Emilia. Meble, muzeum, modernizm

i

Autor: archiwum serwisu Emilia. Meble, muzeum, modernizm, Wydawnictwo Karakter/Muzeum Sztuki Nowoczesnej 2016

Emilia. Meble, muzeum, modernizm

2016-07-29 12:29

Stołeczni urzędnicy proponują uratowanie zagrożonego rozbiórką dawnego domu meblowego poprzez jego przestawienie 200 metrów na wschód. Emilia być może wyląduje w środku parku Świętokrzyskiego – na osi Pałacu Kultury i Nauki. Pod względem naukowym pomysł ten jednak budzi wątpliwości, które w książce wyraża profesor Waldemar Baraniewski – recenzja Grzegorza Stiasnego.

Historia właśnie dopisuje kolejny rozdział do książki będącej monografią modernistycznego warszawskiego pawilonu. Stołeczni urzędnicy proponują uratowanie zagrożonego rozbiórką dawnego domu meblowego poprzez jego przestawienie 200 metrów na wschód. Emilia być może wyląduje w środku Parku Świętokrzyskiego – na osi Pałacu Kultury i Nauki, w miejscu zarezerwowanym na budowę miejskiej oranżerii. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest rzutki zastępca Stołecznego Konserwatora Zabytków – Michał Krasucki. Pod względem naukowym przedstawiony przez niego w książce pomysł budzi od razu wątpliwości, które wyraża tam profesor Waldemar Baraniewski – znawca i orędownik ochrony dziedzictwa architektury modernistycznej. Propozycja nie jest jednak zupełnie nierealna od strony technicznej, choć na pewno niełatwa w realizacji. Od wnętrza przestrzenie pawilonu wydają się brutalistyczne i masywne, lecz fakty są inne – w latach 60. XX wieku projektowano i budowano ze świadomością niedoboru wszelkich materiałów.

Z lektury wynika, że charakterystyczne betonowe przekrycie dachu ma nie więcej niż 9 cm grubości, a kolejne stropy to prefabrykowano-monolityczne ustroje belkowe typu DZ-3. Można je próbować przenosić, choć istnieje obawa, że przy takiej operacji całość rozsypie się w gruz. Pozostanie przynajmniej książka, w której grono historyków sztuki zafascynowanych tematyką modernizmu w architekturze oddaje hołd budynkowi przez lata traktowanemu jako dzieło drugorzędne. Cała sprawa byłaby może czysto warszawską dyskusją między urzędnikami, inwestorami i kulturalnie zorientowaną, inteligencką publicznością, gdyby nie fakt, że podobne obiekty i podobne problemy z nimi ma właściwie każde większe miasto w Polsce. Jednak jeszcze żadnemu z nich nie poświęcono emocjonalnej 150-stronnicowej monografii. Emilia… przeciera więc szlaki. Albumowe, architektoniczne, pozbawione niemal wszystkich elementów życia zdjęcia pokazują sterylne przeniesienie kreski architekta w obszar realizacji. Zbliżenia detali z biegiem czasu będą budziły coraz większy zachwyt, bo nikt już tak dziś nie buduje.

Część tekstów to publicystyka godna raczej periodyków niż wydania książkowego, lecz ujawniają one emocje, zaangażowanie w słusznej sprawie dowartościowania architektury sprzed półwiecza. To, że prędzej czy później wejdzie ona do zbioru zabytków wydaje się przesądzone. Pytaniem stawianym w książce jest, co z tego dziedzictwa nam pozostanie. W samej Warszawie pozbyliśmy się już kilku ważnych dzieł dokumentujących architekturę tamtych czasów. Przyczyniło się do tego bezpardonowe, mordercze eksploatowanie często kruchej substancji budowlanej przez użytkowników. A także śródmiejska lokalizacja tych obiektów, która spowodowała, że musiały ustąpić innym, najczęściej wyższym budynkom. Dom meblowy Emilia pewnie też by tym trendom uległ, gdyby nie jego szczęśliwa przygoda z Muzeum Sztuki Nowoczesnej – narodową instytucją kultury powstałą w 2005 roku. Muzeum poprzez swoją obecność w wynajętym pawilonie kompletnie zmieniło jego społeczne postrzeganie. Zaraz po otwarciu w 1971 roku lśniąca nowością Emilia była tłem farsowych scen w komedii Nie lubię poniedziałku. Kilka lat później, w kolejnej komedii, utrwalono obraz nocnej kolejki czekającej na dostawę mebli i biegającej po centrum miasta gadającej świni (Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?). Architektura pawilonu skleiła się z czasami absurdów i biedy, i dopiero działalność muzeum pozwoliła ją „odczarować”, a na koniec jeszcze złożyć jej hołd w formie tej książki.