Matryca dla projektanta - recenzja Piotra Zybury
Podręcznik. Jednakże podręcznik niezwykły, daleki od miałkich akademickich rozważań i hermetycznych teorii, oparty o empirię praktyki zawodowej (Baumschalger Eberle Architekten) i akademickiej Dietmara Eberle. Według metody 9x9 w idealnym projekcie należy wziąć pod uwagę uwarunkowania specyficzne dla lokalizacji, zaś budynek powinien być zaprojektowany z uwzględnieniem pięciu podstawowych, hierarchicznie ułożonych parametrów: lokalizacji (place), struktury (structure), powłoki (envelope), programu (program) i rozwiązań materiałowych (materiality). Strukturalne powiązania pomiędzy tymi elementami tworzą relacyjną matrycę 9x9, w której wszystkie parametry wpływają na siebie wzajemnie. W dziewięciu – bogato ilustrowanych – rozdziałach teoretycznych przedstawiono powyższą systematykę i iteracyjne rozwinięcia przykładowych projektów. Znaczną część publikacji zajmują także osobiste rozważania na temat architektury i roli architekta we współczesnych realiach oraz zagadnień związanych z nauczaniem. Znalazły się w niej też eseje innych autorów rozwijające tezy i założenia teoretyczne przedstawionej metody. Wydaje się ona intuicyjnie najbliższa realiom dobrego projektowania architektonicznego, w którym każda, najdrobniejsza nawet decyzja, jest istotna dla efektu końcowego, zaś architekt wciąż pozostaje „twórcą”, a nie wyłącznie „dostawcą usług z dziedziny projektowania”.
Form&Data - recenzja Piotra Zybury
Książka zatytułowana Form&Data. Collective Housing Projects: An Anatomical Review obejmuje przegląd dwudziestu projektów mieszkaniowych zrealizowanych w latach 2013-2016, z anatomiczną dokładnością (symbolizowaną przez charakterystyczną okładkę ukazującą słonia w prześwietleniu rentgenowskim) przedstawiając relacje pomiędzy funkcją i formą. Podobnie jak w przypadku poprzednich publikacji z tej wydawniczej serii, nie jest to tylko zbiór rzutów czy zdjęć budynków, ale usystematyzowana i bogato ilustrowana baza wiedzy, która pozwala na dogłębne zapoznanie się z rozwiązaniami projektowymi i dokonanie ich samodzielnej oceny. Kolorowe schematy, izometrie i infografiki czytelnie ukazują założenia i rozwiązania projektowe, zaś umieszczone na końcu diagramy umożliwiają łatwe porównanie poszczególnych obiektów mieszkaniowych na podstawie wybranych kryteriów. Książka stanowi kontynuację serii DENSITY zainicjowanej przez zajmującą się badaniami naukowymi i działalnością wydawniczą a+t research group (aktualnie tworzą ją dziennikarka Aurora Fernández Per i architekt Javier Mozas). Cykl został zapoczątkowany w 2006 roku tomem Why Density? Analityczna i krytyczna, a także ze smakiem zilustrowana publikacja Form&Data, uważana jest powszechnie za jedną z najlepszych wydanych prac badawczych w dziedzinie architektury mieszkaniowej. Must have.
Dziesięć przykazań Dietera Ramsa - recenzja Piotra Zybury
Dieter Rams jest jednym z najbardziej wpływowych dizajnerów dwudziestego wieku, zaś najłatwiejszym sposobem opisania jego wpływu na projektowanie pozostaje stwierdzenie, iż uczynił w swoim czasie firmę Braun marką o sile aktualnie porównywalnej do Apple. Większość z nas – nawet jeśli od razu nie rozpoznaje jego nazwiska – z całą pewnością miało do czynienia z radiami, zegarkami, sokowirówkami, meblami i setkami innych produktów, które stworzył w latach 1961-1995, pełniąc funkcję głównego projektanta w tym niemieckim przedsiębiorstwie. Podobnie niewielu jest świadomych, iż rozpoczynał swoją karierę jako architekt. „Dziesięć przykazań” dobrego projektowania Dietera Ramsa pozostaje wciąż aktualne: dobry dizajn jest innowacyjny, użyteczny i estetyczny. Dobry dizajn sprawia, że produkt jest łatwy do zrozumienia. Dobry projekt jest neutralny, uczciwy, trwały, przemyślany i przyjazny dla środowiska. Przede wszystkim zaś dobry dizajn to jak najmniej dizajnu – Less, but better! Przekrojowa monografia jest obszerną i piękną graficznie prezentacją twórczości i życia Ramsa. Dodatkowy smaczek stanowi słowo wstępne autorstwa głównego projektanta Apple – Jonathana Ive – uznawanego powszechnie za kontynuatora idei, a niekiedy za zdolnego plagiatora niemieckiego twórcy. Obowiązkowa pozycja dla wszystkich zainteresowanych dizajnem.
Futurystyczna przeszłość - recenzja Piotra Zybury
Książka Emilii Kiecko odpowiada na pytanie jak architekci i urbaniści w czasach PRL wyobrażali sobie miasta przyszłości. Publikacja – niekiedy może zbyt „akademicka” w treści – jest obszernym studium polskiej architektury i urbanistyki czasów pogodnego futuryzmu i wiary w technologicznie uwarunkowaną, często utopijną przyszłość, charakterystycznych dla 60. i 70. XX wieku. Materiały archiwalne pokazują szeroki wybór zarówno znanych, jak i zapomnianych projektów, takich jak miasta wstęgowe Włodzimierza Gruszczyńskiego, jednostki mieszkalne Jana Głuszaka Dagaramy, Linearny System Ciągły Oskara Hansena, zespoły wieżowo-mostowe Wiesława Nowaka i Zbigniewa Gądka czy koncepcję totalnej urbanizacji świata Terra X Stefana Müllera. Obszerny wstęp i wprowadzenie przestawiają te eksperymentalne projekty na tle światowych trendów. Ich niezwykłość i oryginalność – pomimo iż powstawały w innych realiach gospodarczych i politycznych niż ich odpowiedniki na Zachodzie – dorównuje pracom Archigramu, Superstudia czy Archizoomu. Warto przeczytać, choć nieco nostalgicznym smutkiem może napawać świadomość, w jak pragmatycznych czasach aktualnie projektujemy.
Architektura, urbanistyka i reforma nauki - recenzja Michała Stangla
Nauka w Polsce przechodzi ostatnio istotne zmiany organizacyjne związane z uchwaloną w 2018 roku ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (zwaną też Ustawą 2.0 lub Konstytucją dla Nauki). Zmieniły się m.in. sposoby organizacji, zarządzania i finansowania uczelni, ewaluacji działalności, w tym publikacji, prowadzenia studiów doktoranckich. Według pierwotnych założeń dyscyplina naukowa „architektura i urbanistyka” miała zostać zlikwidowana i włączona do pokrewnych dziedzin, takich jak inżynieria lądowa czy sztuki projektowe. Jednak po proteście środowiska zawodowego architektów i urbanistów, do tej ostatniej zmiany nie doszło. Publikacja Architektura Urbanistyka Nauka, autorstwa dwunastu profesorów, członków Komitetu Architektury i Urbanistyki PAN, powstała w ramach udokumentowywania naukowej odrębności architektury i urbanistyki. Autorzy przedstawiają różne aspekty postrzegania architektury jako dziedziny naukowej, mającej własny aparat pojęciowy i metodykę. Książka dzieli się na cztery części. Pierwsza dotyczy metodologii działania w przestrzeni, druga – roli nauki w twórczości architektonicznej i urbanistycznej, trzecia – eksperymentów, a czwarta – współczesnych zmian paradygmatu architektury. We wprowadzeniu profesor Sławomir Gzell wyraźnie stwierdza, że nauka ma służyć planowaniu i projektowaniu, a celem podniesienia poziomu naukowego dyskursu o architekturze i urbanistyce powinna być lepsza jakość dzieł architektonicznych i urbanistycznych. Ważnym wątkiem książki są próby porządkowania pojęć, stosowanych nieraz nieprecyzyjnie. Ciekawe są te teksty, których autorzy do naukowości architektury podchodzą z rezerwą, wyjaśniając różnice pomiędzy teoretyczną refleksją i badaniami na potrzeby projektów a samą nauką. Profesor Ewa Kuryłowicz przypomina, czym różnią się podstawowe, stosowane i wdrożeniowe badania oraz identyfikuje i charakteryzuje główne strategie badawcze w dyscyplinie architektury. Profesor Jan Słyk oraz profesor Maria Sołtysik podkreślają, że trzeba wyraźnie rozdzielić eksperymenty twórcze i naukowe, które powinny być powtarzalne i weryfikowalne. Równocześnie oboje widzą możliwości ich przeprowadzania w rzeczywistości wirtualnej. Pod koniec książki profesor Konrad Kucza-Kuczyński wraca do konkretnych, trudnych i aktualnych problemów polskiej architektury i urbanistyki. Przypomina to myśl ze wstępu, że głównym celem dyskursu naukowego o architekturze i urbanistyce powinny być efekty praktyczne – poprawa jakości przestrzeni w Polsce. Ale tu nasuwa się pytanie, na ile jest to możliwe i wykonalne. Na ile ci, którzy decydują o polskiej przestrzeni, są zainteresowani głosem naukowców? I co robić, by naukowe debaty nie były tylko „potępieńczymi swarami" opisującymi jak być powinno, a nie jest? Obecna reforma nauki polskiej ma na celu podniesienie jakości badań m.in. poprzez „umiędzynarodowienie”. Z jednej strony może to faktycznie zwiększyć nasz udział w światowym obiegu, ale z drugiej zmarginalizować analityczne zainteresowanie kwestiami aktualnie ważnymi w Polsce. Publikacja doskonale posłuży wszystkim zainteresowanym naukowym ujęciem architektury i urbanistyki, m.in. studentom podejmującym wątki badawcze w pracach magisterskich czy doktorantom – autorom promowanych obecnie tzw. doktoratów wdrożeniowych mających odpowiadać na potrzeby firm i organizacji.
MICHAŁ STANGEL
Antoni Dygat – architekt wobec wyzwań - recenzja Hanny Faryny-Paszkiewicz
Antoni Dygat ma swoje miejsce w pamięci historyków architektury, lecz dotąd nie powstała jego monografia, choć w księgarniach co roku ukazuje się kilka rozbudowanych biografii polskich architektów, zwłaszcza tych XX-wiecznych. Niespokojny duch, zawsze aktywny. Nieobca mu była także twórczość literacka, poetycka, translatorska. Rzadki dziś przykład Polaka Europejczyka: urodzony i wykształconych we Francji, z czasem odkrywał Polskę, a potem wszystko co, najważniejsze zrealizował w kraju, do 1939 roku. Powojenna rzeczywistość była dla niego wyzwaniem ponad miarę. Emigrował, osiadł aż w São Paulo, i już zdawało się, że na nowo rozwinie skrzydła, gdy zmarł nagle, w 1949 roku. Dla Warszawy zaprojektował jeden z cennych, choć trudno dostępnych budynków. Instytucja, dla której budował i nadal tam się mieszcząca, spłaca teraz dług swemu autorowi. To obchodząca stulecie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, mecenas niejednej szlachetnej inicjatywy, w tym monografii Antoniego Dygata. Dla historyka architektury zawartość książki Tomasza Lachowskiego nie jest odkryciem. Nie obciążona tekstem ani solidną bibliografią, raczej operująca obrazem i to dobrej jakości, jest bardzo zręcznym edytorsko podsumowaniem życia twórcy otoczonego sporą rodziną. Mówi o zasłużonym architekcie gmachu Wytwórni (z cennym chronologicznie ułożonym i udokumentowanym katalogiem projektów i realizacji), ale i przy okazji rozwiązuje zagadki bujnie rozrośniętych rodowych gałęzi. W tej warstwie przypomina fotografię rodzinną, na której nie może zabraknąć nikogo z bliskich. A to wyjątkowo „patchworkowa” rodzina. Architekt Jerzy Bogusławski sam już kilkakrotnie cierpliwie tłumaczył mi koleje losów małżeństw, rozwodów i pokoleń Bogusławskich, Dygatów, Lutosławskich, Karpińskich. W książce zabrakło jednego: relacji z lektury książki Magdy Dygat-Dudzińskiej Rozstania. To jedna z najbardziej poruszających wspomnieniowych pozycji, jakie czytałam. Autor wymienia ją bodaj raz. Tymczasem Rozstania są niemal wiwisekcją, książką pisaną dla oczyszczenia, by wylać z siebie tyle doznanych w dzieciństwie i młodości gorzkich przeżyć. Cytowane tam są odnalezione przez panią Magdę na strychu żoliborskiego domu Stanisława Dygata i Kaliny Jędrusik listy Antoniego do syna - świetnego pisarza i wyrazistej postaci z literackiego świata lat powojennych. To one najlepiej oddają nakreślony silną kreską świat doznań, życiowej szarpaniny i desperackich decyzji o emigracji architekta. Tomasz Lachowski znany jest jako poszukiwacz dawnych fotografii, wycinków prasowych, pamiątek z życia (tu przedstawia wzruszającą tabliczkę z drzwi Antoniego Dygata z adresem przy ul. Glogera). Zaskakująco świeżym, czytelnym i dopracowanym obrazem, jak choćby zdjęciami lotniczymi z zaznaczonymi realizacjami, wyrównuje oczywistość treści. Tym samym książka nie tyle mówi, co pokazuje jak Antoni Dygat borykał się z zawodem architekta, z poszukiwaniem własnego stylu, jak ulegał nowościom i był jednocześnie oryginalny. Mimo że porządkuje wiedzę, nie przesuwa ustalonego wcześniej punktu ciężkości w całym jego dziele. Reprezentacyjny warszawski gmach przy ul. Sanguszki 1 jest i pozostanie wizytówką tego architekta. Dobrze wpisany w skrajny odcinek warszawskiej skarpy, wyrazisty i definiujący swoje przeznaczenie: tajemniczy, z pozornie lekkim, ale dystansującym od otoczenia żeliwnym ogrodzeniem.
HANNA FARYNA-PASZKIEWICZ
Łódź z bagażem nowoczesności - recenzja Katarzyny Waloryszak
Architekt i historyk sztuki Błażej Ciarkowski od lat gromadzi wiedzę na temat łódzkiej architektury, skupiając się na okresie modernizmu i projektantach, którzy z Karty Ateńskiej Corbusiera uczynili swoją biblię na wiele lat działalności zawodowej. Z reporterską ciekawością zbiera wspomnienia, o tym jak powstawały budynki – znaki czasów powojennych. W jego najnowszej książce Miastoprojektanci. Łódzcy architekci w czasach PRL-u fachowe analizy przeplatane są relacjami tych, którzy znali i jeszcze pamiętają bohaterów tej publikacji: Jerzego i Helenę Kurmanowiczów, Janusza Wyżnikiewicza, Aleksandra Zwierko, Krystynę Krygier, Bolesława Kardaszewskiego, Jerzego Samujłłę, twórców Pracowni nr3 – Jakuba Wujka, Zdzisława Lipskiego, Andrzeja Owczarka i Krystynę Greger. Autor opowiada jak wznoszono osiedla wyznaczające aktualne granice administracyjne Łodzi i tworzyła się przestrzeń, w której dziś żyjemy. To też opowieść o energii i determinacji osób rozbudowujących miasto wkoło fabrycznych kolosów. O tym, że w obliczu zamówień na zabudowę gigantycznej skali pustych przestrzeni było miejsce na wizje i futurystyczne obrazy. W Stu latach samotności Marqueza jest taki epizod, kiedy wszyscy bohaterowie chorują na utratę pamięci. W obawie przed tym, że przestaną pamiętać do czego służą im narzędzia oraz jak nazywają się przedmioty, które gromadzili i tworzyli sami przez lata, przyjmują system rozwieszania na nich karteczek, opisujących ich zastosowanie. Skrupulatnie zbierane przez Błażeja Ciarkowskiego historie pełnią trochę rolę takich karteczek, dzięki którym „świat” nie zapomni jak, po co, w jakich warunkach i nastrojach powstawały potężne fragmenty Łodzi. Mimo iż moje pokolenie miało szansę „otrzeć się” o bohaterów Miastoprojektantów, opisywane fakty wydają się zupełnie nieznane, jakby ukryte pod warstwą kamuflażu pokrywającego mit architekta-demiurga. Ta książka to też sentymentalny powrót do miejsc, gdzie dorastaliśmy. Autor prowokacyjnie pyta uczniów, kolegów, pracowników i współpracowników bohaterów książki o kontynuację ich myśli. Wypatruje odpowiedzialności i troski o dziedzictwo – właśnie tu, w Łodzi okrzykniętej miastem fabryk i XIX-wiecznej secesji. Można zadać sobie pytanie, jakie znaczenie ma to, że idee zrealizowano częściowo, a to co pozostało jest nieskończone i niekonsekwentne. Rem Koolhaas napisał kilkanaście lat temu, że w Europie i Ameryce nie ma już miejsca na wizje. Dziedzictwem kultury tytułujemy górnolotnie niemal całą przestrzeń, w której wyrastamy i tworzymy. Mierzymy się z drogocenną wartością, ale i ciężarem słów zabytek i epoka. Ich znaczenie ulega deformacji w kontekście „dziedzictwa”, które zbudowaliśmy 60, 30 czy 10 lat temu. Ta książka to także opowieść o tym, jak bardzo nasze rozumienie nowoczesności i postępu zmienia się w czasie.
KATARZYNA WALORYSZAK