Przy ul. Spokojnej w Warszawie, obok cmentarza Powązkowskiego, były zakłady sanitarne, w czasie wojny – obóz przejściowy dla Żydów. Próbowałeś pokazać tę trudną historię w architekturze?
Głównym założeniem było uszanowanie zabytkowej przestrzeni – skali zabytku, różnych rodzajów cegły, z której jest wykonany, podziałów. Inne budynki na tej ulicy ignorują tę skalę. To była nasza decyzja, nie konserwatora, żeby pozostawić stary mur wejściowy.
Pracowałeś wcześniej w pracowni RAD w Hongkongu, dawniej filii OMA oraz w Grimshaw Architects. Czym różniły się te doświadczenia?
Bardzo się te pracownie różnią w podejściu. Grimshaw to biuro rzeczowe, techniczne, profesjonalne, wykorzystuje najnowocześniejsze technologie, kładzie nacisk na dokumentacje projektowe. Projekty powstają latami, z przesadną dbałością o detal, o każdą śrubkę. Z kolei w OMA/RAD akcentowano eksperymentalny i indywidualny charakter pracy. Klienci przychodzili po pomysły, a nie projekty wykonawcze. Wykonanie często było rozczarowujące. Chińczycy zatrudniali ludzi z Zachodu, głównie z USA i Europy i darzyli ich wielką estymą. Nikomu nie zależało na robieniu analiz kontekstu, nawiązywaniu do chińskiej estetyki. Taki był kaprys bogatego kraju, że chciał mieć zachodnią architekturę. Ikony.
To nie było w konflikcie z Twoimi wartościami?
Robiłem to trochę wbrew sobie. Oni nie chcieli budynków, które nawiązują do otoczenia. To była autostrada, po której pędziły te projekty, budowane potem prymitywnymi metodami. W Chinach widziałem wykop pod biurowiec, który 100 facetów robiło motykami. W Indiach, w gotowym budynku nie wykończono wnętrz dla pracowników – bo oni byli z niższej kasty, a na zewnątrz przecież nie było widać, że siedzą oni na gołym betonie. Osoby z Zachodu traktowano tam natomiast jak członków najwyższej kasty. Widziałem czasem strach w oczach ludzi z niższej kasty, bo od mojego słowa zależała ich przyszłość. To było bardzo nieprzyjemne, m.in. z tego powodu wróciłem do kraju.
Lubisz pracę w małych miejscowościach w Polsce, wśród Twoich klientów są m.in. urzędy gmin.
Wczoraj wygraliśmy projekt w Ostrowi Mazowieckiej na przekształcenie dawnej elektrowni w centrum kultury. Jest bardzo dużo dobrych tematów w małych miejscowościach, które mając dostęp do środków unijnych, starają się zbudować swoją tożsamość.
Ogłaszając przetargi. Wiele biur bojkotuje tę formułę jako fatalną dla architektury.
Pozostawienie wszystkiego losowi jest jeszcze gorsze. Powinniśmy robić jak najwięcej przetargów. Bardzo źle, że duże biura w tym nie uczestniczą, odcinają w ten sposób małe miejscowości od dobrej jakości. Uważam, że to kwestia warsztatu i profesjonalizmu. Niektóre gminy nie mogą sobie pozwolić na długotrwałą procedurę, która wiąże się z konkursem, ale tam bardzo ceni się architektów, którzy mimo wszystko starają się stworzyć coś wartościowego. Gdyby skrócić procedury konkursowe, organizowanoby więcej konkursów. Podobnie formuła przetargu musi zostać zmieniona – obecnie jakość nikomu się nie opłaca. Kryterium najniższej ceny jest bezpieczne dla urzędników, usuwa potencjalne oskarżenia o korupcję. Budynki są robione niedbale i szybko.
Unijna dyrektywa rekomenduje, by inwestycje publiczne były realizowane w technologii BIM. Vostok jest współzałożycielem organizacji, która to promuje. Przekazanie urzędnikom decyzji, jak ma powstawać projekt architektoniczny, może mieć dobre skutki?
Od urzędników będzie zależało, czy zastosują się do tej rekomendacji. Dla nich BIM jest bardzo wygodny, nie da się tam nic nagiąć, a przeglądarki są darmowe. Model BIM pokazuje budynek w skali 1:1. Nie ma wątpliwości, że BIM to lepsza jakość. Pozwala niemal całkowicie uniknąć błędów, które trudno jest wychwycić na rzucie. Gdy urzędnicy nauczą się tej technologii, architektom będzie dużo trudniej projektować.
Samo uniknięcie błędów nie prowadzi do wartościowej architektury. Czy BIM to unifikacja?
Nie uważam, że BIM zuboży architekturę. Pracuję w tej technologii od 10 lat. Korzystamy z niej przy każdym, nawet najmniejszym projekcie. System dopuszcza niestandardowe rozwiązania, trzeba mieć tylko świadomość, ile czasu zajmą i jak będą kosztowne. Pojawienie się w BIM bibliotek, które będą odzwierciedlały wszystko, co jest na rynku, z ceną, dostępnymi formatami, producentem, jak w supermarkecie, to będzie prawdziwa rewolucja.
Chcemy architektury z supermarketu?
Chcemy. Taka jest rzeczywistość. To jest tylko narzędzie, które trzeba inteligentnie stosować. Gorszym scenariuszem są budynki zrobione tylko do połowy, bo nieekonomicznie gospodarowano środkami. Plany miejscowe na lata decydują o życiu społeczności, a obecnie często przygotowywane są bez żadnej staranności czy analiz. Technologia BIM najbardziej się przysłuży urbanistyce chociażby poprzez wizualizację planów w przestrzeni. Rozmawiała Maja Mozga-Górecka
Wojciech Gawinowski architekt, od 2010 prowadzi Vostok Design w Krakowie. Pracował m.in. dla RAD/OMA ASIA w Hongkongu oraz w Grimshaw Architects w Londynie. Współzałożyciel stowarzyszenia BIM Klaster. Najważniejsze realizacje: Wydział Rzeźby ASP (Warszawa, 2016), Biurowiec ERG – przebudowa (Bieruń, 2015), Cukiernia Wadowice, lokal i pawilony mobilne (Kraków, 2015), Ośrodek Stowarzyszenia Siemacha – wnętrze (Kraków, 2012)