Zaślepka na obiekt leadowy Architektura

i

Autor: Archiwum Architektury

Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Opinie o zwycięskiej pracy konkursowej autorstwa Christiana Kereza z roku 2007

2013-09-26 18:21

W 2007 roku konkurs na projekt nowego budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej wygrał Christian Kerez. Praca Kereza była wybrana w obradach profesjonalnego jury. Opinie o zwycięskiej pracy konkursowej zostały opublikowane w nr 5/2007 „Architektury-murator”. Przypominamy, co mówiło się 6 lat temu.

architektura murator 5/2007

i

Autor: ARCHITEKTURA murator

Zobacz całą historię konkursu na na opracowanie koncepcji architektonicznej projektu budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

Przypominamy opinie o zwycięskiej pracy konkursowej autorstwa Christiana Kereza, opublikowane w nr 5/2007 „Architektury-murator”

Kuba Banasiak, krytyk sztuki, autor bloga krytykant.blogspot.com Polacy dostąpili w końcu błogosławieństwa dekonstrukcji. Pardon, dostąpić chcieli. Okazuje się bowiem, że największym architektonicznym marzeniem zarówno szarych przechodniów, jak i znacznej części artystycznego establishmentu jest gmach spektakularny, nieszczęsna emanacja Bilbao. W słodkie rojenia wdarł się jednak Christian Kerez i jego kompletna odwrotność architektury spektaklu. Zwolennicy dekonstrukcji jęli zatem dowodzić, że „architektura znaczy”, zapominali jednak dodać, że znaczy, ale w konkretnym miejscu i czasie. Jońskie kolumny mało znaczą poza kontekstami swojej epoki. Wyróżnione w konkursie prace to kalejdoskop quasi-progresywnych form, które wyglądają tak, a nie inaczej bez żadnej intelektualnej przyczyny. W opozycji do ekspresji usytuowało się kilka pracowni, jednak to projekt Kereza był najbardziej dojrzały, pełny i wyważony. Dziwi więc, że publicznej debacie ton nadaje dyletancka retoryka z „pudełkiem à la supermarket” w roli koronnego argumentu. Dyskusja o architekturze po raz wtóry utknęła w swarach i niewybrednych etykietkach, dały o sobie znać kompleksy prowincji. Tym bardziej warto podkreślić, że formalny fajerwerk obok Pałacu Kultury byłby tylko kolejnym gwałcicielem i tak splugawionej miejskiej tkanki Warszawy. Nadto estetyką przebrzmiałą, w istocie pustą dekoracją – wysiloną awangardą. Gmach Kereza jest stabilny – porządkuje, wprowadza oddech i harmonię, to siła spokoju. Polskie miasta potrzebują ładu, dlatego propozycja Szwajcara jest nie do przecenienia. Zaś kopię kopii z kopii dekonstrukcji można postawić w innych, mniej zdeterminowanych urbanistycznie lokalizacjach.

Adam Budak kurator, Kunsthaus Graz Kerez zaprojektował świetne muzeum w Lichtensteinie, którego architektura powstała w wyniku starcia wizji architekta z zarządzającym projektem dyrektorem, Friedmannem Malschem. Tamten budynek jest genialną odpowiedzią na kontekst, na napięcie między władzą – reprezentowaną przez zamek na wzgórzu ponad nim, a naturą – górami po drugiej stronie doliny. Narzucił małomiasteczkowemu Vaduz nową skalę, nowy wyraz, jest punktem odniesienia. W Warszawie lokalizacja również prowokowała do jakiegoś nowego początku, do tego, co nazywam trzecią tożsamością. Pałac – jak wielki zboczeniec, gwałciciel i Domy Towarowe Centrum – jak leżąca dziewica, czysta, modernistyczna, a pomiędzy nimi muzeum. Kerezowi udało się zmierzyć z pałacem, zaprzeczyć mu, ale to, co zaproponował jest zbyt kamuflażowe, zbyt zbliżone do architektury domów towarowych. Choć nie wiem, czy to świadome nawiązanie, bo budynek Kereza jest w istocie mało site-specific, mało kontekstualny. Mógłby stanąć w dowolnym mieście europejskim. Jest precyzyjny, logiczny, ale nie sensualny. Być może ze starcia architekta ze zleceniodawcą wyjdzie, jak w Vaduz, coś ciekawszego, ale to zależy od otwartości i wyobraźni obu stron. Muzeum może, ale nie musi być neutralnym kontenerem na sztukę. Jako kurator wolę niecodzienne przestrzenie, które inspirują, są wyzwaniem.

Sebastian Cichocki kurator, dyrektor Galerii Kronika w Bytomiu Muzeum według wizji Christiana Kereza perfekcyjnie wpisałoby się w chaotyczną zabudowę wokół Pałacu Kultury i Nauki, porządkując ją minimalistyczną, surową bryłą. Budynek ten jest elastyczny, modyfikowalny, spełniający wymogi, jakie można postawić architekturze projektowanej dla potrzeb aktualnej sztuki. Z niepokojem przyjmuję zwłaszcza głosy krytyków sztuki, którzy dali ponieść się rozbuchanej wizji muzeum-symbolu, jego mniej lub bardziej politycznym celom, odsuwając na dalszy plan mającą wypełniać budynek sztukę.

Dorota Jarecka krytyk sztuki, „Gazeta Wyborcza” Kiedy pierwszy raz zobaczyłam wizualizacje, daleka byłam od entuzjazmu. Dopiero kiedy projekt wzbudził nienawiść internautów, a potem niechęć Rady Programowej, zainteresował mnie głębiej. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ten dość nieagresywny budynek wywołuje agresję. Rozmawiałam z jego autorem. Okazało się, że punktem wyjścia był Pałac Kultury, a celem – skontrowanie jego architektury. Choć Kerez zarzekał się, że dla niego Pałac nie ma żadnych konotacji politycznych, odczytał go prawidłowo jako budynek totalitarny i imperialny. Przyglądał się jego portykom. Kolumna w Pałacu, choć zwalista i dominująca, podobnie jak w baroku jezuickim, nie jest elementem niosącym, ale dekoracyjnym. Z tego motywu Kerez zrobił temat swojego budynku. Zlikwidował ściany nośne, a jako element konstrukcyjny wprowadził filary – na parterze gęste, na ostatnim poziomie rzadko rozstawione. Ściana zewnętrzna jest parawanowa, wisi na sklepieniu. Z pewnością nie jest to architektura, która wywołuje dreszcz zetknięcia z nieznanym, otwiera nowe horyzonty w sztuce i wyzwala burzę emocji. Bliska jest formie i duchowi Ściany Wschodniej. Niemniej widzę jej zalety. Budynek Kereza spośród większości nadesłanych projektów wyróżnia się ascezą, nie mizdrzy się, nie wdzięczy. Do tego zapełni i optycznie uporządkuje straszliwą wyrwę w śródmieściu Warszawy, która powoduje, że całe życie staram się omijać ten kwartał z daleka. Zawsze byłam przekonana, że bardziej totalitarny niż sam Pałac jest pusty plac przed nim.

Grzegorz Stiasny architekt, pracownia Aré, Warszawa, publicysta „A-m” Projekt muzeum pozytywnie odnosi się do problemu tzw. niechcianego dziedzictwa. Lubimy utyskiwać na kilkusetmetrową szklaną ścianę domów towarowych, zrujnowaliśmy delikatną zabudowę Pasażu Wiecha, wielkomiejskie budynki po północnej stronie Świętokrzyskiej omijamy skrzętnie wzrokiem, a symbol Warszawy, socrealistyczny wieżowiec, darzymy na przemian miłością i nienawiścią. Tymczasem projekt Kereza każe nam pozbyć się kompleksów dotyczących zabudowy centrum Warszawy z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. On ją jawnie afirmuje, wywołując wściekłość zwolenników coraz to nowej rzeczpospolitej. Pozytywnie podchodzi również do ustaleń planu miejscowego, co w zasadzie nie powinno dziwić. Muzeum ma więc szansę wpisać się zarówno w dotychczasową zabudowę śródmieścia, jak i w nowe centrum, które ma powstać wokół Pałacu Kultury. Podoba mi się stuprocentowo architektoniczne myślenie, logika oparta o zasady konstrukcyjne i pokrewna z modernizmem prosta idea funkcjonalna, czyli coś, co było w powojennych dziesięcioleciach kanonem architektury w Polsce, a co zatraciliśmy pod naporem komercji. W tym sensie budynek muzeum jest pokrewny z budynkiem Domów Towarowych Centrum po drugiej stronie ulicy o jasnej strukturze, otwartej na zmienne potrzeby. Jako budynek dla sztuki, muzeum Kereza powinno sprawdzić się doskonale na wszystkich poziomach odbioru. Lokale komercyjne na parterze mają szansę skutecznie ożywić przestrzenie wokół budynku i przyciągnąć uwielbiających zakupy warszawiaków. Następny poziom – program dla kuratorów i muzealników jawnie podbija ich ego, organizując im miejsca pracy ponad światem komercyjnym, zaś na ich barkach wyrażonych architektonicznie przez potężne belki wspiera się świat współczesnej sztuki: rozłożona na jednym poziomie olbrzymia galeria.

Bogna Świątkowska, animatorka kultury, szefowa Fundacji Nowej Kultury Bęc Zmiana w Warszawie Budynek Kereza może się wydawać nieefektowny z zewnątrz, ale oczarowuje pomysłem na wnętrze. Czy mamy ikonę? Pytanie, czy ikoną musi być zewnętrzność, powierzchowność architektury. Po wnętrzu oceniamy bogactwo człowieka, może tak powinno być i z budynkiem? Może zresztą ten budynek to najlepszy symbol Polski, mimowolna metafora kraju pozornie nieatrakcyjnego, ale z bogatą kulturą, wnętrzem? W naszych czasach sztuka dzieje się wszędzie – na ulicach, w opuszczonych przestrzeniach poprzemysłowych, prywatnych mieszkaniach. Najciekawsze polskie instytucje prezentujące sztukę naszych czasów, działają nieraz w zupełnie nieprzygotowanych do tej funkcji przestrzeniach. Nie rozumiem argumentacji, że budynek dla sztuki musi być efektownym, drogim opakowaniem. Wolę elegancję projektu Kereza od dziwnego efekciarstwa, które za trzy, cztery lata będzie nudne i nikogo już na kolana nie rzuci. Bardzo mi się też podoba propozycja Dominika Lejmana, znakomitego polskiego artysty współczesnego, który spytał kiedyś, po co budować muzeum, skoro mamy halę Dworca Centralnego, wspaniałą, podobno nieprzydatną, a świetnie nadającą się na wielką salę wystawową.