Nieczęsto zaglądam do albumów z malarstwem; ot czasem przy odkurzaniu otworzy się książka, która przypomni o zachwycie. Jednak jest jeden album, który od ubiegłego lata stale mi towarzyszy. To katalog z wielkiej wystawy malarstwa Wojciecha Fangora we wrocławskim Muzeum Narodowym, która odbyła się latem 2015 roku. Dodajmy, ostatniej wystawy za życia artysty. Autorem opracowania jest Stefan Szydłowski, który obok Barbary Ilkosz był kuratorem wspomnianej wystawy, stąd nie jest to tylko przypadkowy zbiór reprodukcji. Byłem na czerwcowym wernisażu i zostałem zahipnotyzowany dziełami ostatniego z wielkich polskich malarzy XX wieku.
Zamieszczona w książce reprodukcja z manifestem Fangora i Zamecznika z 1960 roku rzuca wiele światła nie tylko na rozdział twórczości związanej ze Studium przestrzeni, ale również na jego pulsujące energią prace z okresu tzw. Pozytywnej Przestrzeni Iluzyjnej. To obrazy z tego cyklu zawisły w roku 1970 na indywidualnej wystawie w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Wracając do manifestu – intryguje mnie fragment: Magia przestrzeni i jej odbiór w czasie nasuwa porównanie z muzyką. Elementy ułożone w rytmach i frazach, które przychodzą i odchodzą, mijają lecz trwają w naszej pamięci, możliwość budowania kompozycji wielowątkowej oraz wiele innych cech przypomina muzykę jako sztukę spełniającą się w czasie. Wydaje się zresztą, że badania nad stereofonią zapowiadają wprowadzenie do muzyki obok czasu również i czynnika przestrzeni.