Spis treści
30 lat budowy szkieletora przy placu Politechniki 4 w Warszawie
Trudno o lepszy pomnik dzikiego kapitalizmu lat 90. i 2000. niż 3 dekady pozorowania budowy. Pierwszą łopatę wbiła w 1995 r. Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa „Bratniak” i roboty od razu zaczęły się wlec. Niby coś robiono, ale plac budowy głównie świecił pustkami. Doprowadzenie budynku do stanu surowego zajęło aż 12 lat. Wtedy miał to być jeszcze biurowiec.
Koncepcja budynku zmieniała się wielokrotnie: a to niższy gmach ze szklaną kopułą, a to wyższy bez. W międzyczasie prace wciąż pozorowano, by nie wygasło pozwolenie na budowę. Piesi przez lata omijali blokujące chodnik płoty. Jak na pomnik dzikiego kapitalizmu przystało, budynek stale balansował na granicy tego, co dozwolone – w 2000 r. szkieletor oficjalnie stał się niezgodny z nowym planem miejscowym, w 2007 r., po częściowej rozbiórce, osiągnął docelową wysokość 33 m (i wygląd niezgodny z pierwotnym projektem), a w 2011 r. uzyskał zamienne pozwolenie na budowę, które wszystkie te niezgodności zalegalizowało.
Zabawa w pozorowanie budowy trwała potem jeszcze dekadę. Dopiero w 2021 r. spółdzielnia, najwyraźniej wreszcie zmęczona, sprzedała obiekt spółce Paradox Investment. Nowi właściciele ogłosili, że błyskawicznie dokończą biurowiec i pokazali kolejną koncepcję: przeszkloną wieżę z zaokrąglonymi narożnikami. I tu kłodę pod nogi rzucił im konserwator zabytków, blokując inwestycję w takim kształcie (sąd stwierdzi później, że niezgodnie z prawem). Ostatecznie inwestorzy wrócili z pomysłem już nie biurowca, a apartamentowca z usługowym parterem projektu pracowni WXCA. I to właśnie ta wersja szkieletora, zaskakując wszystkich, faktycznie trafiła do realizacji. W 2024 r. ruszyły intensywne prace, które mają zakończyć się jeszcze w tym roku. Budynek zyskał elewację, okna, instalacje.
- Czytaj też: Te inwestycje nie mogą się skończyć. Już nikt nie pamięta, kiedy się zaczęły. Oto nasz TOP 7

i
Niemożliwe zadanie: ukryć kolosa. Architekci z WXCA spróbowali
W wydaniu Paradox Investment i WXCA dawny szkieletor będzie apartamentowcem. Nietypowym, bo tylko z 10 mieszkaniami o powierzchni ok. 50–80 m² (plus usługi w parterze – 37 m²). To oczywiście bezpośrednie następstwo budowy na małej, narożnej działce. Budynek nie ma garażu podziemnego, co każe się zastanawiać, gdzie na wąskich pobliskich uliczkach mieszkańcy znajdą miejsca do parkowania.
Z perspektywy projektanta największym wyzwaniem w przypadku placu Politechniki 4 była wysokość budynku. Wystaje on o kilka kondygnacji ponad najbliższe otoczenie, czego trudno nie zauważyć. Jak wyjaśniają architekci w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, zastosowano szereg rozwiązań mających zmniejszyć dominację wieży nad przestrzenią: rytm okien nawiązujący do sąsiadów, brak boniowania na najwyższej kondygnacji i spokojna biel elewacji. (Częściowo rozwiązania te podyktowały wytyczne konserwatora zabytków). Te decyzje niewątpliwie pomogły, nadal jednak budynek wciąż trudno przeoczyć – z racji potężnych gabarytów. I tak już raczej zostanie.
- Czytaj także: WXCA wyróżnione za emocje, ale to star architekci z Zaha Hadid zaprojektują Muzeum Tesli w Belgradzie

i
Nie pasuje, ale gdzie indziej nie pasowałby jeszcze bardziej
Choć zniknięcie kolejnego szkieletora niewątpliwie należy ocenić na plus, trudno pałać do nowego budynku entuzjazmem. Obiekt z przełomu XX i XXI w., doklejony do XIX-wiecznej zabudowy przy XVIII-wiecznym placu najzwyczajniej w świecie tu nie pasuje i zwiększa chaos urbanistyczny, a wysiłki architektów dały tyle, że razi nadal, tylko mniej niż przedtem.
Przewrotnie można by jednak powiedzieć, że skoro już powstał, to może i lepiej, że akurat tutaj. Placu Politechniki nikt nie kocha, nikt nie nienawidzi. W gruncie rzeczy rzadko jest zauważany. Aktywiści nie nawołują do zmian w tym miejscu, władze miasta nie mają wobec niego planów. Jest mały, nieco na uboczu, względnie zadbany, względnie funkcjonalny. Nawet na oficjalnym miejskim portalu przedstawia się go w pierwszej kolejności jako „węzeł komunikacyjny” (przed wojną była tu zresztą pętla tramwajowa). O jego roli w dziejach miasta wiele mówi fakt, że przez całe dekady był bezimienny – pierwszą oficjalną nazwę (Placu Jedności Robotniczej) zyskał dopiero w 1948 r., a dzisiejszą już w czasach III RP. To plac do mijania – tramwajem i autem w drodze do metra albo na Ochotę, pieszo i rowerem w drodze na zajęcia na uczelni.
Czy zatem za wysoki budynek pod numerem 4 zaszkodził placowi Politechniki? Tak, bez wątpienia. Ale w wielu innych miejscach szkodziłby miastu jeszcze bardziej. Skoro już musi stać na widoku, to dobrze, że trochę z boku.
- Przejdź do galerii: Pałac Saski w Warszawie wg projektu WXCA
