Wartość kolekcji Grażyny Kulczyk szacowana jest na 100 mln euro. Zbiór obejmuje dziś ok. 500 dzieł sztuki współczesnej. I, jak podkreśla właścicielka, stanowi zapis dialogu polskich twórców XX i XXI wieku z artystami i nurtami artystycznymi na świecie. Obok prac Władysława Strzemińskiego, Brunona Schulza, Tadeusza Kantora, Magdaleny Abakanowicz czy Andrzeja Wróblewskiego są tu dzieła Zofii Kulik, Romana Opałki, Pawła Althamera i Piotra Uklańskiego, ale też Donalda Judda, Dana Flavina, Sola LeWitta, Victora Vasarely’ego, Carlosa Cruz-Dieza, Andy’ego Warhola i... Richarda Buckminstera Fullera.

i
Od 2004 roku niewielka część tej kolekcji prezentowana była w przestrzeniach poznańskiego Starego Browaru, należącego wówczas do Grażyny Kulczyk. Już wtedy kolekcjonerka planowała budowę muzeum z prawdziwego zdarzenia, w którym zbiory znalazłyby należne sobie miejsce. W tym celu od parafii ewangelicko-augsburskiej zakupiła sąsiadujący ze Starym Browarem park, a w 2007 roku opracowanie koncepcji obiektu wraz zagospodarowaniem otoczenia zleciła architektowi Tadao Ando. Według planów muzeum miało znajdować się 15 metrów pod ziemią i dysponować powierzchnią 7000 m2. Do inwestycji przystąpiono w 2011 roku. Od strony ulicy Ogrodowej pojawił się najpierw zaprojektowany przez Japończyka płot z prostych, metalowych kątowników. Przeciwko ogrodzeniu wystąpiła Miejska Konserwator Zabytków, nakazując rozbiórkę konstrukcji. Brak porozumienia z władzami Poznania, również w kwestii współfinansowania placówki, spowodował, że Grażyna Kulczyk postanowiła zrealizować muzeum w Warszawie. W 2015 roku sprzedała Stary Browar i rozpoczęła poszukiwania odpowiedniej działki. Przewidywała wówczas, że w stolicy powstanie nowy, reprezentacyjny gmach, mieszczący część kolekcji oraz międzynarodowe centrum performansu, ale w planach miała też budowę niewielkiej galerii w szwajcarskim Suschu, która stanowiłaby wizytówkę polskiej sztuki zagranicą.

i
Na lokalizację warszawskiej placówki wybrała działkę nad samą Wisłą, vis-à-vis budynku ASP projektu Jemsów („A-m” 01/2015). W czerwcu 2015 roku inwestorka skierowała pierwsze z kilku pism do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, w którym deklarowała, że kupi od miasta grunt i sfinansuje realizację. Zapowiadała, że obiekt będzie gotowy na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, a jego projekt przygotuje jedna z renomowanych, zagranicznych pracowni. W zamian za udział ratusza w kosztach utrzymania placówki, działka, budynek i część kolekcji miały po 20 latach stać się własnością miasta. Do porozumienia jednak nie doszło.

i
Opinia publiczna nie miała szans poznać szczegółowych ustaleń obu stron. Nie wiadomo, na jakich zasadach planowano przekazanie kolekcji – jako depozyt czy darowiznę – czy władze miasta miałyby wpływ na funkcjonowanie muzeum i jakie koszty ostatecznie musiałyby ponieść. Tomasz Thun-Janowski, dyrektor Biura Kultury Urzędu m.st. Warszawy, na jednym z posiedzeń zespołu sterującego Programem Rozwoju Kultury, tłumaczył, że koszty utrzymania placówki tej wielkości są ogromne i wynoszą 15-20 mln zł rocznie. Cieszymy się, że Grażyna Kulczyk chce zbudować muzeum, ale jeśli miasto ma partycypować finansowo w jego utrzymaniu, należy pamiętać, że realizuje już MSN. (...) Tutaj rodzą się pytania o zarządzanie, o własność oraz czy te instytucje się nie dublują – mówił. Czy 20 mln to dużo? W 2018 roku na zadania z zakresu kultury ratusz planował przeznaczyć 658 mln zł. Grażyna Kulczyk otworzyła tymczasem muzeum w Szwajcarii. Realizacja, choć wymagała skomplikowanych prac geologicznych i wielu ustaleń z konserwatorem zabytków, zajęła zaledwie dwa lata.

i
Kolekcja Grażyny Kulczyk obejmuje ponad 500 dzieł i jest największym prywatnym zbiorem sztuki w Polsce

i