Pensjonat otoczony balkonami i przeszklonymi werandami na dachu miał taras do kąpieli powietrzno-słonecznych. Dziś znów zachwyca

2025-06-20 7:59

Oto jeden z największych drewnianych zabytków w Polsce wraz z jego starym parkiem - Pensjonatu Gurewicza w Otwocku po modernizacji. Zajęła się tym pracownia Grupa 5 Architekci. "Inwestycja okazała się trudniejsza niż przewidywano ze względu na totalną destrukcję drewnianej substancji budynku" - przyznali architekci. Efekt - zachwycający. To budynek, obok którego nie da się przejść obojętnie. Przypominamy fragmenty materiału, który opublikowaliśmy w A-M tuż po zakończeniu prac.

Spis treści

  1. Zakład dietetyczno-leczniczy „Gurewicza”
  2. Willa Gurewiczanka rośnie
  3. Po 100 latach - czas na remont willi w Otwocku
  4. Budynek jak pudło w pudle
  5. Zobaczcie zdjęcia willi po modernizacji Grupy 5 Architekci
Zycie w architekturze 2025_witamy w konkursie

- Podwarszawskiemu Otwockowi przywrócono jedną z najbardziej charakterystycznych budowli, a doświadczenia z procesu renowacji mogą posłużyć kolejnym zabytkom unikalnego stylu świdermajer – tak o realizacji Grupy 5 Architekci pisali dla A-M Ewa Kuryłowicz oraz Jerzy Szczepanik-Dzikowski.

Zakład dietetyczno-leczniczy „Gurewicza”

Zespół drewnianych budynków, tworzących z czasem tak zwany zakład dietetyczno-leczniczy „Gurewicza”, powstawał etapami. Najpierw zbudowano niewielką willę w stylu świdermajer. Na jednej z leśnych działek w centrum Otwocka w roku 1906 wystawił ją dla siebie i swojej rodziny zamożny żydowski przedsiębiorca Abram Gurewicz. Dzięki otwartej pod koniec XIX wieku Kolei Nadwiślańskiej, łączącej Warszawę z pobliskimi miejscowościami, Otwock już wówczas cieszył się renomą uzdrowiska.

Klimat leśny, balsamiczne powietrze, smaczna i zdrowa woda – wszystkie te zdrowotne warunki rychło zwróciły na siebie uwagę naszego świata lekarskiego: zaczęli napływać liczni chorzy, a rezultaty kuracji okazały się nader pomyślne – czytamy w Przewodniku po Otwocku i jego okolicach na rok 1906.

Willa Gurewiczanka rośnie

Właściciele Willi Gurewiczanki szybko doszli do wniosku, iż podnajmowanie pokoi letnikom to dobry interes i na sąsiedniej działce wybudowali nowy obiekt, tym razem przeznaczony już wyłącznie na wynajem. Do 1925 roku zespół zyskiwał kolejne skrzydła, stając się w końcu największym z okolicznych pensjonatów o łącznej powierzchni użytkowej 2,7 tys. m2 i kubaturze 20 tys. m3. Nowocześnie wyposażony obiekt mógł pomieścić 80 rekonwalescentów i osób poszukujących wypoczynku.

Z broszury reklamowej wydanej w latach 20., możemy dowiedzieć się, że od strony południowej i wschodniej cały budynek otoczony był balkonami, oszklonemu leżalniami, otwartemi werandami oraz przestronnemi tarasami, a do kąpieli powietrzno-słonecznych przeznaczony był dodatkowo specjalny, duży taras na dachu. Uzdrowisko miało też imponującą salę jadalną, pięknie urządzone salami towarzyskie, zaciszną czytelnię (dla niepalących), pokoje do gier oraz hole.

Każdy pokój odpowiada wszelkim wymaganiom komfortu i higjeny, jest wytwornie umeblowany, posiada bieżącą zimną i gorącą wodę, telefon i radjo, centralne ogrzewanie, elektryczność bez przerwy w ciągu całej doby – zachwalali właściciele. 

W 1927 roku ściany wspomnianej jadalni i czytelni ozdobił malowidłami Józef Tom, późniejszy profesor warszawskiej ASP i twórca herbu Otwocka.

Po 100 latach - czas na remont willi w Otwocku

Projekt powstał w latach 2014 - 2016, a jego realizacja trwała aż pięć lat, w latach 2016 - 2021.

- Jak na stulatka obiekt trzymał się dzielnie. Jednak wewnątrz widać było ogrom zniszczeń i katastrofalny stan techniczny - czytamy w A-M z 2021. - Fundamenty były zbyt płytkie, popękane i niespełniające wymagań posadowienia. Ściany drewniane, szkieletowe o konstrukcji sumikowo-łątkowej, szalowane deskami od zewnątrz i od wewnątrz, ocieplane igliwiem, stanowiły siedlisko grzybów domowych i owadów niszczących drewno. Korozja biologiczna (głównie grzyby domowe), spowodowana wysoką wilgotnością i brakiem przewiewu, zniszczyła większość drewnianej konstrukcji. Katastrofalny był zwłaszcza stan stropów belkowych, które w kilku miejscach spadły na poziom parteru. Więźby dachowe wykonane były bardzo niestarannie – z drewna rozbiórkowego i niezgodnie ze sztuką ciesielską. Obrazu nieszczęścia dopełniały spróchniałe krokwie koszowe.

Z jego konstrukcji i bogatej dekoracji niewiele dało się ocalić. Zapadła decyzja: całkowicie zdemontować i zbudować na nowo, włącznie z odtworzeniem większości dekoracji.

- Było to możliwe dzięki rozwiniętemu w polskich górach rzemiosłu związanemu z drewnianym budownictwem ludowym - opisują architekci z Grupy 5.

Budynek jak pudło w pudle

Budynek rozwiązano jako pudło w pudle. Wewnętrzna konstrukcja obiektu to obecnie żelbetowa skorupa mieszcząca wszystkie skomplikowane funkcje budynku. Na tę strukturę nałożono samonośną konstrukcję ścian zewnętrznych wykonanych z drewna sosnowego oraz drewniany dach. Ukryta konstrukcja ścian zewnętrznych wykonana jest w charakterystycznym dla Mazowsza systemie drewnianych słupów i wsuwanych pomiędzy nie drewnianych bali (konstrukcja „sumikowo – łątkowa”). Większość z tych elementów została zrekonstruowana zaś niewielka ich ilość, która ocalała, została wykorzystana podczas budowy.

Architekci i inwestor postanowili też na podstawie historycznych zdjęć zrekonstruować nieistniejącą wieżyczkę i taras do kąpieli słonecznych. Restaurację i pokoje hotelowe wraz z zachowanymi ceramicznymi piecami zaprojektowano w ich pierwotnej lokalizacji. Jak wyszło?

Zobaczcie zdjęcia willi po modernizacji Grupy 5 Architekci

Architektura-murator. Podcast 30/30
Nie chcę, ale… Konieczny i Grodzicki o realiach pracy w architekturze
Video Player is loading.
Czas 0:00
Czas trwania 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Pozostały czas 0:00
Â
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      Reklama
      Architektura Murator Google News