7 listopada tego roku w sali konferencyjnej warszawskiego hotelu Marriott prelegent pokazywał wizualizacje i zdjęcia realizowanych pawilonów na wystawę światową Expo 2020, która ma się odbyć w Dubaju. Rozmach tych budowli, zaawansowanie technologiczne i rozwiązania konstrukcyjne zapierały dech w piersiach. Mówiący podawał dane statystyczne i sypał liczbami, które nie mogły pozostawić obojętnym żadnego ze słuchających. Niejeden pewnie marzył: może i ja kiedyś… Największe wrażenie wywołały prawdopodobnie pawilony poświęcone zrównoważonemu rozwojowi.
Być może ktoś z obecnych na sali zadał sobie pytanie o sens udowadniania troski o świat, próbę jego zbawienia i dbałość o środowisko poprzez realizację tych kosztownych pałaców na piasku. Czy cała ta wystawa – pomijając wspomniane powyżej niekwestionowalne osiągnięcia współczesnej inżynierii i talentu projektantów – nie jest czasem pokazem ludzkiej próżności, emanacją postawy dzisiejszych Nabuchodonozorów? Kilkadziesiąt lat temu Le Corbusier ostrzegał, że to właśnie próżność leży u podstaw złej architektury.
Zbieg okoliczności sprawił, że gdy tylko opisywana prezentacja dobiegła końca, redakcja „Architektury-murator” zwróciła się do nas z prośbą o przygotowanie tekstu na temat nieznanego nam budynku niedawno zrealizowanego w okolicy Sandomierza.
Realizacja zdaje się leżeć na przeciwstawnym biegunie względem pawilonów w Dubaju. Oto gdzieś na głębokiej prowincji powstał kameralny budynek, którego genezą jest troska o bliźnich. Projektanci podeszli do tematu ze skromnością względem szeroko pojętego kontekstu, rozumiejąc pod tym pojęciem nie tylko fizyczne otoczenie założenia.
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?