Boeri: architekt, redaktor, polityk, kurator
Stefano Boeri, włoski architekt, zaprasza nas do swojego mieszkania. Jest to jedno z tych dziwnych spotkań, których nauczyliśmy się doświadczać podczas pandemii: zdalnie, onlajnowo, niebezpośrednio. Wyobrażam sobie pachnącą włoską kawę na stole z dizajnerską lampą, ciszę pustych ulic za oknem. Słońce wpada przez szybę i kusi, by wyjść na zewnątrz… narazić się na śmiertelne niebezpieczeństwo, jakie niesie kontakt z wirusem. W tych okolicznościach Boeri dzień po dniu zasiadał do stołu pokrytego magazynami, książkami i przedmiotami, które skłaniały go do wspomnień i refleksji o urbanistyce, architekturze, sztuce i świecie. Dzięki nim poznajemy człowieka, który kieruje pracownią projektową z oddziałami w Mediolanie, Szanghaju i Tiranie, a w swoim życiu wykładał na najbardziej prestiżowych uczelniach świata, był kuratorem triennale w Mediolanie, redaktorem czasopism o architekturze, a w pewnym momencie porzucił to wszystko, by przez parę lat spróbować swoich sił w polityce. Trudno stwierdzić, która z życiowych ról jest dla niego najważniejsza, bo żadnej nie traktuje jako celu samego w sobie.
Miasta przyszłości i kawa po włosku
Refleksja o lampie, opowieść o gigantycznym projekcie urbanistycznym, wystawa na biennale w Wenecji czy też fotografia z magazynu o wnętrzach – wszystko to tworzy spójną i konsekwentną filozofię, wizję przyszłości, do której pragnie on zmierzać, i do której subtelnie nas przekonuje, uwodząc złotymi myślami. Krótkie, pamiętnikowe wpisy, tworzone w izolacji podczas globalnej pandemii, są jak wycieczki do ciekawych miejsc, gdzie autor spotyka się z artystami, architektami, filozofami, biologami, pisarzami, fotografami, badaczami świata. Analizuje ich poglądy i przedstawia nam swoją własną drogę twórczą.Początkowo obawiałem się, że będzie to tak powszechna ostatnimi czasy autoprezentacja twórczości demiurga architektury. Tymczasem Boeri elokwentnie i ze skromnością opowiada o sobie i swoich projektach, nie pomija wstydliwych porażek i błędów. Jest świadomy katastrofy klimatycznej, zniszczenia bioróżnorodności i ludzkiej odpowiedzialności za naprawienie tego. Zawsze traktuje człowieka jako część ekosystemu, na równi ze zwierzętami, z lasami i wirusami. W małych dawkach dozuje nam myśli-lekarstwa, światopogląd w którym mając mniej próbuje robić więcej i wprowadza ruch drzew w stronę miast i ruch ludzi w stronę lasu. Widoczny na okładce „pionowy las” zasadzony na elewacji wieżowca Bosco Verticale to projekt-wizytówka, o którym kilka lat temu usłyszał cały świat. Nowy symbol Mediolanu to jednak tylko detal, mały element wielkiego projektu, do którego architekt od dekad zaprasza innych, i który skutecznie, krok po kroku, realizuje. Być może nie jest to głęboka, filozoficzna uczta. To raczej przyjemna poranna kawa po włosku. Aromatyczna esencja smaku, która gdzieś przy okazji przekazuje nam niezwykle ważne i niezmiennie aktualne treści. Warto skosztować.
Czytaj też: W Łodzi przywrócą podziemną rzekę. Projekt pierwszego etapu opracowało Konior Studio |