Nazwa obiektu | Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach |
Autorzy | JEMS Architekci |
Synergia z ikoną
Przygotowanie konkursowego projektu na gmach Międzynarodowego Centrum Kongresowego (MCK) w Katowicach było zadaniem szczególnie wymagającym. Z jednej strony inwestor oczekiwał budynku wyjątkowego, o wyrazistej formie, z drugiej należało zmierzyć się z bezpośrednim sąsiedztwem jednego z najwybitniejszych dzieł współczesnej polskiej architektury, jakim jest katowicki Spodek. Celem było więc stworzenie rozpoznawalnego obiektu-znaku, a jednocześnie harmonijne uzupełnienie szalenie mocnej kompozycji składającej się z budynku Spodka oraz wieżowca Dyrekcji Kolei Państwowych w Katowicach, dawny DOKP (autorem projektu jego przebudowy oraz nowego biurowca mającego powstać tuż obok jest Helmut Jahn). Zaproponowaliśmy prostą w formie i pragmatyczną w funkcji płaską bryłę o wymiarach 100 x 250 metrów, która wynurzałaby się z pofałdowanego krajobrazu. Jedynym świadomym zaburzeniem tej modernistycznej i skrajnie racjonalnej struktury miała być zielona dolina rozpruwająca budynek po przekątnej. To droga do Bogucic – metaforyczne odwzorowanie nigdy nieistniejącego szlaku łączącego nowoczesne miasto z najstarszą, nieco zapomnianą, a pełną uroku częścią Katowic. W efekcie obiekt jest dosyć zaskakującym zestawieniem racjonalnego i pragmatycznego myślenia o bryle z diametralnie odmienną w charakterze, ekspresyjnie ukształtowaną doliną. Połączenie tych dwóch różnych światów stało się dla nas główną ideą projektu, a sam ich styk – jednocześnie najtrudniejszym i najciekawszym do zaprojektowania miejscem w całym gmachu.
Supermarket +
Budynek Międzynarodowego Centrum Kongresowego to w zasadzie kilka obiektów zamkniętych w jednym, czarnym pudełku. Mamy tu salę wielofunkcyjną na 15 000 osób, bardzo podobną w budowie do przeciętnego supermarketu, mamy fragment przypominający typowy ekonomiczny budynek, zespół sal konferencyjnych i audytorium z zapleczem. Każda z tych przestrzeni skonstruowana jest w sposób najbardziej logiczny dla danej funkcji. Wszystkie elementy ułożone są wokół przechodzącego po przekątnej przez cały obiekt holu, który jest jednocześnie rodzajem pasażu i główną przestrzenią we wnętrzu, łączącą plac przed Spodkiem z ulicą Olimpijską. Nad nim znajduje się wspomniana już „droga do Bogucic”, ukształtowana w formie ogrodu-doliny. Obydwie te trasy mają skomplikowaną formę i ich skrzyżowanie oraz wzajemne nałożenie się geometrii wygenerowało bardzo ciekawe anomalie strukturalne w budynku. Jest to miejsce, w którym diametralnie zmienia on swój charakter. Zamiast zimnej, inżynierskiej logiki pojawiają się emocje, arbitralna forma, ekspresja. Czasami zadawaliśmy sobie pytanie, czy wolno projektować w taki sposób. Na co dzień zajmujemy się w dużej mierze architekturą komercyjną, nastawioną na szeroko rozumianą wydajność, a więc „twarde stąpanie po ziemi” jest nam bliskie. Wydaje się, że to, co odróżnia budynki użyteczności publicznej od pozostałych, tworzących tkankę miasta, to „wartość dodana”, która powoduje, że nie są one tylko czysto utylitarne. Jako charakterystyczne obiekty spajające przestrzeń mają też wartość społeczną, miastotwórczą. Chcielibyśmy, by dolina stała się miejscem kojarzonym nie tylko z budynkiem, ale i z miastem. Uważamy, że Katowice jako miejsce podlegające transformacji od ośrodka przemysłu do regionalnego centrum kultury potrzebują takich znaków zapadających w pamięć. Realizacja tej idei, jak już wspomniano, stała się dla nas największym wyzwaniem. „Dolina” skupia w sobie kilka cech, które wcale nie łączą się w sposób oczywisty: dużą rozpiętość dochodzącą do 30 metrów, złożoną wielokrzywiznową geometrię płaszczyzn oraz duże obciążenie wynikające z przyjętego założenia, by wykonać ją jako zielony dach użytkowy.
Od idei do rozwiązania
Ważnym momentem dla projektu było ukształtowanie i opracowanie płaszczyzny „doliny” oraz sklepienia holu wewnętrznego, tak by z jednej strony zapewnić wszystkie wymagania użytkowe, a z drugiej – w każdym miejscu uzyskać wystarczającą „miąższość” konstrukcyjną, konieczną dla przesklepienia tak dużej rozpiętości. Przyjęliśmy przesklepienie obszaru pod „doliną” belkami stalowymi opartymi na żelbetowych ścianach nośnych. W tym celu co około 6-9 metrów zostały wykonane przekroje przez płaszczyzny tworzące „dolinę” i sklepienie wewnętrzne. Ich położenie było możliwie zoptymalizowane z punktu widzenia nośności, ale otrzymały w ten sposób bardzo interesującą, niepowtarzalną formę. W tak wygenerowane plastry tkanki budynku została wpisana geometria stalowych kratownic o wysokości dochodzącej do 350 centymetrów, z pasmem dolnym wykonanym z przekroju rurowego o średnicy 400 milimetrów. Ze względu na wyjątkowo duże gabaryty elementów konstrukcyjnych, zostały one przygotowane w zakładzie prefabrykacji, a następnie w częściach przywiezione na plac budowy i skręcone. Struktura konstrukcyjna „doliny” nastręczała wiele nietypowych problemów. Jednym z ciekawszych był detal w miejscu oparcia kratownicy na ścianie holu głównego. Z jednej strony, ze względu na dochodzące do 12 centymetrów ugięcie kratownicy, jest to połączenie przegubowe, dające zarówno możliwość obrotu w gnieździe, jak i przesunięcia, z drugiej – ściana nośna jest ścianą oddzielenia pożarowego, a więc konieczna była odpowiednia szczelność ogniowa przegrody. W efekcie długich rozważań krawędź ściany nośnej została uformowana w kształcie nieregularnego krenelażu. W uskokach umieszczono przegubowe gniazda montażowe kratownicy. Następnie do kratownicy „dolano” fragment ściany żelbetowej, który pracuje razem z belką, a nie ze ścianą. Przestrzeń pomiędzy elementami uzupełniona jest przekładką elastomerową. Na kratownicach, na jej górnych pasmach, została wykonana ścianka żelbetowa w szalunku traconym (w technologii kompozytowej), która uzupełnia różnicę pomiędzy uproszczoną geometrią kratownic oraz bardzo złożoną geometrią żelbetowej płyty nośnej. Każda z tych ścianek ma unikalną budowę i rysunki każdej z nich były wykonywane na podstawie precyzyjnego modelu 3d. Prace nad tymi wszystkimi skomplikowanymi zagadnieniami utrudniały oczywiście wprowadzane ciągle korekty: miejsc przekrojów i ich gęstości, grubości i geometrii kratownic (generowane przez projektantów wentylacji) czy korekty geometrii „doliny” wynikające z kolejnych pomysłów na rozwiązanie pojawiających się wciąż nowych problemów architektonicznych. Wszystkie te zmiany odbywały się w przestrzeni o geometrii nieortogonalnej, która – ze względu na ciągle ewoluujące rozwiązania technicznie – cały czas „pływała”, utrudniając wzajemną koordynację elementów. Na etapie wykonywania płaszczyzn tworzących dolinę, które w niektórych miejscach mają spadek dochodzący do 30%, dużym wyzwaniem było zapewnienie bezpieczeństwa pracującym na wysokości robotnikom. By zagwarantować im pewniejsze podparcie, zdecydowano się powierzchnię blach trapezowych pokryć bitumem. W projekcie „doliny” konieczne było uwzględnienie ryzyka procesów erozyjnych, występujących na styku warstw dachu zielonego. Ze względu na relatywnie duże nachylenia, dochodzące do 30%, oraz znaczną długość „stoków”, przekraczającą 30 metrów, konsekwencje takiej awarii mogą być bardzo poważne zarówno dla bezpieczeństwa użytkowników, jak i budowli. By im zapobiec, w warstwach dachu wprowadzono specjalne progi, które dzielą stoki na mniejsze płaszczyzny i pozwalają na przeniesienie zredukowanych obciążeń poszczególnych sekcji skarp. Progi te wykonane są z materiału odpornego na korozję, a montowane bezpośrednio do konstrukcji dachu. Dodatkowo, dzięki zastosowaniu substratów do dachów skośnych, udało się wyeliminować z układu warstwę filtracyjną. Dzięki temu elementy drenażowe tworzą formę grzebienia, który skutecznie utrzymuje znajdujące się powyżej warstwy substratu. Pokrywająca dach murawa będzie zbrojona siatkami z tworzywa sztucznego, które po przerośnięciu przez nie korzeni traw wykluczą możliwość powstania erozji powierzchniowej.
Ścianka składana XXL
Oczywiście poza samą „doliną” w obiekcie tej skali i funkcji różnych ciekawych zagadnień projektowych było bardzo wiele. Na wyróżnienie zasługuje prozaiczna, wydawać by się mogło, sprawa ściany działowej w sali wielofunkcyjnej. To składana przegroda o wysokości, bagatela, 14 metrów i długości 60 metrów, bardzo przypominająca typową ścianę działową. Pojedynczy element ścianki podwieszony do szyny od spodu waży około 750 kilogramów. Segmentów jest przeszło 60, co daje 45 ton na belce, która ma 60 metrów rozpiętości. Do tego dochodzi wymaganie dostawcy ścianki, aby szyna nośna nie uginała się więcej niż 2 centymetry (sic!). Szybko zdecydowaliśmy, że nie może być ona podwieszona do dźwigarów głównej hali, bo te – ze względu na obciążenia śniegiem – mają dodatkowe ugięcie dochodzące do 15 centymetrów. Natomiast nie rozwiązało to problemu polegającego na tym, że belka o odpowiedniej nośności i wystarczająco małym ugięciu powinna mieć... 10 metrów wysokości. Jest to irracjonalne pod kątem kosztów, a poza tym taka belka nie ma szansy zmieścić się w grubości dachu. Rozwiązaniem okazało się zaprojektowanie belki o ujemnej strzałce i stosunkowo małej wysokości, która umożliwia podwieszenie i przeciągnięcie na właściwe lokalizacje zaledwie kilku segmentów ściany działowej. Następnie ze schowka na ścianki wyjeżdża słup podwieszony do tej samej belki. Zostaje naprowadzony na właściwe miejsce, jest pozycjonowany, rozpierany i w ten sposób zmniejsza rozpiętość belki nośnej, umożliwiając zapewnienie dwucentymetrowej tolerancji belki przy dosyć niskim profilu. Każda ze ścian działowych ma cztery tego typu mobilne słupy. Dzięki temu udało się stworzyć belkę, która jest w stanie pracować zarówno jak belka podparta na dwóch końcach, o niskiej nośności, jak i belka wieloprzęsłowa, o dużej nośności i małym ugięciu. Takie elastyczne i otwarte projektowanie konieczne było w wielu momentach tego projektu.
Projekt vs. wykonawca
Praca nad MCK-iem jest przygodą, która trwa już 6 lat. Budynek nie przypominał żadnego obiektu, jaki kiedykolwiek projektowaliśmy czy widzieliśmy. Na każdym etapie, od koncepcji do realizacji, wymaga nie tyle opierania się na doświadczeniu, ile na intuicji. To wszystko nie byłoby możliwe bez zespołu projektantów i wykonawców, którzy stawianie sobie ambitnych wyzwań i rozwiązywanie skomplikowanych zagadnień projektowych po prostu lubią. Budowa Katowickiego Centrum Kongresowego nie przebiegała od samego początku gładko. W pierwszym przetargu publicznym na realizację obiektu, gdzie głównym kryterium była najniższa cena, wygrała firma, której umiejętności były analogiczne do wysokości oferty. Przez cały czas ślimaczącej się inwestycji byliśmy zasypywani uwagami i monitami, w których sugerowano, że projekt nie nadaje się do realizacji. Na szczęście pojawił się nowy generalny wykonawca i nagle okazało się, że dokumentacja jest wykonana wystarczająco dokładnie, by budowę prowadzić zgodnie z harmonogramem. Szczególnie podnosiło na duchu, że nowy wykonawca tak samo lubi budowanie jak my projektowanie, a pojawiające się problemy są dla niego po prostu kolejnymi wyzwaniami, których rozwiązanie potrafi dać wiele satysfakcji. A przecież projektów budynków użyteczności publicznej nie tworzymy na co dzień. Zwykle powstają one z wielką pasją i z taką samą pasją powinny być realizowane.