Wasza książka, ale też wystawa w pawilonie austriackim na tegorocznym biennale architektury w Wenecji, dotyczą intrygującego zjawiska, które określacie jako Platform Urbanism. Chodzi o urbanizm cyfrowych platform internetowych. Dyskurs o wpływie internetu na miasta toczy się od ponad ćwierć wieku. Można wspomnieć choćby książkę Billa Mitchella: City of Bits (1995), czy takie projekty, jak wirtualny parkiet dla giełdy w Nowym Jorku autorstwa Asymptote Architecture (1997). Wielu badaczy prognozowało zmiany w miastach wynikające z rozwoju internetu i technologii cyfrowych. Dziś jednak, gdy korzystamy z mediów społecznościowych, a platformy cyfrowe – Uber, Airbnb czy Pyszne.pl – organizują nam coraz więcej dziedzin życia, pojawia się wiele nowych aspektów tego zagadnienia. Czym jest więc platform urbanism? Jak można by zdefiniować to zjawisko?
Peter Mörtenböck: Gdy spojrzymy wstecz, cofniemy się o jakieś 20 lat, zauważymy jak wiele nadziei wiązano z wykorzystaniem technologii cyfrowych i nowych mediów w sferze miejskiej. Książki, które ukazały się na przełomie tysiąclecia, były pełne optymizmu. Ich autorzy podkreślali społeczne korzyści zastosowania takich technologii. Dziś niektóre pomysły sprzed dwu dekad wydają się nazbyt romantyczne, np. punkty dostępowe do internetu w ławkach miejskich... Takie rzeczy okazały się niepotrzebne, ponieważ mamy dziś WiFi. W latach 80. mówiliśmy o globalizacji, potem idea globalnej wioski przekształciła się w smart city, a smart city przerodziło się w coś innego, w rodzaj urbanizmu, którego kontury jeszcze się w pełni nie ujawniły.
Helge Mooshammer: Zaproponowaliśmy termin platform urbanism, aby opisać sposób, w jaki technologie platform internetowych przecinają się z procesami kreowania przestrzeni miejskiej. Uważamy, że trzeba spojrzeć na szersze ramy tych zmian. Na przykład jeśli chodzi o zjawisko smart city, gminy współpracują z prywatnymi firmami i kupują usługi od operatorów. Obecnie jednak relacje te uległy ogromnej transformacji, ponieważ to dostawcy usług cyfrowych stali się inicjatorami rozwoju nowych dzielnic. Nie są już jedynie producentami technologii. Władze miejskie na całym świecie otrzymują projekty, w których kluczową rolę odgrywa infrastruktura cyfrowa i sztuczna inteligencja. Jednym z ciekawszych był projekt Quayside w Toronto, realizowany przez powiązaną z Google spółkę Sidewalk Labs. Miał to być pięciohektarowy zespół zabudowy planowany „od internetu w górę" – z pomocą inteligentnych technologii, materiałów i procesów. Ta propozycja została porzucona w zeszłym roku z powodu niepewności na rynku nieruchomości wywołanej przez pandemię. Ale projektowanie nowych enklaw miejskich zgodnie z wymogami usług opartych na danych, takich jak czujniki kierujące autonomicznymi samochodami, systemy metadanych budynków wspomaganych przez sztuczną inteligencję oraz monitoring środowiska, jest spełnieniem marzeń firm informatycznych – marzeń o specjalnie zaprojektowanych społecznościach miejskich, które generują dane, a z ich użyciem można testować i wdrażać nie tylko nowe produkty i technologie, ale także nowe struktury zarządzania.
P.M.: Obecnie często planowanie miast nie dotyczy rozwiązywania bieżących kwestii, lecz jakiejś abstrakcyjnej przyszłości, czysto spekulatywnej. Plany nie muszą być realizowane, ponieważ wywierają wystarczający wpływ poprzez potencjał, który obiecują. Tak widzimy zmianę związaną ze zjawiskiem, które nazwaliśmy platform urbanism. To wszechogarniająca spekulacja i sposób, w jaki jest ona wdrażana w sferze miejskiej. Ustanawianie nowych pól operacyjnych, by wspierać nowe formy spekulacji. W książce i na wystawie użyliśmy zestawu sloganów, aby opisać siedem aspektów tworzenia systemów operacyjnych miasta jako platformy. Te pola działania obejmują: specyfikację i kontrolę możliwości dostępu (access is the new capital), rozwój i projektowanie popytu (cities on demand), zerwanie ustalonych relacji przestrzennych (collapse of scale), rolę emocji w produkcji nowych środowisk miejskich (the platform is my boyfriend), ciągłe pobudzanie aktywności i cyrkulacji (monuments of circulation – I is everywhere), regulację systemów społecznych za pomocą analizy danych (data is a relation not a property) oraz poważne naruszenia życia publicznego (the future is public). Sfery te wzajemnie na siebie oddziałują, wiążą ze sobą i przyczyniają do ewolucji urbanizmu platformowego.
Pracę nad projektem Platform Austria przygotowywanym na weneckie biennale rozpoczęliście na długo przed wybuchem pandemii. Warunki lockdownu w dużej mierze przeniosły nasze życie do internetu. W jaki sposób pandemia potwierdziła i przyspieszyła to, jak platformy cyfrowe przekształcają miasta?
H.M.: Jak słusznie zauważyłeś, pandemia przyspieszyła nowy podział miejskich ról. Kiedy mówimy o platformach, wyobrażamy sobie często sieci peer-to-peer. Użytkownicy myślą, że platformy eliminują pośredników i tworzą nową horyzontalność, która pozwala ominąć instytucjonalne hierarchie. Ale platformy same stają się pośrednikami. To, co widzimy teraz, wraz z przyspieszeniem rozwoju kultury platformowej w następstwie pandemii, to właśnie dramatyczna reorganizacja ról. W miejsce rządów, które nie były w stanie zaspokoić różnych potrzeb w czasie lockdownu, kiedy ludzie nie mogli wychodzić z domu, pojawiły się platformy cyfrowe. Weszły w tę lukę i zajęły quasi-rządowe pozycje.
Tytuł Waszej książki – Platform Urbanism and its Discontents – jest parafrazą angielskiego tytułu książki Freuda, w Polsce znanej jako Kultura jako źródło cierpień. Freud opisywał w niej zderzenie pragnienia indywiduum z oczekiwaniami społeczeństwa. Jakie są główne zagrożenia wiążące się z urbanizmem platformowym, które obserwujecie lub przewidujecie?
P.M.: Jedno z kluczowych zagrożeń wiąże się z ograniczeniem i regulacją dostępu. Platformy są dostawcami usług. Ktoś zatem decyduje o tym, kto może korzystać z danej usługi i na jakich warunkach jest ona świadczona. W większości przypadków wiąże się to z opłatami, ale dostęp może mieć też związek z prestiżem społecznym czy rozmaitymi regulacjami. Innym zagrożeniem, które artykułujemy w książce, jest naruszenie życia publicznego. Platformy regulują sposoby, w jaki my, jako społeczeństwo, możemy się spotykać i jak generalnie organizowane jest życie publiczne, w sieci i w przestrzeni miejskiej. Na przykład portale, gdzie ludzie sprzedają i kupują rzeczy używane, zastąpiły pchle targi. Skłoniło to władze w kilku miastach do wprowadzenia ściśle wyznaczonych, bezpiecznych i monitorowanych miejsc, w których ludzie mogą wymieniać się przedmiotami.
H.M.: Co podtrzymuje i napędza platformy? Zdolność do realizacji potencjału poprzez łączenie zainteresowanych stron. Platformy mają zdolność poszukiwania tego potencjału, a żeby tak się stało, muszą stosować wzorce abstrakcji i homogenizacji. A jeśli nie pasujemy do określonego wzorca, stajemy się niekompatybilni i jesteśmy lekceważeni.
Wiele kwestii, które opisujecie w książce, dotyczy głównie ekonomicznych lub społecznych aspektów miast. Czy obserwujecie też bardziej bezpośredni wpływ urbanizmu platformowego na przestrzeń fizyczną, którą zajmują się architekci i urbaniści?
P.M.: Jest sporo nowych typów przestrzeni, które pojawiły się w ostatnich latach. Badamy mnogość nowych typologii, w różnych skalach: od przedmiotów, takich jak słuchawki z redukcją szumów używanych w biurach co-workingowych, po infrastrukturę dla nowych gałęzi przemysłu miejskiego: węzły transportowe, magazyny, składy, nowe miejsca rekreacji. Są też nowe przestrzenie, które służą inicjowaniu spotkań między ludźmi. Myślę na przykład o korytarzach w biurowcach czy bibliotekach wyposażonych w miękkie, miłe w dotyku meble, zachęcające do nieformalnych rozmów generujących nowe idee. Na weneckiej wystawie przedstawiliśmy około 70 takich nowych typologii przestrzennych, które powstały w ostatnich latach i związane są z urbanizmem platformowym. Idee omawiane w książce stają się namacalne dzięki rzeczywistym przykładom architektonicznym prezentowanym na tej ekspozycji.
Przypomina mi się przestrzeń co-workingowa, WeWork, w której kiedyś byłem. Przyjazną atmosferę tworzyły sofy, poduszki, dobra kawa i krany z piwem... Zastanawiam się, czy takie miejsca różnią się od siebie w poszczególnych miastach i na ile platform urbanism zależy od lokalnej specyfiki?
P.M.: Na całym świecie typowe pakiety pozwalają nowej klasie cyfrowych nomadów pracować w różnych miejscach. Przypuszczam, że większość biur WeWork wygląda podobnie. Mogą pojawiać się drobne różnice zależnie od tego, czy środowisko co-workingowe znajduje się w Polsce lub na przykład w Holandii, ale ogólnie są one dość podobnie zaprogramowane. I to się ludziom podoba.
H.M.: Jest mnóstwo przykładów codziennego występowania urbanizmu platformowego, a nasza hipoteza jest taka, że architektura znajduje się pod ogromnym wpływem tego zjawiska. Ma to związek z tym, że następuje zmiana jej głównego celu. W długiej historii XX wieku chodziło o poprawę warunków życia: inwestycje w mieszkania, usługi publiczne, bezpieczne środowisko, zapewnienie, by dobra były dzielone sprawiedliwie w obrębie miasta. Wraz z urbanizmem platformowym, motyw przewodni architektury zmienił się diametralnie. Jest nim poszukiwanie, tworzenie i wyzwalanie potencjału. Do tego dążą wszyscy: władze miejskie, biura architektoniczne i inwestorzy. Chodzi o poszukiwanie i tworzenie możliwości oraz kreowanie pola potencjalności. P.M.: Biura architektoniczne, inwestorzy i deweloperzy uczą się od siebie, co najlepiej sprawdza się w danej dziedzinie. Miejsca, takie jak Dolina Krzemowa z siedzibami Google, Apple i innych firm big tech są poligonem doświadczalnym dla typologii architektonicznych. Wzorce takie są następnie kopiowane i powielane w innych miejscach. Architektoniczne rekwizyty stają się nie do odróżnienia: taka sama kawiarnia powstaje na przykład w Sztokholmie, Warszawie i w innych miejscach świata. Mówimy o tym na wystawie jako o inscenizacji potencjalności. Architektura staje się czymś w rodzaju rekwizytu scenicznego. Trzeba zrozumieć, że dzieje się to w dwu różnych rejestrach. Jeden, bardziej techniczny, dotyczy wyczuwania informacji i zbierania danych. Drugi odnosi się do tworzenia odpowiedniej atmosfery – społecznego wyczuwania potencjalności. Jeśli spojrzymy na nowe osiedla typu co-housing, to prywatna powierzchnia poszczególnych mieszkań bardzo się skurczyła, ale przestrzenie wspólne są znacznie większe i atrakcyjne...
H.M.: W takiej przestrzeni wspólnej można się spotkać z przyjaciółmi. Chodzi o to, że jest w niej potencjał. Na poziomie konceptualnym zmiana polega na przejściu od architektury uosabiającej wartość nieruchomości do architektury uosabiającej usługi. Jeśli przyjrzeć się rynkowi nieruchomości, to w skali globalnej inwestorzy skłaniają się obecnie raczej ku inwestowaniu w wartości usługowe.
Książka polskiego przedsiębiorcy Marka Zmysłowskiego zatytułowana Goniąc czarne jednorożce opisuje doświadczenia z zakładania internetowych platform usługowych w Afryce. Autor podkreśla, że biznes online jest tak naprawdę zawsze tworzony offline i wymaga zyskania zaufania usługodawców i użytkowników, by przyłączyli się do platform i dostosowali swoje nawyki.
P.M.: Kiedy myślimy o platformach cyfrowych, nie widzimy centrów logistycznych. Nie widzimy pracy, która jest niezbędna do świadczenia tych wszystkich usług na żądanie. Jeśli zamawiam coś na platformie internetowej i zostaje mi to dostarczone, wiąże się to z czyjąś pracą fizyczną. By mieć bardziej holistyczne spojrzenie na całe zagadnienie, musimy zrozumieć, co platformy, o których rozmawiamy, naprawdę obejmują.
H.M.: To jedna z tych rzeczy, które nas najbardziej interesują. Na wystawie stworzyliśmy dwa monumentalne kolaże. Z jednej strony mamy „scenę", która jest nam przedstawiana jako nowy wspaniały świat ze wszystkimi możliwościami. Zestawiamy ją z kompozycją niewidocznych rzeczywistości, obrazujących całą pracę, która jest wymagana, aby obsłużyć dostępne usługi i atrakcje. Tak jak w teatrze: kiedy widzisz spektakl, ale nie widzisz, co dzieje się za kulisami. Myślę, że dla świadomej dyskusji politycznej ważne jest, by zdać sobie sprawę, że spektakl to nie tylko to, co na scenie. Musimy zobaczyć cały teatr.
Jak na słynnej wystawie Olafura Eliassona w Tate Modern w Londynie, gdzie można było podziwiać sztuczne słońce. Ale można było też przejść za projekcję i zobaczyć, jak powstaje ten efekt... A skoro mowa o Londynie, to jakie symptomy platformowego urbanizmu obserwujecie w miastach, w których mieszkacie, czyli w Londynie i Wiedniu?
P.M.: Uderzające w Londynie jest to, że stanowi on miejsce bardzo silnie skoncentrowanych inwestycji. To oczywiście także efekt globalnego kryzysu finansowego z 2007 i 2008 roku. W książce wracamy do tego tematu, ponieważ bardzo ważne jest, aby postrzegać obecną fazę urbanizmu platformowego jako mocno powiązaną z doświadczeniami tamtego kryzysu. Spowodował on silną koncentrację inwestycji w tych punktach, które wydają się mieć największy potencjał. Rynek nieruchomości to domena Londynu. Pojawia się tu pytanie, ile jeszcze luksusowych inwestycji można zaplanować i sprzedać klientom na Bliskim Wschodzie czy w Azji. Są pewne granice. Zmusza to deweloperów do poszukiwania nowych form inwestowania. Myślę, że był to czynnik, który sprawił, że Londyn znalazł się na czele miast, gdzie rozwijane są nowe typologie przestrzenne. Nastąpiło przejście od inwestowania w budynki, które mają być sprzedane jako nieruchomości, do budowania obiektów typu build to let, które mają być współdzielone i wynajmowane.
H.M.: Zarówno Wiedeń, jak i Londyn znajdują się w pierwszej dziesiątce miast w Europie, jeśli chodzi o nowe projekty mieszkań ma wynajem. Choć Wiedeń oczywiście nie jest aż tak bardzo „narażony” na globalne inwestycje, jak Londyn. W Wiedniu tradycyjnie duża część zasobów mieszkaniowych jest przeznaczona na wynajem. Dostawcy usług co-livingowych zaczęli ostatnio podchwytywać ten model. Prowadzi to do zmiany konfiguracji tradycyjnych zasobów mieszkaniowych.
W czasie pandemii śledziłem w internecie przykłady na to, jak w Wiedniu dostosowywano przestrzeń publiczną do nowych warunków. Tworzono tymczasowe ścieżki rowerowe, otwierano ulice dla pieszych, aranżowano strefy rekreacyjne na ulicach. Czy obserwowane na całym świecie prototypowanie nowych rozwiązań dla przestrzeni publicznej ma związek ze zjawiskami, o których mówicie, wiąże się ze zmianami w mentalności ludzi i ich oczekiwań?
H.M.: To prawdopodobnie jedno z kluczowych pytań, jakimi musimy się teraz zająć. Pytanie o prawo do miasta i o to, jak rozumiemy siebie jako istoty polityczne. Myślę, że doświadczenie pandemii i różnych protestów czy blokad pokazało, że jesteśmy mocno zakorzenieni w modelu, w którym prawa człowieka są związane z naszym istnieniem jako fizycznych istot w przestrzeni. Obecnie, w przypadku platform, doświadczamy przejścia od praw do licencji. Coraz więcej spotkań odbywa się w sieci, a pełnienie roli gospodarza, czyli możliwość inicjowania rozmowy, wiąże się z koniecznością uzyskania licencji. Bez niej jest się ograniczonym do roli biernego uczestnika. Jeśli mówimy o Wiedniu jako pozytywnym przykładzie otwarcia przestrzeni publicznej, istnieją tu też prawdziwe konflikty. Niektóre z głównych miejsc publicznych zostały zamknięte przez policję. Na przykład Karlsplatz, gdzie gromadzili się młodzi ludzie i urządzali nielegalne imprezy. W rezultacie toczy się debata, co znaczy mieć prawo do fizycznej obecności w przestrzeni miejskiej.
Jaki był dotychczasowy odbiór Waszej wystawy w kontekście ogólnego tematu biennale: Jak będziemy żyć razem?
P.M.: Widzimy fantastyczne reakcje i wiele uwagi ze strony międzynarodowych mediów. Chcieliśmy stworzyć publiczne forum, na którym moglibyśmy poruszać kwestie urbanizmu platformowego, ale do tego trzeba wypracować odpowiedni język. Biennale jest zatem świetną okazją, żeby uczynić z platform urbanism temat publiczny. Nie jesteśmy wcale przeciwni nowym technologiom. Chcemy czerpać z tego ducha i ułatwiać dyskusję na temat relacji między użytkownikami platform, dostawcami i innymi interesariuszami, poszukiwać równowagi sił między uczestnikami całego procesu.
Na koniec chciałbym zapytać, jakie są perspektywy i wyzwania na przyszłość związane z urbanizmem platformowym.
H.M.: Uważamy, że ludzie na całym świecie, zwłaszcza w regionach marginalizowanych, mogą dzięki interakcji cyfrowej nauczyć się wielu nowych umiejętności. To samo dotyczy naszego zawodu. W architekturze kształcimy się w wielu różnych dziedzinach: technicznych, projektowych, komunikacyjnych, nowych narzędziach cyfrowych, itp. Pytanie brzmi, jak to wykorzystać. Myślę, że będzie ono stawiane zwłaszcza przez młodsze pokolenia. Jesteśmy tu optymistami, ponieważ obaj pracujemy na uczelniach i mamy kontakt ze studentami. Są oni w pewien sposób sfrustrowani, ale też mają sporo nadziei i nie postrzegają tych spraw jako problematycznych, jak to czynią starsze pokolenia. Podchodzą do technologii i rozmaitych ich zastosowań we własnym życiu na luzie, wymyślają nowe rozwiązania, nowe sposoby działania. To wszystko daje ogromną nadzieję.
P.M.: Mocno podkreślamy na wystawie, że platformy w dużej mierze polegają na naszym udziale jako użytkowników. Myślę, że bardziej niż poprzednie systemy ekonomiczne, w których ludzie w większości pełnili bierną rolę konsumentów. Użytkownik ma obecnie naprawdę duży wpływ na rzeczywistość. Pytanie tylko, czy zdajemy sobie z tego sprawę i w jakim stopniu przyjmujemy rolę aktywnych obywateli. Wystawa jest więc w dużej mierze wezwaniem do przyjęcia roli świadomych użytkowników platform, które kształtują nasze miasta.
Peter Mörtenböck, Helge Mooshammer, wykładowcy i pracownicy naukowi TU Wien oraz Goldsmiths College, University of London. Peter jest z wykształcenia filozofem, profesorem kultury wizualnej, a Helge architektem. Wspólnie założyli Center for Global Architecture, interdyscyplinarną platformę na wydziale kultury wizualnej TU Wien służącą badaniu globalnych zmian we współczesnej architekturze i urbanistyce (www.global-architecture.org). W maju nakładem nai010 publishers ukazała się ich książka Platform Urbanism and Its Discontents. Wcześniej wydali również: Informal Market Worlds: The Architecture of Economic Pressure (wraz z Teddy Cruzem i Fonną Forman, nai010 publishers 2015), Andere Märkte: Zur Architektur der informellen Ökonomie (transcript 2016), Visual Cultures as Opportunity (Sternberg/The MIT Press 2016), Data Publics: Public Plurality in an Era of Data Determinacy (Routledge 2020). Obecnie pracują nad nową książką zatytułowaną Building Capital: Urban Speculation and the Architecture of Finance. Są także kuratorami wystawy w pawilonie austriackim na tegorocznym biennale architektury w Wenecji.
Digital Platforms, City and Pandemic
Peter Mörtenböck and Helge Mooshammer, authors of the recently published book Platform Urbanism and Its Discontents, and the exhibition in the Austrian Pavilion at this year’s Biennale di Venezia, talk with Polish planner and lecturer Michał Stangel about the impact Internet digital platforms make on urban planning and architecture. A debate on how the Internet influences cities has been going on for over a quarter of the century. Nowadays when we make use of social media and digital platforms, such as Uber or Airbnb that increasingly structure our life, many new aspects of this issue have emerged. The term platform urbanism that we've come up with is to describe the way in which new platform technologies are intersecting with the production of urban space. (...) With smart cities for instance, we started seeing municipalities teaming up with private operators and buying services provided by digital companies. But nowadays the relationship has tremendously changed insofar as it's now digital service providers who have become the lead voice when it comes to the development of new urban neighborhoods or entire cities; they are no longer just producing the technologies on which new cities can be based. And so municipal or regional governments around the world are being offered designs for urban fabrics in which smart and AI infrastructures play a key role, says Helge Mooshammer. The conversation touches also upon the present pandemic. What we see now with the acceleration of platform culture in the wake of the epidemic is that this shift in the reorganization of actors is what has changed really dramatically. So in lieu of governments that were unable to fulfill the various needs during the time of the lockdown, when people couldn't go out, it were digital platforms that stepped into this vacuum and took up quasi-governmental positions, the authors explain. They also point out the threats stemming from the platform urbanism phenomenon. Digital platforms became important curators for public discourse and they regulate the way in which we, as a public, can come together and how public life in general is being structured, both online as we interact via computers or mobile screens, and in the urban realm, Peter Mörtenböck indicates.