Nazwa obiektu | Siedziba Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego i budynek hotelowo-biurowy The Tides |
Adres obiektu | Warszawa, ul. Wioślarska |
Autorzy | Kuryłowicz & Associates, architekt Ewa Kuryłowicz (generalny projektant pracowni) |
Współpraca autorska | architekci Kamil Raczak, Ewa Stankiewicz |
Zespół projektowy | architekci Karina Kowalewska, Robert Ochrymiuk, Piotr Kuczyński (architekt sprawdzający) |
Konstrukcja | NAZBUD |
Inwestor | Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie i The Tides |
Powierzchnia terenu | 7832.0 m² |
Projekt | 2010-2016 |
Data realizacji (koniec) | 2017 |
Koszt inwestycji | nie podano |
Wyjątkowość tej realizacji polega na jej usytuowaniu oraz śmiałych rozwiązaniach konstrukcyjnych. Nowa Siedziba Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego (WTW) i biurowiec z hotelem The Tides powstały przy samym brzegu Wisły. W najbliższym czasie raczej nie należy liczyć na budowę kolejnych gmachów usytuowanych tak blisko rzeki. Planowane nowe skrzydło Centrum Nauki Kopernik stanie znacznie dalej, tuż przy jezdni Wybrzeża Kościuszkowskiego. Zresztą między lokalizacją obydwu budynków istnieje zasadnicza różnica. Centrum Nauki Kopernik zbudowano ponad tunelem Wisłostrady. Tymczasem na Solcu, w pobliżu budynków WTW i The Tides, trasa ta biegnie na powierzchni, będąc hałaśliwą drogą szybkiego ruchu, a tuż obok znajduje się ogromny ślimak mostu Poniatowskiego. Gmach, a właściwie dwa oddzielne budynki tworzące kompozycyjną całość stały się więc rodzajem ekranu akustycznego oddzielającego nadrzeczny bulwar od ulicy.
Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie działa w tym miejscu od 1929 roku, gdy oddano tu do użytku duży, trzykondygnacyjny obiekt, który nie zachwycał wprawdzie architekturą, lecz wyróżniał się nowoczesnym wyposażeniem. Mieścił m.in. basen wioślarski do zimowych treningów, warsztaty szkutnicze, hangary na łodzie, a nawet restaurację z tarasem. Obiekt, znacznie zniszczony w 1944 roku, po wojnie odbudowano w sposób prowizoryczny, bez ostatniej kondygnacji. W takim stanie przetrwał do XXI wieku. WTW przez lata szukało partnera, który pomógłby mu zrealizować nową siedzibę. Stało się to obecnie. WTW wniosło grunt, zaś prywatny inwestor zbudował gmach dla towarzystwa i własny obiekt mieszczący biurowiec i aparthotel. W studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przewidziano w tym miejscu funkcje rekreacyjne i turystyczne, siedziba klubu wioślarskiego i aparthotel były więc dopuszczalne, jednak realizacja skłania do zadawania pytań o celowość wznoszenia dużych obiektów kubaturowych nad samą Wisłą. Na forach internetowych i popularnym portalu SkyscraperCity nie brak wypowiedzi opowiadających się za stworzeniem warszawskiego waterfrontu. Zresztą dziś takie reprezentacyjne pierzeje powstają w Gdańsku, Wrocławiu, Gdyni czy Bydgoszczy. Z drugiej strony unikatową cechę Warszawy stanowi oddalenie zabudowy od rzeki. Jest to rezultat powstających tuż po wojnie planów urbanistycznych, kiedy Powiśle zaczęto przekształcać w ogromny park. Całe kwartały zniszczonej zabudowy plantowano i obsadzano drzewami. Dopiero w latach 60. zdecydowano o pozostawieniu jej ocalałych jeszcze fragmentów i wznoszeniu zatopionych w zieleni niezbyt dużych osiedli.
Wydłużony rzut biurowca The Tides został zdeterminowany kształtem wąskiej, lekko zakrzywionej działki. Sąsiednia siedziba WTW jest tymczasem kostką, do której dodano niższy, przeszklony aneks mieszczący basen. Już w trakcie tworzenia pierwszych szkiców architekci zwrócili uwagę, że gmach od strony Wisłostrady oglądany będzie w dużych skrótach perspektywicznych i to najczęściej w ruchu, podczas jazdy samochodem. Stąd pomysł na ostre załamania elewacji. Ma ona stosunkowo niewielkie okna i jest pokryta drewnopodobnymi panelami fasadowymi HPL, które budzą marynistyczne skojarzenia. Radykalnie odmienny charakter nadano elewacji od strony rzeki, całkowicie otwierającej się na krajobraz. Zbudowano ją z ogromnych tafli szkła o szerokości 2,7 metra, przez które można oglądać niemal płynącą u stóp Wisłę. Konstrukcja stropów oraz elewacji jest w znacznym stopniu wisząca, a budynek tak zaprojektowano, by zabezpieczyć go przed zalaniem w trakcie tzw. powodzi dwustuletniej, czyli takiej, która może wystąpić co najmniej raz na 200 lat. Część z aparthotelem podcięta jest aż z czterech stron, wyrastając ponad usytuowaną pośrodku nogę-trzon, mieszczącą m.in. windy i klatkę schodową. To na tym trzonie na odciągach zawieszone są kolejne kondygnacje, co budzi odległe skojarzenia ze słynnym, wrocławskim trzonolinowcem. Z kolei część biurowa jest bardzo mocno podcięta od strony Wisły. Tworzy głęboki podcień bez żadnej podpory, zdający się igrać z prawami grawitacji. By ochronić budynek przed wspomnianą falą powodziową, wprowadzone zostały dwa poziomy zabezpieczeń. Na tarasie wiślanym zaprojektowano specjalne gniazda do montowania grodzi. Podobne zapory można też zakładać w oknach najniższej kondygnacji. Na wypadek ewentualnych przecieków przewidziano jeszcze dodatkowe rynienki, przez które woda może być odprowadzana do zbiorników, skąd będzie wypompowywana. Najsłabszą stroną inwestycji jest sposób zagospodarowania otoczenia. Od strony ulicy brakuje miejsca na chodnik – droga dojazdowa podchodzi niemal pod samą elewację. Co gorsza, przestrzeń pod nadwieszoną częścią hotelową zamiast pełnić funkcję publicznie dostępnego tarasu służy do zawracania samochodów. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą jednak nie tyle architekci, ile władze miasta, z którymi nie można było uzgodnić innego w tym miejscu układu drogowego. Trudno też zaakceptować parking za budynkiem od strony Wisły i ogrodzenie oddzielające go od bulwaru. Nowy obiekt jest bez wątpienia ważnym krokiem na drodze przybliżania Warszawy ku rzece, zaskakuje wieloma rozwiązaniami technicznymi i konstrukcyjnymi. Niestety z winy użytkowników odciął się od miasta, niewiele mu oferując.
Założenia autorskie
Zaczynając pracę nad koncepcją, musieliśmy odpowiedzieć sobie na kilka pytań: w jaki sposób połączyć dwie funkcje, jak odnieść się do przebiegającej obok arterii komunikacyjnej, a jak wpisać w pejzaż rzeki, jak wykorzystać atuty miejsca, a jak ochronić się przed jego uciążliwościami. Z odpowiedzi na te pytania wyłoniły się główne decyzje, co do kompozycji obu budynków, otwartości elewacji i kształtowania bryły. Fasada od strony Wisły została w całości przeszklona, aby jak najbardziej otworzyć widok na rzekę oraz jej przeciwległy zielony, brzeg. Pozostałe elewacje zaprojektowano jako pełne, z otworami okiennymi. Budynek WTW ma prostą, sześcienną formę i ciemną kolorystykę, a większy, The Tides, dynamicznie ukształtowaną bryłę obłożoną drewnianą okładziną. Ważnym zagadnieniem, które należało wziąć pod uwagę była również specyficzna lokalizacja obiektów: w międzywalu Wisły, na terenie zalewowym. Także przyjęcie wieszarowego układu konstrukcji, czego wymagały warunki określone przez RZGW oraz w WZ, stanowiło duże wyzwanie. Najbardziej nietypowym elementem przedsięwzięcia był z kolei basen wioślarski, zrealizowany w nowej siedzibie WTW. Ponieważ nie istnieje literatura fachowa całościowo traktująca temat, projekt basenu wymagał wielu analiz i dyskusji z trenerami oraz dostawcami sprzętu. Z niecierpliwością czekamy na pierwszy trening, pozwalający ocenić efekt naszej pracy.
Jacek Świderski
PS. Warszawskie wiślane brzegi mają zróżnicowany charakter – prawy jest naturalny i dziki, oferuje plaże, zarośla, zatoczki, podczas gdy lewy jest miejski i zurbanizowany. Wzdłuż rzeki na lewym brzegu biegnie ruchliwa, wielopasmowa szosa. Poza tunelem Wisłostrady, fragmentarycznymi szpalerami drzew i pasami zieleni nie ma innych możliwości ochrony nabrzeżnych bulwarów przed miejskimi uciążliwościami. Budynków w takiej roli jest niewiele – Centrum Nauki Kopernik, zabudowa w Porcie Czerniakowskim od strony głównego nurtu rzeki i The Tides w zasadzie wypełniają tę listę. Tides mógł się w tym miejscu pojawić jako spadkobierca przedwojennego Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Pierwsza siedziba WTW powstała w czasach, gdy budowano bezpośrednio nad rzeką, po obu jej stronach. Obecnie większa liczba obiektów tworzących tzw. waterfront, poza wspomnianą ochroną terenów spacerowych, mogłaby prowokować powstanie na przykład nowych przystani, a co za tym idzie, wbrew pozorom, większe przysunięcie się miasta do rzeki. Jakoś się tego boimy. Różnica w poziomie rozwoju infrastruktury dla rekreacji wodnej pomiędzy Szwecją, gdzie jest ok. trzech milionów stanowisk do cumowania, a Polską, gdzie jest ich ok. tysiąca, wydaje się tu znamienna. Widoki na rzekę od strony miasta nie muszą być przez budynki blokowane – mogą być kadrowane poprzez podcienia, przezierne hole, a wreszcie także poprzez odległości pomiędzy tymi budynkami. Wtedy miasto zbliży się do rzeki. Literalnie.
Ewa Kuryłowicz