Muszę tę książkę polecić, i uczynić to w sposób nieobiektywny, bo zarówno miesięcznik „Architekturamurator”, jak i piszący te słowa są częściami zawartej w niej polifonicznej opowieści. Dla tych, którzy lata transformacji ustrojowej i społecznej przeżyli w branży kultury wizualno-projektowej, może być ona sentymentalną podróżą w przeszłość. Może też być pozycją kontrowersyjną, bo każdy z autorów oświetla niezbyt odległą przeszłość stosownie do własnych poglądów, wydobywając z niej czasem te fragmenty, które wolelibyśmy pozostawić w cieniu. My, architekci, trzymamy się zazwyczaj przytoczonej w książce narracji o walczących z siermiężną rzeczywistością tamtych lat architektach-herosach. W naszej opowieści jesteśmy zwycięzcami. Dlatego lata 90. możemy wspominać jako fascynujący okres całkowitej przebudowy dyscypliny, której się poświęciliśmy. Z książki wyziera jednak bardziej zniuansowany obraz czasów przełomu.
Teksty i fotoopowieści zebrała w jednym tomie Lidia Klein, która jest dziś chyba najbardziej dociekliwą badaczką polskiego projektowania końca XX wieku. Po obszernym dwutomowym opracowaniu Postmodernizm polski. Architektura i urbanistyka („A-m” 4/2014) proponuje tu zbiór esejów o użytkowej kulturze plastycznej okresu transformacji ustrojowej. Zebrane teksty dotyczą przemian w modzie, dizajnie, projektowaniu graficznym i architekturze. Tej ostatniej poświęcono najwięcej miejsca. Monika Arczyńska pisze o przemianach dotyczących zamieszkiwania. O jego utowarowieniu i patriarchalizmie, modelach, które utrwaliły się wówczas na nadchodzące dziesięciolecia. W efekcie odpowiedzialność za zapewnienie miejsca zamieszkania została całkowicie przeniesiona na obywateli, co nie rozwiązało problemu niedoborów w tej dziedzinie. Błażej Ciarkowski swój esej poświęca próbom nowego odczytywania architektury tradycyjnej w czasach estetycznego chaosu towarzyszącego zmianom społecznym. Tropi też estetyczną pustkę elit władzy, które – tak wówczas, jak i teraz – nie są w stanie wypracować spójnego wizualnego przekazu. Michał Wiśniewski poprzez symptomatyczną figurę działalności rzutkiego tureckiego inwestora – Vahapa Toya – pokazuje rozdźwięk pomiędzy marzeniami o kulturze wizualnej dobrobytu, a brutalną inwestycyjną codziennością kraju zawieszonego w niewiedzy co do swojej estetycznej tożsamości. Nie dostrzegaliśmy wówczas, że te realizacje to dopiero wstęp do inwazji czysto komercyjnego budownictwa, wciąż mającego za nic i kontekst, i zwyczaj. Część architektoniczną zamyka artykuł Pawła Jaworskiego poświęcony przeobrażeniom formuły zawodu projektanta architektury w latach 90. Poprzez analizy tekstów z tamtego okresu publikowanych w czasopismach branżowych, zapisy debat środowiskowych i relacje świadków wydarzeń próbuje on uchwycić ówczesną mentalność architektów, ich oczekiwania i marzenia
Patrzyliśmy wówczas z nadzieją na uzyskaną wolność gospodarczą oraz nowe rozwiązania prawne i instytucjonalne. Wynikało z nich, że architektura jest „produktem”, a architekci świadczą „usługi”. Ślepo akceptowaliśmy ten stan, a lata 90. XX wieku wspominamy jako wspaniałe. Możliwy jest też inny punkt widzenia. Książkę zamykają bowiem trzy fotoeseje: Tadeusza Rolke, Piotra Idema i Olgi Drendy. Wszystkie trzy brutalnie dokumentują codzienną, wschodnioeuropejską kulturę wizualną czasów społecznego przełomu.