Czytelnia

2019-03-26 9:45

Recenzujemy najciekawsze niedawno wydane książki o architekturze. W tym numerze: „Four Walls and a Roof” Reiniera de Graafa, „Vladimír Dedeček. Interpretácie architektonického diela” pod redakcją Moniki Mitášovej, „Architektura w Polsce 1945-1989” Anny Cymer „Budapeszt 1900” Johna Lukacsa oraz „An Unfinished Encyclopedia of Scale Figures Without Architecture” i „Plany Warszawy. Magazyn Architekta Miasta”.

Krytycznie o zawodzie architekta – recenzja Michała Wiśniewskiego

Reinier de Graaf, Four Walls and a Roof. The Complex Nature of a Simple Profession

i

Autor: serwis prasowy Reinier de Graaf, Four Walls and a Roof. The Complex Nature of a Simple Profession, Harvard University Press 2017

Reinier de Graaf jest jednym z partnerów w pracowni OMA i najbliższych współpracowników Rema Koolhaasa, naocznym świadkiem powstawania wielu gigantycznych, często kontrowersyjnych projektów oraz trzeźwym obserwatorem zmian zachodzących we współczesnym świecie. W swojej książce przygląda się naturze zawodu projektanta „od wnętrza”. Osobom, które wciąż chcą wierzyć, że architektura to dziedzina sztuki, a osoby zajmujące się nią mają wpływ na rzeczywistość, mówi wprost – porzućcie wszelkie nadzieje. Na potwierdzenie swoich słów zabiera czytelników w podróż do Moskwy, Londynu, Dubaju i wielu innych miejsc, pokazując, w jaki sposób w różnych rzeczywistościach politycznych budynki stały się w ostatnich dekadach przede wszystkim maszynami do zarabiania pieniędzy oraz jak mało dzisiaj znaczą witruwiańskie firmitas, utilitas, venustas. Uderzający jest opis, jak bardzo skróciła się data przydatności do użycia pozornie wznoszonej na wieki lub choćby na dekady architektury. Zysk ma być coraz wyższy i trzeba go osiągnąć coraz szybciej, a po sprzedaży budynku warto zastanowić się nad jego wyburzeniem i wzniesieniu nowego w tym samym miejscu. Pytany o rozdźwięk pomiędzy tym, czym się zajmuje na co dzień oraz tym, o czym pisze, autor stwierdza, że nie głosi kazań na temat zawodu architekta. Jego chłodny pragmatyzm, spojrzenie od środka oraz tragifarsa opisywanych przypadków odsłaniają pułapkę, w jaką wpadła ta pozornie szlachetna profesja.

Słowackie odkrycie – recenzja Michała Wiśniewskiego

Vladimír Dedeček. Interpretácie architektonického diela

i

Autor: serwis prasowy Vladimír Dedeček. Interpretácie architektonického diela, red. Monika Mitášová, Slovenská národná galéria 2017

Słowacja to kraj, którego dziedzictwo, w tym architektura XX wieku, pozostają w Polsce mało znane. Specyficzna rola Bratysławy jako drugiej stolicy czechosłowackiej federacji oraz położonego w pobliżu Wiednia – okna wizytowego bloku wschodniego – sprawiły, że to prowincjonalne przed wojną miasto wyrosło po 1945 roku na silny ośrodek miejski o metropolitalnych ambicjach. Jednym z bohaterów powojennego rozwoju Bratysławy był Vladimír Dedeček, urodzony w 1929 roku autor ważnych budynków słowackiego socmodernizmu, takich jak gmach Uniwersytetu Rolniczego w Nitrze czy wzniesione w Bratysławie Słowackie Archiwum Narodowe i Słowacka Galeria Narodowa. Ta ostatnia uczciła projektanta swojej siedziby monumentalną monografią. Poznajemy dzięki niej twórczość architekta otwartego na zmiany zachodzące po drugiej wojnie, którego projekty pełne są rzeźbiarskich efektów, łączą architekturę ze sztuką i wykorzystują nowatorskie rozwiązania konstrukcyjne. Otwierająca się w stronę Dunaju i zawieszona ponad ziemią przestrzeń Słowackiej Galerii Narodowej jest jednym z symboli powojennego rozwoju miasta. W 2016 roku ażurowy model tego budynku wypełnił wnętrze pawilonu Czech i Słowacji podczas 15. Międzynarodowego Biennale Architektury w Wenecji. Obejmująca 872 strony monografia, którą zdobią zdjęcia Herthy Hurnaus, to kolejny rozdział odkrywania i dokumentowania sztuki i architektury powojennej Czechosłowacji.

Anna Cymer, Architektura w Polsce 1945-1989

i

Autor: serwis prasowy Anna Cymer, Architektura w Polsce 1945-1989, Centrum Architektury, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki 2018

Regularne badania nad polską architekturą okresu międzywojennego sięgają niecałych trzech dekad wstecz, a budynki powojenne stały się tematem dla badaczy dopiero, kiedy zaczęto je wyburzać. Brak systematycznego, instytucjonalnego wsparcia prac naukowych sprawił, że do dzisiaj twórczość wielu polskich architektów i architektek XX wieku ginie w mroku. Z radością więc należy powitać pierwszą syntezę dziejów architektury powojennej Polski pióra Anna Cymer. Dzięki wsparciu Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki oraz doświadczeniu edytorskiemu Centrum Architektury do rąk czytelników trafiło kompendium wiedzy o budynkach powstałych w kluczowym okresie modernizacji i urbanizacji naszego kraju. Anna Cymer buduje opowieść o zachodzących po wojnie zmianach, opisuje najważniejsze zjawiska, projekty, osobowości. To efekt żmudnej pracy w docieraniu do faktów i informacji. Na końcu znajdujemy osobny rozdział poświęcony budynkom sakralnym, który daje do zrozumienia, co zdaniem autorki najciekawszego wydała z siebie polska architektura w okresie powojennym oraz otwiera pole do dyskusji. Jak pokazał niedawny raport Narodowego Centrum Kultury, Polacy nie przykładają większej wagi do jakości swojego otoczenia, a najbardziej znanymi architektami są Antonio Gaudi, Wojciech Zabłocki i... Canaletto. Ten ponury obraz zmienić może jedynie mozolna edukacja. Książka Anny Cymer to księżycowy krok Neila Armstronga w tym kierunku.

Sukces miasta – recenzja Michała Wiśniewskiego

John Lukacs, Budapeszt 1900. Portret miasta i jego kultury

i

Autor: serwis prasowy John Lukacs, Budapeszt 1900. Portret miasta i jego kultury, Międzynarodowe Centrum Kultury 2016

Wydana po raz pierwszy w 1988 roku książka amerykańskiego historyka o węgierskich korzeniach stanowi fascynującą opowieść o narodzinach wielkiego miasta. Budapeszt pod koniec XIX wieku był najszybciej rozwijającym się miastem Europy, które w ciągu paru dekad z kilku niedużych organizmów przekształciło się w milionową metropolię. Autor żywym, literackim językiem analizuje zmiany zachodzące nad Dunajem na przestrzeni blisko pół wieku, od chwili wejścia w epokę konstytucyjną w 1867 roku do wybuchu pierwszej wojny światowej. Szczególnie przygląda się latom tuż przed i po roku 1900. To wówczas położony na dwóch brzegach Dunaju młody twór miejski stał się ważnym centrum politycznym, gospodarczym i kulturalnym, wydając na świat całe pokolenie naukowców, myślicieli, twórców. Książka opowiada o ludziach i mechanizmach, które sprawiły, że miasto rozkwitło. Odsłania przyczyny wielkości i siły Budapesztu w 1900 roku, ale też obnaża tkwiące w nim wewnętrzne sprzeczności. Kończy ją rozdział na temat korzeni kryzysów i katastrof, które nadeszły po 1914 roku. Dzieło Johna Lukacsa pozwala przyjrzeć się uniwersalnym mechanizmom decydującym o sukcesie miast, także w innych krajach i epokach.

Bezimienni bohaterowie architekta – recenzja Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka

An Unfinished Encyclopedia of Scale Figures Without Architecture

i

Autor: serwis prasowy An Unfinished Encyclopedia of Scale Figures Without Architecture, red. Michael Meredith, Hilary Sample & MOS, The MIT Press 2018

Najpierw zdziwienie – co to właściwie jest? Wygląda jak skrzyżowanie książki telefonicznej (kto z młodych czytelników pamięta jeszcze książki telefoniczne?) z wielkim słownikiem przyrodniczym, jubileuszowym wydaniem Biblii i cegłą Neuferta. Twarda oprawa w szarosrebrnym płótnie. Brzegi kartek tworzą srebrzystą płaszczyznę, w niej pomysłowo wycięte miejsca przypisane grupom liter alfabetu. Na okładce linearne sylwetki trzech osób, przywodzą na myśl postaci z obrazu Rembrandta, może Bruegla. Tą samą srebrną linią wypisany dziwaczny tytuł, pełen wielokropków i – też na okładce – spis treści. Encyklopedia?

Trzeba podnieść okładkę, przewrócić stronę tytułową, następne… Wprowadzenie. Zabawna historia: tekst pisany jest nienaturalnie wysoką czcionką, ma ze 30-40 punktów, dziwna skala – ale jak łatwo się to czyta. Może wreszcie zrozumiemy, o co chodzi redaktorom tej publikacji. Przyjmijmy, że trafniejszym określeniem będzie „atlas”. W tej wielgachnej księdze, na grubo ponad tysiącu stron, zebrano rysunki postaci ludzkich wycięte z projektów architektonicznych. Te figurki zostały dostrojone do jednej skali, każda z sylwetek zajmuje niemal całą kartkę. Kolejne strony uszeregowano w porządku alfabetycznym od, co oczywiste, Alvara Aalto po Petera Zumthora. Alfabet nie bawi się w niuanse, generuje zaskakujące zestawienia: Aires Mateus koło Albertiego, Bramante ma za towarzystwo Breuera, Gaudí – Franka Gehry’ego, Michał Anioł – Miesa. Konwencje przeskakują od precyzji Schinkla przez zgeometryzowane pajace Oskara Schlemmera po syntetyczne szkice, niemal diagramy, Christiana de Portzamparca czy pracowni SANAA. Większość figurek jest czarno-biała. Czasem, kiedy pierwowzór wymagał znacznego powiększenia, aby nadać mu rozmiar zbliżony do innych bohaterów tej książki, mora bije po oczach, pojawia się specyficzny, opartowski sznyt. Chciałoby się czasem zobaczyć całość, z której wycięto te sylwetki. W jakim otoczeniu, jakie budynki zamieszkują ci bezimienni bohaterowie?

A gdybyśmy tak dostąpili honoru i znaleźli się w grupie architektów, których figurki trafiły do atlasu – jacy byliby nasi protagoniści? Kogo wysłalibyśmy, aby nas reprezentował gdzieś między stroną, na której widnieje jeździec na koniu wyrysowany przez Claude-Nicolasa Ledoux, a tą zajętą przez wioślarzy Marka Macka?

Początek lat 90. zeszłego wieku to także stacja początkowa naszej drogi zawodowej i start komputerów osobistych. Używaliśmy wtedy, jakże archaicznie brzmi to dziś, digitizerów. Oprócz wybierania komend AutoCAD’a, służyły nam także do przenoszenia – przerysowywania niczym za pomocą analogowego pantografu – ręcznych rysunków na ekran peceta. Tak przyszedł na świat chłopak z wyciągniętą ręką, pokazujący odległy pejzaż, który pojawił się pierwszy raz na tarasie projektu wieży widokowej w Myślenicach. Flirtująca para, ona z profilu, obejmuje ramionami kolana i słucha, obok niej rozparty młodzieniec, zabawia swą koleżankę opowieścią na schodach Szkoły Policealnej Pracowników Służb Społecznych w Nowej Hucie. Dwu poważnych panów w długich płaszczach z podniesionymi kołnierzami, jeden dzierży pod pachą aktówkę – dogadują szczegóły kontraktu przed budynkiem Wyższej Szkoły Zarządzania. Sportowcy walczą o piłkę na parkiecie pod koszem w hali Cracovii. Z biegiem lat grono się powiększa. 

Nowa wizja warszawskiej urbanistyki – recenzja Grzegorza Stiasnego

Okładka magazynu Plany Warszawy. Magazyn Architekta Miasta nr 1/2018

i

Autor: serwis prasowy „Plany Warszawy. Magazyn Architekta Miasta”, Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu m. st. Warszawy, Wydział Dialogu w Planowaniu, nr 1/2018

Chaos przestrzenny panujący w Warszawie nie odbiega od przeciętnej jego dawki obecnej w wielu polskich miastach, lecz ze względu na stołeczność pełni funkcję swoistego wzorca, na tle którego można ocenić próby zarządzania przestrzenią w innych miejscowościach. Nad warszawskim chaosem zapanować ma architekt miasta. Stanowisko to utworzono w Warszawie ponownie w 2016 roku po dziesięcioletniej przerwie, kiedy to władze samorządowe uznawały, że taka funkcja jest zbędna. Jej likwidacja była wręcz obietnicą złożoną w kampanii wyborczej w 2006 roku. Prezydent Warszawy przekonywała, że powoła sprawny zespół, tak aby zbyt duża władza nie leżała w ręku jednej osoby. Jednak od dwóch lat biurem architektury znów kieruje architekt miasta, Marlena Happach, a zmiana samorządowej kadencji stała się pretekstem do podsumowań.

Przez ponad dwadzieścia lat warszawskie Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego we współpracy z innymi jednostkami urzędu wydawało własny biuletyn „Krajobraz Warszawski”. W niemal dwustu numerach dokumentowano dokonania miasta w zakresie urbanistyki i architektury, prezentowano wyniki konkursów i promowano dobre rozwiązania. Teraz wszystkie archiwalne wydania udostępniono na stronie biura. Biuletynową formułę zastąpił zaś elegancko wydany, również dostępny on-line, ponad stustronicowy wolumin „Plany Warszawy. Magazyn Architekta Miasta”. Pierwszy numer daje sprawozdanie z dwuletniej jego pracy. W nowej wizji działalności urzędu więcej uwagi poświęca się społecznemu udziałowi w procesie planistycznym. Zaangażowanie mieszkańców zatrzeć ma powszechne wrażenie, że planowanie to narzucona z góry wizja, efekt zmowy urbanistów z urzędnikami, uknuty na mapie leżącej na biurku w anonimowym pokoju, ukrytym w labiryncie korytarzy władzy. Według nowej filozofii urzędu to mieszkańcy są ekspertami, którzy znają otaczającą ich przestrzeń „jak własną kieszeń”, a miasto ma być kształtowane w procesie ciągłego dialogu. Okazało się bowiem, że przygotowane przez eksperckie zespoły i uchwalone ponad dekadę temu Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Warszawy szybko się zdezaktualizowało. Nie nastąpił przewidywany w nim przyrost ludności. Planiści nie zakładali też całkowitej deindustrializacji Warszawy, która wraz ze wzrostem wartości gruntów przestała być miastem przemysłowym. Dziś w rozważaniach o miejskości przeważyło myślenie, że istotniejsza od technokratycznych wizji rozwoju jest jakość życia i wygoda mieszkańców, w tym refleksja nad wpływem decyzji urbanistycznych na środowisko, choćby na ograniczenie smogu. Ekonomicznie uzasadnione stało się myślenie o mieście zwartym, gwarantującym łatwy dostęp do infrastruktury i zbiorowej komunikacji. Według urzędników biura najważniejsze wyzwania dla miasta to zahamowanie jego niekontrolowanego rozlewania się, odbudowa ciągłości tkanki miejskiej, intensyfikacja miejskości w centrum i wzmacnianie rangi centrów dzielnicowych. W magazynie oprócz zarysu nowej wizji warszawskiej urbanistyki znajdziemy także przegląd najpiękniejszych realizacji, które otrzymały nagrodę prezydenta miasta oraz plany nowych miejskich inwestycji publicznych wybranych w obowiązkowych od 2017 roku w Warszawie konkursach architektonicznych.