Choć może zabrzmi to zaskakująco, warto uświadomić osobom spoza Krakowa (ale i krakowianom także), że zamek na Wawelu położony jest daleko od centrum miasta. Jak to? – chciałoby się spytać. Przecież wawelskie wzgórze dotyka Starego Miasta, tu zaczynają się ulice Grodzka, prowadząca do Rynku Głównego, i Stradom, która wiedzie w stronę Kazimierza. Wawel to przecież początki urbanizacji na zakolu Wisły, kolebka naszej historii i kultury. A jednak ten dystans, który dzieli założenie zamkowe od okolicznych dzielnic, istnieje, doświadczają go i pracownicy zamku, i jego mieszkańcy. Bo przecież krakowianie rzadko zapuszczają się na wzgórze, nie jest im po drodze. Wyprawa tutaj musi mieć cel, to nie dzieje się mimochodem. Tymczasem na tym odległym zamku, w jego zamkniętych komnatach, miały ostatnio miejsce dwie ciekawe wystawy.
Pierwsza obejmuje pokaz trzech renesansowych obrazów. Autorami malowideł są Paolo Uccello, Bartholomaeus Bruyn Starszy i Barend Graat, a dzieła na potrzeby wystawy wypożyczono z Rijksmuseum w Amsterdamie, National Gallery w Londynie oraz Ackland Art Museum w Chapel Hill. Sala zaaranżowana na ekspozycję została podzielona na dwie części, co jeszcze zwiększa dystans do prezentowanych obrazów: wchodzi się do prostokątnego wnętrza-antyszambru, oddzielonego pełnym łukiem odcinka sklepienia od właściwej wystawy. Obrazy powieszono na ścianie o wygiętym kształcie, pokrytej panelami z blachy miedzianej o przyjemnej, ciepłej barwie i subtelnym połysku. Trzy dzieła wiszą blisko zwiedzających, niemal na wyciągnięcie dłoni, niemniej za wijącą się ścianką-balustradą z brzozowej sklejki. Przebieg tej drewnianej bariery jest echem kształtu ekspozycyjnej ściany z miedzi. Charakter wnętrza został zbudowany z tych materiałów, dodanych do zastanej podłogi z dębowego parkietu i ciemnego stropu belkowego oraz dyskretnego oświetlenia wydobywającego arcydzieła z wykreowanego anturażu.
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?