Kraków. Miejskość odczytywana z cmentarza
Profesor Rafał Matyja pomaga czytelnikom zrozumieć Kraków. Czyni to w niestandardowy sposób, patrząc na historię miejskości odczytywaną z cmentarza Rakowickiego. Autor pisze, że nekropolia to most między światem prywatnym i publicznym. To, kto na nim spoczywa, a kogo na nim nie ma, daje obraz relacji tworzących miasto i obowiązujących w nim wartości.
Jesienią 2023 roku miałem okazję odwiedzić Rakowice w czasie Wszystkich Świętych. Odwiedzenie grobów wielkich krakowianek i krakowian okazało się być cennym doświadczeniem antropologicznym. Zadecydowało o tym między innymi dostrzeżenie na wielu pomnikach kibicowskich flag, które zatknięto jako wyraz pamięci o zmarłym piłkarzu czy działaczu sportowym. Szczególnym zaskoczeniem był fakt, że na nielicznych grobach były to flagi obu zwaśnionych drużyn – Wisły i Cracovii. Zarówno obecność flag kibicowskich na cmentarzu, jak i możliwość kibicowskiej zgody dla uniwersalnego uznania wobec kogokolwiek były dla mnie dużym zaskoczeniem. Tym samym w dwudziestą rocznicę zamieszkiwania Krakowa obraz miasta wydał mi się wciąż nie tak jasny, jak można byłoby tego oczekiwać.
Tymczasem już na pierwszych stronach książki Rafał Matyja przedstawia taką konstatację: w Krakowie jednak przyjezdny zrobi lepiej, jeżeli zachowa rezerwę, pogodzi się z pewnym poziomem „obcości”, jeżeli w miejsce prób pełnej asymilacji zbuduje w sobie powierzchowną tożsamość opartą na zamieszkaniu, a nie na zakorzenieniu. Zdecydowanie podzielam to stanowisko. Matyja pokazuje, jak pomocne w oswojeniu Krakowa może być odczytywanie takiego miejsca, jakim jest cmentarz Rakowicki. Daje niezbędne dla niego poznanie społecznej historii miasta. Pozwala również ograniczyć zdziwienie wydarzeniami ostatnich tygodni.
Konflikt między stronnictwem trwania a stronnictwem zmiany
Książka Kraków – miasto zero ukazała się bowiem w idealnym momencie. Znalazła się na księgarnianych półkach w dniu 8 kwietnia, czyli dokładnie na drugi dzień po pierwszej turze wyborów samorządowych i na dwa tygodnie przed drugą. Niemalże ilustracją dla niej stała się burzliwa dyskusja o prawie do bycia krakusem w kontekście wyborów. Kiedy Łukasz Gibała, jeden z głównych pretendentów do tronu po „carze”, rozpoczął akcję namawiania do dopisywania się do Rejestru Wyborców tych mieszkanek i mieszkańców, którzy nie są w mieście zameldowani, to niektórzy z jego przeciwników grobem dziadka na cmentarzu Rakowickim bronili swojego nadrzędnego, a wręcz wyłącznego prawa do decydowania o losach Krakowa. Z książki dowiadujemy się, jak mocno zakorzeniona i trwała jest ta wiara w znaczenie bycia tu urodzonym. To, co wydaje się pełnym zwerbalizowaniem istoty krakowskości, to słowa o tym, że Kraków to miasto, które jednocześnie żyje w kilku epokach naraz. Mimo że XX wiek był czasem istotnych zmian, to nie przeszkodził w trwałości jego przednowoczesnych i XIX-wiecznych cech. Całkowicie podzielam wrażenia Rafała Matyi o okresie PRL-u – że Kraków o nim milczy.
Autor pod koniec swoich rozważań pisze, że miasto podszyte jest konfliktem między stronnictwem trwania a stronnictwem zmiany i że ostatecznie na końcu tego sporu trudno przypomnieć sobie, co pierwotnie poróżniło przeciwników. I znów wybory prezydenta miasta były tutaj doskonałą ilustracją. Otóż straszący Kraków „zmianą” Łukasz Gibała przegrał z oskarżanym o „kontynuację” Aleksandrem Miszalski. Ten pierwszy zwyciężył przede wszystkich w nowohuckich okręgach wyborczych, czyli dla niektórych – nie w Krakowie. Książka to głębokie spojrzenie na Kraków i nieszablonowe ujęcie miasta w reportażu.