Rozmowa z Patrykiem Zarębą

i

Autor: Archiwum Architektury Patryk Zaręba; Fot. Marcin Czechowicz

Rozmowa z Patrykiem Zarębą, współautorem warszawskich bulwarów

2017-10-27 16:10

Praca architekta krajobrazu zaczęła nabierać systemowego charakteru. Działania związane z zagospodarowaniem terenu mają sens, gdyż atrakcyjna przestrzeń poprawia jakość życia mieszkańców – o nowym podejściu do zieleni miejskiej, świadomości ekologicznej i przyszłości zawodu architekta krajobrazu z Patrykiem Zarębą rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Gdy porównać dwa Państwa projekty, Krakowskie Przedmieście z 2006 roku oraz plac Powstańców z 2017, można odnieść wrażenie, że robiła je inna pracownia. Jak przez te 10 lat zmieniło się podejście do zieleni miejskiej?

Nasza rola w tych projektach i przede wszystkim specyfika przestrzeni były bardzo różne. Na Krakowskim Przedmieściu naszym zadaniem było wprowadzenie zieleni w ulicy o wybitnych walorach historycznych i urbanistycznych, tak by odpowiednio kształtować perspektywy widokowe w jej nieprostoliniowej kompozycji. Zostaliśmy zatrudnieni przez architekta, to była rola branżowa. Z kolei plac Powstańców, będący przestrzenią o diametralnie innym charakterze, to efekt zgłoszonej przez mieszkańców do budżetu partycypacyjnego propozycji stworzenia „łąki w mieście”. Jest przejawem silnego w Europie naturalistycznego trendu, pokazuje złożoność i dynamikę naturalnych ekosystemów, atrakcyjnych dla oka. Patrząc szerzej, jeśli chodzi o architekturę krajobrazu w Polsce, 10 lat to cała epoka. W ostatniej dekadzie działalność architekta krajobrazu zaczęła nabierać wreszcie bardziej systemowego charakteru. Są już miejsca, które pokazują, że działania związane z zagospodarowaniem terenu mają sens, gdyż atrakcyjna przestrzeń istotnie poprawia jakość życia mieszkańców. My, polscy architekci krajobrazu, wciąż uczymy się tego zawodu.

Zakład Architektury Krajobrazu założono na SGGW już w latach 30. XX wieku.

Ale funkcjonuje on głównie jako rozwinięcie wydziału ogrodniczego. Zazwyczaj osoby, które go kończą są ogrodnikami uwrażliwionymi na zagadnienia przestrzenne. Tymczasem osoby te powinny na równych prawach z urbanistami i architektami współkształtować przestrzeń w kompleksowy sposób. To są równorzędne, uzupełniające się zawody. W porównaniu z architektem, architekt krajobrazu powinien myśleć w szerszym kontekście. W porównaniu z urbanistą, operować w mniejszej skali, zwracać uwagę na detal. Można powiedzieć, że o ile architektura krajobrazu nie odnalazła jeszcze w pełni miejsca w polskich realiach, o tyle powoli dochodzi do profesjonalizacji tego zawodu. Jak w ostatnich latach zmieniła się rola architekta krajobrazu widać na bulwarach. Jest to dla mnie szczególnie istotny projekt. Tam nasza rola była dominująca, nie projektowaliśmy wyłącznie zieleni, lecz odpowiadaliśmy kompleksowo za cały projekt zagospodarowania terenu.

Niskobudżetowy plac Powstańców konsultowali mieszkańcy. Czy dyskusje były konstruktywne?

Nasza rola polegała na rozwinięciu mocno niedoszacowanego budżetowo pomysłu mieszkańców. Przygotowaliśmy trzy warianty projektu i nastąpiły merytoryczne dyskusje, w których uczestniczyło po ok. 20-30 osób, w tym zarówno mieszkańcy, jak i przedstawiciele organizacji społecznych. Profesjonalne moderatorki z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych Stocznia ucinały dywagacje niezwiązane z tematem. Gdyby wszystkie konsultacje społeczne tak wyglądały, byłbym ich zwolennikiem.

W 2015 roku władze miasta argumentowały, że infrastruktura metra uniemożliwia posadzenie drzew na ul. Świętokrzyskiej. Właśnie są sadzone.

Sytuacja z 2015 roku jest echem decyzji podjętych dekadę wcześniej, które obligowały przyszłego wykonawcę metra do odtworzenia układu drogowego w nieomalże pierwotnej formie. Przed zakończeniem inwestycji mieszkańcy wymusili wprowadzenie zmian. Wtedy nikt nie miał praktycznego doświadczenia, jak posadzić drzewa w miejscach gęstego przebiegu infrastruktury podziemnej, w związku z czym nie było możliwe bardzo szybkie uzgodnienie tego zamierzenia. Teraz okazało się, że trzeba było zabezpieczyć fragmenty instalacji, niektóre przebudować. Największą trudność sprawiło przekonanie zarządców tej infrastruktury. Obawiali się oni, że korzenie drzew zniszczą sieci podziemne lub w razie remontu, trzeba będzie je wycinać. Bardzo się z tego projektu cieszę. To bodajże pierwsza od kilkudziesięciu lat ulica w rejonie śródmieścia, na której udało się wprowadzić regularny, przemyślany i ciągły układ zieleni.

W jakim stopniu Państwa projekty zwiększają bioróżnorodność?

Zakładanie zieleni przyciągającej ptaki i owady musi się odnosić do całościowego systemu przyrodniczego miasta, to nie mogą być izolowane wyspy odcięte od innych siedlisk, chyba, że zakładamy, iż te wyspy połączą się w przyszłości. Bardzo świadomie podchodzimy do kwestii ekologicznych, jednak to, co robimy, musi mieć sens. Nie ma go np. montowanie uli czy sadzenie roślin miododajnych na budynku o wysokości 160 m. Niestety działania takie są wynikiem silnej tendencji, widocznej zwłaszcza przy zagospodarowywaniu terenów inwestycji budowlanych i pośrednio wymaganej przez certyfikaty, by za pomocą irracjonalnych działań zapewniać sobie tanim kosztem „ekologiczne” punkty. Są też oczywiście dobre rozwiązania, niestety dużo droższe, jak te związane z wykorzystywaniem wody opadowej i „szarej”, która jest ważnym surowcem i powinna być traktowana z respektem.

Rozmawiała Maja Mozga-Górecka