzystywania wielu materiałów, również ceramiki. Od dawna mówi się, że stosowanie surowców lokalnych zmniejsza ślad węglowy. Ceramika zawsze była tańsza niż kamień, ponieważ produkowano ją z materiału pozyskiwanego najczęściej w pobliżu, a nawet bezpośrednio na placu budowy. To ograniczało koszty transportu. Również jej obróbka była stosunkowo prosta. Obecnie wydobycie surowca i proces jego przetwarzania to zaledwie niewielki procent ceny wyrobu na placu budowy. Lwią część stanowią koszty logistyki. A transport to również emisja gazów cieplarnianych.
Zapewne powrót do małych, lokalnych cegielni opalanych węglem jest niemożliwy ze względów ekologicznych i z powodu wysokich kosztów pracy, jednak skupianie produkcji w gigantycznych kombinatach i przemieszczanie materiałów w poprzek państw i kontynentów powoduje nie mniejszy uszczerbek dla środowiska. Ideałem byłaby decentralizacja produkcji poprzez budowę niewielkich, neutralnych dla środowiska zakładów. A może ktoś wynajdzie „cegła truck”', który będzie przyjeżdżał na plac budowy i wytwarzał ceramikę wprost z gliny z wykopów? To by dopiero była architektura „wyrastająca z ziemi"... Elementów ceramiki murowej można używać do budowy najprostszych form architektonicznych. Można murować ceramiczne „pudła”, jak 2226, można też traktować ten materiał jak każdą inną okładzinę. Przy dobrych architektonicznych proporcjach, sama „malarskość” ceramiki uczyni obiekt bardzo atrakcyjnym. Niemniej, to, co w niej najbardziej fascynujące, to różnorodne możliwości kształtowania formy. Sagrada Familia powstała, bądź co bądź, z cegły jako materiału konstrukcyjnego. Jak to niekiedy w architekturze bywa, kiedy można prawie wszystko, najczęściej nie wiadomo, co zrobić. W rezultacie część projektantów traktuje ceramikę jedynie jako rodzaj skóry obiektu, podczas gdy jego właściwa struktura jest w istocie modernistyczna.
Inni, starając się pracować zgodnie z naturą materiału, naśladują rozwiązania tradycyjne i popadają, mniej lub bardziej świadomie, w historycyzm. Tę rozterkę co do zastosowania cegły we współczesnej architekturze najlepiej obrazują słowa jednego z jej ojców założycieli, Louisa Kahna: Jeśli na budowie myślisz o użyciu cegły i pytasz cegłę: »Czym chciałabyś zostać, cegło?«, cegła odpowiada: »Chciałabym zostać łukiem«. Odpowiadasz: »Cegło, przecież łuki są bardzo drogie. Zmniejszymy koszty, zastępując cię betonowym nadprożem. Co o tym sądzisz?«. Cegła powtórzy: »Chciałabym zostać łukiem«. Ten dialog ma wam ukazać, że nie ma innego sposobu budowania niż szacunek wobec materiałów, których używamy. (…) Nie ma drogi na skróty, prawda leży w szacunku wobec pojedynczych cegieł i oddaniu im należnej czci.
Należną cześć każdej pojedynczej cegle oddał Rafael Moneo w swoim Muzeum Sztuki Rzymskiej w Meridzie (il. 2-3). Trudno o przykład architektury równie szczerze traktującej materiał, równie klasycznej, a jednocześnie na wskroś współczesnej. Logika pracy cegły i jej naturalne piękno nie potrzebuje tu wspomagania jakimkolwiek innym detalem. Tak czysto, jak Moneo, nie zaspokaja „pragnień” cegły Nicolás Campodonico w swojej niezwykłej Capilla San Bernardo, zrealizowanej na argentyńskiej Pampie w miejscowości La Playosa (il. 4-6). Sklepienie i łuk wejścia podążają logicznie i pięknie za linią sił, ale cegły na balkonie zdają się trzymać stropu „ostatkiem sił”. Szkoda, że nie udało się rozwiązać tego szczegółu bez wspomagania żelbetem. W zbudowanym ze stuletniej cegły rozbiórkowej, pozbawionym jakichkolwiek mediów budynku, słońce codziennie tworzy misterium formowania się krzyża z cienia rzucanego przez dwie niestykające się ze sobą drewniane belki. Żywe i zmienne są otoczenie, materia budynku i odbywające się w nim procesy.
Nieco inaczej problem postawiony przez Louisa Kahna rozwiązuje w berlińskiej galerii Am Kupfergraben 10 (obecnie Haus Bastian – centrum edukacyjne Staatliche Museen) David Chipperfield, który stosując mur ceramiczny, godzi się na stalowe lub żelbetowe nadproża i wyraźnie je eksponuje (il. 7). Taka postawa przypomina rozwiązywanie węzła metodą Aleksandra Wielkiego. Trudno jednak odmówić Chipperfieldowi szczerości w zastosowaniu materiałów. Warstwa tynku jest tak cienka, że widać, z czego wymurowano ściany. Działa to jak laserunek w malarstwie olejnym, który tonuje, ale nie zakrywa całkowicie faktury i koloru dolnych warstw.
Budynkiem, w którym cegły użyto tradycyjnie i zgodnie z jej naturą, a jednocześnie w sposób bardzo współczesny, jest Teatr Szekspirowski w Gdańsku Renato Rizziego (il. 8-10). Cały czarny, położony na styku Starego Miasta i osiedla z lat 60., przy ruchliwym węźle komunikacyjnym, wydaje się strukturą nie z tego świata. Zanurzając się w labirynt dziedzińców, schodów i tarasów, wreszcie wchodząc do wnętrza, miałem odczucie przekraczania kolejnych kręgów wtajemniczenia. Na zewnątrz obiekt jest materiałowo niemal całkowicie homogeniczny. Czarnej cegły klinkierowej użyto konsekwentnie zarówno do budowy warstwowych ścian, jak i powierzchni poziomych dziedzińców, pochylni, schodów i tarasów. Ceglane są nadproża i parapety. Liczne uskoki murów mają pasy koronujące wykonane z cegły układanej na sztorc. Nie widać żadnych zakłócających czystość bryły obróbek blacharskich. Powierzchnie poziome ułożone są w większości w wiązaniu na sztorc „w okłos”. Mimo stosunkowo niezłego rzemiosła, wykonawcy nie udało się uniknąć błędu, jakim jest pojawianie się białych wykwitów, które w przypadku czarnego materiału są szczególnie widoczne. Przyczyn tego zjawiska może być wiele: zły skład chemiczny zaprawy, zawilgocenie ceramiki w czasie wykonywania prac murarskich, nieszczelne spoiny lub słaba wentylacja muru. Dobrze wykonany mur klinkierowy przetrwa setki lat prawie bez remontu. Oczywiście jeśli uniknie się błędów w rzemiośle. Ich naprawa, choć możliwa, jest niestety bardzo pracochłonna i kosztowna.
Kończąc rozważania na temat słów Louisa Kahna, trzeba wskazać jeszcze jedną z możliwych dróg – współistnienie cegły i betonu w ramach jednej struktury architektonicznej. Świetnie udało się to pracowni BBGK w ich Muzeum Katyńskim (il. 11-12). Barwiony beton z widocznym szalunkiem i odciskami artefaktów został tu umiejętnie połączony z oryginalnymi ceglanymi murami Cytadeli Warszawskiej, tworząc zupełnie nową jakość. Umieszczenie części eksponatów w ceramicznych sześcianach, które zdają się jeszcze ciągle utrzymywać temperaturę wypalania, czyni każdą z pamiątek jedyną, niepowtarzalną i godną uwagi. Cegła, od chwili powstania do zabudowania w murze, dotykana jest przez wiele rąk. Nie bez powodu średniowieczni budowniczowie pozostawiali na niej ślad swojej dłoni. Kryzys tradycyjnej murarki wynika dziś po części z kosztów pracy. Gaudi miał szczęście, że żył w Hiszpanii w epoce zapaści ekonomicznej i dysponował rzeszą wykwalifikowanych tanich rzemieślników. W naszych czasach nie powinien dziwić fakt, że wiele świetnych obiektów, w których zastosowano tradycyjną murarkę, można znaleźć w krajach rozwijających się, gdzie koszty robocizny są stosunkowo niskie. Do takich przykładów należą prace architektów Tran Thi Ngu Ngon i Nguyen Hai Long z Wietnamu. Ich Terra Cotta Studio, zaprojektowane w delcie rzeki Thu Bon dla jednego z najwybitniejszych wietnamskich twórców ceramiki Le Duc Ha, rozwiązuje odmienne od europejskich problemy architektoniczne (il. 13-14). Dla tej szerokości geograficznej nie ochrona cieplna, ale zacienienie, wentylacja i zapobieganie skutkom powodzi stanowią największe wyzwanie dla architekta. Ceglany sześcian (7x7x7m) ma na każdej elewacji po 36 ażurowych kwadratów w kilku wzorach perforacji. Budynek, szczególnie nocą, wygląda jak szlachetny klejnot. Wewnątrz, wzdłuż ścian, ustawiono drewniane rusztowanie, na którym eksponowane są dzieła artysty. Pośrodku stoi okrągły, kamienny stół do pracy. Podczas corocznych wylewów rzeki parter budynku zalewa woda, a rzeźby bezpiecznie spoczywają na wyższych poziomach rusztowania. Terra Cotta Studio to przykład obiektu, w którym cegła nie jest dekoracyjną okładziną, ale samą piękną konstrukcją.
Czasami można by odnieść wrażenie, że pieczołowite układanie cegły to rodzaj architektonicznego skansenu, że możliwe jest to tylko w krajach bardzo biednych albo bardzo bogatych, jako rodzaj fanaberii. Kiedy już zaczęło się wydawać, że – ze względów ekonomicznych – trzeba będzie w końcu wycofać się z murowania z drobnowymiarowych elementów ceramicznych na masową skalę, że konstrukcje szkieletowe, prefabrykaty i szalunki ślizgowe zdominują budownictwo, w sukurs cegle przyszła nowoczesna technologia, a konkretnie robotyka. Maszyny do układania bruków, w tym również z klinkieru, stosuje się już powszechnie. Najbardziej wymyślne wzory „konfekcjonowane” są automatycznie w warstwach na paletach, a potem każda z nich jest zabudowywana przez układarkę w odpowiednim miejscu na placu budowy. W przypadku robotów do prac murowych, które przechodzą z fazy doświadczalnej do szerokiego zastosowania, problem jest bardziej złożony, bo, gdy w grę wchodzi trzeci wymiar, potrzebne są bardzo precyzyjne sposoby zorientowania każdego pojedynczego elementu w przestrzeni. Niemniej rozwój automatyki i informatyki już sobie z tym poradził. Najnowsze roboty analizują model CAD-owski budynku, dobierają i przycinają materiał, pokrywają go zaprawą i niezwykle precyzyjnie zabudowują w odpowiednim miejscu w murze. I robią to w tempie kilkukrotnie szybszym od tradycyjnej trójki murarskiej. Materiał, który od setek lat dominował w krajobrazie wielu regionów, musi mieć silne konotacje kulturowe. Nie na darmo używamy pojęcia tradycja budowania.
W Holandii i Flandrii elewacja i dach z ceramiki to standard. Nikomu nie przychodzi do głowy budować inaczej. Tynk występuje tam bardzo rzadko, a popularna w Polsce tzw. metoda lekka mokra – nigdy. Racjonalni Holendrzy i Flamandowie potrafią obserwować i liczyć. Stosują trwałe materiały, by w przyszłości ograniczyć remonty. Nic dziwnego, że wiele jest tu przykładów ciekawego zastosowania ceramiki, także w obiektach wysokich. Apartamentowce Westkaai Towers 5&6 autorstwa biura Tony Fretton Architects, wybudowane w ramach rewitalizacji portu w Antwerpii, nie są jedynie bezrefleksyjnym nawiązaniem do lokalnych tradycji. Sposób artykulacji elewacji jako całości, ułożenie poszczególnych drobnych elementów, które składają się na jej strukturę, ich „praca ze światłem”, stanowią dowód na to, że po tysiącach lat w zakresie wątków ceglanych nie wszystko jeszcze wymyślono. Tradycja może i powinna być źródłem inspiracji dla nowych poszukiwań. Co się jednak dzieje, gdy takiej tradycji nie ma? W Japonii, gdzie przez wieki budowano głównie z drewna, nie wykształciło się poczucie logiki ceglanego muru. Jednak ceramiczny wątek wydaje się Japończykom atrakcyjny poprzez skojarzenia z cywilizacją Zachodu. Przemysł zareagował bardzo szybko, tworząc wykonywane z metalu okładziny, które udają mur ceglany. Otwory, często łukowe, wycinane są bez liczenia się z położeniem poszczególnych elementów wątku ceglanego. Europejczykowi wydaje się to trochę dziwne. Mieszkam i pracuję na Górnym Śląsku, często mijam śląskie ceglane familoki i hale fabryczne, i trochę żałuję, że ta tradycja budowania wygasła. Niestety, architektura jak prawie każde zjawisko kulturowe staje się coraz bardziej kosmopolityczna. Istnieją jednak potwierdzające regułę wyjątki – obiekty świetnie wpisujące się w kontekst. Na Śląsku jednym z takich budynków jest obsypana nagrodami architektonicznymi siedziba Wydziału Radia i Telewizji im K. Kieślowskiego zaprojektowana przez pracownie BAAS z Barcelony, Grupa 5 Architekci z Warszawy i Małeccy Biuro Projektowe z Katowic (il. 15-17). Usytuowana przy wąskiej ulicy Pawła, w starej zabudowie charakterystycznej dla śląskich miast, umiejętnie wchłania w swoją bryłę maleńki zabytkowy familok, tworząc z niego rodzaj architektonicznej broszki. Stało się to możliwe, ponieważ zasadnicza kubatura została zredukowana do syntetycznego kształtu, powtarzającego tektonikę i materię pierzei. Do uformowania elewacji użyto osadzonych na metalowym ruszcie ceramicznych kształtek, wypalanych w tradycyjnym piecu węglowym. Materiał zachowuje wszystkie najlepsze cechy takiego wypału, nieznaczne zróżnicowania kolorystyczne i spieki, w całości tworząc niezwykle trafne wypełnienie starej tkanki. Tylna strona budynku, wraz z nieotynkowanymi oficynami sąsiednich kamienic, budującymi nawarstwiające się plany, to kwintesencja śląskości.
Niestety, kondycji architektury nie zmienią pojedyncze przykłady. Droga wytyczona przez śląskie osiedla Nikiszowiec i Giszowiec już się skończyła. Nie da się przywrócić wygasłej tradycji, tak jak nie da się przywrócić utraconego ładu przestrzennego. Czy oznacza to brak przyszłości dla ceramiki budowlanej na Śląsku? Nie, bo nie wyjdzie ona z użycia nigdzie na świecie. Architektura stoi dziś w obliczu wielu przewartościowań. Trzeba ograniczyć koszty rozumiane całościowo jako realizacja i eksploatacja budynków. Koszty ujmowane nie tylko w kategorii ekonomicznej, ale również środowiskowej i społecznej. Trzeba projektować tak, aby można było nadać budynkom nowe życie, gdy wygaśnie funkcja, dla której powstały. Trzeba korzystać ze złóż, które się nie wyczerpią. Żaden ze znanych mi materiałów nie nadaje się do tego lepiej niż ceramika. Wystarczy jeszcze raz odkryć drzemiące w niej możliwości i połączyć z nowoczesnymi technologiami. Cegły są jak nuty. Od architekta zależy, jaka z nich powstanie muzyka.