Jeden znajduje się na malowniczej działce nad Jeziorem Zegrzyńskim, drugi – w Katowicach. Dzieli je około 300 kilometrów, kontekst, kompozycja, kształt bryły. Łączy – osoba architekta oraz idea, jaka przyświecała mu przy projektowaniu: autorska koncepcja living-garden.
To termin ukuty przez Roberta Koniecznego dla określenia nowego typu domów jednorodzinnych, których istotą jest jak najdalej posunięta integracja architektury z naturą – ich wzajemne przenikanie do tego stopnia, by zatrzeć czytelne granice wizualne i funkcjonalne. Zgodnie z tą ideą, strefa dzienna jest maksymalnie otwarta na ogród, a mieszczące część nocną piętro odseparowane od otoczenia, by zapewnić komfortowe warunki dla odpoczynku i dać mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa.
Izbica to niewielka miejscowość, pięknie położona nad Narwią, w pobliżu Jeziora Zegrzyńskiego. Obecny kształt tej i pobliskich wsi stanowi melanż starych zabudowań gospodarczych i podmiejskich daczy stawianych w różnych okresach przez warszawiaków poszukujących choćby weekendowego kontaktu z żaglami i wodą.
Zaprojektowany przez Roberta Koniecznego dom stanął na malowniczej działce na północnym brzegu rzeki. Teren wznosi się tu kilka metrów powyżej poziomu wody, dzięki czemu roztacza się z niego spektakularny widok na Narew. Waloru tego nie chciał zmarnować inwestor i nie zmarnował architekt. Parter domu tworzą dwie miękkie w obrysie bryły obłożone malowanym syberyjskim modrzewiem. „Ukryto” w nich rozmaite funkcje, między którymi toczy się salonowo- ogrodowe życie. Mniejszy segment, usytuowany bliżej wejścia na działkę, to wolno stojący garaż. Jego oddzielenie od domu i delikatne skręcenie w rzucie okazało się doskonałym zabiegiem optycznie zmniejszającym skalę głównej bryły.
Druga, większa forma mieści m.in. kuchnię i strefę bilardowo-klubową. Łączy się ona z salonem, a raczej „living- gardenem”, który od otwartej przestrzeni oddzielony jest jedynie przesuwnymi, szklanymi ścianami, a zadaszony – prostą, kubiczną bryłą części nocnej mieszczącą urządzone na hotelową modłę funkcjonalnie i prosto sypialnie. Zwrócony ku rzece dom od strony podjazdu prezentuje introwertyczne oblicze – pozbawione przeszkleń elewacje i stosunkowo niewielka strefa wejściowa mają chronić prywatność mieszkańców. Warta odnotowania jest też niezwykła konsekwencja, z jaką zrealizowana została idea architekta, począwszy od kompozycji przestrzennej, na minimalistycznych, wykonanych ze starannością detalach kończąc. Można zadać pytanie, czy taka bezkompromisowość w realizacji założonej idei jest zasadna i korzystna. W tym przypadku – tak. Ukryty za okładziną sprzęt RTV, schowane stanowisko do grilla czy prysznic, a także wiele innych schowków zdają się służyć… ciszy. Uspokojeniu wrażeń celem stworzenia optymalnych warunków obcowania z wiatrem, wodą i ogrodem.
Drugi z budynków zlokalizowany jest w willowej dzielnicy Katowic. W tym przypadku zabieg rozbicia bryły na dwa podłużne bloki, z których jeden usytuowany jest niemal równolegle do ulicy, a drugi, ułożony na nim i obrócony o 90° pozwolił świetnie osadzić dom w skali miejsca. Wykorzystany do tego celu został również spadek terenu w głąb działki. Dzięki niemu dolna kondygnacja, odsunięta od ulicy o kilka metrów, a położona w stosunku do niej o kilkadziesiąt centymetrów niżej, wydaje się niewiele wyższa od okolicznych, betonowych płotów. Po drugie – przykryta dwuspadowym dachem górna bryła widziana z sąsiednich ulic idealnie koresponduje z otaczającą zabudową.
To, co od ulicy stanowi o spokojnym, niemal tradycyjnym charakterze kompozycji, od strony ogrodu zyskuje mocny, nowoczesny wyraz. Dzieje się tak za sprawą zarówno zmiany skali elementów (wysięgnik ma tu już kilkanaście metrów długości), jak i zmiany poziomu gruntu – znajdujący się w ogrodzie obserwator stoi o kilkadziesiąt centymetrów niżej. Zabieg ten daje wrażenie większej przestronności terenu za domem. Ustawiając bryły prostopadle do siebie, architekt osiągnął dwa istotne cele: dolnym blokiem osłonił część działki od ulicy, zapewniając mieszkańcom intymność, a od strony ogrodu uzyskał nawis umożliwiający realizację głównego założenia – zadaszonego salonu będącego jednocześnie elementem ogrodu. A może odwrotnie: ogrodu, który byłby także salonem. Zaprojektowane w środkowej części nawisu szklane ściany można łatwo rozsunąć, likwidując nawet tę eteryczną granicę między wnętrzem i zewnętrzem, a zielona wykładzina pokrywająca podłogę daje iluzoryczny efekt „wchodzenia” trawnika do środka.
Tym, co łączy obie realizacje jest dbałość o detal i konsekwentne operowanie materiałami. Ściany zewnętrzne katowickiego domu, a nawet bramy garażu, oblicowane zostały cegłą, wewnętrzne zaś – pokryte białym tynkiem lub przesłonięte minimalistycznymi meblami. Tarasy dachowe i podbicie nawisu wyłożone są drewnem. Kolejnym materiałem jest polerowana stal zastosowana w miejscach, które architekt chciał nieco zdematerializować. Pokryte nią dwie żelbetowe podpory wysięgnika stają się gigantycznymi lustrami, które, odbijając otoczenie, potęgują wrażenie wielkości ogrodu. Całości dopełniają delikatne balustrady z siatki ze stali nierdzewnej oraz wykonane z niej ogrodzenie, które znika na tle budynku i zieleni. Zabiegi te mają oczywiście określony cel – konsekwentnie podkreślać pewną założoną autorską ideę, ale oceniając to z poziomu obserwatora/użytkownika trzeba powiedzieć, że tworzą po prostu nastrojową, spokojną i celową kompozycję o dobrym wyważeniu proporcji między materiałami, ich ciężarami, kolorem i teksturą.
Obie realizacje są świetnym przykładem indywidualnej uwagi, jaką architekt poświęcił na rozpoznanie lokalnych uwarunkowań przestrzennych i urbanistycznych oraz zróżnicowanych potrzeb inwestorów. Rzecz może oczywista, ale w tych obiektach zrealizowana z dużym wyczuciem, bardzo autorsko i jednocześnie niezwykle atrakcyjnie.
Dom we Wrocławiu
projekt: 2007
Ideę zapoczątkowała koncepcja domu we Wrocławiu sprzed kilku lat. Na pewnym etapie pracy miękka forma budynku miała dzielić ogród na część wschodnią i zachodnią. By je połączyć, bryła została podniesiona, a pod nią zlokalizowano przestrzeń dzienną. Stąd pomysł, by posadzką pozostała tu trawa. Dzięki chowanemu przeszkleniu living room zmienił się w living-garden.
Dom w Warszawie
projekt: 2008
Dom w Warszawie, kolejny projekt, którym rządzi ta zasada, pokazał, że jest uniwersalna i nie zależy od formy budynku.
Dom w Krakowie
projekt: 2008
W projekcie domu w Krakowie poszliśmy krok dalej. Zarówno część dzienna, jak i nocna stały się fragmentem ogrodu. Zdaliśmy sobie sprawę, że living-garden powinien opierać się zgodnym z naturą, odwiecznym trybie ludzkiego życia: dzień spędzamy na zewnątrz, a nocą chowamy się w bezpiecznym domu.
Dom w Polu
projekt: od 2012 do teraz, w trakcie realizacji
Pracując nad następnym projektem living- -garden, doszliśmy do wniosku, że nie tylko ogród może wnikać do budynku, ale także poszczególne elementy strefy dziennej mogą „rozlewać się”na ogród – tak właśnie działa realizowany dom w Polu.
Dom w Tatrach
projekt: 2015
Adaptując ideę living-garden dla domu w Tatrach, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że jest ona na tyle wszechstronna, iż można ją wpisać w każdy kontekst, nawet bardzo tradycyjny.
Osiedle we Wrocławiu
projekt: od 2011 do teraz
Sądzimy, że wkrótce przenikanie architektury z naturalnym otoczeniem może być pełniejsze: poprzez zastosowanie w części dziennej prawdziwych traw lub mchów będzie można poprawić mikroklimat wnętrza, polepszyć jakość powietrza, a w efekcie wykreować zdrowszą przestrzeń do życia. Living-Garden House to krok do tego ideału. Uzmysławia jego mieszkańcom, że są częścią większego ekosystemu.