Najważniejsze polskie budynki stulecia wybrali:
Krzysztof Ingarden, współzałożyciel biura Ingarden & Ewỳ Architekci. Wykładowca Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Konsul Honorowy Japonii w Krakowie. Autor książki Jakimi mówimy językami? Próba klasyfikacji architektury drugiej i trzeciej Rzeczpospolitej (2017)
Michał Wiśniewski, architekt i historyk sztuki, pracuje w Międzynarodowym Centrum Kultury. Współzałożyciel fundacji Instytut Architektury. Współtwórca polskiej wystawy na biennale architektury w Wenecji w 2014 roku oraz innych ekspozycji. Autor i redaktor wielu publikacji (m.in. monografii Witolda Cęckiewicza, 2015)
Zbigniew Paszkowski, architekt i urbanista, w 1990 roku założył autorską pracownię projektową APA Urbicon. Autor kilku monografii i ponad stu publikacji naukowych. Wykładowca Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego Łukasz Wojciechowski, współzałożyciel VROA Architekci, adiunkt na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. Prowadzi blog o architekturze niepokoje. wordpress.com. Autor książek Bryk do architektury (2011, 2015) i We wstecznym lusterku (2014)
Ryszard Nakonieczny, architekt i historyk architektury, adiunkt w Katedrze Teorii, Projektowania i Historii Architektury Politechniki Śląskiej. Współautor i redaktor książek Oblicza modernizmu w architekturze (2013) oraz Słynne wille Polski (2013)
Ewa Kuryłowicz, wiceprezes i generalny projektant Kuryłowicz & Associates. Kierowniczka Zakładu Projektowania i Teorii Architektury na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, a także Przewodnicząca Rady Fundacji im. Stefana Kuryłowicza. Autorka wielu publikacji naukowych, w tym książki Projektowanie uniwersalne. Udostępnienie otoczenia osobom niepełnosprawnym (1996, 2005)
Konrad Kucza-Kuczyński, współzałożyciel biura Atelier 2. Autor wielu publikacji, w tym ostatnio wydanych książek Zawód Architekt. O etyce zawodowej i moralności architektury (2015) oraz Twórcy i dzieła Warszawskiej Szkoły Architektury 1915-2015 (2017). Kierownik Zakładu Projektowania Architektoniczno- Urbanistycznego Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej
Maciej Miłobędzki, współtwórca warszawskiego biura JEMS Architekci, wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej
Grzegorz Stiasny, architekt i krytyk architektury, stały współpracownik „A-m”. Od 1994 roku partner w firmie ARÉ Stiasny/ Wacławek. Wiceprezes ZG SARP i wykładowca Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej
Monika Arczyńska, współtwórczyni gdańskiej pracowni A2P2 Architecture & Planning, stała współpracowniczka „A-m”. Wykłada na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej oraz na Uniwersytecie Gdańskim. Prowadzi blog Six Letter City
1918-1927 wybrał Krzysztof Ingarden
Architekturę polską po odzyskaniu niepodległości cechowała niezwykła różnorodność, dynamika i wielokierunkowość poszukiwań. Architekci świadomi swojej kulturotwórczej i symbolicznej roli w nowej Polsce włączyli się do aktywnego definiowania procesów modernizacyjnych i wizerunku odrodzonego państwa. Punktem odniesienia była zarówno tradycja architektury historyzującej i regionalnej, jak również rodzące się idee funkcjonalizmu i formalnego eksperymentu. Wachlarz stylistycznych tendencji był bardzo szeroki. Historyk sztuki i architekt Adam Miłobędzki komentuje ten fenomen w sposób następujący: W całym okresie międzywojennym ścieranie się tradycyjnych i postępowych prądów artystycznych powodowało w Polsce, jak i w całej Europie, rozszczepienie architektury na niespotykaną mnogość szkół i kierunków. Dynamika rozwoju tej dziedziny po pierwszej wojnie była zjawiskiem bardzo interesującym, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę problemy, z jakimi musiało zmierzyć się nowe państwo. Między innymi z powodu braku polskiego szkolnictwa architektonicznego budynki realizowano przy wielkim niedoborze profesjonalnej kadry. Jak zauważa Izabella Wisłocka, pod koniec XIX wieku przez dłuższy czas jedyną polską placówką, która kształciła budowniczych, był Wydział Budownictwa Politechniki Lwowskiej. Natomiast architekci musieli zdobywać wiedzę w szkołach artystycznych, znajdujących się w większych miastach państw zaborczych (...) w roku 1911 utworzono kurs architektoniczny na ASP w Krakowie, a w ślad za tym powołano do życia Wydział Architektury na Politechnice Lwowskiej. W roku 1915 powstał Wydział Architektury na Politechnice Warszawskiej. Pomimo wszystkich opisanych trudności i ograniczeń pierwsze dziesięciolecie po odzyskaniu niepodległości było niezwykle ważne dla rozwoju polskiej architektury. Dominująca jest jeszcze stylistyka historyzująca, jednak powoli jej znaczenie maleje. Wyraźne są próby poszukiwania stylu narodowego przez reprezentantów szkoły krakowskiej, której przedstawiciele skupieni są wokół stowarzyszenia Warsztaty Krakowskie. Pawilon Polski na paryskiej wystawie światowej w 1925 roku, będący szczytowym osiągnięciem tego nurtu, pozostaje też największym sukcesem międzynarodowym polskiej architektury okresu II RP. I cały pawilon, i poszczególne eksponaty, spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem, a jury przyznało Polsce największą liczbę nagród – sto siedemdziesiąt dwie – co w kraju uznane zostało za świadectwo żywotności i niezależności narodowej kultury – podsumowuje brytyjski badacz David Crowley. Z drugiej strony coraz wyraźniej widać wtedy w polskiej architekturze zmiany charakteryzujące się absorbowaniem idei funkcjonalizmu i modernizmu. W połowie lat 20. wokół grup Blok (1924-1926) i Praesens (1926-1929) formuje się awangardowe środowisko artystyczne. Powstają pierwsze projekty czołowych polskich konstruktywistów i funkcjonalistów – Szymona Syrkusa, Józefa Szanajcy, Romualda Gutta, Władysława Strzemińskiego, Barbary i Stanisława Brukalskich i innych, których dzieła będą tworzyły awangardę kolejnych dziesięcioleci II RP. Przedstawiony obok wybór realizacji z lat 1918-1927 ilustruje główne tendencje stylistyczne okresu oraz najlepsze wpisujące się w te nurty budynki.
1928-1937 wybrał Michał Wiśniewski
Początek drugiej dekady niepodległości zbiegł się z kilkoma ważnymi zmianami w polskiej architekturze. Przyjęta została nowa ustawa budowlana, która uregulowała kierunki rozwoju miast. Do użytku oddawano kolejne monumentalne siedziby instytucji młodego państwa. Stabilizacja pieniądza umożliwiła liczne inwestycje prywatne na rynku mieszkaniowym. Najczęściej budowano kamienice czynszowe oraz wille w typie dworu szlacheckiego. Przeważała estetyka umiarkowanego historyzmu, którą uzupełniano dekoracjami w nurcie spopularyzowanego sukcesem polskiego pokazu na wystawie światowej w Paryżu w 1925 roku rodzimego art déco. Pod koniec lat 20. święciła triumfy tzw. szkoła krakowska –- kubizująca estetyka promowana przez blisko związanych z sanacyjnym rządem artystów z Krakowa. Najmocniej wybrzmiała we wnętrzach gmachów publicznych, np. budynku Urzędu Wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego w Katowicach – największej kubaturowo realizacji dwudziestolecia. Nurt ten był także silnie obecny w architekturze pawilonów Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu w roku 1929. W podobnym duchu realizowano kamienice czynszowe, budynki publiczne, w tym świątynie, czego wyjątkowy w skali Polski przykład stanowi kościół św. Rocha w Białymstoku autorstwa Oskara Sosnowskiego (ukończony w roku 1944, ale estetycznie przynależący do dekady 1928-1937). Nowe realia polityczne zmieniły dynamikę rozwoju polskich miast. Na znaczeniu straciła Łódź oraz popadające w stagnację Lwów i Wilno (chociaż działająca we Lwowie najstarsza polska uczelnia architektoniczna zachowała swój progresywny charakter). Rozkwitła Warszawa, szybko rozwijały się także Kraków i Poznań oraz nowe miasta, m.in. Katowice i Gdynia. To tutaj najwcześniej do głosu doszedł modernizm, którego głównym rozsadnikiem był Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Już pod koniec lat 20. młodzi absolwenci stołecznej uczelni – Bohdan Lachert i Józef Szanajca oraz Barbara i Stanisław Brukalscy – wznieśli na Saskiej Kępie i Żoliborzu pierwsze w Polsce modernistyczne wille. Projektanci związani z tym środowiskiem byli także silnie zaangażowani w działalność społeczną, projektowali kolonie mieszkaniowe, np. dla Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu i Towarzystwa Osiedli Robotniczych na Kole. Modernistyczne osiedla mieszkaniowe powstawały także w innych miastach – przykładem może być galeriowiec krakowskiego samorządu przy ul. Bobrowskiego albo zespół Zakładu Pensyjnego dla Funkcjonariuszy we Lwowie. Na początku kolejnej dekady w polskie budownictwo uderzyły skutki wielkiego kryzysu. Dopiero w ostatnich latach przed wybuchem wojny koniunktura zaczęła wracać. Jej wyznacznikiem była dominacja modernizmu. W Katowicach i Warszawie wzniesiono wówczas pierwsze wysokościowce. Modernizm spod znaku warszawskiej awangardy odegrał też ważną rolę w rozwoju Gdyni, czego symbolem jest siedziba ZUS-u autorstwa Romana Piotrowskiego. Polska nowoczesność mocno zaistniała także w nowym zjawisku epoki – architekturze sportu i wypoczynku. W 1929 roku Edgar Norwerth zrealizował w Warszawie rozległy awangardowy zespół Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. Niedługo później estetyka modernizmu zawitała do uzdrowisk – Ciechocinka, Zakopanego, Krynicy-Zdroju. Ozdobą tej ostatniej pozostaje nowoczesny pensjonat Patria wzniesiony dla Jana Kiepury przez Bohdana Pniewskiego. Połączenie nowoczesności, luksusu i symboliki odrodzonego państwa chyba najsilniej wybrzmiało w Zamku Prezydenta RP – jednym z najważniejszych dzieł krakowianina Adolfa Szyszko-Bohusza.
1938-1947 wybrał Zbigniew Paszkowski
Architektura polska w latach 1938-1947 wyraźnie dzieli się na trzy podokresy i trzy obszary działania architektów – Rzeczpospolita Polska w granicach sprzed roku 1939, Polska w okresie okupacji i emigracja oraz Polska Ludowa po roku 1945. Pierwszy podokres – czas do wybuchu drugiej wojny – charakteryzuje się dojrzałością form architektonicznych i realizacjami zarówno w głównym nurcie architektury miejskiej, kontynuującymi tradycję zabudowy kwartałowej, jak i rozwiązaniami awangardowymi, funkcjonalistycznymi, urzeczywistniającymi na gruncie polskim osiągnięcia stylu międzynarodowego. Następna faza to lata drugiej wojny światowej – kontynuacja niektórych wcześniej rozpoczętych projektów, uznanych przez niemieckiego okupanta za celowe dla utwierdzenia jego władzy, oraz niezależna konspiracyjna działalność polskich architektów tworzących – zarówno w kraju, jak i na emigracji – obraz Polski, jaką trzeba będzie zbudować po odzyskaniu niepodległości. Trzecim okresem są początki odbudowy ze zniszczeń wojennych, możliwość realizacji idei wypracowanych potajemnie podczas okupacji, ale też nowych koncepcji – architektury awangardowej przywracającej narodową tożsamość, a w końcu od 1949 roku – socrealistycznej. Można tu wymienić realizację trasy W-Z, rekonstrukcje starówek w Warszawie i Gdańsku oraz inne prace porządkowe i rekonstrukcyjne w stolicy oraz w miastach Ziem Odzyskanych. Wskazanie obiektów charakterystycznych dla dekady 1938-1947 nie jest proste, bo oddanie do użytkowania wielu z nich następowało znacznie później niż proces projektowy czy rozpoczęcie budowy. Biorąc pod uwagę projektowanie i realizację, niekiedy z przerwami, w okresie tym często też trudno jest precyzyjnie określić datę „powstania budynku”. Z pierwszej przedwojennej fazy na pewno warto wskazać architekturę podnoszącą prestiż państwa w stylu monumentalnym z elementami modernizmu, np. gmachy Muzeum Narodowego i Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Ta ostatnia mieści wnętrza świadczące o wyjątkowej dbałości o detal, m.in. alabastrową klatkę schodową i wielkoprzestrzenną czytelnię. Muzeum Śląskie – obiekt wyposażony w wiele innowacyjnych rozwiązań technicznych – miał być najnowocześniejszą budowlą tego typu w Europie. Budynek dopiero co ukończony, został rozebrany, gdy tylko Polskę zajęli naziści. Krakowski Dom Plastyków to dzieło na wskroś nowoczesne – trudno uwierzyć, że powstał przed drugą wojną światową, gdyż idealnie odpowiada modernistycznej estetyce lat 60. XX wieku. Również Tor Wyścigów Konnych na Służewcu w Warszawie jest obiektem o niemal współczesnej formie, ukazującym jakość i światowe ambicje polskiej międzywojennej architektury. To ogromne założenie było w chwili oddania do użytku największym i najnowocześniejszym tego typu obiektem w Europie. Warszawski Szklany Dom o ponad stumetrowej elewacji z pasmowo umieszczonymi oknami nie wzbudza dziś takich emocji, jak w okresie kiedy powstawał. Wiele późniejszych obiektów o podobnych układach okiennych zatarło jego wyjątkowość. Rozgłos, jakim się cieszył, świadczy o tym, że z formalnego punktu widzenia wyprzedził swoją epokę. Z kolei Dom Żeglarza Polskiego, który miał pełnić funkcję centrum polskiego żeglarstwa, to jeden z najbardziej charakterystycznych i reprezentacyjnych budynków Gdyni o doskonałej lokalizacji na terenie Mola Południowego. Jest to piękny obiekt o morskiej symbolice, czerpiący wzorce formalne z architektury okrętowej. Omawiając dekadę 1938-1947, warto też przypomnieć udział Polski w światowej wystawie w Nowym Jorku w latach 1939-1940. Gdy w Europie trwała druga wojna, Polska zaprezentowała za oceanem pawilon o interesującej architekturze oraz ekspozycję o charakterze zarówno przemysłowym, jak i historyczno-politycznym.
1948-1957 wybrał Łukasz Wojciechowski
W 1949 roku Partia Komunistyczna wskazała architektom jedynie słuszne drogi rozwoju architektury w społeczeństwie socjalistycznym. Przekreślona została przez to u nas możliwość rozwoju architektury w najmniejszym choćby stopniu podobnej do schyłkowej architektury burżuazyjnej – pisała w 1950 roku „Architektura”. W oślepiającym świetle cytatów ze Stalina i relacji z sukcesów budowniczych ZSRR wyznacza się nowe zasady projektowe. Jednych architektów się miażdży (np. Kolegium Opiniodawcze SARP stwierdza, że siedziba GUS Romualda Gutta stanowi szczególnie ujemny przykład subiektywnego estetyzmu), innym przyznaje nagrody państwowe lub nawołuje do składania samokrytyki i adaptacji twórczości do obowiązujących wytycznych. Na przełomie lat 40. i 50. buduje się jeszcze z projektów wykreślonych przed narzuceniem doktryny socrealistycznej. Budynki takie, jak siedziba MKiDK Bohdana Pniewskiego, warszawski Cedet Zbigniewa Ihnatowicza i Jerzego Romańskiego czy wspomniany już GUS albo poznańskie pawilony MTP Bolesława Schmidta i Okrąglak Marka Leykama, można przypisać konwencji międzynarodowego modernizmu. Jednak sztandarową realizacją tego okresu jest warszawski plac Konstytucji – centralna część klasycyzującej Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Numer dziewiąty „Architektury” z 1952 roku otwiera zdjęcie monumentalnego założenia podczas Zlotu Młodych Przodowników Budowniczych Polski Ludowej, wychwalających Pierwszego Budowniczego Warszawy – Bolesława Bieruta. Punktem kulminacyjnym na trasie pochodu pierwszomajowego w 1951 roku stał się nieukończony jeszcze Komitet PZPR naszpikowany czerwonymi flagami i przystrojony profilem Stalina. Rytmiczne podziały symetrycznej fasady, opierającej się na masywnym cokole, okazały się dobrym tłem dla komunistycznej władzy, choć obiekt nie odbiegał formalnie od zachodnich przykładów (np. od budynków w Hawrze zaprojektowanych przez Augusteʼa Perreta). Podobnie Stadion Dziesięciolecia z ziemną widownią, przeszkloną lożą prasową i horyzontalnym pawilonem sportowym tylko „kosmetycznie” podporządkowano doktrynie. W okresie stalinowskim szczególną wagę przywiązuje się do upamiętnienia Armii Czerwonej, powstają pełne patosu założenia pomnikowo-krajobrazowe. Pokazowa architektura staje się fasadą zbrodniczego systemu – w 1954 roku, kiedy kończy się budowa reprezentacyjnego pseudobarokowego placu na lubelskim Podzamczu, w samym Zamku stalinowcy torturują i wykonują wyroki śmierci na więźniach politycznych. W kontraście do realiów, sztucznymi, niemal bajkowymi światami są wnętrza kina Muranów w Warszawie lub Domu Metalowca w Świętochłowicach. Marmury, plafony, kolumny, rzeźby, świeczniki, ceramiczne żyrandole, ręcznie kute kraty… Typowe pałace dla ludu związane z polityką propagandową. Jednak nie brakuje w tym czasie też projektów skromnych, wyważonych. Są wśród nich zespoły mieszkaniowe poza głównymi ośrodkami zainteresowania władz. Jednym z przykładów dobrego wpisania założenia w kontekst i rzeźbę terenu jest trzykondygnacyjny kwartał z zielonym wnętrzem w Ostrowcu Świętokrzyskim. Odrębność zachowuje architektura Podhala, której charakterystyczne przykłady z tego okresu to schronisko na Polanie Chochołowskiej Anny Górskiej czy Dom Turysty w Zakopanem Tadeusza Brzozy. Część architektów mimo ogromnej presji i ryzyka stawia opór stalinowskim ukazom. Jerzy Sołtan i Zbigniew Ihnatowicz po wygranym konkursie rezygnują z udziału w projektowaniu Stadionu Dziesięciolecia ze względu na konieczność podporządkowania jego koncepcji doktrynie. Realizacja „niesłusznych” projektów wymaga uporu i zmagania się z konsekwencjami. Świadczyć o tym może choćby ostatni budynek w karierze Andrzeja Frydeckiego – wrocławski wydział mechaniczny, który stanowi kontynuację jego modernistycznego dorobku jeszcze ze Lwowa.
1958-1967 wybrał Ryszard Nakonieczny
Dekada 1000-lecia państwa polskiego jest najbardziej innowacyjnym okresem w powojennej historii polskiej architektury. Nastąpił wówczas gwałtowny wybuch swobody po latach panowania restrykcyjnej doktryny realizmu socjalistycznego, którą ostatecznie potępiono na Ogólnej Naradzie Architektów w Warszawie 26-28 marca 1956 roku. Stwierdzono, że: kierunek urbanistyki i architektury w okresie lat 1949-55 był zasadniczo błędny (…) zahamowany został rozwój postępu technicznego, zdewaluowano stronę użytkową architektury, przygniatając ją pompatycznymi formami niezgodnymi z humanistycznymi założeniami socjalizmu. (…) trzeba, aby nowa architektura polska operując w sposób wynalazczy i twórczy najnowszymi osiągnięciami technicznymi była przede wszystkim humanistyczna i racjonalna. (…) Niewątpliwie ułatwi to istniejąca dziś w Polsce atmosfera twórcza i kulturalna – tak różna od złej atmosfery twórczości minionego sześciolecia. Rzeczywiście zachłyśnięto się innowacyjnymi możliwościami techniki, z użyciem której wykreowano nową barwną rzeczywistość. Niekonwencjonalne rozwiązania funkcjonalne przyobleczono w niespotykane wcześniej abstrakcyjno-ekspresyjne formy plastyczne, wynikające nie tylko z uwolnienia nieskrępowanego potencjału intelektualnego twórcy, ale i bacznej obserwacji coraz bardziej dostępnego świata zza żelaznej kurtyny. Architektom umożliwiono nawet wyjazdy zagraniczne w celach poznawczych oraz staże w renomowanych zachodnich pracowniach. Inspiracją dla wielu projektantów stał się podbój kosmosu. Odwaga i wiara w nowe możliwości zaowocowały futurystycznymi wizjami nowych struktur osiedleńczych. Powstawały założenia o nieznanym wcześniej ładunku ekspresji, kontynuujące z zasady przerwany modernizm, ale już nie w przedwojennej neutralnej i kosmopolitycznej konwencji białych pudełek, lecz unikatowych rozwiązań, w których nacisk kładziono na stronę formalną dzieła (co w końcu spowodowało upadek funkcjonalizmu jako idei). W dziedzinie przekryć pojawiły się rozwiązania rzeźbiarskie o egzotycznych kształtach – konoidy i fałdy przypominające skrzydła, kapelusze albo poderwane do lotu dywany. Historyk sztuki Maria Poprzęcka nazwała je kwiatami PRL-u. Gładkie ściany ustąpiły miejsca fakturowym reliefom z betonowymi odciskami szalunku, by szczerze ukazać naturę materiałów. Otwory okienne na elewacjach rozgrywano z pomocą wzorzystych motywów niczym trójwymiarowe kobierce lub tkaniny o geometryczno-organicznych dekoracjach. W wielu przypadkach sztuki plastyczne zaznaczyły swój silny udział w kreowaniu dzieła architektonicznego. Ważną rolę odegrali wówczas w polskiej architekturze wybitni konstruktorzy – Wacław Zalewski, Andrzej Żórawski, Franciszek Klimek i wielu innych, bez których nie udałoby się zrealizować tak śmiałych wizji. Była to dekada radości i optymizmu oraz wiary w postęp, która wydała na świat niezwykle ekspresyjne i zarazem egzotyczne „perły epoki PRL-u”. Tamtej odwagi chyba nam dzisiaj brak.
1968-1977 wybrała Ewa Kuryłowicz
Lata 1968-1977 to okres tzw. socmodernizmu. To też czas moich studiów architektonicznych na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej (1972-1977). Miałam szczęście osobiście kontaktować się z wieloma autorami wybranych tu budynków jako moimi profesorami. Śledziłam też z uwagą wydarzenia na bardzo wtedy zintegrowanej scenie architektonicznej opisywane przez miesięcznik „Architektura”, jak również przez prasę i pisma poświęcone kulturze. Architekci odcięci od normalnych kontaktów z Zachodem zmagali się z różnego rodzaju niedoborami i ograniczeniami. Królowała prefabrykacja z myślą importowaną ze Wschodu, wszelkie ważniejsze publiczne inwestycje wynikały z decyzji politycznych na szczeblu centralnym. Okres ten jednak nakłada się też na tzw. boom kościelny (1975-1990), kiedy to, pomimo wielu politycznych barier, powstawały czasem niezwykle interesujące budowle. Prawda Mistrza Leonardo da Vinci, że siła rodzi się z przymusu, a umiera z wolności, potwierdza się i tu. Wybrane przez mnie budynki pokazują, że marzenia i determinacja potrafią wygrywać, pomimo poważnych przeciwności. Chciałabym, aby lista ta była dłuższa, skoro jednak musi to być tylko 10 obiektów, to te wskazane należą do kategorii znaczących i reprezentują rozmaitą typologię funkcjonalną. W moim zestawieniu znalazły się obiekty mieszkaniowe XL – wrocławskie osiedle na placu Grunwaldzkim Jadwigi Grabowskiej- Hawrylak i warszawski Przyczółek Grochowski Zofii i Oskara Hansenów, a w rozmiarze XS – dom własny w Zalesiu Dolnym architekta Jana Szpakowicza. „Mieszkaniówka” to w opinii wielu architektura krępująca wolność i swobodę twórczą, gdzie projektowanie przypomina trochę – jak twierdzą – rozwiązywanie krzyżówek… Jeśli dodamy do tego ówczesne wymogi politycznotechnologiczne i nieomal skoszarowany system pracy architektów w państwowych i spółdzielczych biurach, ponadczasowe osiągnięcia architektoniczne, jakimi są wymienione dwa osiedla, budzą podziw. Jak oni tego dokonali? Dom Jana Szpakowicza, na tle zagęszczenia projektowanej w tamtych latach substancji mieszkaniowej, wiecznego szumu i tłoku w miejskich osiedlach był ożywczym odreagowaniem, w dodatku w formule osobistej i nieoczywistej. Las – żywy element przestrzeni zamieszkiwania – w mało którym projekcie na świecie został aż tak „zaproszony” do architektury. Dom ten był od momentu powstania dla nas, podówczas studentów architektury, rewelacją. Jak słyszę, także i nowe pokolenia odkrywają go na nowo. Mając świadomość, że wiele obiektów z mojej listy funkcjonuje już powszechnie jako uznane ikony, w tym krótkim uzasadnieniu wyboru pragnę zwrócić uwagę jeszcze na pozycje nie tak bardzo popularne, a dla analizowanego okresu i dla polskiej architektury charakterystyczne: budynek ASP w Łodzi, stanowiący interesujący przykład indywidualnej prefabrykacji i nowatorskiego zastosowania konstrukcji stalowej; pawilon SARP przy pałacu Zamoyskich w Warszawie i Ośrodek Obliczeniowy ZETO, również w stolicy. Zwłaszcza te dwa ostatnie są przykładem pięknego modernizmu i dowodem, że w rękach architektów-artystów nurt ten miał w Polsce swoją wyrazistą, ponadczasową odmianę.
1978-1987 wybrał Konrad Kucza-Kuczyński
Dekada 1978-1987 była nasycona wydarzeniami, momentami dramatyczna. Granica roku 1978 kojarzy się z kryzysem epoki Gierka, przerwanej wybuchem Solidarności w roku 1980. Środowisko architektów brało udział w tych wydarzeniach, między innymi organizując I Ogólnopolską Naradę Architektów i XIV Kongres UIA. Stan wojenny przetrwaliśmy za sprawą statusu SARP jako stowarzyszenia wyższej użyteczności publicznej, a moralnie dzięki opowiedzeniu się architektów po stronie opozycji. Symbolem stała się odwaga i rozwaga Prezesa SARP Zbyszka Zawistowskiego i zakończony więzieniem opór Czesława Bieleckiego. Gdańska II Narada Architektów w 1984 roku zwiastowała już oczekiwany przełom 1989 roku. Cały ten okres charakteryzuje zapaść technologiczna i finansowa w sferze architektury. Jeśli znajdujemy w tej dekadzie dzieła wartościowe, są one wynikiem zaangażowania jednostek lub instytucji spoza układu władzy. Powstają unikatowe domy jednorodzinne, spółdzielcza zabudowa wielorodzinna, nieliczne przykłady architektury użyteczności publicznej. Ale zapamiętywalnym zjawiskiem tego czasu jest architektura kościołów. Była to reakcja, ustępstwo słabnących władz wobec nacisków wiernych. Ukończenie Ursynowa Północnego w 1978 roku dało wyraz poszukiwaniom nowej filozofii osiedli mieszkaniowych przez młody zespół pod kierunkiem Marka Budzyńskiego. Echa idei Hansena wskazały drogę ucieczki od aspołecznych blokowisk PRL-u, nawet gdy ówczesne bloki powstawały z niezdarnych klocków z fabryk domów. W 1978 roku – po nowatorskiej ramie „H” z trójwymiarowymi prefabrykatami balkonów warszawskiego Służewa nad Dolinką i po budynku na Koziej – Henryk Dąbrowski, Jerzy Kuźmienko, Janusz Nowak i Piotr Sembrat pokazali swoje dzieło w spektakularnym rejonie Krakowskiego Przedmieścia. Przy ulicy Karowej powstała odważna, wyrazista fasada plomby mieszkaniowej. W czasach zapaści architektury użyteczności publicznej zaskoczeniem była w 1979 roku organiczna rzeźba Teatru Muzycznego w Gdyni. Pierwszym budynkiem wysokim, mającym zmniejszać znaczenie PKiN, stał się realizowany w latach 1977-1991 hotel Marriott. Przez swoją modernistyczną prostotę i swoistą elegancję prezentował nowy sposób zabudowy śródmieścia stolicy. Dzisiaj potwierdza te cechy poprzez sąsiedztwo pretensjonalnego i astrukturalnego pomnika Libeskinda. W numerze „Architektury” 1/81, poświęconym budynkom sakralnym, kilka projektów kościołów zapowiadało nowy czas tej architektury. Wśród nich była zgeometryzowana rygorystycznie świątynia św. Jadwigi Królowej na krakowskiej Krowodrzy. Stała się wydarzeniem, jedną z pierwszych udanych prób zastosowania betonu architektonicznego, również we wnętrzach wzbogaconych wybitnymi dziełami sztuki. Prezentowany w tym samym numerze kościół Świętego Ducha w Tychach, autorstwa Stanisława Niemczyka, zaskoczył nowatorstwem odważnej formy symbolicznego namiotu, a przede wszystkim konsekwentnym, w duchu Vaticanum II, układem przestrzeni liturgicznej. Znakomite dopełnienie wnętrza stanowi monumentalne malarstwo Jerzego Nowosielskiego. Do dzisiaj to najbliższy zasadom posoborowego układu liturgicznego kościół w Polsce. Prawie pomnikiem, z racji wtopienia w jego strukturę postrzelanej ściany i potrzaskanych kolumn – świadków Getta i Powstania, jest podniesiony z ruin kościół Miłosierdzia Bożego na Żytniej w Warszawie. Unikatowy był sposób jego projektowania przez połączone zespoły społecznego konkursu-seminarium w 1978 roku. Wartość pozaarchitektoniczną tego miejsca w stanie wojennym, stanowiła jego aktywność jako jednego z centrów warszawskiej kultury niezależnej. Architektura postmodernistyczna weszła do Polski przede wszystkim za sprawą nowych kościołów. Świątynia Niepokalanego Serca Marii w podwarszawskim Śródborowie udanie zintegrowała symbolikę chrześcijaństwa z językiem willowej architektury w typie „świdermajer” pasma otwockiego. To postmodernistyczny majstersztyk doświadczonych mistrzów modernizmu. Postmodernizm może być skromny, umiarkowany, w duchu tożsamości sąsiadującego zespołu klasztornego. Takie założenia przyświecały autorom kościoła Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie. Wzmocnienie małopolskiej symboliki miejsca i prostoty stanowi struktura przekrycia, dzieło podhalańskich cieśli. Ursynowski kościół Wniebowstąpienia stał się z kolei początkiem konsekwentnego, osobistego języka architektury Marka Budzyńskiego – sprawdzianem przed późniejszym Sądem Najwyższym, BUW i Operą Podlaską. Sakralne dopełnienie Ursynowa Północnego zostało w pełni zaakceptowane przez jego mieszkańców. Nie wszystkie nowe kościoły to spotkało.
1988-1997 wybrał Maciej Miłobędzki
Pierwsze potransformacyjne dziesięciolecie nie było zbyt udanym czasem dla architektury w Polsce. Był to okres przejściowy, w którym formy uprawiania zawodu okazywały się obciążone nawykami mijającej epoki lub dawały się poznać w niewyszukanej, rynkowej odsłonie. Poszukiwania wernakularnej, „tożsamościowej” architektury wczesnych lat 80., w jej romantycznej, kameralnej wersji, nie odnajdowały się w nowej inwestycyjnej rzeczywistości, ulegając najczęściej dość wulgarnej komercjalizacji. Wielkie komercyjne i publiczne projekty – wynik pierwszych w epoce przemian i konkursów architektonicznych – dopiero powstawały. Ich realizacje rozpoczynały już jednak następną dekadę. Omawiany okres odznacza się intensywnym importem technologii, materiałów, architektów, deweloperów. Przyjezdni, względnie „powracający” architekci, proponowali nowe standardy i techniki budowania, sporadycznie jednak podejmowali próby własnej interpretacji trendów tamtego czasu. Nowi inwestorzy zainteresowani byli szybką realizacją przedsięwzięć nastawionych na błyskawiczny zwrot kapitału, przy okazji upłynniając na naszym rynku całkiem już „przechodzone” w Europie produkty budowlane: wielobarwne aluminiowe profile i panele elewacyjne, barwione lustrzane szkło, rozmaite laminaty, plastikowe sidingi i okna. Wygłodniali architekci rzucili się na nie bez umiaru. W tym importowanym budownictwie mieszały się bardzo różne estetyczne wzorniki. Charakterystycznym przykładem jest warszawski biurowiec Curtis Plaza z symetryczną schodkową fasadą obleczoną lakierowaną blachą i niebieskim lustrzanym szkłem. Nieco bardziej ambitną stołeczną realizacją biurową był Kolmex, odznaczający się utrzymaną w manierze dekonstruktywistycznej dynamiczną kompozycją różnie potraktowanych płaszczyzn elewacji. Wśród budowli zagranicznej proweniencji wyjątkową architektoniczną formułą wyróżniało się Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie projektu Araty Isozakiego i Krzysztofa Ingardena, operujące bardzo ekspresyjną, homogeniczną strukturą falujących dachów o drewnianej konstrukcji i jednorodną fakturą kamiennych murów. Osobliwościom z importu towarzyszyły nieliczne, skrajnie indywidualistyczne realizacje architektów poszukujących własnych, na ogół postmodernistycznych form wyrazu. Do najbardziej charakterystycznych należy klasztor zmartwychwstańców w Krakowie projektu Dariusza Kozłowskiego czy osobliwe w swej niepohamowanej, barwnej, krzykliwej dekonstruktywistycznej ekspresji wrocławskie realizacje Wojciecha Jarząbka, o którego Solpol stoczono niedawno batalię, broniąc go przed rozebraniem. Na uwagę zasługuje też Dom Pomocy Społecznej im. św. Brata Alberta na Pradze w Warszawie, w którego surowym ceglanym masywie zastosowano typowe elementy postmodernistycznego decorum, łącząc je z iście kahnowskimi: koncepcją ściany opakowanej w „ruiny”, detalami łuków ceglanych zestawionych z monumentalnymi walcowatymi formami i zaoblonymi balkonami. Wśród obiektów małej skali można wymienić dom zaprojektowany przez Czesława Bieleckiego dla profesora Wojciecha Włodarczyka, jeden z nielicznych udanych przykładów krytycznego regionalizmu. Inny „transhistoryczny” obiekt – cerkiew w Białym Borze jest niezwykłą próbą interpretacji tradycyjnego wzorca prawosławnej świątyni, przykładem współpracy wybitnego artysty z architektem. Pierwsza dekada transformacji ustrojowej to czas formowania się wielu znanych biur architektonicznych. Pracownia Kuryłowicz & Associates dała o sobie znać kilkoma projektami małej i średniej skali (m.in. Hector i Fuji). JEMS Architekci zrealizowali kameralne osiedle na Starym Żoliborzu w Warszawie, którego pierwotne, nieco sizowskie detale okien zostały ostatecznie gęsto podzielone plastikowymi profilami – najbardziej „inwazyjnym” produktem epoki. Osiedle, wielokrotnie nagradzane, było jedną z pierwszych realizacji odwołujących się do tradycji przedwojennego warszawskiego modernizmu.
1998-2007 wybrał Grzegorz Stiasny
Architektura polska na przełomie wieków krzepła artystycznie i powoli szykowała do wielkiego skoku w światowość. Od 2007 roku inwestorzy publiczni mogli korzystać z funduszu spójności Unii Europejskiej. Dzięki takiej finansowej kroplówce w kolejnych latach realizowano filharmonie i muzea, o których w początkach XXI wieku nawet nam się nie śniło. Koniec XX stulecia przyniósł ostateczne wypalenie się estetyki postmodernistycznej. Jej łabędzim śpiewem była realizacja Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Polskie próby architektury dekonstruktywistycznej zwieńczyła budowa domu pogrzebowego na cmentarzu Batowickim w Krakowie. Budynek ukończono w tym samym roku, co opus magnum tego krótkotrwałego trendu – Muzeum Żydowskie w Berlinie. W zgodzie z wolnorynkowymi przemianami gospodarczymi architektoniczne emocje w końcu zeszłego wieku rozbudzały siedziby instytucji finansowych. Przykładem niech będzie bankowy budynek z Bydgoszczy o formach nawiązujących do nadrzecznych spichlerzy i powiększonych do monstrualnych rozmiarów… skarbonek. Warszawska siedziba Giełdy Papierów Wartościowych to istny pałac dla państwowej spółki. Nie było jeszcze wówczas mowy o logice „taniego państwa”. W tamtych latach nawet komercyjne biurowce operowały ciekawymi rzeźbiarskimi formami i pełne były wyszukanych detali. Prym wiodła tu pracownia Stefana Kuryłowicza – wizjonera polskiej architektury przełomu wieków. Pokazał on, że równie ważna jak artystyczna strona architektury jest twarda wolnorynkowa gra i budowa silnej pozycji biura. O miano liderów rynku z APA Kuryłowicz ścigała się spółka JEMS Architekci. W 2001 roku Kuryłowicz ukończył budowę wielkiego, znaczącego architektonicznie biurowca Focus- Filtrowa. Rok później otwarto wyszukaną siedzibę korporacji medialnej Agora projektu JEMS. Do spektakularnego pojedynku gigantów doszło w 2006 roku, gdy obie spółki starły się w publicznym konkursie na budynek wydziałów filologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Stefan Kuryłowicz mógł ogłosić się wówczas numerem jeden. Pierwsze lata XXI wieku to też czas wydajnej technicznie i ciekawej wizualnie, komercyjnej architektury „produktowej”, bo często opartej na produktach i systemach globalizującego się przemysłu budowlanego. Oferował on niczym półki supermarketu gotowe rozwiązania do montażu, wypierające tradycyjne rzemiosło. Pojawiały się też zalążki nowych trendów. Wartość krajobrazu w pole architektonicznego dyskursu wnosiło wielkie rzeźbiarsko-architektoniczne upamiętnienie Obozu Zagłady w Bełżcu. To największy do dziś pomnik, jaki nowa Polska (z pomocą finansową amerykańskich fundacji) dała żydowskim ofiarom wojny. Znaczenie lokalności kreatywnie przywrócił Przemo Łukasik, realizując własny, śląski dom bezpośrednio „na kopalni”. Wykorzystał intrygującą industrialną konstrukcję niczym artystyczny ready-made. Polska bogaciła się, a klasa średnia wybierała się w życiową podróż ku nowemu hedonizmowi. Lajfstajlowożurnalowe wille-anagramy zaczął wznosić dla niej Robert Konieczny. A oprócz domu wypadało też mieć wakacyjne lokum, gdzieś w zimowej lub letniej stolicy Polski...
2008-2018 wybrała Monika Arczyńska
Kiedy redakcja poprosiła mnie o wybór 10 najważniejszych polskich realizacji ostatniej dekady, zapytałam, co znaczy „polskich”. Z jednej strony za stuprocentowo polskie można by uznać zlokalizowane w granicach kraju obiekty projektantów, którzy w Polsce studiowali, zdobywali doświadczenie i tu prowadzą biura. Wielu z nich część swojej edukacyjnej lub zawodowej drogi przeszło jednak zagranicą, a z kolei we wszystkie realizowane w kraju projekty zagranicznych biur zaangażowani byli także lokalni partnerzy. Postanowiłam skoncentrować się więc na twórczości pracowni, które prowadzą tu działalność, chociaż to obiekty architektów spoza Polski takie, jak Filharmonia Szczecińska czy Teatr Szekspirowski, pozostaną symbolami architektonicznej rewolucji ostatniej dekady. Rozpoczęły ją jednak projekty polskich biur, m.in. katowicki budynek CINiBA, który udowodnił, że „da się” realizować u nas architekturę wysokiej klasy, a za sprawą odzewu, jaki spowodował w branżowych mediach, oczy świata zwróciły się w stronę naszego kraju. Ten sukces powtórzyły później obiekty Strefy Kultury, stąd wyróżnienie Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Chociaż to duże wysokobudżetowe inwestycje są najbardziej wyrazistym symbolem architektonicznej rewolucji dekady, ważne zmiany można dostrzec w mniejszej skali. Projektantom zabudowy rynku w Naramowicach udało się pokazać, że istnieje alternatywa dla postmodernistycznego pastiszu tam, gdzie założenia planistyczne odwołują się do historii. Służewski Dom Kultury, realizacja konsorcjum młodych pracowni, stanowi zapowiedź pokoleniowego „natarcia”, bo dzięki konkursom otrzymują one coraz ciekawsze zlecenia, a miasta i gminy – świetne obiekty. To także dowód, że łączenie sił przynosi efekty, a zwłaszcza wśród młodych pracowni widać elastyczność i otwartość na współpracę nie tylko z innymi biurami, ale i profesjami. Tę współpracę można też dostrzec w przypadku nowych przestrzeni publicznych, których projektowanie traktowano wcześniej jako zadanie infrastrukturalne. Nagle niepozorne w skali projekty stref przyjaznych pieszym rozpoczęły prawdziwą miejską rewolucję. Woonerfy przywróciły łódzkiemu śródmieściu dawną popularność, utraconą m.in. za sprawą kompleksu Manufaktura, wpływając też na sposób myślenia o miejskiej przestrzeni w innych miastach. Co prawda powielanie takich pomysłów na zasadzie kopiuj-wklej miewa więcej wspólnego z chwilowym trendem niż refleksją nad komfortem i bezpieczeństwem pieszych, ale dyskusja o przestrzeni miejskiej trwa. Podobnie w skali kraju zadziałała modernizacja obszarów nadrzecznych – nowe realizacje pociągały za sobą następne. Nowe bulwary zrealizowały Warszawa i Wrocław. Gdańsk doczekał się pieszej trasy dookoła Wyspy Spichrzów, a w planach jest przekształcenie strefy nadrzecznej w Toruniu. Czasem zamiast wielomilionowej inwestycji wystarczyło jednak niskobudżetowe utwardzenie nadrzecznej trasy, stąd obecność na liście ścieżki rekreacyjnej w Warszawie. Zróżnicowana skala działań charakteryzuje także mieszkalnictwo. Nowością są m.in. alternatywne sposoby rozwijania zasobu mieszkaniowego (kooperatywy Nowych Żernik we Wrocławiu), powrót do zapomnianej prefabrykacji (Sprzeczna 4 w Warszawie) czy radykalny dom-manifest (Arka Koniecznego). Podsumowując ostatnie dziesięciolecie, nie można zignorować dyskusji na temat powojennego architektonicznego dziedzictwa. Po latach wyburzeń lub pseudomodernizacji, niszczących charakter wielu obiektów, nareszcie poddawane są one odnowie i obejmowane ochroną. Do najważniejszych działań należą renowacja katowickiego Spodka, gdańskiej hali Olivia i poznańskiego Okrąglaka, a także plany przeniesienia rozebranego stołecznego pawilonu Emilia i adaptacji hotelu Cracovia na muzeum. Wybrałam jednak modernizację wrocławskich Sedesowców, dowód na to, że tego typu odnowę można przeprowadzić nawet tam, gdzie duża skala i rozdrobniona własność utrudniają spójne działania projektowe.