Scenariusz i aranżacja wystawy w Muzeum II Wojny Światowej zasłużenie otrzymują pozytywne recenzje. Zasłużenie, bo ekspozycję przygotowano wzorcowo. Dobrze byłoby, aby emocje polityczne nie zepsuły jednej z najlepszych wystaw historycznych, jakie zdarzyło mi się obejrzeć. Co sprawia, że widzowie są w stanie nawet kilka godzin uważnie przyglądać się eksponatom? Podstawą jest dobrze napisany scenariusz, charakteryzujący się klarownym przesłaniem. Ten, autorstwa Pawła Machcewicza, Piotra M. Majewskiego, Janusza Marszalca i Rafała Wnuka, podzielony na trzy części w układzie chronologicznym, opisuje w osiemnastu odsłonach kolejne etapy światowego konfliktu.
Rozbudowana część poświęcona samej wojnie, ujmuje różne jej przejawy – zarówno działania militarne i stan uzbrojenia poszczególnych armii, jak również okupację, kolaborację, zagładę czy migracje ludności. Widzimy wojnę przez pryzmat zmagań walczących, bohaterstwa, oporu, ale też oczami zwykłych ludzi – krzywdzonych, cierpiących, poniżanych i pozbawianych życia. To zestawienie pobudza do refleksji. Dostrzegamy, jak społeczeństwa zadziwiająco łatwo ulegają autorytarnym przywódcom, płacąc niewyobrażalną cenę. Plastyczna koncepcja wystawy, autorstwa doświadczonego belgijskiego studia Tempora, powstała w 2009 roku. Dopiero rok później wyłoniono w konkursie projekt architektoniczny budynku. O jakości muzeum zadecydowała więc przede wszystkim ścisła współpraca historyków, muzealników, projektantów ekspozycji i architektów.
Rozplanowana na powierzchni ok. 5000 metrów kwadratowych wystawa, choć podzielona na części, tworzy spójną opowieść podporządkowaną głównemu przesłaniu. Wydzielone galerie przystają do siebie niczym klocki, mimo że każdą zaaranżowano w inny sposób, w każdej starano się znaleźć inny klimat plastyczny i inne środki przekazu. Raz jest to inscenizacja quasi-teatralna, jak fragment ulicy przed i po wojnie, raz ujęcie symboliczne, jak sala poświecona blokadzie Leningradu, w której dokumentalnemu filmowi i kartce z dzienniczka dziewczynki z odnotowanymi zgonami bliskich towarzyszy muzyka VII symfonii Dymitra Szostakowicza (zwanej Leningradzką), której premiera odbyła się właśnie w oblężonym mieście w 1942 roku. Takie zestawienie na długo pozostaje w pamięci. Te i inne sposoby przybliżenia „atmosfery” wojny nie dominują nad tym, co dla dobrego muzeum jest najważniejsze, a więc nad eksponatami. Zgromadzono ich ok. 2000, wiele unikalnych, by wymienić tylko maszynę szyfrującą Enigma czy czołg Sherman Firefly wchodzący w skład wyposażenia 1 Dywizji Pancernej generała Maczka, ale również wzruszające pamiątki rodzinne, jak gryps Bolesława Wnuka przekazany żonie na chusteczce tuż przed rozstrzelaniem.
Choć tego typu artefaktów jest wiele, to wystawę zaaranżowano w taki sposób, że nie epatuje nadmiarem. Do każdej części wybrano tylko tyle obiektów, aby widz zrozumiał prezentowane treści. Ta oszczędność stanowi o sile wystawy, zachęca bowiem do wnikliwego i niespiesznego odbioru, nie rozprasza, prowokuje do przemyśleń. Charakterystyczną cechą ekspozycji jest też wysoka jakość wykonania i staranny dobór materiałów (cegła jest tu cegłą, a nie pomalowanym styropianem, jak często zdarza się dziś w muzeach narracyjnych). Tę dbałość widzimy również w krótkich, ale przemyślanych opisach zawieszonych na właściwej wysokości, opracowanych czytelnym krojem pisma, prawidłowo złożonych typograficznie. Multimedialne prezentacje nie epatują nadmiarem informacji, a prosta, powtarzalna struktura nie zniechęca do pogłębiania wiedzy. Warto więc wymienić producentów wystawy, firmy Qumak i No Label, odpowiedzialne za projekt i realizację materiałów audiowizualnych i multimedialnych.
Na odbiór ekspozycji wpływa także sam układ budynku. Wystawa mieści się w głębokim podziemiu – widz musi zejść 14 metrów w dół, co przywodzi na myśl symboliczne odsłanianie mrocznej i już odległej przeszłości. Labiryntowe prowadzenia narracji można odczytać jako drogę, którą przebywamy, aby zrozumieć sens tego, co się stało. Krążąc, zaglądamy do małych, ale i monumentalnych przestrzeni, patrzymy na wojnę przez pryzmat jednostek i poprzez doświadczenia wielu narodów. Ważne, aby oglądając wystawę, poznać i starać się zrozumieć przeszłość, ale również budując przyszłość, nie zapominać o tym, co zobaczyliśmy.