Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku dotyka wyjątkowo bolesnych doświadczeń. Czy próbował Pan dotrzeć do osobistych relacji, które ich dotyczyły?
Wiele myślałem na ten temat, zadając sobie pytanie, dla kogo powstaje ten budynek. Pamiętajmy, że ludzie, którzy przeżyli Sybir, mają dziś po 70-90 lat. Są to osoby, które albo urodziły się na Syberii, albo zostały zesłane tam w bardzo młodym wieku razem z rodzicami.
Inicjatywa stworzenia muzeum wyszła od władz Białegostoku, a do jej realizacji powołano zupełnie inne pokolenie – zespół młodych ludzi z Muzeum Wojska Polskiego. To oni właśnie rozpoczęli pierwsze prace badawcze, zastanawiali się, jaki ma być przekaz muzeum, zerwali z modelem statycznej placówki. W 2012 roku, gdy zaczynaliśmy projektowanie, dopiero został uruchomiony proces gromadzenia materiałów związanych z wysyłkami na Sybir, docierania do rozsianych po całym świecie osób, które tamte lata pamiętają. Był to przez wiele lat temat zakazany. Nie było dokumentów, zbiorów, relacji.
Gdy więc przygotowywaliśmy projekt, nie mieliśmy bezpośrednich kontaktów ze środowiskiem sybiraków. Natomiast na etapie uzgodnień z rzeczoznawcą ds. zabezpieczeń ppoż. zdarzyła się pewna niecodzienna sytuacja. Mianowicie z czasów, gdy pracowałem jeszcze w Miastoprojekcie, pamiętałem dawnego komendanta Straży Pożarnej – sybiraka właśnie. Postanowiliśmy uzgodnić z nim projekt. Przy okazji tych proceduralnych spotkań sporo opowiadał on o życiu na wygnaniu.
Dla mnie szczególnie istotną sprawą, oprócz niezgodnych z prawem i brutalnych aresztowań, była świadomość niesamowitych, potwornych odległości, jakie ci ludzie zmuszeni byli pokonać, zrywając zupełnie więzi i kontakt z krajem, miastem, rodziną. To nieludzkie traktowanie było zamierzone, bo na Syberii nikt ich nie musiał pilnować. Nie można było stamtąd uciec. Celowo więc nie projektowałem w sposób standardowy głównego wejścia. Gdy podjeżdżamy do muzeum, wciąż pozostaje nam 200-300 metrów, które musimy przejść obok dwóch długich ramp magazynowych. Chciałem zwrócić uwagę na kwestię odległości, drogi do pokonania, jednocześnie dając zwiedzającym możliwość skupienia swoich myśli na losie zesłańców.
Główne wejście do muzeum zaakcentowano instalacją przestrzenną, która niektórym kojarzy się z drzewami tajgi syberyjskiej. Czy uznał Pan, że środki czysto architektoniczne byłyby wobec tego tematu zbyt ubogie?
To jest dylemat projektanta muzeum: czy architektura takiego gmachu ma przemawiać mocną narracją dotyczącą merytoryki danej placówki, czy powinna zachować dystans i być wycofana, ponieważ najważniejsze znajduje się w środku budynku? Ja uważałem, mimo wszystko, że znak ujęty w architekturze musi pozostać w świadomości zwiedzającego. Popatrzmy, co zrobił Gehry w Bilbao. Chciał, by jego gmach został zapamiętany. Trochę to wynikało ze względów osobistych – ego architekta nie jest tu bez znaczenia. Nie twierdzę też, że zawsze tak należy działać – raczej, że bardzo dobra architektura, której zabraknie akcentu związanego z treścią budynku, nie utrwali się w świadomości. Temu celowi miała służyć wspomniana instalacja. Nigdy nie odpowiadam na pytanie: „A po co te słupy?”. Niektórzy uważają, że trzeba je czymś uzupełnić, by były bardziej podobne do lasu. Jednak często słyszę również opinię, że ta wielość słupów odnosi się do tysięcy ludzi wywiezionych na Sybir. Można też wyobrazić sobie, że forma stalowego słupa to znak nagłego przerwania i zamknięcia losu ludzkiego w absolutny rygoryzm, żywot zamrożony.
Ważnym elementem Pana dorobku są cerkwie. W jakim stopniu współczesny architekt musi się podporządkować cerkiewnym kanonom, a ile jest w tych obiektach miejsca na swobodę twórczą?
Oczywiście są w architekturze cerkiewnej pewne kanony, jak ten, że główna nawa powinna mieć zwieńczenie w postaci formy przestrzennej, niekoniecznie kopuły, która symbolizuje świat niebieski, ale mogą być one w różny sposób interpretowane. Często publikowana jest cerkiew profesora Aleksandra Grygorowicza w Hajnówce – sztandarowy przykład współczesnej architektury cerkiewnej. Mamy w niej zachowane kanony, ale nie jest to powielanie wzorców z XVI wieku. W Białym Borze znajduje się cerkiew Jerzego Nowosielskiego, która ma bardzo współczesną formę, a kanony są twórczo przetworzone.
Kanony to nie jest dla architekta utrudnienie czy ograniczenie, ale odwrotnie – szansa na stworzenie obiektu z silną religijną podbudową. Bez takiej podstawy projektowanie budynku sakralnego może zakończyć się niepowodzeniem.
Jan Kabac, architekt, od 1985 roku prowadzi w Białymstoku pracownię Arkon, od 1980 roku wykłada na WAPB. Ważne realizacje: Muzeum Pamięci Sybiru (Białystok, 2021), aula Uniwersytetu w Białymstoku (2013), cerkiew św. Ducha (Białystok, 2012), Wydział Pielęgniarstwa Uniwersytetu Medycznego (Białystok, 2011), Akademickie Centrum Sportu Politechniki Białostockiej (2007)