Maja Mozga-Górecka: Według danych UNESCO, 164 obiekty kultury w Ukrainie zostały całkowicie lub częściowo zniszczone podczas działań wojennych, głównie w rejonach Doniecka, Charkowa i Kijowa. Co, w Pana ocenie jako konserwatora, jest największą stratą?
Michał Krasucki: Znam bardziej aktualne dane Ministerstwa Kultury Ukrainy, z których wynika, że jest to prawie 450 obiektów. Różnica jest więc znacząca. Na bieżąco publikuje te dane na swojej stronie Centrum Pomocy dla Kultury na Ukrainie. Jeśli chodzi o najpoważniejsze straty, to bardzo głośne były zniszczenia zespołu świątynnego Ławry Świętogórskiej w miejscowości Swiatohirsk w obwodzie donieckim. Zniszczona tam została XVII-wieczna barokowa cerkiew św. Mikołaja, lecz przede wszystkim doszło do pożaru głównej kaplicy, tzw. Pustelni Wszystkich Świętych, która była największym drewnianym kościołem w Ukrainie – obiektem ważnym nie tylko ze względów religijnych, ale też architektonicznych i historycznych. Poważnie zniszczony został Charków. Tu trzeba wspomnieć choćby o siedzibie Administracji Obwodowej, przykładzie konstruktywizmu przebudowanego w socrealizmie. W całkowitej ruinie jest pałac Pawłowa, który stał przy ul. Połtawski szlak – bardzo ciekawy XIX-wieczny, klasycystyczny budynek. Dalej, muzeum Hryhorija Skoworody w obwodzie charkowskim. W Trościańcu ucierpiała willa, w której żył Czajkowski – nie ma dachu, części stropu, okien. W Czernihowie – XIX-wieczna biblioteka miejska. Mamy dużo przykładów zniszczonej architektury XX-wiecznej, socrealistycznej, ale też trochę wcześniejszej. A także sporo obiektów cerkiewnych, np. bardzo wartościowy kościół w Łukianowce czy monastyr w Czernihowie. Stopień zniszczeń oczywiście jest różny, ale uznałbym, że uszkodzonych budynków zabytkowych jest znacznie więcej niż 450, a to dlatego, że mamy całą masę zrujnowanych obiektów, które współtworzą krajobraz architektoniczny miast, a niekoniecznie są wpisane do rejestru.
Czytaj też: Osiedla modułowe mogą pomóc uchodźcom z Ukrainy. Raport Instytutu Rozwoju Miast i Regionó |
Ale nie ma wśród nich obiektów z listy UNESCO?
Na razie nie ma. Mam nadzieję, że nie zostaną zniszczone, jednak pamiętajmy, że rakiety atakują też centra miast, a w nich są zabytki z listy UNESCO, albo takie, które kandydują i wkrótce mogą się na niej znaleźć. Na przykład w centrum Charkowa, na placu Wolności, znajduje się konstruktywistyczny budynek Derżpromu, czyli Domu Przemysłu Państwowego z 1928 roku, pierwszy wieżowiec w ZSRR. On już został częściowo uszkodzony, są to, co prawda, małe uszkodzenia, czyli powybijane szyby, ale pojawiły się w efekcie bombardowań.
W jakim stanie jest stolica kraju? Zdjęcia są wstrząsające, ale pokazują fragment rzeczywistości. Jaka jest realna skala zniszczeń?
Nie byłem w Kijowie w czasie wojny. Z relacji osób, z którymi jestem w kontakcie, wynika, że jeżeli chodzi o główne budynki, czyli historyczne centrum miasta, to tutaj nie ma uszkodzeń. Mówimy więc o ostrzeliwaniu i bombardowaniu bloków mieszkalnych czy pawilonów handlowych, a nie obiektów istotnych dla dziedzictwa kulturowego. I oby ten stan utrzymał się jak najdłużej. Natomiast sytuacja jest diametralnie różna w Charkowie, miastach obwodów sumskiego, charkowskiego i na południu Ukrainy. Na zdjęciach zbombardowanych miast Donbasu, ale też tych z Mariupolu czy Siewierdoniecka, również nie widzimy obiektów zabytkowych, są to głównie zdjęcia zniszczonych bloków mieszkalnych. Niestety nie oznacza to, że zabytki nie zostały zniszczone. Teatr w Mariupolu oraz kilka innych budynków w centrum to były obiekty zabytkowe. Wszystkie zostały zniszczone. W Siewierodoniecku mieliśmy dom kultury z czasów sowieckich – dobry socrealizm, który w zasadzie my i nasi partnerzy w Ukrainie, tamtejsi konserwatorzy, uznajemy już za wartościowy obiekt historyczny. W miastach wschodnich tkanka historyczna została bardzo uszkodzona, ale nie potrafimy strat określić w liczbach. Nikt tam w tej chwili nie pojedzie i nie będzie dokumentował zniszczeń. To miasta pod okupacją rosyjską.
Czytaj też: Szkoła dla ukraińskich dzieci projektu xystudio |
W Odessie mieszkańcy obłożyli workami z piaskiem pomnik księcia Richelieu. CNN podało, że z Muzeum Narodowego we Lwowie, pod kierunkiem dyrektora Ihora Kozhana, wyniesiono i ukryto całą ekspozycję – 1500 obiektów, w tym olbrzymi XVII-wieczny ikonostas Bohorodchany. Czy wiadomo, jak wiele cennych dzieł w całym kraju na razie udało się uratować?
Takie informacje nie są jawne – nie wiadomo ani ile dzieł zostało zabezpieczonych, ani gdzie zostały ukryte. Chcę zwrócić uwagę, że zabytki są zabezpieczane na trzy sposoby. Mogą być wynoszone do schronów, ale też chronione na miejscu. Na przykład we Lwowie, który odwiedziłem osobiście, bardzo duży wysiłek włożono nie tylko w demontaż, ale też w zabezpieczenie witraży, ołtarzy, rzeźb. Kaplica przy Katedrze Ormiańskiej z XIV wieku, jeden z najcenniejszych zabytków miasta, została obłożona blachą, a media obiegło zdjęcie wynoszonej z niej, oplątanej sznurami średniowiecznej figury ukrzyżowanego Chrystusa. Stało się symbolem całej akcji zabezpieczania zabytków w Ukrainie. Tę rzeźbę wyniesiono i ukryto. Natomiast pomnik Mickiewicza, posąg Najświętszej Marii Panny czy manierystyczna kaplica Boimów zostały obudowane zabezpieczającymi konstrukcjami. Witraże w klasztorze bernardynów obłożono płytami OSB. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że de facto nie ma możliwości zabezpieczenia budynków czy pomników przed rakietami. Można chronić witraże, trochę osłonić rzeźby przed odłamkami albo spaleniem. Natomiast przy ataku rakietowym na nic się to nie zda. Jest więc jeszcze jedna metoda zabezpieczania, mianowicie skanowanie 3D. Pozwala dokumentować większe gabarytowo obiekty. Taką dokumentację ma już wspomniany przeze mnie klasztor bernardynów.
Skanery 3D z każdego położenia zapisują miliony punktów, więc jest to bardzo precyzyjny zapis, ale daje jednak tylko cyfrową replikę zabytku. Jak Pan ocenia przydatność tej technologii przy ewentualnej odbudowie?
To po prostu dobra inwentaryzacja i tylko w ten sposób na nią patrzymy. W momencie, gdy stracimy całą substancję materialną, dokumentacja jest jedynym, co pozostaje. Ma wartość, ponieważ tworzy potencjał do wiernej rekonstrukcji. Jeśli zostanie zburzony XVI-wieczny klasztor bernardynów, jeden z najbardziej znanych zabytków lwowskich, to zachowają się po nim wyniesione rzeźby oraz właśnie dokumentacja 3D. Na podstawie takiej bardzo dokładnej dokumentacji jesteśmy w stanie odtworzyć wybrane fragmenty albo cały budynek. Ale nawet złe scenariusze zakładają zachowanie chociaż części tych obiektów, co pomogłoby je w przyszłości rekonstruować czy naprawiać. Obecnie w całej Ukrainie jest już zeskanowanych kilkadziesiąt zabytków.
Wszyscy zdają sobie sprawę, że de facto nie ma możliwości zabezpieczenia budynków czy pomników przed rakietami. Można chronić witraże, trochę osłonić rzeźby przed odłamkami albo spaleniem. Natomiast przy ataku rakietowym na nic się to nie zda
A kto jest dziś ukraińskim profesorem Stanisławem Lorentzem? Podczas drugiej wojny ten warszawski muzealnik ratował zbiory Muzeum Narodowego i kierował niebezpieczną akcją demontowania i ukrywania detali architektonicznych Zamku Królewskiego.
Są takie postacie. Mamy konserwator miejską Lwowa, panią Lilię Onyszczenko, która mobilizuje całe środowisko konserwatorów miejskich w Ukrainie. Jest liderem, przynajmniej na terenie Ukrainy Zachodniej. To ona pierwsza zaczęła zabezpieczać zabytkowe obiekty, oczywiście we współpracy z konserwatorami i również z polskim Instytutem Polonica. Jest wielką orędowniczką skanowania. Mamy Igora Poszywajło, etnologa, obecnie dyrektora Narodowego Muzeum Rewolucji, czyli Majdanu, który organizuje pomoc udzielaną placówkom muzealnym. Stoi na straży Heritage Emergency Response Initiative. Jest konserwator miasta Dniepr, Nadia Lisztwa, która, żyjąc w ciągłym zagrożeniu, zabezpiecza, ale też dokumentuje zabytki, w tym późnodwudziestowieczne, czyli podejmuje się trudnej dyskusji o ochronie powojennego modernizmu i architektury sowieckiej! To nie są ukochane zabytki Ukraińców. Trzeba naprawdę dużej odwagi, żeby w tej chwili i w tych okolicznościach dyskutować o dziedzictwie posowieckim, przekonywać, że to w dużym stopniu też dziedzictwo ukraińskie, nie tylko rosyjskie. W Charkowie mamy konserwatora miejskiego Romana Krawczenko. Jednak zdecydowanie liderami są Lilia Onyszczenko i Igor Poszywajło, oni nadają ton.
Również polscy konserwatorzy włączyli się w pomoc przy zabezpieczaniu dzieł sztuki.
Odbywało się to na kilku poziomach. Od wielu lat działa w Ukrainie Instytut Polonica, zajmujący się polskim dziedzictwem zagranicą. Był odpowiedzialny za prowadzenie prac konserwatorskich na Wschodzie, m.in. we Lwowie i w Żółkwi. Instytut jako pierwszy rozpoczął prace związane ze skanowaniem. Jako polska placówka zatrudniał polskich konserwatorów w porozumieniu ze stroną ukraińską. Tuż po wybuchu wojny, Lilia Onyszczenko zwróciła się z apelem do instytucji oraz do wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie materiałowe. Wprost pisała, że potrzebują blachy, wełny mineralnej, gaśnic, środków do zabezpieczania, tkanin niepalnych. Na jej apel odpowiedzieli konserwatorzy miast polskich. Spora grupa. W tej grupie doprowadziliśmy do wysłania kilku transportów pierwszej pomocy. Później zaczęła się systemowa pomoc ze strony rządowej, m.in. Narodowego Instytutu Dziedzictwa: zamawianie materiałów w Agencji Rezerw Materiałowych, ale też kontraktowanie prac konserwatorskich na miejscu. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w przyszłości, bo wielu konserwatorów ukraińskich, mówię o fizycznych wykonawcach prac, jest zaangażowanych na froncie – w działalność humanitarną albo wojskową – a nie tylko w tę związaną z zabytkami. Z tego powodu współpraca jest bardzo utrudniona.
Jakie cele stawia sobie inicjatywa Dom Odbudowy Ukrainy, której jest Pan koordynatorem? I kto jest Państwa partnerem po stronie ukraińskiej?
Wśród naszych partnerów jest kilkadziesiąt osób, każda działa w dwóch, trzech organizacjach. Jest polsko-ukraińska organizacja Michała Murawskiego, która pracuje we Lwowie i zajmuje się dyskusją o percepcji miasta. Zaangażowali się przedstawiciele Charkowskiej Szkoły Architektury, mówię o przedstawicielach, bo szkoła nie jest jeszcze oficjalnie naszym partnerem. Są pracownie architektoniczne, jak kijowskie Balbek Bureau czy Grupa Urbanity. Systemowo włączyli się też praktycznie wszyscy konserwatorzy miast ukraińskich. Wyraził zainteresowanie ukraiński odpowiednik naszego SARP-u. Po polskiej stronie partnerami są m.in. SARP, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, szereg pracowni architektonicznych, jak Grupa Centrala, WXCA, BBGK, APA Wojciechowski Architekci czy Nizio Design International, i pomocowa organizacja Centrum Wsparcia Koordynacji. Jest z nami Grzegorz Piątek, który na niedawnym lipcowym spotkaniu wygłosił świetne wprowadzenie na temat tego, jak BOS odbudowywał stolicę. Jest Kuba Snopek, przedstawiciel m.in. Charkowskiej Szkoły Architektury. Jest Petro Władymirow, ukraiński architekt i artysta, działający teraz w Polsce, który z Fundacją Brda uruchomił akcję zbierania okien dla Ukrainy. Nie podpisujemy umów partnerskich z tymi wszystkimi organizacjami czy osobami. Chodzi o to, byśmy się jako różne podmioty spotkali i wymienili doświadczeniami. Dzięki temu później powstaną konkretne rekomendacje. Mamy też osoby, które od początku popierają tę inicjatywę ze względu na swoje związki rodzinne, jak Krystyna Zachwatowicz, córka Jana Zachwatowicza. Środowisko jest więc duże i różnorodne.
A jakie działania zostały podjęte?
Inicjatywa jest bardzo młoda. Ogłoszona została w czerwcu, a pierwsze spotkanie mieliśmy w lipcu. Grupa pięćdziesięciu kilku osób spotkała się wtedy w trybie hybrydowym. Teraz jesteśmy w trakcie spotkań roboczych w poszczególnych grupach. Na wrzesień planujemy podsumowanie pierwszego etapu dyskusji, na listopad już przygotowanie konkretnych rekomendacji, co i w jaki sposób odbudowywać, korzystając z jakich mechanizmów i dokumentów. Jakimi regułami się kierować, np. jak powinny wyglądać miasta historyczne, czy bardziej je oddawać pieszym, czy też nie. Których zabytków nie odbudowywać i zostawić je jako pomniki tragicznych wydarzeń? Jakie zmiany powinny zajść w systemie legislacji, po to by włączyć społeczeństwo, ale też umożliwić mądrą odbudowę. Zobaczymy, czy ten harmonogram uda się zrealizować. Ja do tej inicjatywy włączam też to, co początkowo nie miało nazwy ani hasła, czyli cotygodniowe spotkania z konserwatorami ukraińskich miast. Pracujemy wspólnie m.in. nad listą budynków, które już mają swoje wersje cyfrowe, a także nad tym, które trzeba będzie zabezpieczyć przed zimą i jakie materiały w tym celu zgromadzić. Wspólnie z Charkowem i Czernihowem przygotowujemy nowe wpisy na listę UNESCO. Chodzi głównie o obiekty w miastach, które są ciągle zagrożone atakami, jak właśnie Charków, Odessa i Czernihów. Tam w każdej chwili może dojść do kolejnego ostrzału rakietowego, a są to ośrodki o randze UNESCO, będące na tzw. liście oczekującej. Pomagamy im w tej chwili dostać się na listę główną, przy czym to już realizujemy na poziomie międzynarodowym. Uznaję, że wszystkie te działania są w dużym stopniu osiągnięciami Domu Odbudowy Ukrainy.
Jedna z grup roboczych ma zajmować się „nowymi obszarami dziedzictwa”, o co konkretnie chodzi?
O dziedzictwo powojennego modernizmu, architekturę lat 60. i 70 XX wieku, ale także w niektórych przypadkach wcześniejszą, tę z lat 50. Chodzi o rewizję obowiązującej cezury czasowej, ale i o rewizję podejścia do miejsc, które mają wymiar symboliczny, nie są stricte zabytkami, natomiast z określonych powodów są ważne dla lokalnych społeczności. Tu metodologia poznawania miasta się zmienia. Kładziemy nacisk na aspekty niematerialne. Chcielibyśmy tę metodę włączyć do naszych dyskusji i ustaleń. Zależy nam, by były to realne dyskusje, które przełożą się na rzeczywistość prawną. Pracujemy z konserwatorami postawionymi wysoko w hierarchiach administracji miejskich, a docelowo chcemy też włączyć do działania polityków.
Czy na lipcowym spotkaniu DOU zarysowała się wstępnie debata, jak odbudowa ukraińskich miast ma w przyszłości wyglądać? Przy tylu uczestnikach wywodzących się z różnych środowisk musiało się też pojawić wiele różnych punktów widzenia. Zarysowała się w wielu obszarach. Jest dyskusja o dziedzictwie sowieckim – na ile należy je zachowywać. I o rekonstrukcji – czy ją przeprowadzać i w jaki sposób, czy przypadkiem nie przywracać wcześniejszej formy poszczególnych obiektów. Jest dyskusja o nazewnictwie – czy to dobry moment na zmiany nazw ulic i patronów, czy nie lepiej trochę odczekać. Dalej, czy miasta powinny być odbudowywane przez potężne pracownie architektoniczne przy udziale wielkich środków, czy w innym systemie, gdzie najpierw analizuje się potrzeby mieszkańców i nowe rozwiązania dostosowuje się do tych potrzeb. I tu nie było kontrowersji. Zdecydowanie wygrała ta druga opcja. Można było odczuć silny sprzeciw wobec pewnej „dubaizacji” architektury ukraińskiej. Była dyskusja, na ile można w duchu circular economy wykorzystywać materiały z gruzów, cegły gruzobetonowe. Tu mamy też polskie doświadczenia. Natomiast jeszcze nie doszliśmy do problematycznych tematów związanych z ruchem miejskim, z zielenią, tym, wokół czego ogniskują się nasze, polskie dyskusje. No i tylko czekam, kiedy zarysuje się spór między konserwatorami a architektami.
Czytaj też: Polscy architekci dla uchodźców |
Czy kwestia kryzysu klimatycznego jakoś wybrzmiała na tych spotkaniach?
Nie, teraz nie. Ale zdajemy sobie sprawę, że skoro już zajmujemy się odbudową, to trzeba to robić z głową. Natomiast często wybrzmiewa pytanie, na ile powinniśmy dyskutować o odbudowie w chwili, gdy trwa wojna. Ale wszyscy się zgadzają, że trzeba teraz planować przyszłe decyzje, bo później nie będzie czasu na dojście do dobrych rozwiązań.
W mediach ukraińskich pojawiają się porównania obecnych zniszczeń do tego, co hitlerowcy zrobili w Warszawie. Zwraca się uwagę, że Warszawa nie odbudowała się 1:1. Jak Pan widzi te analogie?
Przede wszystkim mamy inne systemy polityczne i strukturę własnościową, co będzie miało wpływ na decyzje, ale także powinno mieć wpływ na opracowanie mechanizmów legislacyjnych. Chodzi o to, by można było podejmować szybkie decyzje, oczywiście przemyślane i przedyskutowane, ale żeby nie uwikłać się w spory prawne na wiele lat. Druga ważna różnica, to fakt, że w tej chwili mówimy o zniszczeniach wybranych zabytków niektórych centrów miast oraz o zniszczeniach niektórych miast, ale nie mówimy o zniszczeniu stolicy. Dzisiejszego centrum Kijowa nie da się porównać z tym, jak wyglądała Warszawa w 1945 roku. Wymiar symboliczny odbudowy stolicy jest więc inny. O ile w 1945 roku w Polsce budował ją cały naród, o tyle w Ukrainie, mam nadzieję, że już w 2023 roku, cały naród, owszem, będzie odbudowywał swoje miasta, ale to nie znaczy, że cały naród będzie odbudowywał wszystkie swoje zabytki. Jeśli, a taką mam oczywiście nadzieję, nie dojdzie do całkowitego zniszczenia Kijowa, Lwowa, Charkowa czy Odessy, to gdzie indziej będzie leżał punkt ciężkości. Dlatego odbudowa zwłaszcza w odbiorze międzynarodowym będzie zapewne przede wszystkim skupiona na infrastrukturze krytycznej, na zapewnieniu mieszkań mieszkańcom Ukrainy Wschodniej, którzy w ogromnej liczbie wyjechali na Zachód, czyli na najpotrzebniejszych sprawach. Inny będzie więc klimat i charakter tej dyskusji.
W książce Grzegorza Piątka Najlepsze miasto świata, poświęconej powojennej odbudowie Warszawy, czytamy: Chociaż hasłem pierwszych powojennych lat była „odbudowa” nie było powrotu do tego, co kiedyś. Czy mieszkańcy ukraińskich miast też darzą je „miłością trudną” i będą oczekiwali zmian?
Po to jest Dom Odbudowy Ukrainy, żeby to wybadać. Na razie nastroje są zróżnicowane. Na pewno jest mowa o tym, że nie będzie powrotu do pewnych stosunków społeczno-kulturalnych, do zepchnięcia grupy architektów, aktywistów i mieszkańców na drugi plan. Chodzi o zwiększenie obszaru partycypacji. Nie ma powrotu do tego, co było przed wojną – defraudacji, korupcji, funkcjonowania lokalnych oligarchów, którzy organizowali struktury władzy, niewielkiej współpracy między regionami a centrum. Osoby, z którymi rozmawiam, tego wszystkiego już nie chcą. Tu już wykraczamy poza kwestie konserwatorskie czy architektoniczne związane z odbudową, ale to jest jeden z bardzo istotnych wątków w prowadzonych dyskusjach.
A jeśli chodzi o pytania odnoszące się wprost do doktryny konserwatorskiej? Rekonstruować czy nie?
Mamy rekomendację warszawską UNESCO przyjętą w 2018 roku. Dopuszcza ona rekonstrukcję zabytków, jeśli zostały zniszczone w toku konfliktów zbrojnych, przy czym mowa jest o rekonstrukcjach, które następują świeżo po tych zniszczeniach, a nie 30 czy 40 lat później. Doktrynalnie odbudowa jest więc dopuszczalna, ale pojawia się pytanie, czy rzeczywiście wszystko chcemy odbudowywać. Może niektóre obiekty należy zostawić jako rodzaj pomnika, pamiątki? Dam przykład Huty Azowstal. Wiem, że Rosjanie chcą tam zrobić park, tak jak mają własne plany odbudowy Mariupola. Przypomina to niemieckie plany odbudowy Warszawy z czasów drugiej wojny. Wyraźna jest chęć zaznaczenia swojego stanu posiadania. Ale zakładając, że Rosjanie opuszczą te tereny, to czy należy Hutę Azowstal odbudowywać, czy robić tam nowy kombinat, czy może zostawić jakiś zniszczony fragment na pamiątkę wydarzeń?
Wspominał Pan o dziedzictwie postkomunistycznym, czy wojna radykalnie zmieniła jego postrzeganie? Jest zagrożone?
Na razie retorsja społeczna dotknęła pomniki – te rosyjskie i radzieckie są demontowane. Dyskusja rozgorzała, dotyczy też zmiany nazw ulic. Natomiast dziedzictwo sowieckie samo w sobie nie jest niszczone, ale bagatelizowane, jako „nie nasze”, nie ukraińskie. Nadia Lisztwa zwróciła między innymi uwagę na mozaiki z lat 50., na dekoracje w formie wyszywanki na budynkach. Nikt sobie z niego sprawy nie zdaje, że to dziedzictwo, a jak już sobie zda, to będzie spór taki sam jak z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Istnieje ryzyko, że te obiekty będą celowo niszczone, albo że będą niszczały jako wyłączone spoza obszaru zainteresowań i będzie dopuszczona ich rozbiórka.
Czy duża liczba obiektów kultury, jakie ucierpiały podczas nalotów, skłania Pana do przekonania, że Rosjanie celowo je niszczą? Putin uderza w kulturę, żeby zniszczyć ukraińską tożsamość?
Czasem tak, i przykładem jest choćby atak na pomniki jako elementy tożsamościowe – ostrzelano pomnik Tarasa Szewczenki w Borodziance. Tego się obawiają w Ukrainie, że pomniki będą niszczone i stad ich zabezpieczanie workami piasku we Lwowie czy Odessie. Do Charkowa trafiło 70 tys. worków na piasek, które pozwoliły na zabezpieczenie trzech pomników. To też efekt pomocy trzech miast: Warszawy, Krakowa i Wieliczki. Absolutnie nieprzypadkowe i potwierdzone jest wywożenie zabytków, muzealiów, niszczenie kolekcji muzealnych lub ich zajmowanie. Przykładowo z Muzeum Krajoznawczego w Melitopolu w obwodzie zaporoskim została wywieziona cała kolekcja zabytków kultury scytyjskiej – bardzo cenne starożytne, drobne, złote przedmioty. Grabież zabytków scytyjskich i ich wywózka ma pozbawić Ukraińców ich korzeni. Scytowie byli koczowniczymi ludami zamieszkującymi Europę Wschodnią i Azję w rejonie Morza Czarnego. Rosja twierdzi, że tam była kultura rosyjska i Ukraińcy nie są żadnymi spadkobiercami Scytów. Inny przykład: wywieziono zbiory jednego z najważniejszych muzeów w Mariupolu, gromadzącego prace XIX-wiecznego malarza Archipa Kuindży. To znany artysta, jego znaczenie można porównać do Kossaka albo Mehoffera. Chodzi o okres, w którym działał i rangę dzieł dla ukraińskiej kultury. Z drugiej strony jednak, wydaje mi się, że Rosjanie działają często zupełnie bezmyślnie i to bywa znacznie gorsze niż celowe niszczenie. Chyba że uznamy atak na Ławrę Świętogórską za atak celowy, chociaż jest to prawosławna cerkiew rosyjska patriarchatu moskiewskiego. Celowo na pewno atakowane są miasta. Nie tyle dziedzictwo, co miasta, zwłaszcza ich centra. Kiedy natomiast agresorzy nie zwracają uwagi, jaki jest cel ataku, jest to zupełne barbarzyństwo i lekceważenie wszelkich konwencji międzynarodowych, w tym Konwencji Haskiej z 1954 roku o zabytkach w trakcie konfliktów zbrojnych.
Odbudowa, zwłaszcza w odbiorze międzynarodowym, będzie zapewne przede wszystkim skupiona na infrastrukturze krytycznej, na zapewnieniu mieszkań mieszkańcom Ukrainy Wschodniej, którzy w ogromnej liczbie wyjechali na Zachód
Odbudowa Ukrainy – od czego zacząć?
Po zakończeniu każdej wojny przychodzi pokój, a wraz z nim potrzeba odbudowy tego, co zostało zniszczone. Sprzęt wojskowy jest zastępowany budowlanym. Zamiast planów ewakuacyjnych na biurkach umieszczane są plany budowy. Oczywiste jest, że prace rekonstrukcyjne muszą być poprzedzone przemyślanymi decyzjami architektów i urbanistów, które z kolei zależą od decyzji władz, przedstawicieli biznesu oraz konsensusu z reprezentantami społeczeństwa obywatelskiego. Nie można też wyobrazić sobie odbudowy Ukrainy bez pomocy zaprzyjaźnionych krajów, podobnej do Planu Marshalla, który zapoczątkował odnowę krajów europejskich po drugiej wojnie światowej.
Trzy główne zadania
Znany ukraiński ekonomista Walery Pekar uważa, że przed Ukrainą stoją trzy zadania do wykonania: 1) Odbudowa zniszczonej infrastruktury, mieszkań i produkcji, aby pomóc krajowi wyjść z wojny. 2) Integracja europejska – uzyskanie statusu członka Unii Europejskiej. 3) Modernizacja – zestaw zmian, które mają przenieść kraj na wyższy poziom rozwoju. Te trzy procesy powinny być prowadzone równolegle. Problem w tym, że są one w pewnym stopniu sprzeczne i nie mogą być realizowane jednocześnie. Rekonstrukcja wymaga jak najszybszych rozwiązań, przy tym jak najtańszych. Integracja europejska niesie ze sobą potrzebę rozwiązań spełniających standardy UE. Modernizacja to konieczność rozwiązań zrównoważonych, wyższego poziomu, które są drogie i powolne. Przy okazji pojawia się kwestia zniszczonych zasobów mieszkaniowych. Odbudowa musi jak najszybciej dać wszystkim wysiedlonym przez wojnę najtańsze i najprostsze możliwości zamieszkiwania. Takie doraźne decyzje mogą określić oblicze ukraińskich miast na wiele dziesięcioleci. Integracja europejska nie pozwala na tak szybkie i proste rozwiązania, ponieważ prowadzą one do poważnych problemów gospodarczych i społecznych. Modernizacja na ogół wymaga powolnych i wyważonych decyzji. Ale jeśli wszystkie pieniądze zostaną wydane na odbudowę, do modernizacji nigdy nie dojdzie. Szybko, tanio i wysokiej jakości – te trzy określenia nie idą ze sobą w parze. Nie da się zbudować systemu, który byłby jednocześnie stabilny, otwarty i wydajny. To tak zwany trójkąt strategiczny. Wybór konkretnej strategii zadecyduje o kształcie następnej dekady i formacie kraju w przyszłym półwieczu.
Build Back Better
Powyższe zdanie było najczęściej słyszanym podczas konferencji na temat odbudowy Ukrainy, która odbyła się w Lugano w Szwajcarii na początku lipca. Uczestnicy spotkania szukali odpowiedzi na pytania, jak najskuteczniej budować pomoc dla kraju i stworzyć system pozyskiwania funduszy oraz wydawania ich na rzecz narodu ukraińskiego. Anna Kyriy, delegatka na konferencję w Lugano, wiceprzewodnicząca Izby Architektów Ukrainy, podkreśla konieczność połączenia interesów społeczeństwa obywatelskiego, władzy i biznesu. To właśnie interesy społeczeństwa obywatelskiego reprezentowane są przez publiczne organizacje ukraińskich architektów – Związek Narodowy i Izbę Architektów Ukrainy. Z ich inicjatywy powstało Stowarzyszenie Planistów Przestrzennych i Urbanistów, Fundusz Dobroczynny oraz Unia Ekspertów, które zajmują się badaniem zniszczeń i opracowywaniem propozycji odbudowy.
Nic o Ukrainie bez Ukrainy
Komisja Europejska tworzy międzynarodowy program pomocy na rzecz odbudowy zniszczeń wojennych. Rodzi to szereg pytań. Jaka powinna być nowa Ukraina? Jak podejść do odnowy miast? Na ile można mówić o odbudowie, a na ile o budowie zupełnie nowych dzielnic, miast i wsi? Duże organizacje międzynarodowe już zaoferowały swoją pomoc w rekonstrukcji. Na przykład fundacja Normana Fostera ogłosiła zamiar opracowania planu zagospodarowania przestrzennego Charkowa, drugiego co do wielkości miasta Ukrainy. Burzliwa dyskusja, jaka wybuchła wśród ukraińskich architektów, pokazała, że tak ważnych zadań nie należy rozwiązywać bez udziału lokalnych specjalistów. Nasze nowe środowisko życia powinno być bardziej estetyczne, funkcjonalne i ekologiczne niż to, które powstało przed wojną. Prezydent Zełenski zauważył, że odbudowa Ukrainy jest projektem globalnym. To jednoczące przesłanie dla nas wszystkich. Aleksander Baranowski, Koordynator projektów Narodowego Związku Architektów Ukrainy