Architektura MuratorKrytykaWola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód

Wola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód

W krajobrazie warszawskiej Woli dominowały niegdyś wiatraki, browary i cegielnie, w międzywojniu pojawił się ciężki przemysł. Najbliższa centrum część tej dzielnicy, zwana Dzikim Zachodem, od dwudziestu lat przechodzi dynamiczną przemianę. Robotnicze kwartały zamieniają się w zagłębie „białych kołnierzyków”, a obiekty poprzemysłowe są burzone na ogromną skalę. Ale Dziki Zachód to nie tylko największy w Polsce plac wyburzeń. To też największy plac budowy. Jakie miasto rodzi się tu i teraz, na naszych oczach, zastanawia się Grzegorz Stiasny.

Wola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód
Warszawska Wola, widok w stronę ronda Daszyńskiego. Po lewej wieżowiec Warsaw Spire w budowie, na pierwszym planie biurowce zbudowane na terenie kiedyś zajmowanym przez Zakłady Róży Luksemburg. Fot.: Marcin Czechowicz

Zła sława

Laureat literackiej Nagrody Nobla z 1978 roku Isaac Beshevis Singer dzieciństwo spędził w okolicach warszawskiej ulicy Chłodnej – to tędy zimne wiatry ze wschodu ciągnęły przez całe miasto. Ulica ta była wówczas główną arterią wyprowadzającą ruch ze śródmieścia w kierunku zachodnim, na Poznań i dalej w stronę Europy. Tu było źródło jego literackiej weny, centrum wszechświata jego twórczości – z ruderami, rynsztokami, pełnymi żydowskiej biedy, żebraków i upadłych kobiet (Agata Tuszyńska, Singer. Pejzaże pamięci). Złą sławę okolicy, którą rządził przywoływany w twórczości noblisty, Ślepy Icek – właściciel kilku burdeli i zręczny nożownik – starał się przesłaniać tuzin żydowskich domów modlitwy i sierociniec prowadzony przez Janusza Korczaka.

Brama do getta

Przy Żelaznej na posesji pod numerem 63 pod koniec XIX wieku mieściła się fabryka maszyn, a następnie rur kanalizacyjnych i wodociągowych. Od strony ulicy prowadziła do niej zachowana do dziś ozdobna brama. W 1940 roku, gdy utworzone zostało getto, w miejscu tym ulokowano jedną z jego bram. Na zdjęciu z 1940 roku widać bramę, kawałek muru i charakterystyczną, ślepą południową ścianę kamienicy pod numerem 65.

Dziś to miejsce stanowi jedną z bardzo niewielu pamiątek materii budowlanej warszawskiego getta. Po wojnie kamienica przy Żelaznej 65 została przejęta przez miejski kwaterunek. Nigdy nie remontowana, w tragicznym stanie technicznym, utrzymała lokatorów do początku lat 90. Wtedy też kompleks z zabudowaniami fabrycznymi i bramą został wpisany do rejestru zabytków.

W 1999 roku zabudowania fabryczki częściowo spłonęły, podpalone przez koczujących w niej bezdomnych. W styczniu 2004 roku pod naporem śniegu zawalił się dach i część stropów kamienicy. W 2008 roku właścicielem terenu została spółka deweloperska, która otynkowała i odmalowała zabytkową bramę, wyburzyła w całości zawaloną w połowie zabytkową kamienicę i dla terenu przy skrzyżowaniu Grzybowskiej i Żelaznej uzyskała pozwolenie na budowę biurowej wieży sięgającej 120 metrów wysokości.

Miasto na wyspach

Miasto na wyspach to film dokumentalny z roku 1958 w reżyserii Jana Dmowskiego i Bohdana Kosińskiego (dostępny w serwisie youtube). Przedstawia warszawską Wolę jako pusty, nieodbudowany obszar, mimo że od wojny upłynęło kilkanaście lat. Nowe osiedla wznoszą się gdzieś w tle, hen na krańcach miasta. Chatka, sklecona z pozostałości po nieistniejącej kamienicy, wydaje się na pierwszy rzut pustką.

Kamera filmuje pojedyncze sylwetki pośród ruin. Logice działań dawnych planistów stolicy przeciwstawiono brak logiki w poczynaniach jej nowych budowniczych. Komentarz jedynie podkreśla to, co zostało pokazane na filmie: Kamera filmowa nie polemizuje z nikim odpowiedzialnym za politykę urbanistyczną Warszawy. Kamera wątpi w tę politykę i w tę odpowiedzialność. Kamera utrwala na taśmie filmowej obraz.

Komunistyczna reklama

Po wojnie teren z grubsza uprzątnięto i przestano się nim interesować na lata. Mieszkańcy szybko ochrzcili go Dzikim Zachodem, bo znajdował się zaraz na zachód od Pałacu Kultury i Nauki.

Wróciła zła sława tego miejsca sprzed pierwszej wojny światowej. Przywołuje ją na kartach Złego Leopold Tyrmand. Czytelnicy tej arcywarszawskiej prozy podążają do ciemnej strony miasta, słynącej z ostańców przedwojennej zabudowy, ciemnych podwórek, śmierdzących uryną bram i niezabudowanych placów. Tam, przy Krochmalnej, Żelaznej, Wroniej, w szkieletach przedwojennych kamienic, załatwiano mroczne interesy warszawskiego półświatka.

Nowe inwestycje, na większą skalę, pojawiły się na Woli dopiero ćwierć wieku po zakończeniu drugiej wojny światowej. W bliższej śródmieściu części zbudowano 19 niemal identycznych potężnych 15-piętrowych bloków mieszczących po 300-420 mieszkań każdy. Przeważały lokale bardzo małe, często z ciemnymi kuchniami (osiedle Za Żelazna Bramą, proj.: Jerzy Czyż, Jan Furman, Andrzej Skopiński, 1965-1972).

Tereny zaraz za krańcem sięgającego ulicy Żelaznej osiedla przeznaczono do intensywnej industrializacji na wzór sowiecki. W latach 70. XX wieku wzniesiono tam kilka kompleksów przemysłowych o późnomodernistycznej stylistyce w rozbudowywanych i nowo tworzonych kombinatach ochrzczonych imionami działaczy robotniczych: Waryńskiego, Kasprzaka, Nowotki, itp. Ich płaskie fasady często pokrywano nie jak dziś wielkoformatowymi reklamami, lecz jeszcze większymi płachtami propagandowymi w dominującym kolorze czerwonym.

W produkcję tych specyficznych dzieł sztuki angażowani byli ówcześni artyści skupieni wokół państwowych Pracowni Sztuk Plastycznych. Monopolistyczne przedsiębiorstwo, odpowiadające za propagandę wizualną w PRL-u, było producentem większości propagandowych billboardów i miało ogromny wpływ na wygląd warszawskich ulic.

Do naszych czasów nie przetrwał żaden z tych kłujących w oczy wytworów, tak jak żaden z kombinatów przemysłowych nie przetrzymał trudnych czasów kapitalizmu. Po halach i towarzyszących fabrykom biurowym blokom administracyjnym pozostały znów zionące pustką przestrzenie.

Wola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód
Fragment kamienicy przy ul. Łuckiej. Fot.: Marcin Czechowicz

Instytut Pamięci Narodowej

Do niedawna siedziba IPN mieściła się w 12-piętrowym biurowcu, należącym kiedyś do kompleksu centrali dystrybucyjnej przedsiębiorstwa Ruch zaopatrującego w okresie PRL-u społeczeństwo w prasę. Zespół zabudowy przy ulicy Towarowej powstał w połowie lat 70. Instytut Pamięci Narodowej wprowadził się tu w 2002 roku. W ramach remontu i adaptacji za kilkanaście milionów złotych narodowa instytucja ociepliła i „upiększyła” fasadę rzędami aluminiowych półrur.

W 2010 roku Ruch sprywatyzowano. W związku z tym zażądał on od państwowego najemcy zapłaty zaległego czynszu – kilkudziesięciu milionów złotych, a w 2012 roku wystawił budynek z atrakcyjnie położoną tuż przy przyszłej stacji metra działką na sprzedaż. Nieruchomość nabyła światowa spółka dewelopersko-budowlana. IPN stracił swoją siedzibę i w 2013 roku opuścił budynek.

Opozycyjni politycy potraktowali całą historię jako rządowy odwet za działalność instytutu, czyli lustrację i ujawnianie akt dawnej bezpieki. W 2014 roku kompleks został zrównany z ziemią, a nowy właściciel – firmy związane z korporacją Skanska – przygotował projekt wielkiego kompleksu biurowego z dominantą sięgającą wysokości 140 metrów, na której stanąć mają jeszcze 40-metrowe maszty wieńczące.

Jednak od kilku miesięcy ruch na działce zamarł. Plotka głosi, że inwestycję starają się blokować sąsiedzi, ale problemem opóźniającym start budowy są też długotrwałe postępowania administracyjne w sprawie oceny oddziaływania na środowisko tak dużego kompleksu. Tymczasem budowana po sąsiedzku wieża firmy Ghelamco – Warsaw Spire – osiągnęła już prawie wysokość 180 metrów (docelowo 220 metrów z fantazyjnym zwieńczeniem).

Najbardziej liberalne dziesięciolecie

Lata 90. XX wieku przyniosły nowe inwestycyjne nadzieje. Wierzono w błyskawiczną przemianę naszego świata. Aby ją przyspieszyć, samorządowe władze dzielnicy wydawały niektórym inwestorom osobne pozwolenia na budowę kolejnych pięter w budynkach powstających szybciej niż ich projekty. Krzysztof Mycielski pisał na łamach „Architektury-murator” 4/1996: Na Woli w fantastycznym tempie rośnie dziś konkurencyjne (w stosunku do śródmieścia – przyp. red.) city. W obskurnej do niedawna okolicy, jeszcze w latach 70. słynącej z grasujących tu band, rosną dziś biurowce, banki i ekskluzywne spółdzielnie mieszkaniowe. W stolicy spekuluje się już, która z dwóch zapuszczonych do niedawna ulic – Żelazna czy Grzybowska zamieni się szybciej w stołeczną Wall Street.

Inwestycyjny optymizm ostygł nieco na przełomie wieków. A legenda grasujących tu band niespodziewanie ożyła. W początkach 2001 roku przy ulicy Żelaznej 67 dokonano najbardziej krwawego napadu na bank w historii Polski. Bandyci z zimną krwią zamordowali wówczas 4 osoby. W 2005 roku powstał film fabularny, inspirowany tamtymi wydarzeniami moralitet Rozdroże Cafe w reżyserii Leszka Wosiewicza. – Starałem się w tej historii zawrzeć mniej więcej to co wiem o świecie pozbawionym wartości, o tym, co zapoczątkował Dostojewski i jego pokolenie wielkiej literatury, które przepowiadało kataklizm moralny w najbliższych czasach. Dożyliśmy tego katastrofizmu moralnego – mówił reżyser.

Dziki Zachód podbijany planowo

Polska transformacja w latach 90. oznaczała przede wszystkim pełne otwarcie kraju na postulaty deregulacji, prywatyzacji i napływu obcego kapitału. Zastrzyki inwestycyjno-kapitałowe miały działać spontanicznie, na zasadzie osiągania korzyści przez uczestniczące podmioty, i w ten sposób generować rozwój. Wydawało się, że państwo powinno zaniechać wszelkich aktywności regulacyjnych.

Miało to wpływ na rozwój miast. Na wolskim Dzikim Zachodzie wrażenie chaosu przestrzennego pogłębiało się z roku na rok. W 2002 roku przystąpiono do prac planistycznych, które miały zastopować nieład oraz wytworzyć wizytówkę nowego – wysokościowego – rozwoju stolicy. Kluczowy plan miejscowy rejonu ulicy Towarowej i Okopowej przygotowywał zespół projektantów z Biura Planowania Rozwoju Warszawy, wbrew historycznej nazwie będącego prywatną spółką oferującą usługi planistyczne i konsultingowe.

Głównym projektantem planu był Jan Rutkiewicz – urbanista i pierwszy demokratycznie wybrany burmistrz Śródmieścia Warszawy. Dokument zakładał zwiększenie gęstości sieci ulicznej poprzerywanej przez ekspansję kombinatów przemysłowych, z możliwie jak najdokładniejszym odtworzeniem przebiegu ulic sprzed 1939 roku. Zakładano wypełnienie terenów poprzemysłowych oraz zagospodarowanych prowizorycznie zwartą zabudową usługową, mieszkaniową i biurową, tworzącą wzdłuż ulic ciągłe pierzeje o ujednoliconej wysokości z usługami w parterach. Skrzyżowania i miejsca charakterystyczne wzdłuż ulicy Towarowej wzbogacono dominantami wysokościowymi.

Mimo konieczności ochrony widokowej wpisanej na listę światowego dziedzictwa warszawskiej starówki, udało się wytyczyć miejsca dla prawie 200-metrowych wieżowców. Pierwotnie przewidywano dla nich 7 lokalizacji.

Prace nad tym kluczowym planem ciągnęły się latami wkraczając w kolejne dziesięciolecie. W ostatecznie uchwalonym dokumencie z 2014 roku dopuszczono 14 wysokościowych lokalizacji.

W 2009 roku przystąpiono do sporządzania planu miejscowego ulicy Żelaznej i obszaru bezpośrednio na wschód od ulicy Towarowej. Przygotowywany przez zespół Jana Kempy, obejmował teren wokół ulicy Grzybowskiej, gdzie nacisk komercyjnych inwestorów był jeszcze większy. Wzdłuż samej Grzybowskiej wyznaczono 14 w zasadzie niemal sąsiadujących ze sobą lokalizacji budynków wysokościowych – od 120 do 140 metrów – o dowolnych funkcjach.

Sześć kolejnych kompleksów, zwieńczonych wieżami, przewidziano wzdłuż Prostej – obecnie jednej z głównych arterii wyprowadzających ruch ze śródmieścia w kierunku zachodnim. Oba miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego władze uchwaliły w drugiej połowie 2014 roku.

Łącznie wzdłuż trzech ulic przecinających tereny warszawskiego Dzikiego Zachodu, każdej o długości około jednego kilometra, przewidziano budowę 34 wieżowców o wysokości od 120 do 180 metrów. Do dziś zrealizowano ich siedem: pięć wzdłuż Grzybowskiej i po jednym wzdłuż Prostej i Towarowej. Trzy z nich to apartamentowce (Platinum Towers, Łucka City), jeden to hotel (Hilton), jeden jest budynkiem wielofunkcyjnym (JM Tower). Dwa to obiekty o funkcji czysto biurowej (Warsaw Trade Tower, Pekao Tower). W budowie są kolejne trzy wieże biurowe (Warsaw Spire, Prime Corporate Center, Skyliner). 24 wieżowce pozostają w sferze marzeń o kolonizacji terenu w iście dubajskim stylu.

Wola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód
Detal wieży biurowca Warsaw Spire z uruchomionym niedawno neonem. Fot.: Marcin Czechowicz

Warsaw Spire – serce biznesowej Warszawy?

Od 60 lat największym, najwyższym i najbardziej centralnie położonym budynkiem Warszawy jest Pałac Kultury i Nauki. Na początku drugiej dekady XXI wieku zaczęto planowanie obiektu, który może go nie przewyższy, ale mu dorówna. W kwartale ulic: Grzybowskiej, Towarowej, Wroniej i Łuckiej trwa budowa wieży, której zwieńczenie sięgnie 220 metrów, czyli niemal zrówna się ze szczytem iglicy pałacu o wysokości 237 metrów.

Powierzchnia kompleksu, podobnie jak w przypadku „daru Stalina”, przekroczy 100 000 metrów kwadratowych. Oznacza to, że Warsaw Spire będzie największym budynkiem biurowym w Polsce. Dodatkowo przewidziano pięciokondygnacyjny garaż podziemny na 1000 aut. Biurowiec będzie mieć certyfikat ekologiczny na najwyższym możliwym poziomie. Projekt przygotowała belgijska pracownia Jaspers-Eyers Architects we współpracy z polskim biurem Projekt Polsko-Belgijska Pracownia Architektury.

Pałac Kultury wznosi się pośrodku pustego i odstręczającego placu Defilad, a przed Warsaw Spire inwestorzy zaplanowali pełną atrakcji przestrzeń publiczną nazwaną przez nich szumnie Placem Europejskim. O gospodarczym znaczeniu tej prywatnej inwestycji niech świadczy fakt, że wśród chętnych do wmurowania kamienia węgielnego byli i polski wicepremier – minister gospodarki i belgijski minister – prezydent rządu Flandrii.

Ostatni Mohikanie

Rudery i ruiny dziewiętnastowiecznych kamienic wzdłuż Wroniej, Łuckiej czy Chłodnej najczęściej są dziś chronione przed unicestwieniem zapisami planów miejscowych. Wizja lokalna ujawnia jednak, że w dużej części są to budowle opuszczone, z zamurowanymi przed inwazją bezdomnych oknami. W niektórych dogorywają jeszcze przedstawiciele ginących rzemieślniczych zawodów. Przy Łuckiej wciąż działa legendarny punkt naprawy felg. To zakład ślusarski założony jeszcze w latach 30. XX wieku.

W niesprzyjających prywatnej przedsiębiorczości dziesięcioleciach PRL-u większość kierowców „wyścigowych” poszerzała tu felgi do dużych fiatów, polonezów, maluchów i garbusów. Dziś tego typu rzemieślnicze usługi wszelkich specjalności, wypełniające niegdyś okoliczne kwartały, prawie zanikły. Neoliberalizm w polskim wydaniu okazał się dla takiej działalności katastrofalny.

W opinii ekspertów zajmujących się zagadnieniami rewitalizacji to neoliberalna reforma gospodarcza okresu transformacji, jest współwinna procesom destrukcji prawa planistycznego, decydującej roli komercyjnych podmiotów inwestorskich (deweloperskich) na rynku budowlanym, i ich destrukcyjnemu wpływowi na rozwój polskich miast oraz brakowi ekonomicznych uwarunkowań dla realizacji procesów rewitalizacji. Rynek producentów nieruchomości nie jest zainteresowany odnową starych zasobów, a rynek odbiorców – dysponujący odpowiednimi środkami finansowymi – ich nabywaniem względnie wynajmem starych powierzchni (referat Polityka rozwoju i rewitalizacja miast w Polsce, na tle standardów unijnych w zakresie planowania autorstwa Andreasa Billerta, niemieckiego eksperta do spraw rewitalizacji, pięć lat temu doradcy w Urzędzie Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w Warszawie).

Deweloperska gorączka

Amerykański urbanista i teoretyk planowania Kevin Lynch prowadził badania nad tym, jak ludzie postrzegają swoje miasto i jaki wpływ na ich myślenie mają poszczególne jego elementy. Stworzył teorię mentalnej mapy miasta – subiektywnego odczuwania hierarchii przestrzeni miejskich. Przez ostatnie kilka lat Wola na mentalnej mapie Warszawy niemal nie istniała. Sztandarowa warszawska inwestycja – budowa drugiej linii metra – odcięła ją w 2010 roku od miejskiego życia. Dopiero dziś można tam bez problemu dojechać otwartymi na nowo ulicami.

Metro i idący za nim skok jakościowy w dostępności komunikacyjnej wygenerowały szereg nowych, deweloperskich inwestycji i kolejnych spektakularnych wyburzeń. Wokół obecnej stacji końcowej przy rondzie Daszyńskiego gorączkowo wystrzelają kompleksy biurowców. Kilka kilometrów dalej na zachód ciągnie się pas apartamentowców powstających wzdłuż przyszłej trasy przedłużenia podziemnej kolejki. O obliczu tej części miasta na równi decydują dziś legenda proletariacko-przemysłowej przeszłości i przynoszące przestrzenny chaos deweloperskie wyścigi.

Trudno powiedzieć, by wolskie kwartały nabierały tak oczekiwanego obecnie miejskiego charakteru. Władze samorządowe oddają tu deweloperom panowanie nad tworzeniem przestrzeni publicznych. Finansowane z miejskich funduszy inwestycje w przestrzeń publiczną to jedynie – biorąc pod uwagę ostatnie dziesięciolecie – rewitalizacja zabytkowej części ulicy Chłodnej i pomnikowy projekt upamiętnienia granic getta. Przybywa za to prywatnych placów. Przed kompleksem biurowym Wola Center, od strony ulicy Przyokopowej, powstał skwer im. Stefana Kuryłowicza – tragicznie zmarłego projektanta kompleksu, a przed Warsaw Spire już można na internetowych mapach odnaleźć wspomniany wyżej Plac Europejski.

Jedyną inwestycją miasta w dziedzinie kultury jest prężnie działające od 2006 roku Muzeum Powstania Warszawskiego w zrewitalizowanych obiektach elektrowni tramwajowej. Jednak arcyciekawa ekspozycja plenerowa Muzeum Kolejnictwa ma zostać zamknięta i przeniesiona z dawnej stacji Warszawa Główna na obrzeża miasta. Ceny gruntów na Woli znacznie wzrosły w ostatnim dziesięcioleciu, a koleje – choć państwowe – są spółką, która powinna dążyć do osiągnięcia zysku.

Nawet autorzy artystycznych instalacji muszą liczyć się tu z każdym metrem działki. Przykładem niech będzie realizacja architekta Jakuba Szczęsnego – Najwęższy Dom Świata. Jest ona stanowczo zbyt łatwa do przeoczenia jak na jeden z nielicznych obiektów kultury na zdobytym już Dzikim Zachodzie.

Wola, czyli jak zdobywano Dziki Zachód
Widok na skrzyżowanie ul. Grzybowskiej i Żelaznej - na pierwszym planie brama fabryki Duschik i Szolce przy ul. Żelaznej 63. Tu w czasie wojny przebiegała granica getta. Po lewej JM Tower. Fot.: Marcin Czechowicz
Tagi:
Zgruzowstanie Warszawy 1945–1949. Jak naprawdę wyglądała odbudowa stolicy? Marmur karraryjski w Rzymie, wapień portlandzki w Londynie czy „kamień paryski” w Paryżu – historie wielu europejskich stolic można odczytać poprzez przyglądanie się materiałom, z których zostały zbudowane. W drugiej połowie XX wieku Warszawę również zaczął wyróżniać jej unikalny materialny charakter: miasto zostało odbudowane z gruzu – mówi Adam Przywara, kurator wystawy.
Budynek Olbrachta 24 w Warszawie Architektura budynku jest odzwierciedleniem modułowej struktury mieszkań oraz ich nietypowego na rynku warszawskim dwupoziomowego układu – o realizacji pracowni Pole Architekci pisze Krzysztof Mycielski.
O zespole Varso Place Agnieszka Kalinowska-Sołtys Obiekt jest świetnym przykładem współpracy architektów z różnych pracowni z inwestorem, który jasno określał swoje cele na kolejnych etapach projektowych. Varso Tower mimo dużej wysokości nie zdominowało otoczenia. Sprytnie zaprojektowane podziały elewacji optycznie zmniejszają budynek, przez co wpasowuje się on w skalę miasta – o realizacjach pracowni Foster + Partners i HRA Architekci pisze Agnieszka Kalinowska-Sołtys.
O zespole Varso Place Grzegorz Buczek Czy dobra jakość projektu architektonicznego wystarczy do złagodzenia ewidentnej porażki planistyczno–urbanistycznej? Rozwiązania przyziemia północnego frontu Varso Place poprawiają co prawda jakość lokalnej przestrzeni publicznej, jednak skala nowej zabudowy jest wręcz destrukcyjna dla skali ulicy, a niespójne z kontekstem skosy elewacji wprowadzają niepokój w śródmiejską lokalność.
Nowy biurowiec MSZ w alei Armii Ludowej w Warszawie Projekt nowego gmachu dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych opracowało biuro DA Dziuba Architekci. Pięciokondygnacyjny budynek o przeszklonych elewacjach przesłoniętych żyletkami z piaskowanego betonu stanie w sąsiedztwie głównej siedziby resortu przy al. Szucha.
Opera o odbudowie Warszawy na motywach bestsellerowej książki Grzegorza Piątka! Sinfonia Varsovia wraz z instytucjami partnerskimi pracuje nad pierwszą operą warszawską. Libretto oparte będzie na książce „Najlepsze miasto świata” Grzegorza Piątka.