Dwa tysiące. Instrukcja obsługi polskiej urbanizacji w XXI wieku

i

Autor: archiwum serwisu Łukasz Drozda, Dwa tysiące. Instrukcja obsługi polskiej urbanizacji w XXI wieku, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana 2018

Dwa tysiące. Instrukcja obsługi polskiej urbanizacji w XXI wieku

2018-07-27 15:14

Z lektury przesiąkniętych ideologią Dwu tysięcy... Łukasza Drozdy można wynieść wrażenie, że źródłem wszelkich nieszczęść polskiej urbanizacji (może nawet bardziej urbanistyki) doby współczesnej są prawica, prawo własności (nieodmiennie z przekąsem – święte), wolny rynek, kapitalizm oraz – cytując autora – martyrologiczny i katolicki nacjonalizm – recenzja Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka.

Autor książki nazywa swoje dzieło raz (już w podtytule) instrukcją obsługi, raz przewodnikiem, chyba trafniejszym określeniem byłby podręczny słownik szeroko pojętej urbanizacji, ograniczonej w czasie (początek wieku) i miejscu (Polska). Wypada dodać, że to słownik subiektywny, zarówno w samym doborze haseł, jak i sposobie ich opisania. Publikacja składa się z dwu części: pierwsza poświęcona jest przestrzeni zurbanizowanej w jej wymiarze fizycznym, druga odnosi się do zagadnień społecznych i ekonomicznych. W każdej z nich zamieszczono po kilkadziesiąt haseł-pojęć, które zdaniem autora najtrafniej opisują przedmiot rozprawki – od Aptek i banków po Żydów.

Obie części rozdzielone zostały zestawem ilustracji – kolorowych kolaży autorstwa Karoliny Wojciechowskiej. To graficzna reprezentacja kilkunastu wybranych haseł przewodnika. Z bliżej niewyjaśnionych powodów (może dla jej dowartościowania?) publikacja usiłuje nabrać naukowego charakteru. Niepotrzebnie, gdyż Łukasz Drozda skłania się ewidentnie ku formie publicystycznej, może wręcz dziennikarskiej – i to w niej czuje się najlepiej. Dowcipnie napisane fragmenty, zwłaszcza drugiej części książki, czyta się lekko i przyjemnie, niezależnie od tego, czy światopogląd autora prześwitujący wyraźnie z tekstu jest bliski czytelnikowi, czy wręcz odwrotnie. I choć we wprowadzeniu sam autor lokalizuje swoją pracę na styku monografii naukowej i urbanistycznej publicystki, należy jasno stwierdzić, że konkretne dane liczbowe (skądinąd nieliczne) podawane w publikacji nie nadają jej atrybutów rozpraw naukowych. Lekkie pióro stworzyło tę książkę, jest ona niemal w całości napisana niczym gazetowy felieton, więc siłą rzeczy jej oczywistym mankamentem jest powierzchowne traktowanie tematu. Jeśli ktoś sięgnie po nią, żeby znaleźć rzeczowy obraz polskiej przestrzeni zurbanizowanej, będzie rozczarowany. Jeśli liczył na częściowe choćby wyjaśnienie przyczyn stanu rzeczy, pozostanie z poczuciem niedosytu. Nie mogło być inaczej zważywszy na wymowną proporcję uwagi, którą autor poświęca poszczególnym pojęciom. A skoro jego zainteresowania koncentrują się bardziej na kwestiach społecznych i obyczajowych niż na ramach prawnych organizujących (bez)ład w krajobrazie, to zagadnień, których wpływ na budowany pejzaż jest drugorzędny (czy wręcz znikomy) w książce jest aż nadto.

Marszowi Niepodległości poświęcono dwie i pół strony tekstu, homofobii – dwie, natomiast studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego – pół, niewiele więcej miejscowemu planowi zagospodarowania przestrzennego, a decyzji o ustaleniu warunków zabudowy ledwie ponad stronę. Mniej niż zajmuje hasło Kozi wegański bezglutenowy sernik słodzony stewią od gospodarza spod Łomży, skądinąd zabawna figura retoryczna. Swego czasu, według znanego powiedzenia, wszystkiemu byli winni Żydzi i masoni (w kpiarskiej wersji także cykliści). Z lektury przesiąkniętych ideologią Dwu tysięcy... można wynieść wrażenie, że źródłem wszelkich nieszczęść polskiej urbanizacji (może nawet bardziej urbanistyki) doby współczesnej są prawica, prawo własności (nieodmiennie z przekąsem – święte), wolny rynek, kapitalizm oraz – cytując autora – martyrologiczny i katolicki nacjonalizm.