Muzea w erze pandemii
Jak wynika z najnowszego raportu UNESCO Muzea w obliczu pandemii, na początku 2020 roku funkcjonowało na świecie 95 tys. różnego rodzaju placówek muzealnych. W związku z rozprzestrzenieniem się koronawirusa, 90% z nich tymczasowo zamknięto dla zwiedzających. Kryzys szczególnie dotknął placówki prywatne. Według Międzynarodowej Rady Muzeów (ICOM), więcej niż jedna na dziesięć takich instytucji może już nigdy nie zostać ponownie otwarta. W Polsce, jak podaje GUS, istnieje obecnie 945 muzeów, z których 78% należy do sektora publicznego. Jak poradziły sobie w okresie lockdownu? Jak funkcjonują w ramach reżimu sanitarnego? A wreszcie, czy doświadczenia ostatnich kilku miesięcy wpłyną na sposób projektowania przestrzeni wystawienniczych? Z inicjatywy Mirosława Nizio, właściciela pracowni Nizio Design International, która specjalizuje się w projektowaniu ekspozycji, 9 września odbyła się debata on-line Przyszłość muzeów i muzea przyszłości – refleksje w erze pandemii. W dyskusji udział wzięli zarówno przedstawiciele muzeów, jak i ich projektanci. Obie grupy zgodnie przyznawały, że pandemia raczej przyspiesza pewne procesy niż je generuje. Większość muzeów dość szybko odnalazła się w nowej rzeczywistości, rozwijając swoją obecność w internecie. Już na początku pandemii zaczęliśmy prowadzić bloga MSN Home Office i okazało się, że to świetne narzędzie komunikacji z osobami, które wcześniej nie mogły do nas przyjechać. Zanotowaliśmy ogromną popularność debat, koronaseminariów o sztuce, filozofii – stwierdził Tomasz Fudala, jeden z kuratorów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Własne projekty internetowe podczas lockdownu realizowało też Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Najważniejszym była akcja Żonkile z okazji 77. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, po raz pierwszy przeprowadzona on-line. Zamiast tradycyjnych papierowych kwiatów, rozdawanych na ulicach miasta jako symbol pamięci, muzeum stworzyło m.in. specjalną nakładkę na zdjęcia profilowe na Facebooku. Był też wideospacer, wykłady i koncert na antenie Radia Polin. Dzięki tej akcji zyskaliśmy ponad dwumilionowe zasięgi. Na pewno z niej nie zrezygnujemy – mówiła Jolanta Gumula, zastępca dyrektora ds. programowych w Polin. Dyskutowano też o roli multimediów. Mogłoby się wydawać, że ekrany dotykowe, słuchawki czy audioprzewodniki w czasach pandemii będą stanowić dla zwiedzających szczególne zagrożenie. Mamy słuchawki na wystawie czasowej, ale są specjalne nakładki jednorazowe, mamy różne dezynfektory, które sprawiają, że urządzenia są bezpieczne – tłumaczyła Jolanta Gumula.
Otwarte pozostaje pytanie o funkcje nowych technologii w placówkach muzealnych. Jakiś czas temu świat wystawienniczy zachłysnął się multimediami, ale dziś nawet przedstawiciele młodego pokolenia szukają w muzeach czegoś autentycznego. Cyfrowe narzędzia są bardzo pomocne w udostępnianiu zbiorów, archiwizacji, jednak coraz wyraźniej widoczna jest też potrzeba kontaktu z oryginałem, co pandemia jeszcze bardziej nam uświadomiła – przyznała Gumula. Te wszystkie rozwiązania, które powstały dla internetu, bo nie można było funkcjonować normalnie, już z nami zostaną, będą uzupełnieniem tradycyjnej działalności – podsumowywał Robert Supeł, dyrektor Muzeum Piłsudskiego w Sulejówku. Zdaniem uczestniczących w dyskusji architektów koronawirus nie wpłynie na projektowanie nowych przestrzeni muzealnych. Jestem mocno sceptyczny wobec myślenia, że sytuacja pandemiczna jest trwała. A architektura jest trwała, nie projektuje się jej na rok, tylko na pokolenia. COVID-19 przyniósł izolację, zamknęliśmy się w domach. Nie wiem, czy architektura powinna iść w tym kierunku. Ona tworzy przestrzeń publiczną, przestrzeń dla relacji, a ograniczenia mogą być wprowadzane miękkimi środkami – mówił Konrad Grabowiecki z BBGK Architekci. Podobnego zdania był Szczepan Wroński z biura WXCA, które obecnie prowadzi sześć projektów muzealnych na różnym poziomie zaawansowania – od będącego na ukończeniu Muzeum Historii Polski na warszawskiej cytadeli, przez sąsiadujące z nim Muzeum Wojska, planowane we Wrocławiu Muzeum Lubomirskich i Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu, po wystawę Muzeum Ziem Wschodnich w Lublinie i realizowaną we współpracy z Ralph Appelbaum Associates i Platige Image ekspozycję Muzeum Piłsudskiego. Obiekty muzealne są stosunkowo bezpieczne. Są bardzo dobrze wyposażone, powietrze jest odpowiednio filtrowane. Kwestie kontroli dostępu i liczby zwiedzających też są tam właściwie rozwiązywane. W projektach, które realizujemy, tylko symboliczne rzeczy są zmieniane. Będą się sprawdzać zarówno w trakcie pandemii, jak i po niej. Można działać interwencyjnie, na przykład wprowadzać urządzenia bezdotykowe w łazienkach, usprawniać zakup biletów, by uniknąć kolejek przed kasami, ale nie ma potrzeby zmieniać założeń projektowych – wyjaśniał Szczepan Wroński. Joanna Mytkowska, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt: Nie sądzę, żeby pandemia miała bezpośredni wpływ na przestrzeń muzealną, ponieważ jest sytuacją przejściową. Muzea dotknie za to kryzys ekonomiczny, którego rozmiarów jeszcze nie znamy. Na pewno zmieni się tzw. frekwencja. Spodziewam się, że taka jak była nie wróci jeszcze przez kilka lat, ale być może dzięki temu wartość muzeów przestanie być mierzona tylko przez pryzmat liczby wizyt. Tomasz Żylski
Warszawska Wola – od czerwieni do błękitu
Trzy ostatnie dekady przemieniły warszawską Wolę z robotniczo-przemysłowej w niepokojący pejzaż najeżony przeszklonymi biurowcami. Jak w każdym wielkim mieście, gdzie poszczególne części nabierają z latami swojego charakteru, także i Warszawa stopniowo dopracowywała się wyraźnie zróżnicowanych dzielnic. Woli, po sławie pól elekcyjnych, przypadł w udziale charakter robotniczy, co wynikało z rosnącej liczby wytwórni, fabryczek, i wreszcie dużych zakładów przemysłowych. W przenośni: na długo przybrała rewolucyjny kolor czerwieni, bo przyciągała pracą i mieszkaniem klasę robotniczą. Lata PRL-u umocniły jej dawny charakter. I tu zaczyna się opowieść z wystawy – jak to na tle ostatnich reliktów dawnych fabryk, biednego budownictwa bez tynków i tylko gdzieniegdzie położonego ulicznego bruku, pojawia się nowa Wola. Robotnicza owszem, ale o ludzkiej twarzy. W jej świeżo wykreowanym centrum – naprzeciw rozległej bazy tramwajowej – powstało więc kino W-Z, wielki PeDeT i wzorcowy bar Wenecja. Tu zabiło serce powojennej Woli – to, o które teraz na wystawie pyta na nagraniu reporter i nie otrzymuje konkretnej informacji. Bo zarówno kino, bar, jak i wielki sklep zatraciły swoją klasę i znaczenie. Szpetnie okaleczone, albo już nie istniejące. Dzieła młodego Mieczysława Pipreka czy Jerzego Sołtana nie znalazły zrozumienia. Wielka szkoda, bo dziś byłyby szlachetną, biżuteryjną ozdobą wobec wszechobecnych szklanych ścian. Wystawa przypomina już tylko etap schyłkowy powojennej Woli: parkany wokół resztek, brak pomysłu, dewastację. Pokazywany, zachowany z pietyzmem odłamek mozaiki ze ścian Fabryki Wyrobów Precyzyjnych VIS staje się reliktem dla miłośników tamtej Woli. Z czasem znikały „lokomotywy” dzielnicy: Polfa, Nowotko, Waryński, Kasprzak, Róża Luksemburg. Każde z tych nazwisk było synonimem produkcji lekarstw, żarówek, odbiorników radiowych czy zespołów prądotwórczych. Za nimi kryła się powojenna robotnicza Wola. Czas mija jednak szybko, i oto miejsca po nich wypełniły biurowe budynki z nazwami w języku angielskim: Trade Tower, Warsaw Spire, Wola Retro, Karolkowa Business Park. Generalnie: „Mordor” bis lub „Mordor 2” – taką sugestię można wypatrzeć w wystawowych podpisach. Pobożne życzenie czy odczynianie złego? Poszukiwanie nowego wyrazu dla współczesnej Woli przyniosło także pozytywy. To reanimacja neorenesansowego gmachu Elektrowni Tramwajowej jako Muzeum Powstania Warszawskiego (2004) czy Miejskie Zakłady Sanitarne (dawna spalarnia śmieci) w cmentarnym zaułku ul. Spokojnej w roli Wydziału Sztuki Mediów ASP (2008-2009). Na swój los z niepokojem czekają dwa unikatowe zbiorniki Gazowni Warszawskiej i ogromna przestrzeń między Towarową i Miedzianą, gdzie stoi jeszcze relikt drukarskiej sławy tej dzielnicy: Dom Słowa Polskiego. Wystawa, pod kuratorską opieką Patrycji Jastrzębskiej, z trudem mieści się w dwóch salkach Muzeum Woli. Niewielkie fotografie obiektów, tablety z ruchomym obrazem ulic i dokumentalnym filmem, trochę miejsca na sentymentalne cytaty z dawnych wolskich mieszkań i nagle, na końcu, cała ściana poświęcona pamięci… „Czarnego Kota”, niesławnej samowoli budowlanej z narożnika ul. Powązkowskiej. Duże zdjęcia w „złotych” ramach i rozbudowany komentarz. Upiorny „Czarny Kot” otwiera też materiał informacyjny o wystawie. Od wolnej amerykanki do nowoczesnych biurowców – brzmi pierwsze zdanie. To fakt, ten podejrzany pod każdym względem hotel współtworzył krajobraz Woli po 1989 roku, ale wraz z jego rozbiórką dobrze byłoby o nim w ogóle zapomnieć. Hanna Faryna-Paszkiewicz
Brick Award dla siedziby WRiTV
Nagroda Wienerberger Brick Award przyznawana jest co dwa lata najlepszym realizacjom, w których zastosowano materiały ceramiczne dowolnego producenta. W tym roku w międzynarodowej odsłonie konkursu Grand Prix zdobył budynek Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (proj. BAAS, Grupa 5 Architekci i Małeccy Biuro Projektowe). Nagrody wręczono 23 września podczas gali w Wiedniu, która transmitowana była także on-line. Zespół autorów WRiTV reprezentował Michał Leszczyński z pracowni Grupa 5 Architekci oraz Wojciech Małecki z Małeccy Biuro Projektowe. Budynek WRiTV poza tym, że zdobył Grand Prix, zwyciężył również w kategorii Sharing public spaces. Do tegorocznej nagrody zgłoszono 644 projekty z 55 krajów (w tym 74 z Polski). Ze wszystkich zgłoszeń wybrano 50 realizacji, które przeszły do ścisłego finału. Pula nagród w Wienerberger Brick Award 2020 wyniosła łącznie 29 500 euro i została rozdzielona pomiędzy zwycięzców każdej z pięciu kategorii. To nie pierwsze prestiżowe wyróżnienie dla śląskiej realizacji. Obiekt zdobył już m.in. Nagrodę Roku SARP 2017 i Nagrodę Architektoniczną POLITYKI, był też na tzw. krótkiej liście EU Mies Award 2019 i w finale World Architecture Festival 2019, a ostatnio ubiega się o DETAIL Prize. (red)