Współpracujący z projektantami lat 30. fotograf Czesław Olszewski udowadnia, iż Corbusierowska definicja architektury jako przemyślanej, bezbłędnej, wspaniałej gry brył w świetle nie jest pustosłowiem. Gorąco polecam, bo sam wpadłem w zachwyt nie tylko nad perfekcyjnością zdjęć warsztatowo nie ustępującym wirtuozerii ówczesnej awangardy, ale również nad pierwotną wizualną interpretacją domów, które mijam w stolicy od wielu lat. Niektóre z nich – dziś niemal zapomniane – jak willa przy Kieleckiej autorstwa Romualda Gutta, sfotografowane z wielu stron, rzucają na kolana. Obskurny szpital przy Litewskiej lśni sterylnością i wyposażeniem, którego dizajn można pomylić ze współczesnym. Kultowa kamienica Wedla Żórawskiego z zapraszającym wolnym parterem – po wojnie zabudowanym – oraz wyrafinowanym detalem przywołuje swoją dawną świetność. W albumie nie brakuje zdjęć znakomitych budynków zniszczonych podczas wojny, na przykład monumentalnego gmachu PKO na Marszałkowskiej autorstwa dziś prawie nieznanego Bolesława Szmidta, czy nieistniejących wnętrz, żeby przypomnieć tu olśniewające perfekcyjną elegancją hole Prudentialu Marcina Weinfelda. Budynki, jak na modernistyczne dzieła przystało, podzielono w albumie według ich funkcji. Każdy rozdział poprzedza lapidarny wstęp wprowadzający nas, jak trafnie zauważa na początku książki Marta Leśniakowska, w zapomnianą dziś cywilizację białych ścian międzywojnia.Czesław Olszewski, Warszawa Nowoczesna, Fundacja Raster 2012, str. 348
Blask modernizmu. Publikację Fundacji Raster poleca Krzysztof Mycielski
Ten pięknie wydany album to okazja, by spojrzeć na przedwojenny polski modernizm oczami jego twórców...