Spis treści
- Gościńce wielkopolskie. Kiedy je zbudowano?
- Stromy dach schodzący niemal do samej ziemi
- Zajazdy przy drodze z lat 70.: ekspresowa budowa
- Gościńce wielkopolskie. Wnętrze
- Karczmy przy drodze. Autor projektu: Jerzy Buszkiewicz
- Identyczne przydrożne zajazdy w innych regionach Polski
- Zajazdy Buszkiewicza. Zdjęcia
"Oto jeden z kilkudziesięciu wielkopolskich gościńców. Czysty, wyposażony we wszystko, co niezbędne turyście. Wybór dań obfity. Gastronomicy weszli w sojusz z plastykami. Wielkopolska niby nie pierwsza na turystycznej mapie, a jednak okazuje się, że można stworzyć atrakcje konkurencyjne nawet wobec morskich plaż, jezior i gór" - opowiada lektor w Polskiej Kronice Filmowej z kwietnia 1975. Opowiada o jednym z takich zajazdów:
Gościńce wielkopolskie. Kiedy je zbudowano?
To były lata 70. XX wieku. Zbudowano je za czasów Edwarda Gierka z inicjatywy wicewojewody Andrzeja Śliwińskiego, entuzjasty myśliwstwa i turystyki. Plan: w każdym powiecie województwa przy głównej drodze miał stanąć gościniec.
Powstało ich ponad 30 (różne źródła podają od 32 przez 33, 37 do aż 46). Rozlokowały się w Wielkopolsce, nie tylko wokół Poznania, ale i np. w Koninie, koło Gorzowa Wielkopolskiego. Ten, który zawędrował najdalej, dotarł do Kluczborka (Paleciak przy DK 11). Stały - i stoją zawsze poza miastem, w lesie, ale zawsze przy drogach - krajowych lub wojewódzkich. Ich nazwy miały nawiązywać do historii i tradycji. Był więc Wyrwidąb, Hajduczek, Zerwikaptur, Rzepicha, Tośtoki, Zapiecek, Łapigrosz, Lizawka czy Marzymięta. Wiele z nich istnieje do dziś, niektóre zniknęły, inne przebudowano. Dziś stoi ich ponad 20.
Piotr Zierke z Politechniki Poznańskiej ich budowę nazwał "próbą stymulacji rozwoju nie tylko przestrzennego, ale także gospodarczego". Rzeczywiście, czasy, w jakich powstały, to okres dynamicznego rozwoju Wielkopolski pod względem turystycznym. Weronika Bryl Weronika Bryl-Roman, autorka obszernej publikacji o wielkopolskie gościńcach pisze tak: W 1974 roku w Wielkopolsce można było mówić wręcz o skokowym rozwoju bazy noclegowej. Oprócz wspomnianych gościńców pojawiły się wówczas nowe hotele, pola kampingowe i namiotowe, ośrodki wypoczynkowe i schroniska młodzieżowe.
Zierke swej publikacji dodaje też: "Obiekty te przyczyniły się do przypomnienia oraz zachowania starodawnych zawodów i umiejętności, które odeszły w zapomnienie w erze żelbetowych budynków prefabrykowanych ery powojennej."
Stromy dach schodzący niemal do samej ziemi
Budynki te posiadały niezwykle oryginalną sylwetę architektoniczną, której charakterystycznym elementem był dach – stromy, miejscami schodzący niemal ku samemu podłożu, kryty strzechą, gontem lub dachówką (w zależności od charakteru tradycyjnej zabudowy na danym terenie). Projekt typowy nieznacznie modyfikowali architekci powiatowi, uwzględniając lokalne warunki i potrzeby - opisuje Weronika Bryl-Roman w publikacji "Wielkopolskie gościńce typowe – przykład standaryzacji i indywidualizacji w polskim pejzażu architektonicznym doby gierkowskiej".
I dodaje:
Mocna i nowoczesna w wyrazie bryła łagodzona była poprzez wykorzystanie naturalnego budulca – oprócz trzciny, także kamienia i drewna. Całość sprawiała nie tylko swojskie wrażenie, budząc skojarzenia z dawnymi karczmami, ale także urzekała spójnością i ładem – bowiem pochyłe sylwety gościńców najczęściej harmonijnie wpisywały się w otaczający krajobraz, co było jedną z ogólnych wytycznych koncepcji. Walory widokowe potraktowano priorytetowo – realizacja obiektów w malowniczym otoczeniu nie mogła przynosić uszczerbku krajobrazowi, dlatego gościńców nie planowano jedynie w oparciu o mapy – ich lokalizacja była każdorazowo poprzedzana wizją lokalną
Zajazdy przy drodze z lat 70.: ekspresowa budowa
Powstawały w ekspresowym tempie, większość została oddana do użytku wiosną 1974. Jednego dnia władze województwa otwierały uroczyście po kilka obiektów. Portal jarocinska.pl tak opisuje budowę zajazdu pod Jarocinem: Walcerek został zbudowany w rekordowym czasie siedmiu miesięcy. W przedsięwzięcie - oprócz górali - zaangażowanych zostało wielu fachowców i firm.
- Zaczęliśmy w lutym, kiedy jeszcze był śnieg, a w kwietniu mieliśmy takie tempo, że pracowaliśmy po 12 godzin - mówił jeden z budowniczych, cytowany przez portal. - Mimo dużych problemów z dostępem do materiałów w tamtych czasach, wykonawcy na budowie mieli pierwszeństwo we wszystkim. Kamień ze Strzelina za Wrocławiem na podbudowę był przywożony samochód za samochodem- wspominał.
Czytaj też:
Perfumiarnia w Poznaniu. Powstaje II etap - Kamienica
Willa Sachsa w Katowicach - restauracje w dawnym banku
Gościńce wielkopolskie. Wnętrze
W kronice filmowej określono go jako "mariaż architektów z plastykami". Wszystkie zajazdy wielkopolskie w środku były podobne, ale też nieco modyfikowane. Dominowały w nich akcenty rustykalne i nawiązujące do dawnych karczem. I tak, na parterze była przestronna sala restauracyjna z dużym ceglanym kominkiem z białą, tynkowaną „czapą”, z kamienną wykładziną na podłogach (często z tzw. złomu marmurowego) oraz meblami z litego drewna. Wystroju dopełniały stare lampy stajenne, rustykalne stoły i krzesła, baranie skóry, którymi wykładano ławy. Na ścianach dla ozdoby wieszano talerze, kubki, łyżki, chochle.
Na piętrze były pokoje hotelowe.
Karczmy przy drodze. Autor projektu: Jerzy Buszkiewicz
Ten architekt w 1973 roku zostaje Głównym Architektem Poznania. To on został poproszony o przygotowanie projektu zajazdu. Skąd akurat taki a nie inny ich wygląd? Może dlatego, że matka Buszkiewicza była Flamandką? Może stąd, że sporo podróżował po Europie, oglądał, brał udział w licznych konkursach? W Londynie pracował w biurze głównego architekta. Kiedy zaś powstawały projekty zajazdów wielkopolskich, dostał właśnie wyróżnienie za projekt ratusza w Amsterdamie i osiedla w Wiedniu.
Pewne jest, że to właśnie holenderskie dachy kryte strzechą były inspiracją dla dachów gościńców. Ale też wiadomo, że straż pożarna jeszcze przed budową zgłaszała zastrzeżenie co do takiego rozwiązania. Był plan, by kupić specjalny impregnat, ale ostatecznie nie udało się go zastosować. Z jakich powodów - do końca nie wiadomo, mówi się, że po prostu nie było można go dostać. Rzeczywiście - strzechy płonęły kilka razy. Tak było np. w przypadku zajazdu Lizawka pod Poznaniem (działa do dziś). Teraz jest tam dachówka. Spłonął też zajazd w Koszutach. Teraz i jego dach też pokryty jest dachówką. Kilka lat temu wystawiono go na sprzedaż.
Identyczne przydrożne zajazdy w innych regionach Polski
Był plan, by ideę jednakowych przydrożnych zajazdów przenieść też do innych regionów Polski. Mowa była o ówczesnych województwach łódzkim, koszalińskim, zamojskim czy szczecińskim. Dla tego ostatniego w 1975 roku przygotowano nawet projekt powtarzalny, którego autorem też był Jerzy Buszkiewicz. Ale tak się nie stało. tylko w Wielkopolsce została zrealizowana kompleksowo.
Kiedy będziecie znów w podróży przez Wielkopolskę i zatrzymacie się na chwilę odpoczynku, rozejrzyjcie się. To nie jest przypadkowy budynek.