Mirosław Bałka: W sobotę, 12 lipca 1969 roku, amerykański statek kosmiczny wylądował na Księżycu. Neil Armstrong, który wyszedł z niego jako pierwszy, powiedział: To mały krok dla człowieka, lecz wielki krok dla ludzkości. Ludzie tamtej epoki wierzyli w postęp. Pięćdziesiąt lat wcześniej architekci Bauhausu również weń wierzyli. Czy obecnie żyjemy w czasach postępu? Ile wersji przyszłości nas czeka, jeśli w ogóle? Czy nadal można mierzyć przestrzeń krokami? O tym właśnie chciałbym z wami porozmawiać. A tytułem ciekawostki: wczoraj minęła trzydziesta rocznica powstania wizjonerskiego filmu Ridleya Scotta Łowca Androidów. Zobrazowane w nim miasto było wizją współczesnego nam otoczenia. Tymczasem świat wcale nie wygląda tak, jak prorokował ten film. Może więc zacznę naszą dyskusję od małego kroku i zapytam Marthę Thorne, jak zmieni się w przyszłości rola architekta.
Martha Thorne: Myślę, że dokonuje się właśnie olbrzymi krok w rozwoju naszej cywilizacji. Jeśli spojrzeć na to, jakie zmiany zachodzą w architekturze, to na początek trzeba stwierdzić, że żyjemy w okresie wielkiej rewolucji, na miarę tej dziewiętnastowiecznej, przemysłowej, a może nawet i większej. Teraz bowiem obejmuje ona nie tylko technologię, ale też urbanizację, globalne ocieplenie i migracje. Świat staje się coraz mniejszy, czego plusem jest możliwość przekazywania dużej liczby informacji, ale ujemną stronę stanowi to, że zmiany wstrząsają całym społeczeństwem i są bardzo silne, dogłębne. Na mojej uczelni (IE University z siedzibą w Madrycie i Segowii – przyp.red.) chętnie mówimy, że poszerzamy horyzonty przyszłych architektów i projektantów, aby mogli się odnaleźć w XXI wieku. Może więc jeszcze raz wytłumaczę: tradycyjne pojmowanie zadań architektury z dwudziestowiecznej czy nawet dziewiętnastowiecznej perspektywy to jeden model, a obecnie istnieje ich wiele. Ponadto coraz więcej podmiotów angażuje się w obszar architektury. Nie jest już ona zarezerwowana dla architektów, więc muszą oni przygotować się na poszerzanie swojej roli, inaczej zostaną zmarginalizowani.
Mirosław Bałka: To nasuwa mi kolejne pytanie, tym razem pod adresem Denisa Leontieva. Strelka KB, której był współzałożycielem, opisywana jest jako kolektyw młodych profesjonalistów pragnących zmienić swoje miasto i kraj: Moskwę i Rosję. Czy możliwe jest oddziaływanie na decyzje zbiorowości dotyczące rozwoju miast w sposób proponowany przez Strelkę?
Denis Leontiev: Naturalnie, oddziaływanie jest możliwe, pytanie tylko na jakim poziomie. Nigdy nie wiadomo, czy mały krok nie jest w istocie wielkim krokiem, tak jak w cytacie, który wcześniej przytoczyłeś. Trzeba próbować i trzeba rozumieć, że to oddziaływanie nie może ograniczać się do zakresu praktyki architektonicznej. Należy działać na dużo szerszą skalę. Architekci, jeśli chcą stawić czoła obecnym i przyszłym wyzwaniom, zdecydowanie muszą sięgać do narzędzi i rozwiązań również ze sfery ekonomii, geografii, klimatu, ekologii. Nie chodzi tylko o przestrzeń.
Mirosław Bałka: Tak, ale jak można zapanować nad przestrzenią publiczną poza jej aspektem przestrzennym?
Denis Leontiev: Ujmując to szerzej: zależy to od podstawowych wartości przestrzeni publicznej i komunikacji. Nasz sposób porozumiewania się w ciągu ostatnich kilkuset lat ulegał zmianom, ale jeśli początkowo istniała komunikacja, może ona istnieć nadal. Uważam, że chodzi o swoiste normy obowiązujące w miejskiej strukturze, dialogujące na różne nowe sposoby i na różnych szczeblach. Może być to kwestia zdolności, może to być kwestia wizualnych komunikatów, może chodzić o muzyczne przesłania, może to dotyczyć treści internetowych, itd. Trzeba nieustannie aktualizować naszą przestrzeń publiczną o te nowe rodzaje komunikowania się. Na tym polegałaby możliwość swobodnego dostępu wszystkich stron do zaprezentowania się i komunikacji.
Mirosław Bałka: Teraz więc pytanie do Ivana Blasiego, który współprowadzi Fundację im. Miesa van der Rohe w Barcelonie, zajmującą się sztuką nowoczesną i współczesną: czy możemy znów być nowocześni, czy musimy pozostać współcześni?
Ivan Blasi: W modernizmie istniało poczucie swoistego aktywizmu, zrozumienie, że architektura ma być jak zaktywizowane społeczeństwo. Jury konkursowe przyznawanych przez nas nagród ocenia i sam projekt, i jego zaplecze teoretyczne. Powtarzana jest teraz opinia, że architekturę poprowadzą naprzód rozważania akademickie. Również w projektach konkursowych widzimy pewien aktywizm, nie tylko ze strony studentów – skłonnych do teoretyzowania – ale też profesorów, wykładowców, a następnie również w dyskusjach jurorów. Koniec końców,myślę, że to właśnie sprawia, że współczesność jest ważna i prawdziwa i pozwala nam robić kolejne kroki w przyszłość.
Mirosław Bałka: Martho, powiedz proszę, jako dyrektor Nagrody Pritzkera, jak odnosicie się do przyszłości, gdy wyłaniacie laureata tego najbardziej prestiżowego na świecie wyróżnienia architektonicznego?
Martha Thorne: Zależy, kto zostaje nagrodzony. Kiedy wybór pada na architekta u schyłku kariery, wtedy nagroda symbolizuje wartości i ideały tej osoby czy tych osób. Przykładem z niedawnej przeszłości jest Frei Otto, który niestety zmarł jeszcze przed uroczystością, ale którego można postrzegać jako orędownika zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska. Natomiast kiedy jury wybiera dużo młodszego twórcę – jak choćby Wang Shu czy Alejandro Aravena, czy nawet trójka pięćdziesięcioletnich architektów z Katalonii: Rafael Aranda, Carme Pigem i Ramon Vilalta z biura RCR Arquitectes – wtedy nagroda stanowi obietnicę przyszłości. W uzasadnieniu zawsze widać, jakie przesłanie uznano za najważniejsze. Tak więc w przypadku Araveny chodziło o przyczynek do publicznej debaty, także politycznej. W przypadku hiszpańskich architektów – o pokazanie, że można być zarazem lokalnym i uniwersalnym twórcą. W przypadku Wanga Shu, jeśli dobrze pamiętam uzasadnienie jurorów, o Chiny przyszłości zakorzenione w przeszłości. Jako dyrektor nie dzielę się moimi poglądami z członkami jury, lecz czasami chciałabym, żeby odważniej patrzyli w przyszłość. To takie moje osobiste życzenie.
Mirosław Bałka: Denisie, chciałbym zapytać cię o wizję świata dla ubogich. Byłem w Moskwie parę razy i obok nowoczesnych ulic i luksusowych sklepów widziałem też biedę. Czy projektując przestrzeń publiczną, bierzesz to pod uwagę?
Denis Leontiev: Osobiście uważam, że jako mieszkańcy powinniśmy móc być dumni z jakości publicznej infrastruktury: przestrzeni publicznej, przystępnego mieszkalnictwa, placówek oświatowych, itd. Nie mam na myśli jakości architektonicznej, lecz wkład w jakość życia – nie tyle w zakresie komfortu, ile przede wszystkim w sferze bezpieczeństwa czy równego dostępu do przestrzeni. To najważniejsze kwestie. Wspomniałeś o Moskwie. Otóż jeden z naszych moskiewskich projektów odnosił się do zagadnienia, jak tworzyć dobrą przestrzeń publiczną, która nie będzie ekskluzywna, lecz otwarta na klasę średnią i niższą. I to właśnie ten projekt spotkał się z największymi protestami, bo teraz nie można wjechać samochodem w tę przestrzeń, trzeba przejść pieszo. Dobra przestrzeń publiczna demokratyzuje społeczeństwo i zwiększa liczbę osób korzystających z ulic. Wykazały to również późniejsze badania: w przypadku naszego projektu liczba ta wzrosła kilkakrotnie. Nie wiem, jak jest w Warszawie, ale u nas politycy twierdzą, że ludzie nie chcą chodzić po ulicy. A jest wręcz odwrotnie. Zresztą badania pokazują, że nie ma znaczenia, czy będą fontanny i tak dalej, ludzie chcą po prostu móc przysiąść na ławce. Na tym polega miasto i uważam, że to jest ważne.
Martha Thorne: Obserwując protesty, jakie mają miejsce w miastach Chile, Ekwadoru, Boliwii, Hiszpanii, Francji, myślę sobie – może trochę naiwnie – że przyszłość miast zależy właśnie od jakości przestrzeni publicznej. Niektórzy twierdzą, że obecne napięcia to wynik nierówności między uprzywilejowanymi i zmarginalizowanymi mieszkańcami. Ja osobiście sądzę, że to w dużej mierze kwestia poczucia ucisku i niezrozumienia. Jedyne miejsce, które należy do wszystkich, to przestrzeń publiczna. Dlatego w całym mieście muszą istnieć różnorodne przestrzenie publiczne. Ivan może nam opowiedzieć o tym, że kiedy w Hiszpanii nastała demokracja, renowacja Barcelony zaczęła się właśnie od odnawiania takich miejsc. I myślę, że w przyszłości ta kwestia będzie odgrywać bardzo ważną rolę.
Ivan Blasi: Swoją odpowiedź chciałbym powiązać z pierwszym pytaniem dotyczącym współczesności i nowoczesności. Nowoczesność miała zlikwidować nierówności. Obecnie również próbujemy wszystkim zapewnić dostęp do pewnych podstawowych dóbr i świadczeń. Różne kraje mają odmienną specyfikę – przestrzeń publiczna w Europie ukształtowała się inaczej niż w Ameryce czy Azji – ale wszędzie pojawiają się też nowe wyzwania, bo obok komunikacji w fizycznej przestrzeni pojawia się też komunikacja w przestrzeni cyfrowej. A jednocześnie narastają rozmaite trudności związane z zalewem turystów, gentryfikacją, itd.
Denis Leontiev: Kiedy mówimy o przyszłości, zauważam pewien trend: przeniesienie akcentu z obiektu na przestrzeń. W architekturze przestrzeń i otoczenie stały się ważniejsze niż obiekt architektoniczny.
Mirosław Bałka: Czy nie jest dużo trudniej pracować nad przestrzenią publiczną w mieście położonym tam, gdzie pół roku jest zimno, pada i wieje, niż w miejscach wymienionych przez Marthę: Ameryce Łacińskiej albo Barcelonie? To większe wyzwanie…?
Denis Leontiev: Pokutuje przekonanie, że w surowszym klimacie ludzie nie korzystają z przestrzeni publicznej. Wmawiano nam, że latem prawie nikogo w mieście nie ma, bo wszyscy wyjeżdżają na letnisko. Jednak kiedy stworzyliśmy parki, okazały się pełne ludzi. Wobec tego usłyszeliśmy, że lato - owszem, ale nikt nie będzie korzystał z przestrzeni publicznej zimą, kiedy jest chłodno i wszyscy wolą zostać w domu. Tymczasem stwierdziliśmy, że ludzie uwielbiają spędzać czas zimą w parkach. Tak samo jest z mitem, że nie chodzą po ulicach, tylko jeżdżą samochodami. Problem więc polega na dostosowaniu się do wymogów pogodowych i klimatycznych. Nawet w Oslo dyskutuje się o tym, że jeśli lato trwa tylko trzy miesiące, to po co właściwie tworzyć przestrzeń publiczną. A przecież jeśli mieszkańcy mają tylko trzy łagodne miesiące w roku, niewątpliwie powinni korzystać ze słońca! Zresztą pracujemy nie tylko w Moskwie, ale i w miastach rozsianych po całej Rosji, także na dalekiej północy czy dalekim wschodzie, jak Magadan. Te przykłady uczą nas, że mieszkańcy potrzebują przestrzeni publicznej, żeby mieć poczucie przynależności do miasta. Nawet w bardzo surowym klimacie, którego ja bym chyba nie wytrzymał, korzystają z takich miejsc.
Ivan Blasi: Nie zapominajmy jednak, że przestrzeń publiczna to nie tylko place i parki. To również targi, biblioteki, itd. A najważniejsze, że są to platformy komunikacji. W Europie funkcjonuje też przestrzeń rzekomo publiczna, ale kreowana przez prywatne firmy, a więc podlegająca innym zasadom. I to kolejne wyzwanie: zrozumieć, jak te miejsca, które nie zostały stworzone przez władze miejskie, lecz przez inne podmioty, na przykład przez prywatnych inwestorów, funkcjonują i kto z nich korzysta. Fakt, że do przestrzeni publicznej odnosi się nawet sektor prywatny, pokazuje jej znaczenie. Mirosław Bałka: Jeśli już przy tym jesteśmy, chciałbym zapytać o brazylijskie fawele. Czy powinniśmy je postrzegać jako inspirację czy powód do wstydu?
Ivan Blasi: Obecnie niszczymy Ziemię, następnie chcemy polecieć niszczyć Księżyc. A teraz jeszcze patrzymy w gwiazdy i planujemy zniszczyć Marsa. Uważam, że to problem etyczny. I myślę, że trzeba znaleźć sposób, by wyjść z tej sytuacji. Nie mówię, że wyprawa na Księżyc jest zbędna, ale że powinniśmy badać kosmos inaczej niż przez pryzmat własnych partykularnych interesów
Martha Thorne: Około jednej czwartej populacji świata żyje w takich miejscach. W Brazylii istnieje wiele różnych rodzajów faweli, tak jak istnieją różne rodzaje slumsów. Nie chcę idealizować, ale niewątpliwie fawele wiele mogą nas nauczyć o organizacji społecznej, ale też o przyszłości zawodu architekta. W branży przyjął się taki model, że czeka się na wygrany konkurs, projektuje się budynek, przekazuje się projekt wykonawcy, buduje się obiekt, a potem go wypełnia. Ale to tylko jeden sposób działania. Jeżeli chcemy, by w przyszłości architektura odnosiła się też do tej coraz liczebniejszej ćwierci mieszkańców naszej planety, trzeba zastanowić się, jak może im służyć, nie odwracać się od nich. Powinniśmy pamiętać, że nie wszyscy będą mogli zamieszkać w nowiuteńkim domu. Nie wszystkie rządy będą mogły i chciały inwestować w przystępne cenowo mieszkania. A zatem jak zmienić branżę, która teraz służy tylko wycinkowi społeczeństwa? Jak przekształcić architekturę, aby uwzględnić opinię prostych ludzi doświadczających rzeczywistej sytuacji ekonomicznej, czy to w Brazylii czy gdzie indziej?
Ivan Blasi: Wydaje mi się, ten temat wiąże się ze zmianami zachodzącymi na naszej planecie, migracją do miast, a także wyzwaniami ekologicznymi i klimatycznymi. Te różne kwestie są ze sobą powiązane, a zasoby oczywiście ograniczone, ale trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które nikogo nie pominie. I nie chodzi tylko o przeżycie, ale też o godziwe życie. Sytuacja geopolityczna wygląda bardzo odmiennie w różnych miejscach, więc nie odważę się zbyt wiele mówić o mało znanym mi kontekście brazylijskim. Natomiast wiem, że warto by zastanowić się też nad warunkami mieszkaniowymi w niektórych częściach Europy. Założenia mieszkalne, o których mówię, oczywiście nie są fawelami, bo mają bieżącą wodę i prąd, ale standard życia jest tam naprawdę niski.
Mirosław Bałka: Ponieważ obcujesz z tak pięknym obiektem architektonicznym, jakim jest wspaniały barceloński pawilon Miesa van der Rohe, w którym ten architekt wykorzystał bardzo szlachetne materiały, nasuwa mi się kolejne pytanie: jaka jest przyszłość surowców architektonicznych, jeśli lasy zostaną wycięte, a kamieniołomy będą świecić pustkami? Z czego architekci będą w przyszłości budować?
Martha Thorne: Z grzybów... To żart, ale mój dobry kolega, Carlo Ratti, szef Senseable City Lab w MIT, prowadził na nich eksperymenty. Były prasowane w formach i dzięki temu stawały się bardzo odporne. Na razie udało mu się zbudować tylko rodzaj pergoli, ale to trop na przyszłość. Poza tym, oczywiście, prowadzi się już doświadczenia z odnawialnymi surowcami, na przykład drewnem. Wydaje mi się, że poruszamy tu ważną kwestię, która dotyczy cyklu życia budynków oraz kontekstu gospodarczego, o którym wspomniał Ivan. Już nie można budować centrum handlowego z założeniem, że ma stać trzydzieści lat. Pojawiają się pytania dotyczące trwałości, elastyczności, itd.
Ivan Blasi: Martha ma rację - trzeba zająć się wtórnym wykorzystaniem tego, co już istnieje, czy to budynków, czy surowców. Trwają badania, nie tylko nad grzybami, ale też innymi materiałami i architekturą cyrkularną. Nie wierzę jednak, że pojawi się jakiś jeden nowatorski surowiec, który rozwiąże wszystkie problemy ekologiczne.
Denis Leontiev: Właściwie nie chodzi o jakiś szczególny rodzaj materiałów, bo chyba wszyscy rozumiemy, że ludzkość ma do 2030-2040 roku, korzystając z dostępnych technologii, zaradzić długofalowemu kryzysowi ekologicznemu. Trzeba znaleźć odpowiedź na trudności związane z podnoszeniem się poziomu morza, natężeniem opadów, wzrostem temperatur, dwutlenkiem węgla. Samo zastosowanie nowych materiałów nie wystarczy. Uważam, że w antropocenie technologia jest niezbywalna i pewnie funkcjonowałaby dalej już nawet bez udziału ludzi. Możemy postrzegać miasta na całym świecie jako źródło problemów, ale też jako element rozwiązania. Jestem przekonany, że uda nam się znaleźć sposób jak rozwikłać największe stojące przed nimi trudności.
Mirosław Bałka: Nie sposób mówić o przyszłości pomijając kobiety. Stąd pytanie do Marthy: jak widzisz rolę architektek w przyszłości?
Martha Thorne: Zależy to od naszych obecnych działań. Sam upływ czasu nie zmieni sytuacji, nie spowoduje, że kobiety dojdą do głosu. Wszyscy znamy statystyki: na wydziałach architektury ponad 50% uczących się stanowią kobiety, 50% stanowisk na niższych szczeblach hierarchii zajmują kobiety, 40% wykładowców to kobiety. Jednocześnie jednak w Hiszpanii jest 35 wydziałów architektury, a ja jestem jedyną kobietą wśród ich dziekanów. Zresztą dlatego, że pracuję na prywatnej uczelni, która nie musi stosować procedur obowiązujących w państwowych instytucjach. Można by sądzić, że publiczne szkoły będą bardziej otwarte, sprawiedliwe i zaangażowane na rzecz różnorodności, ale paradoksalnie są to stare struktury, bardzo oporne na zmiany. Wydaje mi się, że w przyszłości ewolucja będzie dwojaka. Po pierwsze, kobiety walczą o dostęp do stanowisk kierowniczych. Mamy na szczęście kobiety w wydawnictwach, w czasopismach, w komunikacji i blogosferze. Odgrywają one olbrzymią rolę w nagłaśnianiu opinii i dokonań innych kobiet. Ponadto środowisko i instytucje kształcenia muszą zadbać o ich obecność w kadrach naukowych, w bibliografiach, podczas wykładów czy dyskusji panelowych. Jednak drugi aspekt dotyczy różnorodności w społeczeństwie i wrażliwości na fakt, że istnieje wiele modeli funkcjonowania w przestrzeni miejskiej. Podam przykład. Gdy przyjrzymy się mobilności, stwierdzimy, że 40% przejazdów odbywa się na trasie dom - praca. Kolejne 10% to ludzie jadący do sklepu, 15% odwożący dzieci do szkoły, jeszcze kilka procent wyrusza w drogę z innych powodów. Tak więc planiści, pracujący nad systemem transportu miejskiego, stwierdzają: „Dobrze, czyli 40% jedzie do pracy”. To fakt. Natomiast pozostałe 60% jest rozproszone. Są to kobiety albo opiekunowie, którzy jadą może w kilka miejsc po kolei, zawożą dzieci do szkoły, jadą do sklepu, potem odwiedzają chorego wujka, a jeszcze potem muszą wyskoczyć coś załatwić. Gdyby więc działać na bardziej sprawiedliwej, różnorodnej płaszczyźnie – nie tylko względem kobiet, ale też dzieci, osób starszych, może nawet przyjezdnych, turystów; gdyby powiedzieć sobie: „Dobrze, może 40% jedzie do pracy, ale przyjrzyjmy się tym pozostałym 60%”, to będziemy projektować dużo bardziej otwarte i ogólnodostępne otoczenie.
Ivan Blasi: Zgadzam się, że kwestia kobiet wiąże się ze sposobem projektowania miast i przestrzeni publicznej z uwzględnieniem wszystkich użytkowników, bez ograniczania się tylko do jednej perspektywy. Na to zagadnienie nadal zwraca się niedostateczną uwagę. Pojawiają się próby – choć nadal niewystarczające – nagłośnienia sylwetek wybitnych architektek na przestrzeni dziejów. Przez długi czas je przemilczano i pomijano, teraz powoli się to zmienia. Najważniejsze jest jednak mówienie o tych, które pracują współcześnie.
Martha Thorne: Tradycyjne pojmowanie roli architektury z dwudziestowiecznej czy nawet dziewiętnastowiecznej perspektywy to jeden model, a obecnie istnieje ich wiele. Ponadto coraz więcej podmiotów angażuje się w obszar architektury. Nie jest już ona zarezerwowana dla architektów, więc muszą oni przygotować się na poszerzanie swojej roli, inaczej zostaną zmarginalizowani
Martha Thorne: Wymaga to jednak również zmiany kryteriów. Nie chcę wdawać się w szczegóły Nagrody Pritzkera, ale jeśli przyjrzeć się sformułowaniom, jakimi określano pierwszych laureatów w latach 1979 i 1980, często używano słowa „geniusz”, wspominano może o innowacjach, ale przede wszystkim mówiono o poetach, przywódcach i innych atrybutach opisujących tak zwane „męskie” cechy, nawet jeśli nie wszyscy mężczyźni są nimi obdarzeni. Gdyby zmienić kryteria i mówić o współpracy, inkluzywności, ochronie środowiska, komunikacji z klientem, ze społecznością, to automatycznie włączymy do naszego systemu wartości inne rodzaje praktyk zawodowych.
Denis Leontiev: Dla mnie oczywiste jest, że w XXI wieku będziemy żyć w świecie rządzonym przez kobiety. Ta fala nadejdzie, jest nieunikniona i powinniśmy się z tym pogodzić. Wiem, że to trudny temat, że trzeba uważać, co się mówi, bo można znaleźć się w opałach. Zresztą trudno wypowiadać się w jakiejś kwestii, jeśli nie doświadczyło się na własnej skórze związanych z nią problemów. Rok temu byłem na rozmowie w pewnej globalnej organizacji. Przywitano mnie, porozmawialiśmy, wszystko poszło dobrze, ale na zakończenie powiedziano mi: „Denis, jesteś fajnym facetem, ale potrzebujemy kobiety”. I dlatego moją kandydaturę odrzucono. Usłyszeć coś takiego to naprawdę wstrząs, choć przypuszczam, że będzie się to coraz częściej zdarzać. Nie szkodzi. Kobiety coraz częściej zajmują wysokie stanowiska w prywatnych firmach i myślę, że jest to korzyść dla tych firm i dla całych krajów.
Martha Thorne: Jak najbardziej. Nie zawsze ufam opracowaniom McKinseya, ale ich badania wykazują, że firmy z koedukacyjnym zarządem są bardziej rentowne. Oczywiście, przykro jest, kiedy ktoś odczuwa na własnej skórze dyskryminację, ale pomyśl sobie, że doświadczyłeś tego raz, a twoje koleżanki setki razy.
Denis Leontiev: To właśnie miałem na myśli. Kiedy choć raz doświadczy się dyskryminacji, można zrozumieć, jakie to trudne. Nasza firma jest mała, zatrudniamy zaledwie 170 osób. Większość stanowisk kierowniczych zajmują kobiety. Zwracamy uwagę na równość płac. Zwracamy uwagę na nabór. Ustalając urlopy zwracamy uwagę, kto ma dzieci. Powierzamy kobietom kierowanie projektami. Sytuacja się powoli normalizuje. Przez całe wieki były inne obyczaje, więc oczywiście zdarzają się trudności, nieporozumienia, błędne opinie i decyzje, ale tylko w ten sposób możemy unormować sytuację. Jestem przekonany, że następny wiek należeć będzie do kobiet.
Martha Thorne: To ważny dla mnie temat i mogłabym mówić o tym całą noc. Chcę jednak jeszcze tylko dodać, że może w Polsce jest inaczej, ale u nas w dziedzinie prawa, medycyny i nawet inżynierii, sytuacja kobiet jest lepsza niż w architekturze. Jeśli chodzi o inżynierię, to wśród studentów proporcja kobiet jest mniejsza, ale kiedy już wejdą do zawodu, mają więcej możliwości kariery. Warto się więc zastanowić, dlaczego tak się dzieje, dlaczego architektura tak powoli otwiera się na kobiety? Oczywiście, można stwierdzić, że architekci pracują całą dobę i w weekendy, a to nie służy nikomu z rodziną czy życiem osobistym. Myślę jednak, że problem tkwi gdzie indziej. My, architekci, wszyscy ubieramy się na czarno, świetnie się prezentujemy, uważamy się za naprawdę fajną branżę, mamy skłonności artystyczne, jesteśmy bardzo otwarci. Gdzie nam do dyskryminacji, jeżeli jesteśmy tacy fajni i atrakcyjni? Czasem warto więc spojrzeć w lustro i dostrzec, że poza blichtrem ikonoklastów przecierających nowe szlaki nic nas nie odróżnia od byle faceta w garniturze i pod krawatem, który pracuje chociażby w reklamie. Nie wiem, jak to wygląda w Polsce. Widzę tu wiele świetnie prezentujących się osób, które wydają się być bardzo otwarte i wspaniałe. Mam więc nadzieję, że możemy o tym otwarcie rozmawiać.
Mirosław Bałka: Może zostawmy za sobą artystyczne sfery i polećmy teraz na Księżyc, gdzie - w odpowiedzi na amerykańską misję - Rosjanie w 1970 roku wysłali Łunochod. Denis, pytanie do ciebie: czy ludzkość wybierze się na inne planety?
Denis Leontiev: Powinieneś o to pytać fizyków albo astronomów, nie mnie. Moja bardzo podstawowa wiedza mówi mi, że tylko na Ziemi możemy przetrwać. Fizyczne przeszkody dla podróży intergalaktycznych istnieją i prawdopodobnie będą istnieć jeszcze bardzo długo. Nie ma po co patrzeć poza ten horyzont, trzeba sobie uzmysłowić, że nigdzie się nie wyprowadzamy i że zostało nam naprawdę niewiele czasu, by zadbać o planetę, na której żyjemy. Największy błąd to wiara, że możemy coś zbudować gdzie indziej i wszyscy się tam przenieść. Jak już mówiłem, mamy projekt w Magadanie, który leży na niezaludnionym, górskim terenie o powierzchni równej Francji. Jeśli więc chcesz zasmakować życia na Marsie, wybierz się do Magadanu. Tam się nie da żyć. Rzeczywistość jest taka, że nasz dom jest tutaj. Znajomy filozof powiedział – i tutaj upraszczam – że kilkakrotnie w historii całkowicie zmienialiśmy punkt widzenia. Na początku sądziliśmy, że Ziemia to centrum świata, a więc ludzie są niezwykle ważni. Potem zrozumieliśmy, że nim nie jesteśmy, co było wstrząsem światopoglądowym. Następnie, jak mówiłeś, człowiek zrobił pierwszy krok na Księżycu, pojawiło się to słynne zdjęcie Ziemi widzianej z kosmosu. Znów ludzie zaczęli postrzegać naszą planetę jako centrum wszechświata. Teraz udało się sfotografować czarną dziurę i znowu dociera do nas, że kosmos wcale się nami nie przejmuje. Nie jesteśmy w centrum, jesteśmy na marginesie. Wiemy również z prawie stuprocentowym prawdopodobieństwem, że gdzieś poza naszym układem słonecznym istnieje inna, bardzo podobna do naszej planeta, ale jej nie widzimy, nie możemy jej znaleźć. Myślę, że w przyszłości nasze rozumienie wszechświata będzie opierało się na rozumieniu relacji między jego różnymi elementami. Będziemy go jednak obserwować i badać przez pryzmat naszej planety.
Mirosław Bałka: Czy zgadzacie się z Denisem? A co z Kopernikiem?
Ivan Blasi: Badania naukowe są oczywiście niezwykle ważne, trzeba analizować i odkrywać wszechświat, aby poszerzać naszą wiedzę. Trzeba też jednak uświadomić sobie, że są pieniądze na misje księżycowe i badania kosmiczne, bo pewne firmy, ludzie i rządy mają w tym interes ekonomiczny. Chcą znaleźć surowce potrzebne do rozwijania technologii, których rozwój być może nie leży w ogólnym interesie ludzkości. Dlatego też intencje i zamiary są problematyczne. Najpierw niszczymy Ziemię, następnie chcemy polecieć niszczyć Księżyc. A teraz jeszcze patrzymy w gwiazdy i planujemy zniszczyć Marsa. Uważam więc, że to problem etyczny. I myślę, że trzeba znaleźć sposób, by wyjść z tej sytuacji. Nie mówię, że wyprawa na Księżyc jest zbędna, ale że powinniśmy badać kosmos inaczej niż przez pryzmat własnych, partykularnych interesów.
Martha Thorne: Całkowicie się zgadzam. Nie chodzi o nowe lądy, chodzi o zrozumienie naszego wpływu na każde terytorium. Ten wpływ nie ogranicza się do miast, ale dotyczy też na przykład choćby sposobu konsumpcji i produkcji żywności. Naprawdę pokładam wiarę w zdolność architektury i dizajnu do poprawy warunków życiowych tutaj, do stworzenia bardzo gęsto zaludnionych społeczności, w których przyjemnie się żyje, a ludzie są szczęśliwi. Pozostańmy więc tutaj, wiele tu dobrego.
Ivan Blasi: Pamiętajmy, że między Księżycem a Ziemią już krążą odpady. To już jest problem, a jeszcze nie skolonizowaliśmy samego Księżyca.
Denis Leontiev: Co nie oznacza, że powinniśmy zarzucić loty kosmiczne. Chociaż oczywiście jeśli jakiś obiekt jest położony o miliony lat świetlnych od nas, dotarcie do niego jest po prostu niemożliwe. W każdym razie powinniśmy się raczej zatroszczyć o nasz dom tutaj.
Mirosław Bałka: Dziękuję za to optymistyczne i pełne energii przesłanie, że musimy zająć się pracą tu na Ziemi. To my jesteśmy odpowiedzialni za Ziemię, nikt inny. Dziękuję wam bardzo za udział w dyskusji. Chciałbym zakończyć naszą debatę panelową cytatem ze wspaniałej książki The Seduction of Place (pol wyd. Pokusa miejsca. Przeszłość i przyszłość miast, Międzynarodowe Centrum Kultury 2012 – przyp.red.) autorstwa Josepha Rykwerta, znakomitego historyka sztuki i mojego przyjaciela. Na początku przytacza on słowa innej wybitnej osobistości, a mianowicie Johna Ruskina: Żaden człowiek nigdy nie wiedział ani nie może wiedzieć, jaki będzie ostateczny skutek dla niego lub innych, dla jakiejkolwiek linii postępowania, ale każdy może wiedzieć i większość z nas wie, co jest czynem sprawiedliwym i niesprawiedliwym. Każdy z nas może również wiedzieć, że konsekwencje sprawiedliwości będą ostatecznie możliwie najlepsze zarówno dla innych, jak i dla nas samych, chociaż nie możemy ani powiedzieć co jest najlepsze, ani jak to nastąpi. John Ruskin, Unto This Last, 1862, s. 8.
dyrektorka najważniejszej światowej nagrody architektonicznej Pritzker Architecture Prize i dziekan wydziału architektury IE University w Madrycie. Wykładowczyni znana z wystąpień i działań na rzecz umocnienia pozycji kobiet w architekturze
kurator nagród i programów Fundacji Miesa van der Rohe (w tym Nagrody Unii Europejskiej w dziedzinie architektury współczesnej – Mies van der Rohe Award). Aktywnie uczestniczy w sympozjach i dyskusjach promując najlepsze wzorce architektury europejskiej
współzałożyciel i kierownik Strelka KB w Moskwie, organizacji specjalizującej się w przygotowywaniu strategii dla miast, planowaniu oraz konsultingu. Odpowiada za programy przestrzeni publicznej w wielu miastach Rosji
jeden z bardziej znanych zagranicą polskich artystów, zajmuje się rzeźbą, rysunkiem i filmem eksperymentalnym. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jego prace znajdują się w najważniejszych kolekcjach muzealnych na świecie, m.in. Tate Modern w Londynie i Museum of Modern Art w Nowym Jorku
A step into the future - debate During the event celebrating the 25 years of Architektura-Murator, the Polish artist Mirosław Bałka moderated a debate of three architects representing international institutions and initiatives, Ivan Blasi (Mies van der Rohe Foundation, Barcelona), Denis Leontiev (Strelka KB, Moscow), and Martha Thorne (Pritzker Prize, IE University Madrid–Segovia). Referring to the 50th anniversary of the Moon landing and Neil Armstrong’s famous words about a small step for a man and a giant leap for humanity, the debate started off with questions about our faith in progress and in a better future. Can the future still be measured in steps, like in 1969, when man set foot on the Moon for the first time? Are we living in an era of progress? How will the architect’s role have changed in the future? Martha Thorne stated that we are currently undergoing a revolution as big or even bigger than the industrial revolution of the late 19th century, encompassing technology as well as communication, urbanization, global warming and migrations. For this reason we now have many models and ways of being an architect, far beyond the traditional scope. “There are more and more agents who are becoming involved in the field of architecture, so architects have to be ready to expand their role or become marginalized”, she said. Denis Leontiev concurred: “We should broaden our scope of work. Architects should definitely search for answers also in the fields of economy, geography, climatology, ecology, which are all really helpful in shaping changes and influencing the future. It’s not only about the spatial dimension”. Ivan Blasi referred to activism that he feels characterized modernism, and that is now making a comeback, as evidenced by projects submitted to the Mies van der Rohe Foundation Award, and by the jury’s discussions. “I think this is one of the points that make the contemporary important or real, and which allow us to work towards the future”, he added. The debate was in large part dedicated to the future of cities, especially to the public spaces. “If we look at the protests that are happening in cities in Chile, Ecuador, Bolivia, Spain, France… maybe I have a naïve point of view, but I think it is the quality of the public space that will determine the future of the city. Some aspire to the idea that a lot of the tension in cities today is between the haves and the have nots, and a lot of the protest is because of inequality. I happen to believe a lot of it has to do with the feeling of oppression or being acknowledged. The only places that pertain to everyone or that can pertain to everyone are public spaces”, said Ms. Thorne. Denis Leontiev underlined that “a good public space democratizes society”. Mr. Blasi added: “Obviously the public space is different in Europe than in America or in Asia, and there are differences between countries. But there are also big challenges that we will all face in the future, because communication happens in the physical public space but also in the digital one. And at the same time, we also have all these challenges regarding touristification, gentrification, and so on”. One of the questions concerned favelas and informal settlements, currently home to nearly one fourth of the world’s population: should they be an inspiration or a source of shame? “Not to romanticize favelas, but we definitely can learn a lot from them about how people have organized themselves, and even more importantly: what does it tell us about the architecture profession of the future? [...] If we really want architecture being relevant for that growing quarter of the Earth’s population, we have to think about an architecture that can work for those people”, pointed out Ms. Thorne. “However, we have to look also at housing conditions in some places in Europe, which are obviously not favelas, because there have running water, electricity and so on, but where the standard of living has been very, very limited”, added Mr. Blasi. The panelists also spoke of the depletion of natural resources, and about the materials of the future. Different innovations were mentioned, but as Mr. Leontiev pointed out, “we more or less understand that by 2030-2040 we as humanity need to face long-term challenges in ecology and in technology. And we have to find answers to these challenges: the rise of the sea level, the intensity of rainfalls, global warming, CO2. And this is the biggest issue. Materials are a secondary problem”. A question about women in architecture and their role in the future of the profession provoked many reactions. “I think the future role of women in architecture depends on the actions we take nowadays. Time alone is not going to change the situation. Time alone is not going to make women’s voices heard”, underlined Martha Thorne, while Mr. Blasi pointed out that this issue should also inform city and public space planning, taking into account all users and transgressing a single viewpoint, while currently those challenges are still considered secondary. The debate on the future of architecture concluded with a question concerning the possibility of colonizing other planets. All the panelists appeared skeptical. “There has been money to go to the Moon because there is a very clear economic agenda […] The big problem is that we want to go to the Moon in order to destroy it. So just to find an alternative to what we are already destroying here. And now we look into the stars thinking how to also destroy Mars, and it will never end. We should change that, so that we explore the Moon and the other planets not for our own sake”, explained Mr. Blasi. As Denis Leontiev noted, before we go searching for new worlds, we should first and foremost take care of this planet, our home.